El Gaucho (wrażenia)
El Gaucho pierwotnie została wydana nakładem niemieckiego Argentum Verlag. Poznałem to wydawnictwo na targach w Essen w 2008 roku, przywiozłem sobie wtedy do recenzji ich Wind River, i do dzisiaj chyba żadna inna planszówka nie budzi we mnie takiego nerwa i ambicjonalnej irytacji na krótkie kołderki i sukcesy graczy, jak to przesprytne przesuwanie bizonów i tipi z jednego brzegu planszy ku drugiemu.
Pamiętam, że ucieszyło mnie swego czasu bardzo, ale to bardzo, gdy zobaczyłem, że gry Argentum pojawiają się w polskich edycjach nakładem Egmontu. I w obawie, coby nie skończyły się nagle nakłady tego dobra, zakupiłem wszystkie te trzy wydane po polsku i dostawiłem do swojego Wind Rivera. W zasadzie można powiedzieć, że to nie były wcale kompulsywne zakupy. Istny głos rozsądku, prawda? Miałżebym ja sobie potem w brodę pluć, gdyby coś?
Nakłady się nie skończyły, więc w tym względzie mnie intuicja zawiodła – zawsze mam o guście innych ludzi większe mniemanie niż pokazuje rzeczywistość. Ale przynajmniej się nie denerwuję, że mogłoby mnie coś ominąć. A w Egmonty-Argentumy się przecież zagra prędzej czy później.
Dziś piszę o El Gaucho, ale powiem od razu, że tylko mi narobił smaku na pozostałe.
Rzut okiem na grę
El Gaucho to jak po pudełku widać – południowoamerykańskie hacjendy, hodowcy bydła, i całe to sympatyczne „Ole”. W dużym uproszczeniu wszystko sprowadza się do zdobywania krów i sprzedawania krów. Nawet punkty zwycięstwa to po prostu peso.
W grze użyto kilka sprawdzonych mechanizmów, ale fundamentem całości jest zarządzanie kośćmi. W swojej turze gracz wybiera zawsze 2 kostki spośród dostępnych w danej rundzie i wykorzystuje je do odesłania swoich gauchów do różnych lokacji.
Pula kości ustalana jest losowo. Gracz rozpoczynający rundę rzuca dla wszystkich graczy, ale losowość nie gra tu wcale pierwszych skrzypiec. Mogę bowiem samodzielnie zadysponować obie kostki osobno, a nawet połączyć ich wartości.
Na planszy mamy kilka obszarów, gdzie ustawiamy gauchów, aby móc coś zdobyć lub wykonać. Każdy z tych obszarów ma swoje własne zasady działania i innymi wartościami z kości dostajemy do nich dostęp. Na przykład na pampie gauchowie zdobywają dla nas nowe sztuki bydła. Można to zrobić szybko – zagrywając zwykle większe wartości z kostek, lub wolno – tak jakby na raty.
Inne lokacje na planszy pomagają nam uelastycznić naszą strategię. Tu dostaniemy dodatkową, wirtualną kość, tam sprzedamy swoje stado nieco korzystniej niż zwykle. Są pola, które pomogą szybciej przejąć bydło na pampie. I takie, które pozwoli podkraść jakąś sztukę z zasobów przeciwnika.
W grze spotykamy się z takimi rozwiązaniami, jakie znamy i lubimy w innych grach – włącznie z typowym mechanizmami ograniczającymi.
Raz zabraknie ci pionka gaucha, bo za dużo nastawiałeś ich na pampie, a pozostali gracze nie kwapią się, żeby postawić swoich na reszcie żetonów w danym rzędzie. A bez tego wciąż jeszcze nie dzielicie bydła.
Innym razem chciałbyś przygotować sobie na kolejną rundę akcje specjalne, ale jakoś ta najbardziej upragniona sekwencja działań nie za bardzo chce się spiąć, bo dopiero teraz nie zauważasz, że jeśli zrobisz tak, to wcale nie będzie lepiej, bo stada musisz układać gatunkami – albo rosnąco albo malejąco, a tu nie ma na to szans. Więc będziesz musiał i tak sprzedać najpierw stado, zanim uda ci się dołożyć tę krowę tam. No jeszcze, gdybyś miał ten bonus pozwalający dołożyć żeton krowy do stada z pominięciem reguły głównej, to jeszcze…
Ale nie masz, bo nie pomyślałeś wcześniej, a jak wystawisz teraz, to możesz użyć dopiero w kolejnej rundzie.
Wrażenia
Z El Gaucho bezsprzecznie polubiliśmy się od pierwszej rundy. Słyszałem już wiele pozytywnych opinii o tej grze, ale słyszeć, to jedno, a zagrać – to wiadomo. Nie ma porównania.
Jest przemiodnie – sporo przestrzeni na mądre decyzje, na aranżowanie się z sytuacją. To taka gra bardziej taktyczna, ale w zupełności mi to nie przeszkadza. Jakieś główne zarysy działań i w tych ramach da się radę sobie wyznaczyć. Bardzo dużo przecież widzimy, gracze też niczego nie mogą przed nami ukryć. Przejrzystość tego, co się dzieje na i przy planszy daje mnóstwo możliwości szukania dróg do punktów.
Argentum specjalizuje się w grach dla graczy zaawansowanych. Akurat El Gaucho leży gdzieś na niższym poziomie skomplikowania zasad. Ponieważ my, Polacy, paradoksalnie całkiem nieźle radzimy sobie z bardziej kompleksowymi grami, można spokojnie takiego El Gaucho spróbować podsunąć już z lekka ogranej familii. Dadzą radę. A może i docenią, bo gra treściwa i absolutnie niegłupia. Z tych, które dają mnóstwo satysfakcji. Elegancka, dopracowana, spójna. Do tego ma głębię odpowiednią do poziomu skomplikowania zasad i czasu trwania partii. I interakcja też taka raczej rodzinna. Okradany dostaje przynajmniej część tego, co stracił.
Aha, ten kto czyta instrukcję, ma na start bonus do mocy, szczególnie, jeśli przeciwnik nie czytał, a nie słuchał dość uważnie, jak tłumaczyliście. Wygrałem 216: 172. Podobno jednej zasady nie wyłuszczyłem wystarczająco klarownie. No pewnie, akurat! Złej baletnicy, to wiadomo …
Metryczka czelendżu:
#[27/161] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista]
#8czerwca2020
#ElGaucho #ArveDFühler #ArgentumVerlag #Egmont
#rokwydania2014