Szklany szlak (wrażenia)

Uwe Rosenberg ma w Polsce wielu fanów. I to jest zrozumiałe. Jakiś niewielki głazik do planszówkowego ogródka udało mu się wnieść. Każdy, kto ma trochę oglądu, o tym wie. Ale… tak naprawdę znawców twórczości Uwego w Polsce jest niewielu. Bo na to trzeba by w to wszystko zagrać i to nie raz, nie po łebkach. Większość nas powtarza właściwie zasłyszane czy zaczytane od innych mądrości. Ktoś w coś jeśli nawet grał, to przeciętnie w jedną, dwie, może trzy gry z dorobku i już. W sumie to nic złego. To nie jest przecież tak, że trzeba zagrać, żeby móc doceniać. Podobnie jak nie wszyscy mają w zwyczaju zagrać, zanim skrytykują. Czasem łatwiej i szybciej być obytym przez papugowanie.

Ja w coś tam Rosenberga grałem, znawcą  natomiast nigdy się nie czułem. Mam jakieś swoje lubiane gry tego autora, ale to dlatego, że je akurat już znam, a nie dlatego, że się znam i umiem je wyróżnić spośród reszty. Agricolę pamiętam jeszcze z czasów, gdy wspólnie w kilka osób szykowaliśmy jej pierwsze tłumaczenie, na którym potem oparto w sporej mierze polską edycję. Odkrywanie treści i funkcji kart podczas ich przekładania z niemieckiego było ciekawym doświadczeniem, ale sam zatrzymałem się chętnie na poziomie gry rodzinnej. Nie było ani czasu, ani chętnych do zgłębiania głębi tego konceptu. Więcej cierpliwości mam zresztą do wersji dwuosobowej. W Kawernę grałem bodaj dwukrotnie – w obu przypadkach nie do końca. Jakieś odrobinę za długie to. Czasu nie wystarczyło. Trzeba było już jechać do domu. Nie mam na półce, ale jakbym miał, to też bym nie cierpiał z tego powodu. A bo to mało mam, a nie gram na co dzień, a nawet jeszcze wcale, bo świat zbyt szybko pędzi?

Skaldowie śpiewali ongiś, że w życiu chodzi nie o to, „by złowić króliczka, ale by gonić go”. Ja tak mam z grami planszowymi.  Z grami Rosenberga szczególnie. Czasami kupuję, żeby mieć pewność, że będzie łatwo zagrać, gdy przyjdzie ten moment. Tak było choćby z Loyangiem, tak było i ze Szklanym Szlakiem i Ora et Labora. To ta… „zaplanowana” część mojej półki wstydu.  Okazuje się więc w sumie, że półka wstydu może stać się elementem zarządzania czasem i kolekcją. I coraz bardziej zjawiskiem wielowymiarowym.

 

Rzut okiem na Szklany Szlak

Szklany szlak przenosi nas w XIX w. w bawarski region słynący z produkcji szkła i cegły. Będziemy więc je produkować, a potem z ich pomocą stawiać różnorodne budynki. Ta gra to z jednej strony „typisch Rosenberg”, bo są jakieś cykle produkcyjne, przetwarzanie czegoś w coś, a z drugiej dość oryginalnie potraktowany mechanicznie tytuł.

Gramy z podziałem na 4 tzw. etapy rozbudowy, a w każdym rozgrywamy kilka rund pomocników. Pomocnicy to 15 kart w talii gracza, z której w każdym etapie gry wybieramy kilka, a potem zagrywamy w taki sposób, który mi przywodzi na myśl coś z mechaniki kart w Wie verhext. Jeśli tylko ty zagrywasz kartę danego pomocnika, możesz wykorzystać obie akcje z karty. Jeśli ta karta pojawie się także na ręce któregoś z przeciwników – każdy może użyć tylko jednej akcji. To rozwiązanie wymusza nieco gry psychologicznej, próbujemy przewidzieć działania i plany konkurentów, żeby wcisnąć się między nie swoim sprytem.

