Tytuł najnowszej gry Martina Schlegela, którą sam autor osobiście prezentował na targach Spiel ’09, to zbitek nazwisk dwóch wielkich uczonych – Leonarda da Vinci i Karola Darwina. Dość luźno, ale jednak konsekwentnie odnosi się „Darwinci” do dokonań obu humanistów. Anatomiczne szkice da Vinciego stały się inspiracją graficznej szaty gry, tezy darwinowskiego dzieła „O powstaniu gatunków” zaś posłużyły jako pretekst do uchwycenia mechaniki gry – która w kolejnych swoich prototypach była kolejno grą o tropikalnych wyspach, o kaczuszkach i stawach, wreszcie nawet o płytkach podłogowych – w ramy udanej, nawet jeśli nieco surrealistycznie naszkicowanej tematyki.
Cel i tematyka…
W „Darwinci” zadanie graczy polega na odkopywaniu fragmentów szkieletów (inaczej mówiąc pozyskiwaniu zawierających je kafelków) i rekonstruowaniu z tychże fragmentów różnorakich kreatur, a to wyłącznie w taki sposób, jaki przyniesie im największe korzyści. Z tym wiąże się obecna w grze zasada, że zrekonstruowany szkielet danej istoty niekoniecznie musi przekonywać o funkcjonalności takiej budowy organizmu – powstały przed graczem stwór może mieć równie dobrze i 3 głowy, co zupełnie żadnej.
tej strategicznej gry kafelkowej…
O samym pozyskiwaniu kafelków opowiem nieco później, bo jest to bardzo ważny, jeśli nie kluczowy element rozgrywki, teraz zaś wyjaśnię zasady rekonstruowania szkieletów i sposoby punktowania.
Gracze zaczynają grę z czterema kafelkami kości na ręce. Z tych czterech kafelków wybierają dwa i układają sąsiadująco bokami przed sobą na stole – czyli w obszarze swoich wykopalisk. W dalszej części rozgrywki, ale zawsze tylko na końcu każdej rundy, do kafelków przed sobą będą dokładali kolejne, przy czym – w przeciwieństwie do wielu typowych gier kafelkowych – nie jest wymagana kontynuacja wzoru, czyli tu akurat przedłużanie kości z jednego kafelka kością z drugiego. Zasadniczo więc kafelki można układać dowolnie, tak długo, dopóki obszar wykopalisk gracza nie osiągnie ostatecznego wymiaru 3×4 lub 4×3 kafelków. Dla łatwiejszej kontroli nad aktualnym rozmiarem tej archeologicznej parceli w grze pojawia się specjalne narzędzie – miara da Vinciego.
Obszar wykopalisk gracza na zakończenie gry,
wymierzony za pomocą miary da Vinciego. Das Terrain eines Spielers am Spielende.
Der Leonardo-Winkel bestimmt die maximale Größe.
Po dołożeniu nowo pozyskanych w danej turze kafelków sprawdza się, czy któryś z graczy nie zakończył rekonstrukcji jakiegoś szkieletu. Jeśli tak, to znaczy, jeśli z żetonów gracza wyłania się obraz organizmu, który jest jednocześnie spójny i wszystkie członki ma zakończone jakimś nie dającym się już poszerzyć elementem (czaszką, dłonią, ogonem), szkielet taki jest natychmiast podliczana. Ilość żetonów, z których składa się odkryta przez badacza istota mnoży się przez ilość zakończeń szkieletu, a graczowi wypłaca odpowiednią ilość darwinów, czyli pieniędzy używanych w grze.
Dodatkowo, niezależnie od podliczania ukończonych prac rekonstrukcyjnych, każdy z graczy może sobie podliczyć w danej rundzie jeden z pięciu występujących w grze rodzajów kosztowności. W tym celu wybiera rząd lub kolumnę kafelków w swoim obszarze wykopalisk i wtedy – dajmy na to, że chce podliczyć amulety – mnoży liczbę amuletów na wskazanych kafelkach przez sumę wartości kości, przy których te o amulety się znajdowały. Otrzymaną wartość odkrycia wypłaca sobie w darwinach, po czym kładzie przed sobą specjalny żeton amuletu, żeby nie zapomnieć, że ten rodzaj kosztowności w grze już podliczył. W następnych turach gracz z naszego przykładu – jeśli znów będzie chciał spieniężyć jakieś odkryte przez siebie skarby – będzie miał wybór między: muszlami, kolczykami, skarabeuszami lub pierścionkami, i tak z każdym kolejnym podliczeniem skarbów będzie to wybór w kolejnych rundach gry coraz mniejszy. Nikt mu za to nie zabroni wskazać przy kolejnych podliczeniach nawet tego samego rzędu lub kolumny, co wcześniej. Tu akurat znowu panuje pełna dowolność.
