Blindes Huhn
Blindes Huhn autorstwa Heike Risthaus to urocza karciana gra licytacji i blefu i jednocześnie kolejna na Zagramy propozycja z programu Ostia Spiele, po zrecenzowanej przeze mnie kilka miesięcy temu grze Riga, stworzonej przez Stefana, męża Heike.
Riga jest bardzo dobrą grą, ale jednak dość specyficzną, nasz rynek do takich tytułów wciąż jeszcze nie dorósł. Ja co prawda bardzo się cieszę, gdy w polskich edycjach pojawiają się udane, a mało znane, niszowe geheimtippy, jednak sami pewnie dobrze wiecie, że takie produkcje perspektywy na przebicie się u nas mają bardzo nikłe, musiałyby się profilować specyficznie. Dlatego też od dawna nie było na Zagramy żadnych tekstów opatrzonych etykietką pomimo’s selection.
Blindes Huhn postanowiłem włączyć w tę serię. Bo moim zdaniem to gra, której polscy wydawcy powinni się przyjrzeć. Jest prosta, kompaktowa, dopracowana na tyle, że nie przysporzy już wiele pracy, a przy odrobinie miłości do niej, może stać się bardzo sympatyczną pozycją w portfolio – do tego zapoznaje graczy z mechanikami znanymi i lubianymi, a jednak potraktowanymi tu niesztampowo. A przy całej swojej przystępności i prostolinijności rozgrywki w jakiś swoisty sposób potrafi budzić emocje.
Blindes Huhn – edycja pierwsza a druga
Ślepa kura, bo tak tłumaczy się na polski tytuł tego dziełka, to po prostu talia 110 kart zapakowana w niewielkie pudełko, typowe formatem dla wydawnictwa Ostia Spiele.
Nawiasem mówiąc to wydanie gry z 2015 roku, na podstawie którego o niej opowiadam, funkcjonuje jako tzw. Second Edition. Gra została bowiem pierwotnie wydana w 2007 roku nakładem wydawnictwa KOSMOS. Heike i Stefan Risthausowie postanowili potem włączyć ją do programu swojej własnej firmy – z lekko podszlifowanymi, lepiej wyważonymi zasadami punktacji i z nową grafiką, bardziej wpasowującą się w stylistykę Ostia Spiele, choć tym razem nie stoi za nią studio Fiore GmBh, lecz mało znana, a przypuszczam, że w ogóle debiutujące tą realizacją Jenny Seib.
Gra zilustrowana na nowo
Ilustracje tego wydania Blindes Huhn mogą się podobać, bo nie można odmówić obrazkom Jenny uroku i przede wszystkim funkcjonalnej konsekwencji, ale to też taki styl hołdujący sentymentom. Mi się kojarzy z ilustracjami z dawnych książeczek dla dzieci i przez to nieco za bardzo buduje dla tej gry nimb gry dziecięcej. Tymczasem wiek minimalny zaproponowany dla Blindes Huhn to 10+, a już po pierwszej rozgrywce nie mamy wątpliwości, że owszem, to jest gra, w którą z powodzeniem zagramy z dziećmi (nawet młodszymi), ale doskonale sprawdzi się nam także i w gronie rodzinnym i jako lekka, niezobowiązująca gra dla dorosłych graczy.
Postaciami na kartach gry są kury i kurczaki, w tym tytułowa Ślepa kura – moim zdaniem najsympatyczniejszy charakter spośród wszystkich grafik. Na kartach pojawiają się też małe rysunki myszek i jastrzębi, które znaczenie zyskują dopiero w rozgrywkach z jednym z pięciu dodatków do Blindes Huhn. Nie mam niestety żadnego z nich. Co ciekawe niemal cała kurza ferajna ma nawet imiona, co jest śladem po akcji crowdfundingowej, dzięki której ta wersja Blindes Huhn się ukazała. Ostia Spiele jako małe niemieckie wydawnictwo mierzy się oczywiście z typowymi problemami i korzysta z podobnych co inne małe wydawnictwa rozwiązań pomagających utrzymać się na coraz bardziej nasyconym rynku. W tym wypadku po prostu zaoferowano wspierającym pojawienie się ich imion czy pseudonimów na kartach gry. Podobny zabieg Ostia Spiele zastosowało także z powodzeniem przy crowdfundingu swojej najnowszej Novogorod, gdzie wspierający mogli pojawić się na statkach występujących w grze, w tym na statku na okładce. Genialnie proste, i jak widać – skuteczne.
Oprawa graficzna gry w udany sposób buduje i podkreśla jej klimat, jednak tak naprawdę Blindes Huhn jest grą z w swoich fundamentach na tyle abstrakcyjną, że z powodzeniem można poszukać dla niej jakiegoś innego tematu, gdyby ktoś stwierdził, że rzeczywiście znajdzie lepszy setting i lepszy tytuł. Mi się pomysł na Ślepą kurę podoba. Jak zobaczycie zaraz po opisie zasad gry, spasowanie mechaniki i tematu jest całkiem zgrabne. Natomiast w warstwie wizualnej to jednak nawet ja – z moimi sentymentami – muszę przyznać, że można lepiej.
