Ekosystem (recenzja)
Wysypało się ostatnimi czasy gier opiewających uroki przyrody, prawda? Leśne, zielne, zielone, mocno nawet romantyczne. Na pewno umiecie z biegu podać tytuł jednej czy drugiej. Ja pisałem już na Zagramy o Łące, w regale czeka na zrecenzowanie Tajemniczy ogród – oba tytuły większe, rozleglejsze swoim rekwizytorium, każdy odmienny.
Pokazały nam już minione sezony, że tam, gdzie rozpościerają się coraz szerzej jakieś planszówkowe mody, tam ten czy ów wydawca będzie szukał miejsca dla siebie. Czymś kontrował sukcesy czy widoczność gier konkurencji. A może po prostu uzupełniał, dopełniał obraz trendu. Wszak zawsze można znaleźć swoją niszę, ująć odbiorcę czymś inaczej.
Taką na przykład kompaktowością formatu (oraz zasad), zilustrowaną niczym istny eye-catcher, sparowaną z ponętnie skalkulowaną ceną.
I oto mamy – onąż, tudzież ów: Ekosystem.
Ekosystem uskuteczniony
No cóż, Ekosystem to może nie jest najszczęśliwsza nazwa dla gry planszowej, bo brzmi tak jakoś, hm, nazbyt encyklopedycznie, ale za to od razu ma się taką konotację, że to jednak będzie coś – powiedzmy – dążącego ku niejakiemu uniwersum. Przy raptem 130 kartach oksymoron tego rodzaju trzeba jednak docenić jako niebagatelny.
A może i wcale nie trzeba, bo – wystarczy nam zacząć grać – a się po prostu to docenianie Ekosystemu samo z siebie w nas dzieje. I to są wprost takie wrażenia z rodzaju “mała wielka gra” czy “prosto, ale treściwie”. A nawet, najbardziej cieszące bodaj autorów i wydawców “bardzo fajne, zagrajmy jeszcze raz”.
Z początku może nas to nawet dziwić. Bo co się tu tak właściwie uskutecznia? Z 20 razy wybierzemy kartę z ręki i dołożymy ją w naszym obszarze gry. Resztę kart przekażemy dalej. Te dokładane będziemy starali się dopasowywać w ramach tytułowego ekosystemu, czyli obszaru 4 x 5 kart, w taki sposób, aby we wzajemnych relacjach do siebie zapewniały nam jak najwięcej punktów na koniec gry.
Rzeczywiście, niby nic nowego, a przecież… bardzo szybko dochodzi do nas, w czym rzecz. Właśnie już w tym swoistym tableu gracza, w tym małym ekosystemie 4 na 5 kart, który próbujemy w tych wąskich ramach zmieścić, tkwi całe clou zabawy. To i krótka kołderka i sałatka punktowa w jednym. To mnóstwo zależności między kartami, które można wyzyskać, ale z których niekiedy trzeba zrezygnować. Czy to w konsekwencji naszych dotychczasowych decyzji, które blokują nam pewne możliwości, czy z powodu takiej a nie innej podaży kart, jakie krążą między rękami graczy.
A ma co krążyć. W talii mamy kart 11 rodzajów. Każdy rodzaj pozwala się punktować inaczej. Niedźwiedź lubi sąsiedztwo pstrągów i pszczół, pstrąg natomiast lubi mieć obok ważkę. Niektóre zwierzęta szukają bezpiecznego dla siebie siedliska: pszczoła – łąk, ważki i pstrągi pobliża strumienia. Lis punktuje tylko, gdy jest z daleka od niedźwiedzia czy wilka. Za jelenia można dostać punkty z kolumny i rzędu, w których go położymy. Dla orła przepatrujemy teren łowiecki w odległości do 2 kart od niego.
Czasem liczy się obszar sąsiadujących ze sobą kart tego samego rodzaju – jak w przypadku strumienia liczonego dla każdego pstrąga, czy łąki samej w sobie. Innym razem dostajemy punkty za posiadanie najwięcej kart danego rodzaju – rozpatrywanych w sztukach (wilk) lub obszarach (łąka, strumień). Całości tego migotliwego punktacyjnie i organizacyjnie obrazu dopełniają karty zająca, które, poza symbolicznym punktem, pozwalają na niejaką przebudowę naszego ekosystemu.
