Kluby gier planszowych a wydawnictwa. Część 2
DZIURY W CAŁYM
Tak, ludzie są ważni, ale dlaczego właściwie? Cofnijmy się trochę. Grupa wsparcia powstaje – co jest oczywiste per se – żeby wspierać. Grupa Kluby Gier Planszowych też chce pełnić taką rolę. Gotowość do pomocy i rady ze strony członków grupy jest tu warunkiem koniecznym i myślę, że spełnionym. Ale nawet to nie wystarczy…
Na co dzień myślimy do przodu, rzadko – wstecz. Mówiąc o klubie gier planszowych cofanie się refleksją wstecz jest jak najbardziej przydatne. Obserwowałem ten proces po samym sobie. Latami prowadziłem w szkole, gdzie uczę, klub gier planszowych, taki mały, bo właściwie szkoła wioskowa, to jak inaczej. Szukałem rozwiązań – skutecznych jak mi się wydawało, bo z roku na rok klub przecież działał, szafka z grami się wypełniała, itd. Ale co z tego, kiedy – jak się okazało – rozwiązywałem nie te problemy, które trzeba było rozwiązać, łatałem dziury, których wcale nie trzeba było łatać. Klub się rozwijał, ale szczerze to chyba bardziej w mojej głowie niż w rzeczywistości. Ba! wydawało mi się, że było wokół niego sporo życzliwości, ale potem okazało się, że ta życzliwość to nic innego jak moje własne samozaparcie, czasem dobra mina do złej gry, bo ogólnie poza mną wszyscy naokoło – dorośli, nie mieszajmy w to dzieci – mieli w nosie, co ja z tym moim klubem robię, po co, dlaczego i z jakim efektem. Ostatecznie spotkałem się nawet z wrogością wobec moich działań – w niektórych społecznościach lepiej nie robić nic, niż robić za dużo.
A wystarczyło pomacać tam, gdzie płachtą własnej ignorancji zasłoniłem prawdziwą dziurę. Życzliwość ze strony wydawnictw dla swojego klubu zawsze miałem, brakowało życzliwości i sojuszników tu bliżej. Po prostu nie umiałem zre-konstruować istoty problemu. Ostatecznie klub zlikwidowałem, prowadzę teraz inny, gdzie indziej, w innych ramach i z dużo większą satysfakcją – bo i też doświadczenie większe po minionej porażce. Z ludźmi, którzy wspierają, a nie odbierają energię.
My, prowadzący kluby gier planszowych, nie zdajemy sobie często sprawy, że to nie tylko jakieś organizacyjne ogarnianie, jakaś akcyjność, chwilowy sukcesik i satysfakcja, że nie tylko czas poświęcamy czy siły, może czasem trochę własnych pieniędzy. W ten klub, który prowadzimy, wtłaczamy całkiem sporą część naszego życia – tak, policzcie to sobie dobrze! To się potrafi stać dla nas osobiście ważne, a skoro tak, to trzeba z tą materią też się specjalnie obchodzić. I nie pozwolić nikomu umniejszać tego, co oddaliście!
I dlatego też warto mieć miejsce, gdzie można znaleźć nie tylko dobre, sprawdzone rozwiązania, ale też natknąć się na trudne, ale kluczowe pytania. Takie, które uderzają za naszymi plecami, a nie tylko zadaniowo – wprzód. Takie, które czasami wstrząśnie człowiekiem i postawi jego zaangażowanie w odpowiednim refleksie – czasem światła, czasem mroku. Dla własnego zdrowia psychicznego chociażby. Dla każdego z tych momentów, gdy wciąż możemy wybrać – chcę jeszcze czy już nie chcę. Choćby po to, żeby nie bać się nawet takich wyborów na nie – jeśli tak będzie lepiej…
Dobra grupa wsparcia to grupa, która ułatwia, ale też nie przestaje utrudniać, bo nie wyręcza z refleksji. To może tym cenniejsze, że na innych grupach planszówkowych refleksji jakby ostatnio coraz mniej.
cdn.
grafika ilustrująca wpis: itaniumsolutions.org