Kanaloa (wrażenia)

Galakta zapowiedziała na 2021 wydanie Kahuny, dwuosobowej gry Güntera Cornetta, za naszą zachodnią granicą dobrze rozpoznawalnej dzięki włączeniu jej w 1998 r.  w serię gier dla 2 osób wydawnictwa KOSMOS. Mam Kahunę i bardzo sobie ją cenię. Nie każdy jednak wie, że obok tej tylko dwuosobowej wersji gry istnieje także jej wersja dla 2 – 4 osób, wydana w 2003 przez francuskie Tilsit. Obie zresztą miały swój pierwowzór w programie własnego wydawnictwa autora – Bambus Spieleverlag. Kahuna to tam Arabana-Ikibiti (1997), a Kanaloa nazywała się pierwotnie Arabana-Opodopo (2002).

Kanaloa/Arabana-Opodopo jest ciekawym, przede wszystkim „funkcjonalnym” rozwinięciem Arabana-Ikibiti/Kahuny. Okazuje się, że koncept pierwotnie dwuosobowy bez problemu dało się rozpisać w pełnoprawną rodzinną grę planszową, wcale nie utrącając jej strategiczno-logicznego pazura. Poza rozwinięciem na 3 i 4 graczy, Kanaloa otrzymała także nowy wariant „Moc bogów”.

 

Rzut okiem na grę Kanaloa

Kanaloa to zasadniczo gra przewag. Walczymy o kontrolę nad wyspami archipelagu Oro, łącząc je ze sobą mostami. Wyspy mają od 3 do 7 miejsc na mosty. Gdy gracz zabuduje swoimi znacznikami więcej niż połowę tych połączeń wokół danej wyspy, oznacza ją swoim pionkiem.

Istotnym elementem strategii jest usuwanie mostów przeciwników. Dzieje się tak zawsze, gdy za pomocą większości bezwzględnej w liczbie zajętych połączeń przejmujemy jakąś wyspę. Mniej spektakularnie, ale wciąż boleśnie dla dotkniętych tym efektem – przy względnych większościach w liczbie naszych mostów.

Stawianie i usuwanie mostów na planszy składa się na większą część dynamiki gry. Każda wyspa połączona jest z kilkoma innymi i w efekcie będzie z nimi współdzielić mosty. Przy umiejętnym planowaniu opanowanie jednej wyspy przybliża nas szybko do zajmowania kolejnych. I w drugą stronę – utrata przewagi na jednej z nich może spowodować reakcję łańcuchową innych strat.

Wszystkie te zyski i straty napędza się kartami zagrywanymi z ręki. Kanaloa – dokładnie tak jak Kahuna – odznacza się w tym względzie specyficznym rytmem. Zagrać możesz tyle kart, ile chcesz, ale na końcu dobierasz zawsze tylko jedną. Dlatego co bardziej spektakularne przejęcia na planszy muszą być dobrze rozważone, zaplanowane i wyprowadzone w sprzyjającym momencie. Nie bez znaczenia będzie obserwowanie, jakie karty biorą przeciwnicy, a nawet i to, czy dobierają odkryte karty z puli, czy dociągają „w ciemno”.

Niebezpieczeństwo czyha w tej grze na każdym kroku i trzeba się – szczególnie przy 3 i 4 graczach mocno oglądać za siebie, żeby nie dać się zaskoczyć. Ale i każda tura to szansa. Dobrze obudowana kartami seria budowań, przejęć, usunięć, a czasem i zamian mostu przeciwnika na swój własny potrafi wprawić konkurentów w niezłe osłupienie i przyprawić ich o wyraźne wypieki.

Charakterystyczne, a jeszcze bardziej podkręcające charakter gry są zasady punktowań. Tych mamy w grze dwa. W połowie i na końcu rozgrywki. W obu opanowane przez nas wyspy przynoszą tyle punktów, ile… mamy wokół nich wolnych połączeń. Co wredniejsi i rozumiejący lepiej grę współgracze będą umieli odpowiednio wykorzystać tę zasadę przeciw nam. Możecie mi wierzyć.

Za same wyspy dostajemy punkty dopiero na końcu gry. Ta druga połowa partii gra się więc też nieco z innymi intencjami niż pierwsza. I jest wyraźniej brutalniejsza.

 

Wrażenia

Kanaloa nad Kahuną ma tę przewagę przede wszystkim, że można w nią zagrać także w 3 i 4 osoby i dla mnie to było w obu wariantach świetne przeżycie. Trzeba mieć oczywiście dobrych współgraczy, rozumiejących, że pozostawienie jednego z grających w spokoju nie jest dla nikogo korzystne, ale to akurat wiedza, która przychodzi nader szybko.

Istotną zmianą względem reguł Kahuny jest reguła usuwania mostów przeciwnika. Podobnie jak w dwuosobowym pierwowzorze musimy zagrać dowolną kombinację odpowiednich dwóch kart, ale w Kahunie dla zbudowania w tym miejscu własnego mostu musieliśmy zagrać jeszcze kolejną kartę. Kanaloa pozwala zastąpić most przeciwnika bez tego wymagania. Dzięki temu gra nabrała werwy i jest… jeszcze bardziej zaskakująca.

Wariantu „Moc bogów” jeszcze nie próbowaliśmy, ale z tego co podczytywałem w zasadach, wprowadza do gry ciekawą głębię i pozwala na jeszcze więcej strategii, ograniczając losowość. Z rozmów z autorem wiem, że osobiście bardziej lubi Kanaloę z bogami niż samą Kahunę czy Kanaloę (bez bogów). Zatem czeka nas jeszcze ciekawa perspektywa w dalszej przygodzie z tym tytułem.

Nie wiem, czy Kanaloa kiedykolwiek pojawi się na polskim rynku. Moim zdaniem byłoby ciekawie. Ma spory potencjał na grę ulubioną przez Polaków. My lubimy takie gry – proste, a z lekka wredne.

Zresztą, co tu dużo gadać. Sprawdźcie sobie sami. Kanaloa – tak jak i Kahuna – dostępne są na portalu Yucata.de i  wydają się tam być grami wciąż chętnie granymi. Ze współgraczami nie będziecie mieli problemu. Przy odrobinie szczęścia spotkacie tam nawet i samego autor. Günter ma login Lono, a na Yucata także kilka innych gier poza wspominanymi dwoma. Spróbujcie go na przykład ograć w Chinagold. Powodzenia. Mi się nigdy nie udało, haha.

[72/169] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] tydzień: 19 – 25 kwietnia 2021

Podstawowe informacje:

Tytuł: Kanaloa
Autor: Günter Cornett
Wydawca: Tilsit Edition
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek graczy: 10+
Czas gry:60 minut
Rok premiery: 2002

„Kanaloa” w serwisie Boardgamegeek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tekst Cię zaciekawił? Podziel się tym na gorąco w komentarzu!


Nie lubię komentować, za to chętnie wesprę rozwój bloga kubkiem kawy.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to