… i taktycznej gry licytacyjnej w jednym,
Tyle na temat tej bardziej prozaicznej twarzy gry „Darwinci”. Już jako sama gra kafelkowa, polegająca na losowaniu i dobudowywaniu fragmentów kości według koncepcji gracza, mogłaby ona spokojnie funkcjonować. Fakt, byłaby dość nudna, pewnie nawet nieciekawa.
Na szczęście w efekcie końcowym nie jest absolutnie ani nudna, ani nieinteresująca; jest nawet w dużej mierze nowatorska. Klasyczny koncept gry kafelkowej obudował mianowicie Schlegel komponentem licytacyjnym. Niebanalnym w swojej koncepcji – i to jest właśnie ta właściwa twarz „Darwinci”, jej drugie dno.
Sposobów pozyskiwania nowych kafelków przez graczy są trzy, ale tylko jeden z nich daje możliwość powiększenia parceli gracza. Przyjrzyjmy się im oraz ich funkcjom. Na początku swojej tury każdy gracz ma możliwość zakupić za 3 darwiny 2 nowe kafelki z zakrytego stosu wykopalisk. Dobiera je na rękę, ale ostatecznie spośród posiadanych teraz 4 kafelków dwa musi z powrotem odłożyć, na spód stosu. Potem wybiera jeden z 2 kafelków z ręki i wykłada go zakryty przed sobą, na stół. Gdy pozostali gracze także wybiorą z ręki swój kafelek, odkrywa się je wszystkie i następuje najważniejsza część gry, część, która potrafi zaważyć na powodzeniu planów graczy i ich losie – licytacja wykopanych kości.
Licytacja przebiega w 3 etapach i ma zgoła bardzo oryginalny charakter. Gracze licytują poszczególne fragmenty kości nie tylko swoimi znacznikami, ale także znacznikami przeciwników! Gracz rozpoczynający licytację obraca specjalny znacznik faz licytacji ścianką z jednym oczkiem do góry sygnalizując pierwszy etap aukcji. Teraz, począwszy do niego, każdy z graczy kładzie najpierw 1 (jeśli nie ma więcej) albo 2 obce znaczniki przy licytowanych fragmentach kości – zupełnie wedle swojego widzimisię, a na koniec może 9ale nie musi) zalicytować jednym, własnym znacznikiem. Potem – sygnalizowane znów przez gracza startującego odpowiednim ustawieniem znacznika licytacji – następują dwie kolejne, podobne co do zasad fazy, w których każdy gracz wykłada od 0 do 2 własnych lub obcych znaczników. Pewne fory ma gracz, który na koniec poprzedniej rundy miał najmniej kafelków w swoim obszarze wykopalisk i z tego powodu posiada aktualnie specjalny żeton Darwina. Ten może wyłożyć w drugiej fazie licytacji jeden, dowolny znacznik dodatkowo.
Licytowanie fragmentów kości.
Znacznik licytacji – podłużna drewniana kostka
widoczna nieco na prawo od centrum zdjęcia – wskazuje drugi etap licytacji.
Die Versteigerung der Knochenteile.
Der Bietrundenmarker – der Würfelstab aus Holz (rechts vom Zentrum des Bildes)
– informiert, dass es die 2. Runde ist.
