Zero
Podejrzewam, że gdyby można było stworzyć grę z zerową liczbą zasad, to Reiner Knizia na pewno miałby już taką w swoim dorobku. Tymczasem (już od 1998 roku) ma na koncie grę Zero – zasad jest tu oczywiście nieco więcej niż żadnej, ale też tytuł odnosi się przecież do czego innego – do celu gracza. W Zero chodzi o to, żeby nie zdobywać w ogóle punktów, a przynajmniej bardziej niż przeciwnicy zbliżyć się zebranymi przez siebie do zera.
Zero to gra karciana. Dostajemy więc 56 kart, zamkniętych w malutkim, bardzo „podróżnym”, kwadratowym pudełku. W tali są karty w 7 kolorach. Każdy zestaw kolorystyczny zawiera karty ponumerowane od 1 do 8. Pod względem wizualnym gra wygląda bardzo ascetycznie, ale w sumie nic więcej nie będziemy tu potrzebowali. Na spory plus: desenie w tle kart – z myślą o osobach nierozróżniających kolorów.
Wróćmy do zasad: Grając w Zero, rozgrywamy tyle rund, ilu jest graczy przy stole – a więc od 3 do 5 – a na końcu zliczamy zebrane na końcu każdej rundy punkty. Kto zdobył ich najmniej – wygrywa.
Jak wygląda runda i zamykająca ją punktacja? Wszystkie karty tasujemy i każdy z graczy dostaje po 9 kart na rękę. Kolejnych pięć kładziemy w formie odkrytej puli na środek stołu. W swojej rundzie musisz wymienić kartę z ręki na kartę z puli albo spasować. Jeśli pasujesz jako pierwszy w całym rozdaniu, nie ponosisz żadnych konsekwencji i gdy kolejka wróci do ciebie, możesz kontynuować grę. Ale już każdy kolejny pas – twój lub innego przeciwnika – wyklucza pasującego z dalszej rozgrywki. Pozostali gracze grają dalej – aż do momentu, gdy także oni zdecydują się spasować albo gdy któremuś z nich uda się ułożyć na ręce układ zwany ZERO. Jest to komplet 9 kart zawierający jednocześnie 5 kart tego samego koloru i 5 kart tej samej wartości. Gracz z ZERO na ręce jest bezsprzecznym zwycięzcą rundy, bo zapisuje sobie po niej dokładnie zero punktów. Pozostali gracze sprawdzają najpierw, czy mają 5 lub więcej kart w tym samym kolorze lub 5 lub więcej kart o tej samej wartości. Za takie zestawy nie otrzymują żadnych punktów. Za wszystkie pozostałe karty muszą sobie dopisać punkty według wartości tych kart (ale za każdą wartość tylko raz, tzn. nawet gdy mam dwie 5-tki, zapisuję sobie po prostu 5 punktów.)
Wrażenia po grze? Przy pierwszej partii miałem jeszcze swoje wątpliwości. Druga – i kolejne – całkowicie je rozwiała. Zero jest całkiem dobrą grą. Zasad niemal zero, instrukcja ma rozmiar małej ulotki (sic!), a przyjemność z rozgrywki przy tej (pozornej!) niezłożoności gry – zaskakująco duża. Nie chodzi wcale tylko o satysfakcję z ZERO – uciułanego sprytnie i szybciej niż inni. Fajnie, jeśli się uda, ale jeszcze fajniej, jeśli się nie uda ani mi, ani innym – a to ja okazuję się zwycięzcą… W tej grze ważne jest obserwowanie graczy. (C0 biorą? Czego potrzebują? Czego nie powinienem im kłaść do puli?) Ważny jest blef. (Wezmę teraz szarą 3. Niech myślą, że zbieram albo trójki albo szare, to może coś nieopatrznie mi podrzucą.) I wreszcie ważne jest odpowiednie wyczucie chwili i sytuacji. (Jeśli nie mam szans na lepszy układ kart, to może lepiej skończyć rundę teraz, a nie czekać, aż będę miał większy misz-masz na ręce.).
Co mnie szczególnie bawi w tej grze, to świadomość, że żywi się ona naszym instynktem hazardzisty: A przeciągnę jeszcze troszkę, brakuje mi już przecież tylko jednej karty do tego ZERO. O już jest w puli. Oooo. Że co, Kaśka? Kurde no, musiałaś akurat teraz zebrać to swoje ZERO? Okazuje się, że nauczyć się pasować w odpowiednim momencie, to wcale nie jest taka łatwa sztuka. Tym lepiej dla gry – ma szansę bawić nas dłużej.
Czy polecam? Jak najbardziej. Ameryki z tą grą wprawdzie nie odkryjesz, ale zupełnie nie będziesz się miał co wstydzić, że zagrałeś. Jeśli lubisz gry o minimalnej liczbie zasad, a odpowiedniej głębi, możesz po Zero spokojnie sięgnąć. Jeśli do tego wyraźniej cenisz sobie gry z gruntu rzeczy abstrakcyjne, niż te de facto abstrakcyjne, a tylko udające, że takie nie są – to Zero spodoba Ci się pewnie jeszcze bardziej. Jest czym jest i nie przebiera się za nic innego. Nadaje się na szybkie rozgrywki w gronie zabieganych na co dzień znajomych, sprawdzi się też jako przyjemny fillerek. Zresztą, tak też jest podane: niedrogie, nieduże, po(d)ręczne.
Dziękuję wydawnictwu Trefl Kraków
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
ocena ogólna: 7/10
strategia / taktyka: 7/10
losowość: 4/10
interakcja: 2/10
wykonanie gry: 9/10
stosunek cena do jakości: 9/10
cena w sklepach: ok. 30 zł
moja ocena dla „Zero” w serwisie BGG: 7
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Zero
Liczba graczy: 3 – 5
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 20 min
Wydawca: Trefl Kraków
Projektant: Reiner Knizia
Instrukcja: polska
Zawartość pudełka:
• 56 kart
• instrukcja