No to smacznego!

Gdy piszę tę recenzję, wszyscy siedzimy mniej lub bardziej w domach i jakoś od miesiąca czekamy na koniec światowej przygody z koronawirusem. Kto lubił chodzić do pubu czy restauracji, ten po takim miesiącu może odczuwać co najwyżej odległe wspomnienie wrażeń z takich wizyt. A kiedyś to się chadzało prawda, na piwo, na pizzę, na spaghetti, co bardziej wykwintni na coś bardziej wykwintnego. Smuteczek?

No to ja mam dzisiaj dla Was tekst o grze, która rozgrywa się w wykwintnej restauracji. Bo jak tęsknić za zwykłym, prozaicznym życiem – to ze łzami w oczach, z nostalgią pure i przede wszystkim na bogato. W No to smacznego! czeka na nas takie właśnie ą-i-ę, z białą serwetką na kolanach, wymuskanym kelnerem, kryształowym pucharem na stole i talerzem – pewnie z białego złota. Le menu zawiera 13 dań tak wybitnych, że przyjdzie nam zapłacić za nie ni mniej ni więcej – a klejnotami. Ja wam powiem, że jak odkrywam nową kartę ze stołu to jakoś nie mogę się oprzeć, żeby zawsze z ukłonem w pas i jakimś wzorowym s’il vous plaît*. Tak po prostu: Ce jeu me pousse à le faire*.

Naszym zadaniem w No to smacznego! jest zamówienie jak najbardziej ekskluzywnego posiłku i tym samym posiadanie na koniec najcenniejszego zestawu dań. Jednym słowem snobujemy się, ale że w grze planszowej podobno uchodzi wszystko, to nic innego, jak tylko korzystać. Jakoś niedostatki codzienności trzeba sobie kompensować.

No to smacznego! pozwala nam kompensować sobie w sposób lekki, łatwy i przyjemny. To prosta gra licytacyjna. W każdej rundzie walczymy o jedną kartę dania, ukrywając w piąstce od 0 do maksymalnie 4 kolorowych kryształków, a potem jednocześnie je ujawniając. Kartę dania zdobywa ten, kto zaoferował najwięcej. W zamian musi odrzucić wszystkie zaoferowane klejnoty do woreczka (co oznacza, że w przyszłości będzie miał ich mniej), podczas gdy przegrani w tej rundzie swoje klejnoty zachowują. Dodatkowo – i jest to w tej w grze przejaw swoistej taktyki – jeśli ktoś nie zalicytował żadnym klejnotem, dobiera jeden klejnot z woreczka.

Ogólnie w No to smacznego! warto obserwować, co kto oferuje w licytacji, czym płaci i jak często dobiera nowy klejnot do swojej prywatnej puli. Dlaczego? A dlatego, że cała niezwykłość mechanizmu licytacji polega przede wszystkim na tym, że wartości kryształów zmieniają się z rundy na rundę. Mamy na stole taką specjalną kartę, która pokazuje aktualne kursy klejnotów. I gdy ktoś płaci klejnotami za wylicytowaną kartę dania, kolory klejnotów, które odrzuca do woreczka tracą na wartości, a z kolei wszystkie pozostałe stają się cenniejsze.

Innymi słowy jest No to smacznego! grą licytacyjną ze zmienną wartością stosowanego w grze środka płatniczego. A żeby było jeszcze bardziej interesująco, niektóre licytowane karty dań, oprócz oczywistych wartości punktowych istotnych u końca gry, mają zdolności specjalne: Takie danie może podnieść wartość oferty gracza przy licytacji albo innego, konkretnie wskazanego na karcie dania, albo zwiększyć wartość klejnotów konkretnego koloru.

Po 13 rundach licytacji zliczamy punkty widoczne na kartach i w ten sposób ustalamy zwycięzcę. W razie remisu rozstrzyga się grę wedle aktualnej wartości klejnotów w pulach graczy.

