Euphrat & Tigris. Wettstreit der Könige (wrażenia)
Euphrat & Tigris. Wettstreit der Könige, czyli karciana odsłona sławnej planszówki, leży u mnie w regale bodaj od 2008 roku. Przywiozłem sobie egzemplarz z targów w Essen, ale odkładałem granie, licząc pewnie, że najpierw zagram w pierwowzór. Jakoś to się do dzisiaj nie wydarzyło. A w międzyczasie nauczyłem się, że przekonanie, iż różne odsłony danej gry najlepiej poznawać chronologiczne, to jakiś głupi przesąd. Bo przede wszystkim życie jest za krótkie, żeby chcieć zagrać systematycznie we wszystko. Czasem po prostu dobrze brać, co nam los w ręce wkłada, a nie bzdurać sobie, że się te planszówki studiuje.
Ale że ja mam w sobie coś z ortodoksyjnego Żyda ślęczących nad księgami (podejrzewam geny nieznanych przodków), a może po prostu jestem siedliskiem mnogich nerwic natręctw, tudzież bywam najzwyczajniej dziwny (ostatnio z uporem próbuję doczytać Wahadło Foucaulta, które mnie ewidentnie wkurza; kto czytał, zrozumie, dlaczego wspominam o tym tutaj) – to i na Euphrat & Trigris. Wettstreit der Könige trafiło i tym razem nie przypadkiem. Chyba powoli potrzebuję przy tym ogarnianiu półki wstydu jakiegoś konkretnego efektu – poza efektem licznika. A ta gra stała na półce, na której już wszystkie pozostałe gry mam zagrane. Ot, taki rodzaj wydrapywanki.
Ok, lepiej przejdźmy do opowiadania do grze, zanim się całkowicie pogrążę i pomyślicie sobie, że tu jakiś wariat pisze. Albo, że sobie dworuję sam z siebie. Sam się waham, co gorzej.
Rzut okiem na grę
Karciany Eufrat i Tygrys na początku trochę mnie zniechęcał instrukcją. Zasady są napisane w typowy dla Knizii systematyczny, suchy sposób. Przy planszówkach mam zazwyczaj mniejszy z tym problem, w grach karcianych brakuje mi jednak ostatnio cierpliwości do ciągłego pilnowania się między równymi rodzajami i funkcjami kart. Na szczęście się przemogłem, a już po przygotowaniu rozgrywki na stole okazało się, że wszystko się nam ładnie i gładko spina i klaruje.
Grę zaczynamy z 8 kartami skarbu, które są zaczątkami 8 królestw. My mamy kilka kart na ręce. Poza tym dysponujemy 4 pionkami przywódców. Każdy z nich reprezentuje inną warstwę społeczną, do której przyporządkowano odpowiedni kolor – także kart w talii. Czarne karty to dziedzina królów, czerwone – wojowników, zielone – handlarzy, niebieskie – rolników.
W swojej turze mamy dwa punkty akcji, które rozdysponowujmy w dowolny sposób. Do wyboru mamy za każdym razem albo wyłożyć na stole jedną kartę z ręki, albo wystawić lub przestawić jednego z przywódców.
Królestwa rozbudowuje się zasadniczo dokładając karty w dół – do limitu 8 kart w pojedynczym państwie. Warto mieć w takim królestwie swojego przywódcę, bo wtedy za dołożoną kartę w jego kolorze możemy sobie odłożyć na swój prywatny stos punktacji kartę w tym samym kolorze, wyjętą z ręki.
Tak naprawdę cała gra polega na zdobywaniu kart do swojego stosu punktacji – na koniec rozgrywki liczymy sobie jednak tylko karty w kolorze, którego mamy w tym stosie najmniej.
W grze obowiązuje zasada, że w jednym królestwie może być tylko jeden przywódca danego rodzaju. W przeciwnym razie dochodzi do tzw. konfliktu wewnętrznego. Gracze walczą wtedy na czerwone karty. Przegrany musi usunąć swój pionek, a zwycięzca zyskuje bonusową kartę do swojego stosu.
Jeszcze ciekawsze okazują się konflikty zewnętrze, do których dochodzi często, gdy gracze łączą kartami dwa lub więcej królestw. Tu okazji do potyczek między poszczególnymi przywódcami jest dużo więcej. Walczymy wtedy kartami w kolorze zmagających się pionków. Istotną rolę odgrywają przy tym też karty w tym kolorze leżące już w skonfliktowanych królestwach. Losy wojny i tego, które królestwo przejmie które, zależy poza tym w dużej mierze od ustalonej kolejności rozgrywanych bitew.
Oprócz tych najważniejszych zarysów rozgrywki mamy w karcianym Tygrysie i Eufracie możliwość zdobywania kart jokerów, które nam w momencie punktacji znacznie przybliżą szansę zwycięstwa. Zaś kto chce szybciej niż zwykle gromadzić karty w stosie punktacji – powinien wystarać się o przejęcie kontroli nad jednym z trzech kart statków.
Wrażenia
Bałem się, że Euphrat & Tigris. Wettstreit der Könige okaże się grą zbyt długą i zbyt męczącą na to, co sobą zaoferuje. Przerażała mnie przede wszystkim objętość talii. Tam jest jakieś 170 kart! A my graliśmy w 2 osoby. Nawet po odrzuceniu tych nakazanych dla tego wariantu 30, wciąż do przemielenia zostawało całkiem sporo. I co? I kurcze, okazało się, że rozgrywka popłynęła nam tak wartko i dynamicznie, że ledwie się spostrzegliśmy, a już był koniec. Mieliśmy nawet poczucie jakiegoś niedosytu. Przy naprawdę dużej dozie satysfakcji z gry.
Karciany Eufrat i Tygrys to świetna gra. Trochę na początku wymaga nabrania ogłady w przestrzeganiu kolejności rozgrywania kart, bo jedną z reguł jest specyficzny moment uzupełniania rąk graczy. I do niego trzeba się po prostu przyzwyczaić. Ale poza tą jedną trudnością, wszystko inne otwiera się przed graczem szerokim krajobrazem ciekawych możliwości. Nie jest co prawda tak, że gramy w coś epickiego, ale te kilka ścieżek, rozlewająca się „topografia” królestw ciekawie prowokuje i głód ziemi i pragnienie skarbów i żądzę władzy.
Chcę zagrać w więcej osób. Bardzo. I jednocześnie się tego mocno boję, bo ile w tym będzie krwi, znoju, oglądania się za plecy i przez ramię, pilnowania zakusów przeciwników, wchodzenia sobie w paradę. A to podobno tylko stos kart i kilka pionków.
Wydaję się zachwycony? Hm, wstępnie tak.
[64/169] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] tydzień: 22 -28 lutego 2021Podstawowe informacje:
Tytuł: Euphrat & Tigris. Wettstreit der Könige
Autor: Reiner Knizia
Wydawca: Hans im Glück
Liczba graczy: 2-4
Wiek graczy: 12+
Czas gry: 45 minut
Rok premiery: 2005
„Euphrat & Tigris. Wettstreit der Könige” w serwisie Boardgamegeek