Flaschenteufel – diabeł tkwi w butelce
Literatura i gra, a obie dobre.
Co jest niezwykłego w tej karciance czerpiącej ze znanego przecież z dziesiątek innych gier mechanizmu zbierania lew, że zdobyła w Niemczech tyle pozytywnych recenzji i sporą gromadkę fanów? Niezwykłe jest to, że Cornett w bardzo udany sposób wywiódł proste i świetnie funkcjonujące zasady gry wprost z dzieła literackiego, dołączonego zresztą w osobnej broszurze do pudełka. W noweli R. L. Stevensona The Bottle Imp, w niemieckim przekładzie znanej pod tytułem Flaschenkobold, który to tytuł Cornett na potrzeby swojej gry przejął w formie lekko zmienionej właśnie jako Flaschenteufel, przewija się motyw magicznej butelki zamieszkanej przez kobolda. Kobold ów potrafi spełnić wszystkie życzenia właściciela butelki, nie umie tylko przedłużyć mu życia. Właściciel artefaktu musi się więc strzec i odsprzedać butelkę przed swoją śmiercią, inaczej grożą mu wieczne męki w ogniu piekielnym. W sumie ta cała rzecz z diabelską flaszką byłaby całkiem przyjemna dla kolejnych jej właścicieli, gdyby nie mały kruczek. Kto chciałby bowiem odsprzedać butelkę, musi ją oddać po cenie niższej niż cena, po której ją nabył. W ten sposób dochodzimy w historyjce do dramatycznego momentu, gdy cena butelki oscyluje w okolicach 2 centów i wiadome jest, że następny kupiec musiałby być ostatnim frajerem, albo jeszcze lepiej: pijanym w sztok ostatnim frajerem. W grze bywa wcale nie mniej dramatycznie.
Diabeł w butelce. Butelka w pudełku. Pudełko z grą. Flaschenteufel.
Z niewielkiego pudełka wyjmiemy m.in. wspomnianą już broszurkę z nowelą Stevensona w języku angielskim i niemieckim, instrukcję – także dwujęzyczną i talię ozdobionych rysunkami lub cytatami z noweli 36 kart, po 12 w kolorach żółtym, czerwonym i niebieskim. W kartach mamy wartości od 1 do 37 poza 19. Karty talii posiadają poza tym różne wartości punktowe, oznaczone na brzegach każdej karty za pomocą kropek. Karty talii tasujemy i rozdajemy wszystkie pomiędzy graczy. Karta z 19 to karta poza talią i zarazem początkowa cena diabelskiej butelki, dlatego drewniany pionek flaszki, po wyjęciu go z pudełka, można od razu postawić na tej karcie.
Po lewej na pierwszym planie przykład lewy zagranej w grze 3-osobowej.
W tym przypadku wygrywa karta 18, określając jednocześnie nową cenę butelki.
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli tak grać, żeby się nie dać nabić…
w butelkę.
Flaschenteufel rozgrywa się w kilku rozdaniach, aż do osiągnięcia przez któregoś z graczy ustalonej wcześniej sumy punktów, np. 300 lub 500.
Na początku rozdania każdy gracz wybiera ze swojej ręki 3 karty. Jedną kładzie pod kartę 19. Wyłożone tu karty tworzą tzw. diabelską lewę. Przeciwnikowi po lewej i przeciwnikowi po prawej gracz oddaje po jednej zakrytej karcie, otrzymuje od każdego z nich także po jednej.
Następnie gracze zagrywają po jednej karcie do lewy. Obowiązuje zasada obsługiwania koloru. Dopiero, gdy gracz nie ma karty w żądanym kolorze, może zagrać dowolną kartę. I teraz to co najważniejsze w grze:
- Jeśli wszystkie zagrane karty mają wartość wyższą niż aktualna cena butelki, lewę zabiera ten, kto zagrał najwyższą kartę.
- Jeśli jednak wśród kart pojawi się karta o wartości niższej niż aktualna cena butelki, lewę zabiera właściciel tej karty, a jej wartość określa nową cenę butelki, którą natychmiast przekłada się na tą kartę. Przy kilku kartach o wartości poniżej aktualnej ceny butelki, zwycięską kartą, określającą nową cenę, jest ta z wartością najbliższą poprzedniej cenie. W ten sposób cena butelki w trakcie rozdania systematycznie spada, aż jeden z graczy nie jest już w stanie butelki się pozbyć.