Zasady gry
Przed rozgrywką każdy z graczy dostaje swój startowy zestaw kart i układa je przed sobą odkryte, sortując w kolumny kolorami. Zestawy startowe różnią się jeśli chodzi o liczbę kart w poszczególnych kolorach, a jednocześnie zapewniają wszystkim graczom sprawiedliwy start w grze, bo równają się sumą wartości. Stanowią po prostu punkt wyjściowy dla kształtowania naszej strategii rozgrywki.
Reszta talii to karty kur w 5 kolorach, karty złotego ziarna oraz karty ślepej kury. Tasujemy je i tworzymy z nich zakryty stos, a w 9 dolnych kart tego stosu wtasowujemy kartę końca gry.
Po tych przygotowaniach musimy jeszcze tylko wyznaczyć gracza rozpoczynającego, który zostanie pierwszym aukcjonerem.
Blef i licytacja
Rola aukcjonera polega na dobraniu 3 kart ze stosu. Gracz ogląda je i układa jako przedmiot licytacji na środku stołu, przy czym jedną albo dwie z nich odsłania. W ten sposób jest on jedynym, który zna wszystkie karty i może do pewnego stopnia sam zdecydować, ile chce ujawnić pozostałym, żeby ich zmotywować do hojniejszego licytowania – lub wręcz przeciwnie, żeby spróbować ich zniechęcić. Na pewno przydaje się w takim momencie umiejętność blefowania i pokerowa twarz. Zależnie od dobranych właśnie kart aukcjoner ma zazwyczaj albo dużo do zyskania, albo dużo do stracenia.
Aukcjoner rozpoczyna licytację, podając jakąś ofertę. On nie może spasować. Potem każdy kolejny gracz zgłasza jedną ofertę, przebijając poprzednika albo pasuje. Gracze są w wysokościach swoich ofert ograniczeni jedynie sumą wartości kart leżących przed nimi. A to z tego powodu, że za karty, które wylicytowaliśmy, musimy zapłacić aukcjonerowi właśnie kartami, które mieliśmy wcześniej. Sami wybieramy, jakimi kolorami kart i jakimi „nominałami” płacimy. Jak to mówią, jedynie „kasa” musi się zgadzać.
Ten mechanizm płacenia w Blindes Huhn okazuje się szczególnie interesujący w przypadku, gdy wszyscy gracze poza aktualnym aukcjonerem zdecydują się spasować. Wtedy naturalnie karty ze środka kupuje właśnie on. Ale w tym przypadku opłata nie trafia do jednego gracza. Z kart, którymi zdecydował się zapłacić licytator, współgracze wybierają sobie kolejno po jednej karcie, aż do wyczerpania się tego zestawu. To rozwiązanie wprowadza dodatkową przestrzeń na własne decyzje graczy. Aukcjoner może tak manipulować zestawem kart, którym płaci, żeby nie dać zarobić wszystkim, albo, żeby nikt nie zarobił więcej niż pozostali – bo po co wzmacniać konkurencję. A i sami współgracze aukcjonera mogą w tych momentach gry swoimi wyborami wpływać na sytuację pozostałych. Tym bardziej, że jak za chwilę zobaczycie, przy punktowaniu liczą się nie tylko wartości kart, ale i liczba kart zgromadzona w poszczególnych kolorach.
Niezależnie od tego, kto wygrywa licytację, wylicytowane karty trzeba pokazać wszystkim, a następnie karty kolorów układa się w odpowiednich kolumnach w swoim obszarze gry, zaś karty ślepych kur i złotych ziaren odkłada zakryte na prywatnym stosie kart.
Kolejną licytację zaczyna zawsze zwycięzca poprzedniej.
Mechanizm punktowania
Gdy odkryta zostanie karta końca gry, natychmiast przechodzimy do podliczenia punktów. Przebiega ono w trzech przejrzystych etapach.
- Najpierw gracze zliczają karty w każdym z 5 kolorów. Gracz, który w danym kolorze zebrał najwięcej kart, otrzymuje 8 punktów, kolejny 4. Przy remisach punkty dzieli się równomiernie.
- Potem każdy gracz wybiera 3 kolory, w których chce zsumować sobie wartości kart. Te trzy sumy dolicza jako punkty.
- Na koniec gracze odkrywają swoje prywatne stosy i sprawdzają liczbę kart złotego ziarna i kart ślepej kury. Każda karta złotego ziarna jest warta 2 punkty. Jeśli zaś chodzi o karty ślepej kury, to sparowana z kartą złotego ziarna przynosi ona 3 punkty. Za każdą ślepą kurę, której takie złote ziarno się nie trafiło – gracz musi odjąć sobie 3 punkty.
Wrażenia z rozgrywki
Niewątpliwymi atutami Blindes Huhn jest nieskomplikowanie zasad oraz czytelny rytm gry doskonale eksponujący cel gracza. To tytuł solidny jak dobrze przemyślane wypracowanie – mamy wyraźny wstęp z zaakcentowaniem zestawów startowych, czytelne rozwinięcie w postaci serii licytacji i gustowne zakończenie, czyli punktację. Całość okazuje się spójna, jeden element mechaniki wynika z drugiego, a wszystko kształtuje się tu w sposób relaksujący, a jednocześnie budujący ciekawe emocje – z napięciem, niepewnością, próbami aranżowania się ze stale zmieniającą się sytuacją.
