Haru Ichiban (wrażenia)
Haru Ichiban nie jest wcale od tak bardzo dawna w moich regałach. Miałem ją na radarku, na liście gier koniecznie do nadrobienia i przy jakichś zakupach po prostu dorzuciłem lewą reką do koszyka. Wiadomo, żeby ta prawa nie wiedziała do końca, za co płaci.
Pudełko przeleżało się co prawda ponad dwa tygodnie, które według zasad zasad mojego challenge’u przerzucają grę na półkę wstydu, jednak tym razem nie z braku samodyscypliny. Niby siedzieliśmy ostatnie miesiące w domu, ale po prostu praca przy nauczaniu zdalnym i związane z tym emocje dały mi tak w kość, że ciężko się mi do czegokolwiek pozbierać i fizycznie i psychicznie. Żeby nie sięgać po leki antydepresyjne, postanowiłem być wobec siebie nieco bardziej wyrozumiały…
Zresztą, czasami, jak sam się nie pochwalisz, to nikt cię nie pochwali. I tak, z tym ogrywaniem idzie mi właściwie zadziwiająco nieźle. W tym tygodniu zagrałem aż w dwie gry z półki. Nie wiem co prawa, czy pokonam wstręt do komputera, żeby opowiedzieć od razu o wrażeniach z zabawy przy obu. Jeśli nie i tekst się przesunie na kolejny tydzień – trudno, jakoś z tym damy radę żyć, prawda?
Na razie o bohaterce tego wpisu.
Haru Ichiban to dwuosobowa gra logiczna, w której jako ogrodnicy będziemy się starali wykorzystać wiosenny wiatr do stworzenia na ogrodowym stawie harmonijnych wzorów z kwitnących nenufarów.
Właściwie tematyka Haru Ichiban jest podobnie abstrakcyjna jak sama gra, ale temat i zasady na szczęście są ostatecznie tak zgrabnie ze sobą spojone, że tłumaczą się jedno przez drugie. A przecież o to chodzi, żeby temat pomagał zrozumieć mechanikę.
Rzut okiem na grę
W dużym uproszczeniu – siadamy sobie milutko nad stawkiem naprzeciwko drugiego ogrodnika i pozwalamy rozkwitnąć nenufarom, a wiosenny wiatr przesuwa je po stawie. Staramy się przy tym tworzyć układy z kwiatów w naszych kolorach. Te układy mają różne wartości punktowe od 1 do 5, a wygrywa ten gracz, który jako pierwszy zdobędzie w grze 5 punktów.
Cathala używa kilku prostych mechanik i składa je w sympatyczną całość – zwizualizowaną od razu w pomocach gracza bezpośrednio na planszy.
Najpierw każdy z graczy wybiera jeden ze swoich kwiatów i obaj jednocześnie je odwracają, pokazując wartość na spodzie żetonu. Gracz z niższą wartością zostaje młodszym ogrodnikiem w tej turze, z wyższą – starszym.
Młodszy musi położyć swój kwiat na ciemnym liściu nenufaru na planszy. Starszy za to może potem wybrać dowolny wolny liść i położyć na nim swój kwiat.
Niestety dla niego, zaraz po tym młodszy ogrodnik przesuwa dowolny nenufar lub sąsiadujące nenufary o jedno pole w poziomie lub pionie – dążąc do ułożenia formacji kwiatów w swoim kolorze, a często po prostu przeszkadzając starszemu w uzyskaniu jego formacji.
Na koniec rundy starszy ogrodnik może spróbować skontrować działanie konkurenta, bo jemu z kolei przypada przywilej wybrania miejsca dla nowego ciemnego liścia nenufaru.
Dzięki takiej konstrukcji rundy powstaje swoista dychotomia. W praktyce często przyjmujemy jedną rolę, żeby nie oddać jej przeciwnikowi, a jednocześnie tak naprawdę wolelibyśmy mieć do dyspozycji akcje, które w ten sposób umożliwiliśmy konkurentowi.
Nasza siła jest jednocześnie naszą słabością i właśnie z tej słabości musimy nauczyć się w tej grze czerpać naszą siłę.
Wrażenia
Haru Ichiban czerpie z mody, której nasze cywilizacje hołdują od dawna. Łączy w sobie kulturę i myśl Wschodu i Zachodu. Kto podejdzie nieco bardziej refleksyjnie dostrzeże w tej grze nawet nieco duchowości. Rozgrywka jest w jakiś sposób metaforą naszych codziennych zmagań, ambiwalencji naszych wyborów.
Ja bardzo lubię takie gry, czerpiące z nieoczywistych przełożeń przyczyn na skutki. Niemcy mawiają, że przy tego rodzaju grach trzeba „um die Ecke denken”, czyli myśleć nieszablonowo i w tym względzie Cathala okazuje się bardzo niemiecki.
W pierwszym zetknięciu z Haru Ichiban człowiek jest nawet nieco zagubiony. Nie rozumie, po co ten rytm gry jest tak dziwnie uporządkowany; dlaczego tego tańca kwiatów na wodzie nie można było urządzić jakoś inaczej. I po co do jasnej cholery te żaby?
Nasze pierwsze rundy były łopatologiczne. Dwa razy z rzędu każdy z nas równocześnie ułożył swój kwadrat z kwiatów i dostał po jednym punkcie. Już chcieliśmy powiedzieć, że to bez sensu. Bo jeśli mamy tak ciułać i blokować się tylko runda po rundzie, to szkoda czasu.
A potem nagle w trzeciej rundzie trybiki nam zaskoczyły – znaleźliśmy swoją przestrzeń i to właściwe powietrze w grze. Ten tytułowy Haru Ichiban, czyli „wiosenny wiatr”.
Haru Ichiban jest grą na ciasnej planszy, ale nie jest grą ciasnych umysłów. Im więcej nieszablonowych pomysłów na zagrania znajdziecie, tym bardziej emocjonujące stają się wasze pojedynki.
Mały staw, kolorowe kwiaty i dwóch nieruchomych poruszycieli.
Lubię.
#[30/161] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista]
#06lipca2020
#HaruIchiban #BrunoCathala #Hobbity #rokwydania2014