Pomocnicy zapewniają nam surowce – czasem sami z siebie, czasem w powiązaniu z żetonami na naszych planszetkach. Dzięki pomocnikom także te planszetki możemy przebudowywać i rozbudowywać. Karczujemy las, dobieramy sobie płytki krajobrazu, stawiamy budynki. Te budynki na koniec przyniosą nam konkretne punkty i zadecydują o zwycięstwie. Niektóre budujemy w zasadzie tylko z myślą o punktach, inne dla możliwości przerabiania surowców, inne jeszcze dla jednorazowych bonusów. W sumie ten rys gry produkcji i rozwoju nie odbiega od „średniej Rosenberga”.

To co obok sposobu wyboru kart/akcji jest najbardziej oryginalne w Szklanym Szlaku to plansze produkcyjne graczy. Fascynujące rozwiązanie. Nie majtamy w grze żadnymi znacznikami surowców, nie ma drewienek cegieł, szkła, piasku, węgla, drewna. Wszystko sobie oznaczamy na dwóch kołach produkcji (w polskiej instrukcji fantazyjnie, choć z lekka od czapy nazwanych kieratami). Osobno mamy koło produkcji szkła, osobno – koło produkcji cegły. Gdy zyskujemy jakiś surowiec, przesuwamy wskazówki koła, tak aby pole surowca zgadzało się z aktualną liczbą jego jednostek. I w tym samym czasie, gdy my zdobywamy surowce… niejako automatycznie produkują się szkło i cegły. Pomysł i realizacja jest genialna, zaskakująca, matematycznie i logicznie wytłumaczalna bez większych zastrzeżeń, a przy okazji ten patent dynamizuje rozgrywkę. Miałeś przed chwilą coś, ale nagle nie masz, bo się „przeprodukowało”. Znowu potrzebujesz drewna, jedzenia, węgla. Wybierz odpowiednich pomocników do kolejnego etapu gry. I postaraj się zagrać ich w taki sposób, żeby móc z nich skorzystać maksymalne efektywnie.

 

Wrażenia

W Szklany Szlak zagraliśmy w dwie osoby. Dobrze się grało, choć pewnie przy większym tłoku przy stole emocje związane z zagrywaniem pomocników są o wiele większe, a sama gra przez to trudniejsza. W dwie osoby zresztą zasady są nieco zmienione, więc już przez to ten wariant rozgrywki nie daje pełnego oglądu. Ale mechanice, spasowaniu elementów udało nam się przyjrzeć. Szklany Szlak to bardzo dobra gra, nawet jeśli chwilami bywa frustrująca, bo ten pomocnik „nie do końca się udał”, albo akurat na planszy budynków nie ma nic sensownego do wyboru, bo albo profity nieszczególne do potrzeb, albo koszty za wysokie do możliwości.

Rosenberg chyba od zawsze taki rys w swojej twórczości ma. Musi być odpowiednio trudno. Trzeba ograniczeniami podcinać graczom skrzydła. To buduje w grze ten specyficzny dla Uwego nerw. To widać już w Fasolkach, to czuć w Agricoli, Kawernie, Loyangu. Z tego co się orientuję – także i w grach, w które nie grałem jeszcze. Że czasem nie widać tego wystarczająco w niektórych słabszych podobno tytułach tego projektanta – to chyba wyjątek od reguły. W Ogródku taką krótką kołderkę czuć wystarczająco? W  zapomnianej (może i słusznie) dwuosobowej Hengist ona w ogóle była? Nie wiem, próbowałem w to grać i chyba tego Rosenberga zupełnie nie zrozumiałem.

Szklany Szlak daje się zrozumieć bez przeszkód. Na moje pierwsze wrażenie – bardzo dobra gra, w przerwach między graniem w gry do zrecenzowania ma spore szanse. Cieszę się, że się na moją półkę wstydu taktycznie dostała. W ostatnim momencie jej dostępności w sklepach.

[71/169] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] tydzień: 12- 18 kwietnia 2021

Podstawowe informacje:

Tytuł: Szklany szlak
Autor: Uwe Rosenberg
Wydawca: Lacerta
Liczba graczy: 1 – 4
Wiek graczy: 12+
Czas gry: 20- 80 minut
Rok premiery: 2015 (I edycja niemiecka – 2013)

„Szklany szlak” w serwisie Boardgamegeek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tekst Cię zaciekawił? Podziel się tym na gorąco w komentarzu!


Nie lubię komentować, za to chętnie wesprę rozwój bloga kubkiem kawy.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to