Po skończonej licytacji rozpatruje się, kto uzyskał przewagę przy poszczególnych żetonach kości. Jeśli jakiś gracz został jednoznacznym zwycięzcą którejś aukcji, zabiera żeton i jeden ze swoich użytych w tej licytacji znaczników. Reszta jego znaczników trafia do puli gracza, który wystawił żeton. Pozostali gracze biorący udział w licytacji tego żetonu zabierają swoje znaczniki z powrotem. Jeśli licytacja kończy się remisem, żeton zabiera albo gracz rozpoczynający licytację, jeśli jest jednym z remisujących, a jeśli nie ma on udziału w remisie, wtedy żeton zdobywa ten z remisujących, który siedzi bliżej od lewej strony gracza rozpoczynającego. Także w takim przypadku sprzedający żeton otrzymuje znaczniki kupującego. Licytacja jest tez okazją do zmiany gracza rozpoczynającego. Znacznik licytacji trafia do nowego właściciela wraz z wylicytowanym kafelkiem.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby licytować żeton kości wystawiony przez siebie, dzieje się tak zresztą dość często, i ma niekiedy swoje uzasadnienie, choć niekoniecznie jest to zawsze najlepszą taktyką. Żeby zrozumieć korzyści takiego sposobu grania, trzeba mieć świadomość obecności w grze tak zwanych „trefnych kości” – to znaczy żetonów, za które gracz, który je pozyska, będzie musiał niestety zapłacić do banku kilka darwinów. Żeby zaś dostrzec zagrożenia wynikające z unikania licytowania kafelków innych graczy, trzeba powiedzieć, że nie w każdej rundzie pojawią się w licytacjach „trefne kości” i wtedy nasze znaczniki wykładane – co najmniej z obowiązku w pierwszej fazie – mogą nam przynieść całkiem dobrą pozycję wyjściową w przetargach.
W trakcie licytacji. Jak wskazuje znacznik przy Uli – trzecia faza.
Bei der Versteigerung. Der Bietrundermarker zeigt die 3. Runde.
Z drugiej strony warto też mieć klika obcych znaczników w swojej puli. Można wtedy stymulować decyzje przeciwników, antagonizować ich, prowokować do rywalizacji przy jednym kafelku, podczas gdy sami próbować będziemy uzyskać inny. Przestrzeni taktycznej jaką daje graczom taka forma licytacji jest w „Darwinci” zresztą bardzo dużo, tym więcej osób zasiada do gry. Trzeba też jednak szczerze powiedzieć, że nie jest to tez wcale łatwy środek do osiągnięcia celu. Pełno tu niuansów, które zależą od wielu czynników: zasobów i intencji graczy, aktualnie poddanych pod licytację kafelków, dobrego wyczucia chwili. Ten mechanizm licytacji trzeba po prostu wyczuć, przyswoić sobie, zinternalizować. „Darwinci” to gra, która ma swój własny rytm, dość subtelny, tak subtelny, że nie każdy będzie umiał nim oddychać, nie każdy go też pewnie będzie w ogóle umiał docenić.
… do tego świetnie oprawionej
„Darwinci” – i wspominam tu o tym w kontekście poziomu wydania gry – nosi w sobie coś z małego dziełka sztuki – jak każda zresztą pozycja z programu Ludo Art. Martin Jaskulla stworzył świetnie podkreślające tematykę gry ilustracje, nad całością czuwał Czarnè. Edytorsko jest więc „Darwinci” grą doskonałą. Wykonaniu też nie można niczego zarzucić: niewielkie solidne pudełko, wypełnione po brzegi trwałymi kafelkami i żetonami, miarami da Vinciego dla każdego gracza, szklanymi znacznikami upakowanymi w lniany woreczek. Do tego znacznik tur – w limitowanej, liczącej 1000 sztuk edycji (z której jeden egzemplarz leży właśnie na moim biurku) intarsjowany metalem. Ot, dla bardziej wymagających brak plastikowej wypraski. Zupełnie mnie nie dziwi fakt, że już w trakcie targów w Essen gra zyskała w ustach kilku niemieckich redaktorów opinię gry z najlepszym stosunkiem jakości do ceny. Gra jest wydawniczo dopieszczona. Nie wydać po niej skutków tego charakterystycznego dla wielu małych wydawnictw przedessenowego pośpiechu. Talent oraz precyzyjna solidność Schlegela, ciężka praca i czas, jaki inwestuje on w swoje gry w połączeniu z doświadczeniem wydawnictwa Ludo Art stworzyły razem grę, która nie tylko przyciąga wzrok i cieszy oczy, ale jest też bardzo ciekawą propozycją dla szanujących swój czas inteligentnych graczy.
Rzut okiem na elementy gry.Ein Blick auf das Spielmaterial. Wir bedanken uns herzlich beim LudoArt–Verlag
für die Bereitstellung eines Rezensionsexemplars.
Dziękujemy wydawnictwu LudoArt
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.