Jak widać, zasady gry da się wyjaśnić w kilka minut, co niekoniecznie oznacza, że już będziemy umieli we Flaschenteufel z powodzeniem zagrać. Przy tych kilku prostych zasadach okazuje się Flaschenteufel grą bardzo złożoną. Bo Flaschenteufel to nie tylko zgrywanie kart według ich wartości – kolory kart tworzą drugie dno tej gry. Są one rozłożone w talii według specjalnie zaplanowanego systemu, który napędza całą grę i jest źródłem szeregu możliwych taktyk. Nie bez kozery już w samej instrukcji autor obok zasad gry podaje wskazówki taktyczne. Pojawiają się tam między innymi takie podpowiedzi:
Ogólnie rzecz biorąc, warto oddać przeciwnikom na początku rozdania najniższe karty, trzeba jednak pamiętać, że z każdą wymienioną kartą przeciwnik może posiąść informacje, które potrafią zaważyć na wyniku gry.
albo
Starajcie się pozbyć jak najszybciej kart w jednym z kolorów, żeby mieć potem więcej wolności przy zagrywaniu lew.
Zagrywanie kartami w konkretnym kolorze służy graczom do wyciągania od przeciwników konkretnych kart. Może też zadecydować o tym, kto ostatecznie pozostanie pod koniec rozdania właścicielem butelki. Gracz bardziej obeznany z hierarchią kart oraz taki, który wie, jakie karty – nie tylko wartościami, ale i kolorami – już zeszły, a jakie są jeszcze na rękach graczy, ma tu zwykle więcej szans niż nowicjusz. W jakiś sposób szanse wyrównać mogą dołączone do gry 3 karty pomocy z przeglądem hierarchii kart. Ale nie ma się co oszukiwać, Flaschenteufel może wyglądać na pierwszy rzut oka na grę drobną i banalną, a okazuje się grą, której trzeba się nauczyć i która staje się tym lepsza, im lepsi i bardziej doświadczeni są gracze. Dla jednych może to być wadą, dla wielu będzie to jednak zaletą – na szczęście dla gry. A skoro Flaschenteufel tak bardzo promuje doświadczenie, połakomić się na tę grę warto w zasadzie jedynie wtedy. jeśli mamy przy naszym stole w miarę stałą grupkę 3 – 4 graczy. W 2 osoby też się co prawda da zagrać; autor dodał w tym celu aż dwa warianty rozgrywki: jeden ze sztucznym graczem, w drugim każdy gracz dysponuje jednocześnie kartami w odkrytej i zakrytej ręce. Tylko, że w porównaniu z elegancją zasad podstawowych, oba warianty zniechęcają jakąś sztucznością. Jak już są, to niech sobie będą, choć dla mnie to i tak zdecydowanie gra od 3 osób.
A może by tak upchnąć w butelkę polskiego Borutę?
W Niemczech Flaschenteufel jest znana raczej wśród bardziej wymagających graczy. Recenzent jednego z niemieckich portali napisał nawet artykuł zawierający szereg porad taktycznych, sprawdzonych przez niego i wypróbowanych, odsłaniających dużo więcej możliwości gry niż te kilka podstawowych tricków, którymi raczy nas w instrukcji autor. Nie jestem zwolennikiem tricków i podpowiedzi do gier, odbierają wiele z radości grania, dlatego sam przeczytałem ów artykulik zaledwie pobieżnie – a wspominam o nim tylko dlatego, że to kolejny argument potwierdzający nietuzinkowość tej gry. Tą nietuzinkowość chciałbym tu podkreślić, choć – przyznam – bez jakiejś neofickiej gorliwości. To, co się dzieje na rynku gier, trochę przyćmiewa blask gry Cornetta. Trzynaście lat po swoim powstaniu jest Flaschenteufel w porównaniu z coraz to nowymi grami karcianymi wciąż konceptem interesującym, ale ma też na rynku dużą i coraz większą konkurencję.
Dziś piszemy luty roku 2009 i można chyba powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem, że wkrótce Flaschenteufel doczeka się nowego wydania, tym razem także poza granicami swojej ojczyzny. Z ostatnich informacji od Cornetta wynika, że dostał już konkretną ofertę od wydawnictwa Z-Man w kwestii wydania anglojęzycznego. Nad wydaniem Flaschenteufel zastanawiało się wydawnictwo Asmodee. Przymiarki do tego tytułu robiły nawet dwa polskie wydawnictwa (Nie wiem, czy mogę zdradzać szczegóły, dlatego ich nazw nie wymienię).
Czy ta gra miałaby w Polsce szansę przebicia się? Trudno wyrokować. Ja we Flaschenteufel wciąż gram chętnie, tym bardziej, że nadal nie umiem w nią grać tak wybitnie bezbłędnie, żeby mi zaczęły przeszkadzać jakieś ograniczenia wynikające z zastosowanej w niej mechanice. Polskie wydanie – być może nawet z jeszcze ładniejszymi grafikami – ucieszyłoby mnie, pewnie bardziej niż kolejna mierna karcianka Knizii na mojej półce. Problem w tym, że wyjście do polskich graczy z tak mało u nas znanymi grami tak małych wydawnictw jak na przykład Bambus Spieleverlag wciąż bardziej jest bliskoznaczne inwestycyjnemu samobójstwu niż gwarancji sukcesu. A tym, w co – w polskojęzycznym wydaniu – grają Polacy, rządzą przecież ostatecznie prawa rynku.
für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.
