Union Pacific (wrażenia)

Union Pacific pokazał mi kiedyś Wojtek Chuchla na festiwalu w Brzegu. Właściwie na nocnym hotelowym graniu po sobotniej części festiwalu. Kojarzę z tego wieczoru chyba tylko tę grę, musiałem być zmęczony. Pamiętam, że mi się spodobała. Może nawet wygrałem tę partię.

Kilka lat później znalazłem egzemplarz na bazarku. Tak sobie myślę, że miałem sporo szczęścia, bo w pudełku jest mnóstwo elementów, a mi się trafił całkowicie kompletny  egzemplarz.

Gra jest z 1999 roku, więc dziś taki już trochę planszówkowy zabytek.  Zwróćcie uwagę, że na przedniej okładce nie znajdziecie nazwiska autora. Dziś w Niemczech (i na szczęście większości cywilizowanego świata) rzecz absolutnie nie do pomyślenia.

 

Rzut okiem na grę

W Union Pacific mamy 11 towarzystw kolejowych, które jednocześnie rozbudowujemy i w które inwestujemy. W pojedynczej turze możemy jednak wybrać tylko jedną z tych akcji, a nietrudno się domyślić, że chciałoby się najczęściej móc rozegrać obie.

W grze pojawiają się karty torów powiązane z polami na planszy. Na tych polach możemy ustawić lokomotywy. Nie każde towarzystwo ma swoje składy przystosowane do każdego rodzaju torów, więc trzeba mieć w odpowiednim momencie odpowiednią kartę. Poza tym na każdym odcinku trasy może stać tylko jedna lokomotywa danego towarzystwa, a jeśli już jest na nią gdzieś miejsce, to musi to być taki odcinek, który przez poprzednio wystawione lokomotywy ma połączenie z dworcem startowym towarzystwa.

Te wszystkie ograniczające pojedynczego gracza reguły rozbudowy, w połączeniu z możliwością inwestowania sprawiają, że gra staje się wyjątkowo dynamiczna. De facto sieci tras poszczególnych towarzystw współtworzymy wspólnie – kwestia tu jest przede wszystkim tego rodzaju, czy wystawiając kolejną lokomotywę dla danego towarzystwa, zyskam więcej niż przeciwnicy.

To pytanie wiąże się wprost z zagranymi już przez gracza kartami akcji. Kilka razy w grze pojawiają się w talii karty premii – takie sygnały punktacyjne, jakie znamy choćby z Alhambry. Przerywamy wtedy rozgrywkę i dla każdego przedsiębiorstwa ustalamy, kto posiada aktualnie najwięcej akcji.

10 towarzystw jest reprezentowanych na planszy lokomotywami – dla nich zysk wylicza się zliczając te pionki plus 1 (za dworzec towarzystwa). Gracz z największą liczbą akcji dostaje pełną kwotę dywidendy, kolejny – połowę tej kwoty. Przy remisach rozdziela się pieniądze wedle typowych dla eurogier zasad.

Jedenaste towarzystwo Union Pacific nie ma lokomotyw na planszy – dla niego podsumowuje się tylko przewagę w kartach akcji i wypłaca dochód według tabelki w instrukcji – i to dopiero od drugiego punktowania. To towarzystwo potrafi przynieść sporą część łącznego zysku gracza w rozgrywce, ale trzeba się tez umiejętnie pod ten dochód sprofilować – zwykle rezygnując taktycznie z inwestowania w inne towarzystwa.

 

Wrażenia

Jeśli Union Pacific się zestarzała – a moim zdaniem niewiele ustępuje mechanicznie dzisiejszym premierom – to zestarzała się bardzo szlachetnie. Są w tej grze wszystkie chyba klasyczne rysy gatunkowe eurogry: matematyzujący, balansujący decyzje graczy fundament, harmonia i ład. Poza tym celowość wymierzona maksymalnym minimalizmem środków.

Na początku wydaje się, że mnogość elementów i ich rodzajów powinna zapowiedzieć grę skomplikowaną, a tymczasem jest jak powinno być: garść suchych zasad buduje przyjemną głębię dla decyzji i rozterek grających. I przede wszystkim emocje.

Graliśmy tym razem w dwóch, wtedy w grze proponuje się lekka zmianę zasad. Po trzech punktowaniach rozgrywa się ostatnie czwarte, dopuszczając do punktacji neutralnego gracza (który, co ciekawe, do tego momentu w grze nie uczestniczy, więc też nie przeszkadza). Na jego korzyść liczy się wszystkie karty akcji pozostałe jeszcze w talii, co powoduje, że może z żywymi graczami nawet wygrać.  Prawda, że oryginalne? A to przypomnę – 1999 rok!

Ponieważ ja lubię klasykę eurogier i lubię dobre retro, to lubię też Union Pacific. Jak najbardziej ta gra dobrze się czuje na moim regaliku obok Wsiąść do pociągu czy Turn und Taxis, albo takiej mniej znanej Via Romana. Gdy nadejdą lepsze czasy, chętnie zagram w nią znów w pełnej obsadzie, jak ongiś, za pierwszym razem w Brzegu.

Na koniec podzielę się jeszcze jednym małym zachwycikiem. Na jednym ze zdjęć zobaczycie wnętrze pudełka. To jest rok 1999, a jak pięknie to zaprojektowano. Przegródki na wagoniki są dedykowane konkretnym lokomotywom, na spodzie jest nawet wytłoczona liczba lokomotyw tego koloru w grze. I nawet banknoty można sobie wygodnie ułożyć „w banku”. Nie wspominając już o jakości komponentów. Karty są super trwałe, kaszerowane. Wtedy się robiło gry na lata i to po latach wciąż widać.

[49/164] #półkawstydu #ogarniampółkęwstydu [lista] #2listopada2020
#Union Pacific  #AlanRMoor #AmigoSpiele #rokwydania1999

„Union Pacific” w serwisie Boardgamegeek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Tekst Cię zaciekawił? Podziel się tym na gorąco w komentarzu!


Nie lubię komentować, za to chętnie wesprę rozwój bloga kubkiem kawy.

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to