Punktometr Spiellusta
ocena ogólna: 8/10
strategia / taktyka: 7/10
losowość: 3/10
interakcja: 8/10
wykonanie gry: 10/10
stosunek cena do jakości: 9/10 (Rebel.pl 99,95 PLN)
moja ocena dla „Darwinci” w serwisie BGG: 8
Podstawowe informacje o grze:
tytuł: Darwinci
Liczba graczy: 3 – 5
Wiek: od 9 lat
Czas gry: 60 min
Wydawca: LudoArt
Projektant: Martin Schlegel
Instrukcja: niemiecka, angielska
Zawartość pudełka:
* 60 kafelków kości
* 50 szklanych znaczników
* 25 żetonów kosztowności
* 5 miar da Vinciego
* podłużna kostka (znacznik licytacji)
* żeton Darwina
* 60 darwinów – w formie papierowych banknotów
* instrukcje w językach niemieckim i angielskim
Darwinci na BGG
Deutsches RésuméDarwinci, das neueste Spiel von Martin Schlegel, ist auf der Spiel’09 am Stand von LudoArt präsentiert worden, und zwar vom Autor selbst. Der Titel des Spiels geht auf die Persönlichkeiten zweier großer Humanisten zurück – Charles Darwin und Leonardo da Vinci. Das Werk des ersten inspirierte das Thema des Spiels (und verdrängte so glücklicherweise die früheren Südseeinseln, Entchen und Vliesen) – es geht nun darum, Knochen auszugraben und die verschiedensten, wenn auch ziemlich absurden Kreaturen zu rekonstruieren, alles um die meisten Darwin (Währung im Spiel) einzukassieren, womöglich auch ein paar Scheine für bei den Skeletten gefundene Kostbarkeiten. Von da Vinci nahm man die spezifische Art, auf welche er seine anatomischen Untersuchungen aufs Pergament brachte. Martin Jaskulla mit seinen Illustrationen und Czarnè, verantwortlich für Design und Layout des Spiels, haben dafür gesorgt, dass Darwinci auch in einem gewissen Sinne Kunstwerk genannt werden kann. Beim Anblick des Spielmaterials bekommt man einen wirklich stimmigen Eindruck, auch die Qualität der Spielelemente ist völlig überzeugend. Einige haben schon während der Messe gesagt, es sei das Spiel mit dem besten Preis-Leistungs-Verhältnis von allen präsentierten Produkten. Ich war nicht auf der Spiel’09, kann trotdem die Meinung ganz gut nachvollziehen.
Darwinci ist für mich ein Spiel, das eigentlich zwei separate Spiele zu einem mischt. Ein Legespiel wurde mit einem Versteigerungspiel verbunden und… funktioniert so sehr gut. Runde für Runde gewinnen die Spieler neue Knochenplättchen, die sie dann in ihrer Auslage anlegen. Dadurch vergrößert sich ständig das Ausgrabungs-Terrain des Spielers. Es kann höchstens 3×4 oder 4×3 Plättchen beinhalten, und um die Größe nicht zu überschreiten, kann man sich mit einem Meßgerät, dem Leonardo-Winkel, behelfen. Wird durch den Ausbau des Terrains eine komplette Kreatur „rekonstruiert” (komplett hat hier eine etwas surrealistische Bedeutung, denn das Skelett kann ebenso gut 3 Köpfe haben wie gar keinen), wird die Kreatur sofort gewertet. Die Anzahl der Plättchen, die sie bilden, multipliziert man mit der Anzahl der Endstücke (Köpfen, Krallen, Schwänzen usw.). Die Summe stellt das Einkommen des Spielers dar, das er sofort in Darwin ausbezahlt bekommt. Unabhängig von der Kreaturwertung darf sich jeder Spieler eine der fünf Schmucksorten (und dazu im Spiel jede nur einmal) in seinem Terrain werten und als Darwin auszahlen lassen. Dazu zählt man die Plättchen mit dem gewählten Schmuck in einer beliebigen senkrechten oder waagerechten Reihe der eigenen Auslage und multipliziert die Summe mit der Summe aller Zahlenschilder bei denselben Knochenteilen. Nach der Geldeinnahme nimmt sich der Spieler ein Schmuckplättchen der entsprechenden Art, damit er sich später bei der Auswahl der zu wertenden Schmucksorte nicht nochmal für die gleiche entscheidet.
