König der Elfen (wrażenia)
Zanim Alan R. Moon stworzył Ticket to Ride czyli Wsiąść do pociągu, jego najbardziej rozpoznawalną grą była Elfenland – gra o planowaniu tras na planszy fantastycznego elfiego świata. Grałem kilka razy w Elfenland na egzemplarzach znajomych i wiem na pewno, że tę grę muszę kiedyś dołożyć do kolekcji. Na razie cieszyłem się, że mam chociaż jej karcianą odsłonę, czyli König der Elfen / King of the Elves.
König der Elfen – rzut okiem na grę
König der Elfen to podobnie jak Elfenland gra w planowanie tras. Z naciskiem na planowanie, bo z czterech faz rundy, to właśnie przygotowywanie swojej podróży jest fazą najrozleglejszą.
Każda z rund wygląda tak samo: Rozdajemy sobie karty, a następnie kolejno wykonujemy akcje fazy planowania, aż wszyscy po kolei spasują. Na tym etapie rundy wykładamy karty krain do królestw, przez które będziemy przejeżdżać. Jednocześnie staramy się przygotować sobie rękę w taki sposób, aby mieć odpowiednio dużo kart pozwalających te krainy przemierzyć. Możemy kupić do trzech kart, a także wymieniać karty z ręki – ale na takiej dziwnej zasadzie ” dobierz trzy, odrzuć cztery”.
Pojawiają się tu także karty specjalne. Karta złota wyłożona przy jakiejś krainie da nam podwójny zysk z jej odwiedzenia. Złodziej okradnie przeciwnika, a przeszkody utrudnią mu podróż. Gdy nie jesteśmy zadowoleni z kształtu naszego królestwa (bo ktoś nam mocno „nawredził”), możemy je w całości odrzucić – o ile mamy wystarczająco dużo pieniędzy.
W fazie podróży, gracze kolejno zagrywają wymagane przez poszczególne krainy karty transportu. Kluczowa idea z Elfenland jest tu więc zachowana. Grunt, żeby mieć dobre karty na ręce, a może czasami i gwardzistów, którzy ochronią nas w wybranym królestwie przed złodziejem oraz przeszkodami. W tej fazie można też użyć karty zmiany kierunku, jeśli akurat widzimy, że w zwykłym, „zgodniezegarowym” kierunku podróży odwiedzimy mniej krain niż jadąc nazad.
Każda odwiedzona kraina daje nam punkty zwycięstwa, czyli pieniądze. Krainy, przy których wyłożyliśmy sobie wcześniej kartę złota – nawet punkty podwójnie. Do tego przemierzenie wszystkich krain wyłożonych w rundzie gwarantuje bonusowe 10 monet.
Wrażenia
No cóż, niektóre gry więcej obiecują, leżąc na półce. Na naszym stole König der Elfen okazała się rozczarowaniem. Niby to wszystko powinno działać, ale tak naprawdę najwięcej zależy od tego, jakie karty dostaniemy nam na rękę na początku rundy. Opcja dokupienia czy wymiany kart działa tak sobie, bo raz, że dobieramy je w ciemno, a dwa – wymiana nas zubaża.
Do tego: Gramy tyle rund, ilu gra graczy – to znaczy na dwóch tylko dwie! No i my graliśmy we dwóch właśnie. Ja miałem więcej szczęścia w kartach, więc obie rozstrzygnąłem na swoją korzyść. Jednak bez satysfakcji, bo to granie zupełnie nudne było, bez emocji i bez dostrzegania większej głębi.
Chciałbym mieć nadzieję, że König der Elfen pokaże pazur przy większej liczbie graczy, ale nie za bardzo umiem sobie wyobrazić, jak miałaby to zrobić. Największy problem, czyli losowość rozdania, nie dająca się potem w wystarczającym stopniu naprawić akcjami gracza, pozostanie. Trudniejsze będzie tylko przemierzanie krain, bo tych będzie więcej i każdy z graczy na pewno spróbuje ukształtować stół pod siebie. Co z tego wyniknie, łatwo sobie wyobrazić: Chaos i frustracja.
Niektóre gry jednak muszą mieć planszę, która buduje jakiś konstant. I dopiero wtedy są dobrymi grami karcianymi.
Muszę sobie przy najbliższej okazji sprawić ten Elfenland, bo w König der Elfen się przecież nie da grać. Dla porządku sprawdzę ją jeszcze pewnie na 3 i więcej osób, ale – jakoś bez przekonania, że to nie będzie stracony czas.
[74/169] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] tydzień: 3 – 9 maja 2021Podstawowe informacje:
Tytuł: König der Elfen
Autor: Alan R. Moon
Wydawca: Amigo
Liczba graczy: 2 – 6
Wiek graczy: 10+
Czas gry: 60 minut
Rok premiery: 1999