CV Pocket (wrażenia)
To będzie już z sześć lat, gdy na Zagramy pisałem o CV i jakieś pięć, gdy pojawiła się tu recenzja dodatku do tej gry – CV Plotki. Potem pojawiły się w domu CVlizacje, w które nawet zagraliśmy od razu po zakupie, dlatego nie poczytacie o nich w tym cyklu. Dłuższy czas do kompletu brakowało mi jedynie jeszcze CV Pocket – przynajmniej do momentu, gdy przy porządkowaniu kolekcji nie okazało się, że mam ją w domu od nie wiadomo kiedy. A podobno człowiek ma listę. Zaczynam przypuszczać, że niekoniecznie już aktualną.
Rzut okiem na grę
CV Pocket to destylat tego, co w samym CV daje się najbardziej lubić. Wykrawamy sobie jak najsprytniej karty z talii, żeby na koniec mieć jak najlepszą sałatkę punktową. Zbieramy to i to i jeszcze tamto, a najlepiej jeszcze, jakby udało się dołożyć coś więcej. A że każdy chciałby, a nie każdy może zawsze wszystko, trzeba czasem zmienić plany.
Karty leżą na stole tworząc pięć rzędów i trzy kolumny. Co rundę dobieramy sobie stąd po jednej karcie i dokładamy do swojego życiorysu. Trzeba przy tym ponieść konsekwencje poprzedniego wyboru. Liczba po lewej stronie karty wziętej z minionej rundy wskazuje, z którego dokładnie rzędu – licząc od dołu tej „kartoplanszy” możemy wziąć kartę. Trzeba więc planować z wyprzedzeniem i uwzględniać, co ewentualnie podbiorą nam przeciwnicy. Karty co chwilę zmieniają swoje pozycję. Nie zawsze możemy wziąć, to co chcemy. Czasem lepiej spasować, i odczekać na lepszą opcję lub na uzupełnienie stołu nowymi kartami z talii.
Jak w pierwowzorze CV tak i w wersji Pocket cały urok gry polega na zdobywaniu i zestawianiu różnych ikonek. Punkty dostajemy za różne osiągnięcia, czasem dobrze jest mieć czegoś po prostu jak najwięcej – np. pieniędzy. Innym razem zdobywamy punkty gdy mamy czegoś więcej lub mniej niż inni – tak jest ze szczęściem i pechem. Zdobywanie symboli wiedzy też daje sporo punktów, ale jeśli ktoś próbuje być przemądrzały albo zaniedbał swoją edukację – traci punkty. Całość przyjemnie zaokrąglają różnego rodzaju karty specjalne, coś się nam podwaja, jakieś jokery i karty typu: „za każdą ikonkę”, „za każdą parę ikonek”, „za każdą kartę taką a taką”.
I to wszystko w jakieś 10-15 minut. Szybko, lekko i całkiem przyjemnie. Przez to, że odłożyłem pisanie o tej grze na później, udało mi się zagrać jeszcze w 3 osoby i to nawet dwa razy z rzędu, bo po prostu moi współgracze chcieli.
Wrażenia
CV Pocket podobnie jak pierwowzór nie jest grą jakąś szczególnie wybitną. Ba! rzucają się w oczy jakieś niedopracowania w redakcji, użycie ikonografii nie zawsze jest konsekwentne, czasem coś liczysz sobie za każdy komplet, innym razem tylko raz, a po kartach nie zinterpretowałbyś tego w ten sposób. O sposób punktowania pecha i szczęścia przy remisach można się pospierać, szczególnie jeśli gra się z ludźmi, którzy znają bardziej sprawiedliwe w tym względzie rozwiązania z innych gier.
Ale… mimo kilku denerwujących mankamentów, to pierwsze wrażenie mieliśmy bardzo przyjemne. Siadając do takiej minigry spowinowaconej z CV, chciałbym czuć ekstrakt z pierwowzoru i to tu się udało dostać.
To sympatyczna gra w „krojenie tortu” – kolejna z wielu, ale z tematem, który w moim gronie lubią. Podejrzewam więc, że raczej gra nie trafi znowu w odmęty regalików, tylko do dyżurnej torby na planszówki. Moi ostatnio nauczyli się wołać ponownie o gry, które ostatnio im się spodobały. Coś może wreszcie zastąpi Outback, którego mam powoli przesyt. Bo ostatnio to tylko „zwierzątka” i „zwierzątka”.
[52/167] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] #30listopada2020#CVPocket #FilipMiłuński #Granna #rokwydania2017