So sieht die Legespiel-Seite von Darwinci aus. Es könnte auch so funktionieren, man müsste nur, wie z.B. bei Carcassonne, neue Plättchen nachziehen. Es wäre so aber auch kein interesantes Spiel gewesen. Bei Darwinci ist das Gegenteil der Fall. Die Plättchen zieht man zwar wirklich am Ende der Runde (je eins pro Spieler), die darf man aber nicht direkt anlegen, man kann sich sogar am Anfang der Runde für 3 Darwin 2 neue Plättchen kaufen, aber auch nicht als Anlegematerial, denn man muss sofort beliebiege 2 aus der Hand unter den Nachziehstapel zurücklegen. Das Kernstück des Spiels – und die einzige Methode, die einem ermöglicht die Plättchen ins Terrain einzubauen – ist ein Versteigerungsmechanismus, der den Spielern nicht nur eigene sondern auch fremde Ressourcen in die Hand legt. Am Anfang der Runde legt jeder Spieler eins der beiden Plättchen aus der eigenen Hand verdeckt vor sich ab. Danach dreht man sie um. Einer der Spieler ist immer der Startspieler und hat vor sich ein Würfelstäbchen, das als Bietrundenzähler fungiert und vom Startspieler entsprechend umgedreht wird. Von den Bietrunden gibt es immer 3. In der ersten legt jeder Spieler einen (wenn er nicht mehr hat) oder zwei fremde Steine beliebig zu den zu versteigernden Knochenplättchen und wenn er will noch einen eigenen. Die zweite Bietrunde, in der jeder null bis 2 beliebige Steine legen kann, gibt einem der Spieler (üblicherweise dem, der in der früheren Runde die wenigsten Plättchen im Terrain hatte) ein Privileg. Er kann einen Stein extra legen. Die dritte Bietrunde sieht ähnlich aus wie die zweite, nur haben nun alle wieder die gleichen Rechte.
Ist die Versteigerung zu Ende, werden die Mehrheiten ermittelt, beim Gleichstand gewinnt immer der Startspieler, wenn er an dem teilnimmt, sonst der Spieler der näher links von ihm sitzt. Außer dem Plättchen – und dem Bietrundenzähler, falls er ein Plättchen von dem Startspieler ersteigert hat – nimmt sich dann der Sieger einer Versteigerung einen seiner ausgespieleten Steine, den Rest übernimmt der bisherige Besitzer des Plättchens. Wer an einer Verstegerung nichts schaffte, nimmt sich seine Steine einfach wieder in seinen Vorrat.
Nun bauen die Spieler die ersteigerten Plättchen in ihre Terrains hinein. Wer einen sog. Miesen Knochen – mit höflicher Hilfe anderer Mitspielern natürlich – annehmen musste, bezahlt nun den auf dem Plättchen angegebenen Wert an die Bank. Da sich also auch solche Miesen Knochen im Spiel befinden, lohnt es sich, die fremden Steine im Vorrat zu haben, woraus auch resultiert, dass es gut ist, ab und zu Mitspielern etwas Wertvolles zur Versteigerung anzubieten, damit sie auch an uns ein paar eigene Steine weggeben möchten. Anderersseits versteigern manche – besonders in der 3-Partien – (fast) auschließlich eigene Plättchen, um andere mit den Steinen nicht stärker zu machen. Eine ziemlich dumme Strategie, wenn man einsieht, dass doch nicht immer die miesen, sondern oft auch nur die wertvollsten Knochen auftauchen und dann ist es wirklich von Vorteil, wenn die Gegner uns – wenigstens in der ersten Bietrunde, wenn sie fremde Steine spielen müssen – eine etwas bessere Ausgangssituation bei der Versteigerung schaffen.
Die Versteigerung bei Darwinci hat uns sehr gut gefallen. Natürlich muss man zuerst lernen, wie man auf solche Weise richtig spielt, man muss sich die Nuancen des Mechanismus verinnerlichen. Dann entfalten sich aber verschiedene Möglichkeiten.
Das Spiel lässt viel Raum für Strategie beim Plättchenlegen und viel Platz für Taktik bei den Versteigerungen. Ein bisschen Bluff gehört dabei auch zur Partie. Kein banales Spiel und gut, dass es bei LudoArt verlegt und so schön gestaltet wurde. Schlegel, die Zeit und die Arbeit, die er in sein Werk investiert hat plus die Erfahrung des Verlags haben zusammen ein Spiel geschaffen, das nicht nur visuell reizt, sondern auch intelligenten Spielern einen netten Zeitvertrieb gewährt.
Spiellust-Punktometer
Gesamtnote: 8/10 Strategie /Taktik: 7/10 Glücksfaktor: 3/10 Interaktion: 8/10 Material: 10/10 (Bilder von dem Spiel befinden sich im polnischen Text oben.) Preis-Leistungs-Verhältnis: 9/10 (nach dem Preis des Spiels in Polen)
meine BGG-Note für Darwinci: 8
Résumé: pomimo |