Potencjalnie najsłabszym aspektem tej gry powinny być licytacje. Zależnie od tego, jak się ulokuje karta końca gry, zrealizujemy ich od 20 do 23. Czy taka czysta, jednolita w swoim wyrazie formuła rozgrywki nie będzie zbyt monotonna? I tak i nie. Licytacje tworzą oczywiście jakąś powtarzalną ramę i w tym względzie gra każe nam się powtarzać w naszych czynnościach, ale z drugiej strony to jest tylko ten poziom organizacyjny. Cała głębia kryje się w uwarunkowaniach, które leżą mocno poza obszarem samej licytacji – to ta rozpiętość między Chcę-Nie chcę, Zapłacę-Nie zapłacę, Przyda mi się-Nie przyda mi się, Jak wiele ujawniać pozostałym-Jak dużo próbować ukryć.
Rozgrywka w Blindes Huhn otwiera się konkretnie, ale też leniwie, stopniowo nabierając właściwych kształtów. Licytacje podnoszą temperaturę naszych wrażeń tym mocniej, im dalej w toku gry się dzieją. Punkt kulminacyjny jest przesunięty specyficznie i rozwija się od środka partii do samego finiszu. Wtedy już bowiem coraz wyraźniej widzimy, jak się porozkładały przewagi kolorów w pulach graczy, gdzie co jeszcze w tym względzie możemy ugrać. Do tego coraz pełniej kształtuje się nam obraz tego, ile kart złotych jajek i ślepych kur zostało w talii. Możemy dokładniej oszacować potencjalne zyski i straty z naszego zakrytego stosu.
W kontekście zasad licytowania kart, a jeszcze bardziej reguł płacenia za nie – szczególnie, gdy ta rola przypada aukcjonerowi, bardzo mocno pojawia się pytanie o skalowanie się gry. W Blindes Huhn jest przeznaczona dla 3 do 5 osób. Konstrukcja licytacji na pierwszy rzut oka predestynowałaby wariant 3 osobowy jako najbardziej satysfakcjonujący. Wtedy bowiem karty, którymi płaci aukcjoner, najczęściej „rozdają się” pomiędzy wszystkich jego współgraczy. Mogłoby się wydawać, że przy 4 i 5 graczach, więcej zyskuje się, gdy jest się bliżej po lewej stronie aukcjonera. Czasami tak rzeczywiście bywa. Ale… to paradoksalnie wcale nie jest złe. Przede wszystkim nic tak naprawdę Blindes Huhn nie traci, jeśli chodzi o ambiwalencję wyborów. Bo z jednej strony wzmacnianie kogoś kartami o wyższej wartości poskutkuje przecież jego lepszą sytuacją w jednym z aspektów punktacji. Z drugiej zaś – płacenie niższymi nominałami kart spowoduje, że przeciwnicy mogą zyskać przewagę w kolorach, a to rzutuje na inny aspekt punktacji. W efekcie także rozgrywki w 3 i 4 osoby zmuszają nas do szukania optymalnych rozwiązań, po prostu rozstrzygamy na podstawie nieco innych przesłanek.
Podobnie regrywalność Blindes Huhn bazuje na pomysłowości graczy. Gra postępuje z nami w najbardziej klasyczny z możliwych sposobów – tworzy przestrzeń do rywalizacji, ale samą wolność wyborów pozostawia nam.
Znajdź mi miejsce
Czy Blindes Huhn miałaby szansę sprawdzić się na polskim rynku? Myślę, że tak. Jej pojawienie się u nas byłoby nawet z korzyścią dla gustu polskich graczy. Gra czerpie z dobrych tradycji i w dość twórczy sposób je kontynuuje. Mi się kojarzy nieco z Na sprzedaż Stefana Dorry i Coloretto Michaela Schachta, choć to naturalnie skojarzenia bardzo odległe. Punkty przystające między tymi grami lokują się gdzieś dopiero w obszarach mechanik. I właśnie licytacja i gromadzenie zestawów z myślą o punktacji to na pewno rozwiązania, które się w polskich domach już dały polubić. Podobnie jak gry z elementem blefu.
Blindes Huhn ma spory potencjał. Musiałaby zostać jedynie podprowadzona ku estetyce lubianej przez polskich graczy. Może wtedy dobrym pomysłem byłoby od razu zaimplementowanie dodatków do gry w pudełku z podstawką. Bo my przecież lubimy na bogato i umiemy to docenić.
Dziękuję wydawnictwu Ostia Spiele
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy: Blindes Huhn 8/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Blindes Huhn
Liczba graczy: 3 – 5
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 30 – 40 min
Wydawca: Ostia Spiele
Projektant: Heike Risthaus
Język: niemiecki, angielski
Blindes Huhn w serwisie Boardgamegeek