Dziękujemy wydawnictwu Bambus Spieleverlag
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
ocena ogólna: 7/10
losowość: 4/10
interakcja: 8/10
wykonanie gry: 9/10
stosunek cena do jakości: 9/10 (milan-spiele.de 9,90 €, spiele-offensive.de 10,99 )
moja ocena dla „Flaschenteufel” w serwisie BGG: 7
Podstawowe informacje o grze:
tytuł: Flaschenteufel
Liczba graczy: 2 – 4 osoby
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 30 – 45 min
Wydawca: Bambus Spieleverlag
Projektant: Günter Cornett
Instrukcja: niemiecka, angielska
Zawartość pudełka:
* talia 36 kart
* 1 karta ceny początkowej (= 19)
* 1 butelka
* instrukcja w j. niemieckim i angielskim
* nowela R. L. Stevensona w j. niemieckim i angielskim
Flaschenteufel na BGG
Strona z wersją online gry Flaschenteufel
Deutsches Résumé In Deutschland ist das Kartenspiel Flaschenteufel jedem ein bisschen orientierten Spieler mindestens ein Begriff. Da das Spiel schon ein gutes paar Jahre alt ist, konnte es sich inzwischen auf vielen deutschen Spieltischen beweisen und wurde von mehreren deutschen Rezensenten gut angenommen. In Polen dagegen kennt Flaschenteufel kaum jemand. Vielleicht hatte das Spiel Pech, in der Zeit herausgegeben zu werden, als die polnische Spielerszene erst erwachte und sich zuerst auf westliche Highlights des Spielerischen konzentrierte.
Inzwischen sind die polnischen Spieler auch an weniger bekannten Spielen interessiert. Deshalb fand ich die Pläne klasse, die Mitte vorigen Jahres geäußert wurden, das Spiel auch in Polen herausbringen zu lassen. Zwei polnische Verlage zeigten ein schüchternes Interesse daran. Ob den Worten wirklich Taten folgen, weiß ich leider nicht. Viel schneller und wahrscheinlicher kommt sicher eine US-Ausgabe aus der Druckerei. Selbst wenn das Spiel nur im Westen eine Neuausgabe erleben sollte, kann man sich nur darauf freuen. Denn für mich ist es eines der gelungensten Stichspiele, die ich bislang gespielt habe. Nach den Grundregeln, also bei 3 oder 4 Spielern, wird das kleine Bündel Karten samt eines hölzernen Flaschensteines zu einem Geheimtipp. Nur die 2-Spieler-Varianten stellten sich als etwas blass und überkombiniert heraus. Gut, dass es die Varianten gibt, denn auch sie können dem Einen oder Anderen einen (gemäßigten) Spielspaß zu zweit bieten. Für mich ist und bleibt Flaschenteufel definitiv ein 3- oder 4-Personenspiel. Was mir besonders an ihm gefällt, ist die Art und Weise, auf welche das Spielgeschehen die Fabel von Stevensons Novelle widerspiegelt. Wie in Stevensons Text wird auch im Spiel das die Flasche bewohnende Teufelswesen immer wieder angeworben und abgekauft, und wie in der Novelle sinkt der Preis immer wieder, bis man den höllischen Dämon nicht mehr loswerden kann. Das Spiel zeigt sich anfangs etwas unübersichtlich, man muss sich an die Regeln gewöhnen und ein paar Partien hinter sich bringen, um Zusammenhänge, mögliche Taktiken, Chancen und Gefahren genügend zu erfassen. Nicht ohne Grund gibt der Autor ein paar Grundtipps zur Taktik und Strategie mit auf den Weg. (Und auf Westpark-Gamers.de kann man sogar einen extra Artikel mit Spieltipps finden.) Daraus resultiert, dass das Spiel Erfahrung prämiert. Für die Einen wird das zum Nachteil, für die Anderen aber eine unbestrittene Stärke des Spiels sein. Denn je besser die Spieler beim Flaschenteufel sind, desto mitreißender und spannender ist das Spiel selbst. Ob man das Spiel in seiner Sammlung braucht, ist eine Frage der Bedürfnisse. Das, was heute auf dem Spielemarkt passiert, überschattet etwas den Glanz des Flaschenteufels. Gute Kartenspiele gibt es in Mengen und diese verblassen auch oft schnell in Mengen. Ich weiß, dass ich Flaschenteufel noch lange gerne spielen werde. Und eine eventuelle polnische Ausgabe begrüße ich mit echter Freude. Résumé: pomimo |