Unter uns – smutna, piękna antygra
Po co się gra? Dla zabawy, dla rozrywki, dla rywalizacji, czasami, żeby się przy okazji czegoś nauczyć. Nieważne jednak, jaki by to nie był cel, chodzi też o to, żeby miło i przyjemnie spędzić czas, trochę się pośmiać, poczuć dobrze w grupie znajomych.
Czy można w takim razie stworzyć grę – taką antygrę właściwie chyba raczej – gdzie o śmiech i radość, satysfakcję z wygranej chodziłoby jak najbardziej najmniej? Taką, w której więcej chodziłoby o samo granie niż o jakiekolwiek wyniki? Okazuje się, że można.
Taka gra powstała. Nie okazała się oczywiście żadnym hitem. Nie zdobywa czołówek rankingów. Ba, nie została dotąd nawet wydana – bo z komercją ma tyle wspólnego, co nic. Istnieje więc w postaci prototypu. Nazywa się Unter uns (Między nami). Stworzył ją Benjamin Franken w ramach swojej pracy dyplomowej na uniwersytecie Bauhaus w Weimarze.
Jest to w rzeczywistości bardzo smutna gra. Gracze wcielają się w nielegalnych imigrantów i zamiast miłej i mięciutkiej porcji rozrywki czeka na nich smutny los bezpaństwowca zagubionego w obcym kraju.
Grę rozpoczyna się u dołu planszy, gdzie zobrazowano ojczyznę graczy. Czerń tego obszaru sugeruje, że ta ojczyzna nie była najlepszą mateczką. Każdy z graczy losuje sobie kartę postaci, w którą się wcieli i której los przeżyje w trakcie gry. Po przejściu przez granicę postacie wchodzą do szarej strefy planszy – to margines społeczeństwa niemieckiego, poza prawem, bo bez prawa pobytu- tu są pozostawieni samym sobie, najpierw gorączkowo poszukują pomocy w obcym kraju. Wędrują po polach tworzących pętlę, aż nawiążą kontakty ze swoją rodziną lub jakąś społecznością. To jest konieczne, bo ktoś musi im przecież pomóc w uniknięciu kontaktu z wszelkimi instytucjami, które według surowych przepisów miałyby obowiązek zgłosić ich „nielegalność” (niem. Illegalität) urzędowi emigracyjnemu.
Gdy już uda im się gdzieś znaleźć oparcie, zaczynają żyć szarym życiem nielegalnego emigranta. To zaś obfituje w wydarzenia. Gdy gracz wejdzie na pole z symbolem, ciągnie odpowiednią kartę zdarzeń. I tu już, co każdemu los pisał – a wesoło raczej nie jest. Co się może najgorszego stać? Postać może nam umrzeć na środku planszy – wtedy gracz losuje nową tożsamość i zaczyna grę od początku. Jeśli mieliśmy tyle szczęścia, że jakoś wciąż żyjemy – bez opieki medycznej, bo bez dokumentów trzeba się trzymać z dala od lekarzy i szpitali – zawsze możemy zostać wydaleni z kraju. Wtedy też zaczynamy od początku, z tą samą postacią.
Nie jest oczywiście tak, że gra się nie kończy. Na samej górze planszy są 4 pola. Gdy dotrze się do jednego z nich, ciągnie się ostatni raz kartę zdarzenia i wysłuchuje wyroku losu. Jeśli mamy szczęście wygraliśmy tą smutną grę. Ale równie dobrze szczęścia możemy nie mieć. Wtedy trafiamy ponownie na jakieś miejsce planszy.
Ale wygrana, przegrana – to naprawdę nie ma znaczenia w tej grze. Tym o co w niej chodzi jest jej warstwa informacyjna. Gra ma przekazywać wiedzę o życiu nielegalnych emigrantów, rozwijać u graczy empatię i wrażliwość na to zjawisko społeczne. Przekaz wizualny, który dociera do nas z planszy wsparty jest informacjami z kart zdarzeń, które wyjaśniają i tłumaczą podstawowe pojęcia i zjawiska dotyczące życia „nielegalnych”. Mechanizm gry naśladuje kaprysy losu. Chyba tez z tego powodu kostkę zastąpiono obrotową tarczą.
Nie grałem w tą grę. Zapewne mało kto w nią grał. Zdecydowanie niewielu by chciało. Technicznie nic nowego nie wnosi do świata planszówek. A jednak w Niemczech mimo braku zainteresowania ze strony wydawnictw, wielu – głównie pedagogów – docenia walor edukacyjny i ideowy gry, wielu widziałoby ją jako element edukacji młodzieży i czeka na jej wydanie. Które pewnie nie nastąpi.
Może taki już jest los antygier? A może na przekór finansowym kalkulacjom warto jednak forsować takie pomysły również i u nas. Choćby nawet niskonakładowo, niszowo, skromnie poważyć się na naszym polskim gruncie na jaką-taką raczej niewesołą (oraz broń Panie Boziu nie żartobliwą i nie satyryczną) grę na naprawdę trudny, nawet bolesny temat? Bo takich ci u nas przecież – jak wszędzie na świecie – nie brak.
[Zdjęcia gry pochodzą z serwisu Boardgamegeek.com i zostały użyte za zgodą Benjamina Franken.]