Knatsch (wrażenia)

Jeśli zaglądacie na Zagramy regularnie, to na pewno wiecie, że lubię gry Michaela Schachta. Hansa, China czy Web of Power, Zooloretto, Valdora czy Duchy Lasu (Richelieu) zaliczam wręcz do tych tytułów, które znać się powinno.

Z tej fascynacji stylem Schachta jakieś drobiazgi z jego dodatków i rozszerzeń mu nawet sam podsyłałem w moim tłumaczeniu.

Co ciekawe: Kilka gier Michaela można było sobie swego czasu zdrukować za darmo. Istniały po prostu w wersjach print and play. Nie powiem Wam, czy wciąż są tak wszystkie dostępne, bo dawno już nie zaglądałem pod odnośne adresy, a witryna Spiele aus Timbuktu, gdzie większość była podpięta, chyba już zupełnie nie funkcjonuje. Jakby co warto przeszukać adres michaelschacht.net Tam na pewno znajdziecie pliki do gry Knatsch: Das Turnierspiel, którą sobie dzielnie zmajsterkowałem  jeszcze gdzieś na początku mojej przygody z planszówkami i która mi się zawsze bardzo podobała. Nie żeby to był jakiś cud świata, ale jako sympatyczna, zgrabna w zasadach, szybka i przyjemna gra sprawdzała mi się nie raz.

Potem dowiedziałem się, że przed tą wersją print and play Knatsch ukazała się nakładem Abacus Spiele. Tak trochę dziwnie, prawda? Wydanie Abacus Spiele to rok 2000, a Das Turnierspiel pochodzi z roku 2006.

Domyślacie się, co tu się mogło zadziać? Bo ja mam swoją teorię – pewnie trochę spiskowa, ale kto pomimo zabroni…

 

Rzut okiem na grę

Knatsch w wersji Abacus Spiele to bardzo prosta gra kościano-karciana, bardzo chropawa jeśli chodzi o tematykę i klimat. Wcielamy się w średniowiecznego ktosia, budujemy zamki, wygrywamy turnieje – a wszystko właściwie po to, żeby zrealizować jako pierwszy jeden z trzech celów: musimy albo posiadać 4 zamki, albo posiadać 2 zamki i wygrać 3 turnieje, albo posiadać trzy zamki i pokonać króla.

W praktyce wszystko sprowadza się do przerzucania kośćmi dla zdobycia upatrzonych kart – z jednego z dwóch stosów, a niekiedy i z puli kart przeciwników.

Zasadniczo chodzi zawsze o to, żeby złożyć wyższy układ kości niż ten na karcie albo ten, który wyrzucił przeciwnik – jeśli akurat chcemy przejąć jego zamek, kartę specjalną albo rywalizujemy o kartę turnieju.

Układy są bardzo uproszczone. Na przykład trójka może pobić trójkę kości wyższą liczbą oczek, a z kolei nawet trójka szóstek może zostać pobita przez dowolną czwórkę. W figury typowo pokerowe Schacht tu już nie poszedł.

W turze możemy zdobyć z reguły tylko jedną kartę. Chyba, że zdobywamy kartę specjalną, to wtedy mamy prawo od razu rzucać o kolejną.

Karty odkrywa się z dwóch talii, więc sporo zależy od losu. Jeśli ktoś ma szczęście i udane rzuty, to może się w jednej turze obłowić w kilka kart specjalnych i dodatkowo kartę zamku lub turnieju.

Posiadanie kart specjalnych jest przydatne, bo te albo bronią nam zamków lub innych kart, albo ułatwiają zdobywanie kolejnych względnie luzują nam te ogólne zasady ograniczające gracza w turze.

Niestety są też wkurzające, szczególnie gdy musimy obserwować, jak przeciwnik nas szybko wyprzedza w realizacji celu gry,  a my tak naprawdę nic nie możemy zrobić. Wkurzają już choćby wtedy, gdy sobie przeciwnik rzuca o takie kolejne i rzuca, bo mu akurat z talii podeszło, a my sobie czekamy i czekamy.

 

 

Wrażenia

Jakbym się nie starał dopatrzyć czegoś sympatycznego w tej małej grze, to się dopatrzyć jakoś nijak nie mogę. Niby ma to zasady i działa, ale jak wiemy z życia, nie wszystko co działa, jest dobre.

Ta gra nie jest dobra. Nudziłem się strasznie, rzuciłem w ciągu całej partii może z cztery razy, zdobywając z 2 karty, bo już po trzeciej rundzie mój przeciwnik miał ich jedenaście, realizując cel gry z pokonaniem króla.

Mam przypuszczenie, że Schachtowi ta gra tak bardzo nie poszła, że gdy przepracował pomysł i stworzył Knatsch: Das Turnierspiel, to już tej drugiej nikt nie chciał ryzykować i wydać. W efekcie lepsza wersja Knatscha utknęła na poziomie print and play – co w sumie jest smutne, ale nie tak do końca, bo jak sobie wydrukujecie, to sobie zagracie. Moją recenzję tej gry znajdziecie na blogu. Karty z niej widać na zdjęciu powyżej.

Sam Knatsch od Abacus Spiele jest już niedostępny w sklepach, więc nie będzie Was kusił. I słusznie, bo nie powinien. Przynajmniej na dwie osoby, bo zapewne przy większym tłoku przy stole, to się te podziały sił i kart jakoś kosmetycznie przynajmniej inaczej układają.

Nie, co ja plotę. Chyba sam w to nie wierzę..

Podsumowując. Dzięki Knatsch czas na gry dziś miałem zupełnie stracony. Na szczęście gram nie tylko dla zabawy, ale i w celach poznawczych i jako że Schachta z tej strony jeszcze nie znałem, to się mimo wszystko cieszę z tego doświadczenia. Bo żeby geniusz pokazywał swoje słabości, to się nie często zdarza.

[40/163] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] #31sierpnia2020
#Knatsch #MichaelKiesling #MichaelSchacht #AbacusSpiele #rokwydania2000

„Knatsch” w serwisie Boardgamegeek
„Knatsch: Das Turnierspiel” (print and play) Boardgamegeek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tekst Cię zaciekawił? Podziel się tym na gorąco w komentarzu!


Nie lubię komentować, za to chętnie wesprę rozwój bloga kubkiem kawy.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to