Origami (wrażenia)
Ale mi się ciężko zebrać ostatnio… No właśnie nie tyle do grania, co do pisania o tym graniu. Pewnie trzeba przeczekać, albo podejść i do siebie z jakąś łagodnością. Teraz koniec semestru w szkołach, na weekend została mi papierkowa robota z tygodnia. Jakoś w to wszystko trzeba to granie mimo wszystko jeszcze zmieścić. Ot, choćby z szacunku do własnej osoby. Trochę życia każdemu się należy.
Dziś nadrabiam notatkę: Wrażenia z zeszło weekendowego grania w Origami. Grę znałem już wcześniej. Piotrek mi kiedyś pokazał w Zielonej Górze. Akurat to nie był wtedy szczególnie dobry dla mnie dzień, czasem wśród ludzi mi się ciężko skoncentrować… A może to było po ich festiwalu gier i byłem już zmęczony. Nieważne. Pamiętam, że gra mnie nie uwierała, coś mi się tam nawet spodobało chyba, bo jak w empiku rzucili ją w cenie poniżej wszelkiej normy cebularskiego wstydu, to dorzuciłem do koszyka. Na zasadzie, że głupi by nie wziął. A ja przecież i tak chciałem ją mieć. „Wielki wojownik zdobył małą filiżankę…” Na pewno znacie te emocje. Kupowanie planszówek też ewoluuje w stan umysłu.
Rzut okiem na grę
Origami w Polsce wydał Rebel. Oryginalnym wydawcą jest jednak włoskie dV Giochi. Mam w regale kilka starszych gier tego wydawcy. Mam wrażenie, że nigdy nie miały szczęścia do polskiego rynku. Inna rzecz, że zawsze były nieco… dziwne. Nie w sensie, że złe. Miały taki swój styl, dość hermetyczny. A temat – zwykle jakoś hermetycznie od czapy.
Origami to gra karciana, w której wcielamy się w mistrzów tej pięknej sztuki. Podobno będziemy tworzyli z papieru figury różnych zwierząt i zadziwiali nimi sędziów. Podobno. Temat jest tu czysto ilustracyjny. Pooglądacie sobie obrazki zwierzątek origami na kartach, nawet złożycie z papieru znacznik pierwszego gracza, a jako walutę w grze zaakceptujecie „zgięcia papieru”, ale w trakcie gry szybko się od tego zamierzonego klimatu całkowicie odkleicie. Czy to źle? Pewnie nie, ta gra tak po prostu ma. dV Giochi i przy Origami mnie nie zaskoczyła. A mechanicznie Origami działa.
W trakcie rozgrywki zgrywamy dwa razy talię. W tym czasie będziemy zbierali na rękę karty z otwartej puli, aby dokładać je potem przed sobą jako kolekcje, płacąc przy tym innymi kartami z ręki.
Origami żyje opcjami i ograniczeniami. Wybieramy jedną z trzech akcji i wykonujemy ją przestrzegając typowych dla nich obostrzeń.
- Gdy chcemy dobierać karty – liczba zagięć na tych dobranych nie może przekroczyć 4.
- Gdy zagrywamy kartę do kolekcji, odrzucamy z ręki karty, tak aby suma liczby zagięć na nich była dokładnie równa wartości zagrywanej karty. Ponadto w swoim obszarze gry możemy mieć tylko dwie kolekcje, a do rozmiary tych kolekcji nie mogą się różnić więcej niż o jedną kartę.
- A jeśli chcemy skorzystać z akcji specjalnej karty origami, to do dyspozycji mamy co najwyżej jedną z dwóch kart leżących na wierzchu naszych kolekcji. O ile ta karta zawiera w ogóle Akcję specjalną, bo część kart niesie z sobą akcje natychmiastowe, które wykonuje się w momencie jej zagrywania. Pozostałe karty w talii zawierają warunki specjalne dla końcowej punktacji.
Jak nietrudno się domyślić, jest w Origami i sporo zarządzania ręką i sporo takich okazji do optymalizowania. Każdy chce wykorzystać dostępne karty jak najefektywniej, żeby wystawić karty z jak największą liczbą punktów, a do tego w miarę możliwości – może i jakieś karty dodające punkty bonusowe.
Wrażenia
Jest wiele gier, które nie okazują się wprawdzie wybitne, ale są na tyle solidnym rzemiosłem, że pozwalają się polubić i docenić. Ta karcianka tak właśnie jest. Przypomina nam to, co lubiliśmy już gdzie indziej. Jeśli autor czymkolwiek wznosi się ponad pojęcie dobrej gry, to może talentem do estetyki planszówkowego eklektyzmu. Bo wziął znane i sprawdzone elementy i połączył je całkiem zgrabnie. Epigoni także dzielą się na lepszych i gorszych. Christian Giove postawił wyraźnie na wypełnianie swojego eklektyzmu treścią.
Sporo w Origami dzieje się w tym obszarze budowanym poleceniami z kart. Często poluzowują one główne reguły gry, pozwalają dobrać więcej kart, zagrać więcej kart, zamiast z puli dobrać z talii. Niekiedy budują jakąś delikatną negatywną interakcję, pozwalając zamieszać w ręce współgraczy. Budują też dodatkowe warstwy punktowania – poza tą główną polegającą na zliczeniu symboli punktów z kart origami w kolekcjach.
Ciekawe w Origami jest też oparcie talii gry na zasadzie frakcji. Jest trochę tak jak np. w Catham City – zależnie od liczby grających, gramy różną liczbą frakcji, a te wybieramy sobie do rozgrywki sami. Inna rzecz, że – przynajmniej w grze na 2 graczy – wybór frakcji może mieć mniejszy lub większy wpływ na samą miodność rozgrywki. My graliśmy zwierzętami wodnymi z zwierzętami żyjącymi na sawannie i ja czułem wyraźny niedosyt. Było jakoś zbyt monotematycznie jeśli chodzi o paletę akcji z kart.
Origami wciąż mnie jakoś wyraźnie nie uwiera. Z tej rozgrywki na własnym zapółkowanym egzemplarzu dowiedziałem się jednak, że to niekoniecznie gra idealna na rozgrywki w 2 osoby. Ale im więcej nas usiądzie przy stole i im więcej tych frakcji zwierząt origami sobie do rozgrywki dorzucimy, tym pewnie będzie ciekawiej. Nawet jeśli pewnie mniej sterowalnie i bardziej losowo. Ale przynajmniej – z większą niż w grze dwuosobowej emocją.
[60/168] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] #18stycznia2021#Origami #ChristianGiove #Rebel #dvGiochi #rokwydania2017