Całość gry zajmie nam 15 do 20 minut. Tego rodzaju proste mechanicznie koncepty zwykło się określać fillerkami, ale że ja tego określenia bardzo nie lubię, bo ma dla mnie jakiś taki wydźwięk pejoratywny (jakby ktoś wymyślił to pojęcie, żeby przeprosić, że sorry, ale to taka niepełnoprawna gra) – nazwijmy No to smacznego! po prostu mini-grą. Minimum rekwizytorium, maksymalnie dużo duszy.

I nawet jeśli to taka malutka duszyczka ukryta w nieco za dużym dla niej pudełku, a i sama rozgrywka raczej krotochwilna, to i tak dostrzec można w tym tytule sporo eleganckiego uroku. To co zachwyca już na pierwszy rzut oka, to śliczne grafiki na kartach, dzieło Magdaleny Markowskiej. Można zgłodnieć na widok tych specjałów.

My zresztą wyciągamy No to smacznego! najczęściej jako grę do podwieczorku. Jakoś torty i ciasta na kartach nas do tego najmocniej skłaniają. Podobnie jak kompaktowość gry – nie zajmuje ani dużo miejsca, ani też nie wymaga dużo czasu.

W obu wspomnianych aspektach to taka gra akurat i przypiął i przyłatał. Natomiast rewolucji w niej nie ma w sumie żadnej, ten jeden element zmiennego kursu klejnotów da się odnaleźć i w innych tytułach. Kto czuje się bardziej wymagający co do mechaniki i głębi rozgrywki, ten przy No to smacznego! będzie ziewał. Ale jeśli potrzebujecie lekkiego tytułu na rodzinne spotkania – może z osobami, którym planszówki to zupełnie jeszcze obcy temat, to ta gra się sprawdza całkiem przyzwoicie. Bo mechaniki takie osoby i tak pewnie by nie doceniły, więc może właśnie w ten sposób do nich – przez oczy do serca.

Kto zaś bardziej wymagający, bo już znający ileś tam innych gier i mechanik, ten pewnie i bez moich wskazań łatwo dostrzeże oczywiste, potencjalne mankamenty. Po pierwsze: Losowość w dystrybucji kart sprawia, że czasem bonusy do licytacji odnoszące się do innych kart dań trafiają w próżnię, bo wskazana w treści opisu karta została już zlicytowana wcześniej. Po drugie: Skalowalność ma tu to do siebie, że w dwie osoby traci się na lekkości rozgrywki, ponieważ będziemy się starali wyliczać dokładnie, jakie klejnoty przeciwnik ma w ręku. Z kolei w grze na 4 graczy jest już aż za lekko; zmiennych jest tak wiele, że efekt licytacji staje się wypadkową czasem nazbyt przypadkowych decyzji graczy. W tym wariancie jest za to najweselej. Ja osobiście najbardziej lubię rozgrywki w 3 osoby i tak najczęściej gramy.

Gdybym miał powiedzieć komu bym polecił No to smacznego!, to takim pierwszym skojarzeniem byłoby…: Poleciłbym ją na prezent. Bo to gra, z tą przesłodką okładką aż się prosi, żeby się dać podarować – mamie, babci czy teściowej. Nawet takim niegrającym. 13 kart i kilka kryształków na pewno ich nie przestraszy. I może nawet zagrają z nami przy ciastku i kawie.
_________________________
* s’il vous plaît – proszę bardzo
* Ce jeu me pousse à le faire – Ta gra prowokuje mnie do tego.

Dziękuję wydawnictwu Lucrum Games
za nadesłanie egzemplarza gry

Punktometr Zagramy:  No to smacznego! 6/10

Podstawowe informacje o grze:

Tytuł: No to smacznego!
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok.  20 min
Wydawca: Lucrum Games
Projektant: Gilad Yarnitzky
Instrukcja: polska
cena w sklepach: ok. 50 zł / gra pojawi się w sklepach w III kwartale 2020 r.

„No to smacznego!” w serwisie Boardgamegeek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę, podziel się swoimi wrażeniami o przeczytanej recenzji.

 

Wypełnij krótką ankietę


Nie, dziękuję! Ale postawię Ci kawę …

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to