Równoważone sedno
Że w grze tkwi duża regrywalność, tego się już na pewno domyślacie. Różne są sposoby budowania sałatek punktowych w grach, ale w przypadku Ekosystemu natykamy się na jakiś genialnie posunięty do granic “konstelacjonizm”. Bo każda rozgrywka przypomina odkrywanie wciąż nowych konstelacji, a każda z kart jest jak potencjalna gwiazda, tylko trzeba jej znaleźć idealne miejsce w tym całym systemie odniesień.
To jest natomiast sztuka wcale nie taka łatwa. Na początku trudno być prorokiem, na końcu gry – na bycie prorokiem często jest już za późno. Za to zwykle można sporo jeszcze zoptymalizować. Na tyle przynajmniej, na ile rozdanie kart i przeciwnicy pozwolą. A jeśli wiedzą już jak grać, na pewno obserwują nie tylko swoje karty, ale i karty konkurencji.
Bo co w Ekosystemie jest mocno niezwykłe to – poza możliwościami zestawiania kart na mnóstwo możliwych sposobów – także przykaz dążenia do bioróżnorodności i kompletności. Jeśli jakiegoś rodzaju kart nie wyłożyliśmy, bądź wyłożyliśmy w taki sposób, że nie przynosi nam punktów – możemy potencjalnie stracić w ostatecznym rozliczeniu. Natura lubi wszak jakąś równowagę.
Równowaga to w ogóle też i w grach ważna rzecz. Raczej lubimy, gdy gra nie chyboce się zbytnio w żadną ze stron przy różnej liczbie graczy. Gdy te odczucia z rozgrywki są zawsze mniej więcej takie same. Ekosystem, a bawić się można przy nim nawet i w 6 osób, zasadniczo trzyma taki właśnie pion.
Zasadniczo, bo w partie dwuosobowe przychodzi nam grać z wirtualnym graczem – Mattem. Przekazujemy sobie z nim karty jak z żywymi graczami, ale zamiast układać jego ekosystem, tworzymy przed nim stos z kart (aby podczas punktacji porównać sobie z nim tylko te karty, które punktują za przewagi). Nie jest to rozwiązanie najbardziej sprzyjające skupieniu i zdarzało się nam, że na końcu Matt nie mógł się nam tych swoich kart doliczyć. O wiele lepiej dla płynności gry w tym wariancie byłoby układać jednak karty Matta także w siatkę 4×5, po prostu nie zawracając sobie głowy żadnymi spasowaniami.
Zasadniczo też został Ekosystem dobrze zredagowany. Przejrzysta instrukcja daje szybki wgląd w zasady gry. Ewentualne nieścisłości w sformułowaniach, jak na przykład “i” zamiast “lub” w opisie działania karty Pstrąg w instrukcji czy brak słowa “do” przed “2 kart od niego” w opisie karty Orzeł na karcie pomocy, wyjaśniają się na szczęście od razu na zilustrowanych przykładach.
W piękną graj grę
Jakością wydania gra uczciwie odpowiada swojej cenie. Jakieś kalkulacje tu oczywiście widać po papierze użytym do produkcji kart, ale całościowo jest naprawdę wobec naszych portfeli bardzo fair play. Tym bardziej, że także i wrażenia estetyczne z obcowania z ilustracjami gry sporo w kwestii takiego wydatku uzasadniają.
Ja Ekosystem jak najbardziej polecam. Nasza Księgarnia trzyma się tym tytułem swego głównego nurtu programowego, bo to wciąż gra przystępna i właściwie dla każdego, czyli można powiedzieć – przede wszystkim rodzinna. A z drugiej strony – będą umieli ją docenić także i co bardziej wymagający gracze, bo mechanicznie jest takim małym studium niebagatelności. Takie gry zawsze cieszą.
Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
za nadesłanie egzemplarza gry
Punktometr Zagramy
Ekosystem 9/10
Podstawowe informacje o grze podstawowej:
Tytuł: Ekosystem
Liczba graczy: 2 – 6
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 20 min
Wydawca: Nasza Księgarnia
Projektant: Matt Simpson
Instrukcja: polska