Toscana (wrażenia)
Niektórzy zapewne pamiętają ten fenomen. Targi Spiel 2010 stały grami o winie czy jego produkcji. Vinhos, Grand Cru, King’s Vineyard i Toscana. Vinhos nawet potem było dostępne na polskim rynku dzięki wydawnictwu Hobbity. Przyuważyłem tę modę, bo wtedy jakoś się bardziej fascynowałem nowościami na targach niż dziś, ale nigdy jakoś się specjalnie do niej nie zapaliłem. Tylko ta Toscana się na półce pojawiła, nie pomnę nawet kiedy i w jakich okolicznościach, Czyli pewnie jako dorzutka do zamówienia gdzieś.
Ostatnio nadszedł i czas na nią. Doczytałem wreszcie instrukcję do końca, wyciapałem wszystkie te fowistyczne elementy z tego fowistycznego pudełka i zagraliśmy. I nawet wygrałem 63 do jakichś 39.
Rzut okiem na grę
Toscana to eurogra ekonomiczna, w której wcielamy się we właściciela winnicy w Toskanii. Tytuł ciekawie opiera się na mechanizmach makroekonomicznych, ceny regulują się podażą i popytem, a do tego są podatne na spekulacje graczy.
Gra się 7 rund. W każdej wykonujemy w dowolnej kolejności dokładnie trzy różne akcje.
Akcja zatrudniania pozwala nam ustawić na planszy albo robotnika albo winiarza. Ci zadbają potem o produkcję wina lub wody – w zależności od rodzaju pola, na którym staną. Poza tym możemy skorzystać także z usług lobbysty albo Mr. Rose. Za ich pomocą można manipulować cenami. Za pracę należy oczywiście zapłacić – skrzynkami odpowiedniego gatunku wina lub skrzynkami wody z własnych zapasów.
Akcja produkcji polega na wyłożeniu na skrzyżowania pól kostek symbolizujących wodę. W zamian za każde przylegające do tego skrzyżowania pole z naszym pionkiem pobieramy z ogólnej puli kostki w kolorach odpowiedniego wina czy wody. Robotnik zapewnia 1 kostkę, dwaj robotnicy na polu 2 kostki, podobnie jak umieszczony gdzieś winiarz. Poza zwykłymi polami upraw są też pola nieużytków, funkcjonujące jak „produkcyjne jokery”. Jeśli ustawiliśmy na nich 2 robotników lub jednego winiarza – bierzemy dowolną kostkę, ale tylko jedną.
I wreszcie akcja handel. Tu możemy kupić z rynku albo dowolną liczbę kostek jednego rodzaju wina lub wody (zawsze do limitu pól w naszym magazynie), albo sprzedać dowolną liczbę kostek-skrzynek. Sprzedajemy i kupujemy po aktualnie ustalonym kursie.
Żeby wyjść na swoje trzeba umiejętnie zarządzać pionkami pracowników, produkcją i towarem. I przede wszystkim kontrolować ceny na rynku.
Spekulacyjny charakter gry wyraża się właśnie w dopasowywaniu cen do własnych planów. Lobbyści i Mr. Rose pełnią tu kluczową rolę już w trakcie rundy. (Mr. Rose pozwala na tej spekulacji nawet od razu zyskać kupnem lub sprzedażą.) Natomiast między rundami gra przerzuca też quasi rynkowe pomosty w postaci fazy aktualizacji cen. Mają na tę aktualizację wpływ i żetony poustawiane nad kolumnami wartości przez lobbystów i ilość danego towaru na rynku. A wreszcie także sami gracze, którzy zagrywają żetony degustacji, to znaczy ferują wyroki na temat jakości danego wina.
Wrażenia
Muszę powiedzieć, że Toscana mi się spodobała. Jak na grę ekonomiczną jest bardzo euro, a jak na grę euro – przyjemnie ekonomiczna. Na początku wydawała mi się ciułaczo-trudna. Na szczęście okazało się, że tak ma być. Trzeba się najpierw dorobić czegoś korzystając ze skromnych zasobów. Z rundy na rundę mamy coraz więcej w magazynach i coraz więcej możliwości. Część opcji jest zresztą natywnie wbudowana w samą konstrukcję gry. Zaplanowana. Co bynajmniej nie czyni gry mniej ekscytującą.
Poszczególne składniki mechaniki gry zostały ciekawie i spójnie połączone. Walczymy o pola w obszarze winnic, przepychamy wzrosty i spadki cen – możliwie z korzyścią dla naszego interesu. Ważne jest i w jakie gatunki wina inwestujemy i jak wybieramy kolejność i moment wykonywania akcji w rundzie. Wpłynąć na wynik może nawet i to, z czego umiemy zrezygnować.
Graliśmy we dwóch i w tej konstelacji mam wrażenie, że jest zapewne i łatwiej i mniej drapieżnie niż w liczniejszym gronie. Bo jednak nie musieliśmy się mordować o te pola winnic. Spekulowanie cenami też sprawiało raczej wrażenie cywilizowanego. A mimo wszystko grało się z satysfakcją.
Myślę, że warto też przy tej grze zwrócić uwagę na jej oprawę graficzną. Dość niezwykłą i w sumie przecież odważną. Ten humor i kolorki mają chyba łagodzić obyczaje pazernych na kasę kapitalistów, w których nas ta gra zamienia… Ale co najwyżej tę pazerność tylko przytępiają. Ciułałem dzięgi z produkcji z rozkoszą. Meple unoszą kielichy na moją cześć. Przynajmniej ten jeden raz. Kolejne zwycięstwo nie przyjdzie mi tak łatwo. M. już wie jak w to grać…
[47/164] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] #19października2020#Toscana #PaulLaane #Competo #rokwydania2010