Powody i preteksty albo kupić nie kupić
Wreszcie próbować dzielić można też według innych kryteriów. Powody i preteksty w sposób bardziej wysublimowany, a zarazem bardziej racjonalny skrywają się przecież w konsumenckich zachowaniach i podejściu graczy do zakupów:
Są więc tutaj ostrożni. Ci to czytają wszystkie możliwe recenzje, pytają na wszystkich możliwych forach. I z mozołem skreślają niepasujące typy z przygotowanej wcześniej listy. Co nimi kieruje? Strach przed zawodem? Mentalność „bo jestem tego warty/a”? A może po prostu pewna nieśmiałość i nieporadność nowicjusza w świecie planszówek?
Za nimi w katalogu konsumentów idą praktyczni. Oni zawsze najpierw wyliczą, ile osób zdołają zebrać przy stole. Przeanalizują, kto ze znajomych gra w jakie typy gier i dlaczego nie w inne i szczegółowo określą parametry poszukiwanego tytułu. A wybrzydzać, a przebierać będą z nie mniejszym zapałem niż ostrożni. Kto wie zresztą, czy nie są oni bardziej wymagający od tych pierwszych. W końcu nie myślą tylko o sobie, prawda? Myślą społecznie. Powiedzmy.
Następna grupa to oszczędni. Motywacja tychże jest oczywista –niby racjonalna, a czasami jednak nie-do-końca. Grupa to przy tym niejednolita i niejednorodna. Obejmuje przede wszystkim tych, którzy z rozgorączkowanym wzrokiem wertują aukcje allegro i najbardziej nienawidzą ostatnich minut aukcji, gdy okazja potrafi się wymknąć im sprzed nosa. AAAaaaaaale tuż zaraz za allegrowiczami stoją amatorzy gry używanej odkupionej od psiapiela z Pionka albo innej Gratislavi, tudzież towarzysza z forum, bloga lub innych mniej identyfikowalnych źródeł. Całości dopełniają eksporterzy detaliczni zrzeszający się w zakonach z krótkim terminem przydatności płacących wspólnie za koszty przesyłki z krajów Bliskiego czy Dalszego Zachodu, albo innego jeszcze planszówkowego Lewantu. Ciężko zadowolić oszczędnych. Obojętnie, której są oni proweniencji, chcą mieć dobre, a najlepiej jeszcze tanio. I w stanie idealnym. No dobrze, w bardzo dobrym też może być, ale żeby wyglądało jak w idealnym. I zapakować porządnie, bo nasi listonosze mają dziwne zwyczaje.
Jeszcze trudniejszą do zadowolenia od poprzednich trzech, a do tego zdeterminowaną i kapryśną grupą są eksperci. Ci grają we wszystko. No prawie we wszystko: pominąć należy gry niegodne ich eksperckiego poziomu oraz większość gier made in Poland. Gra musi wyglądać, gra musi mieć autora, gra dobrze jak kosztuje, bo wtedy czuć, że się ma to coś. To coś, co ma taka gra. To coś jest oczywiście subiektywne, ale ekspert wie, że tak właśnie jest. Tym bardziej, że jak napisali na BGG, albo innym spielboxie, że ta gra ma to coś, to nie może być żeby nie miała. No bo jak?
Powody i preteksty jakimi kierują się eksperci sięgają daleko dalej niż sama decyzja o wyborze gry. Oni nie tylko kupują, żeby mieć i pograć. Oni kupują, żeby mówić, pisać, postować, podcastować, roztrząsać zawiłości mechaniki, stylu, tematyki, klimatu i inszego kurzu, który raczy się dać wytrzepać z zakupionego pudełka. Bo przecież przyjemność nie kończy się na posiadaniu i graniu w grę. Grę można katalogować, analizować. …podobieństwa, przeciwieństwa, styczne i wytyczne. Dowody na za i na za-przeciw. Dowód udowadniający dowód, że tu jest kingmaking, ale efektu kuli śnieżnej to już nie. Czy z ekspertów należy się śmiać. A jakże, nawet zachęcam. Szczególnie, jeśli ktoś się samemu czuje lub – wprost mówiąc – jest ekspertem. Albo jeśli tylko widzi podobieństwo z nimi w swoim podejściu do zakupów. Śmiejta się i na zdrowie. Tylko uwaga, żeby śmiech nie zagłuszył twoich głębszych motywacji i skrywanych potrzeb. Bo może samo kupowanie i dyskutowanie i cała ta reszta to tylko szczyt tzw. góry lodowej.
Na koniec grupa sentymentalnych. Nie tylko, że uczuciowi, ale że ideowcy. O przyczynach ich wyborów naprawdę trudno powiedzieć coś konkretnego. Za to do gry, gdy już ją sobie kupią przywiążą się bardzo emocjonalnie. To w sumie też chyba najszczęśliwsi z wszystkich narwańców. Zainwestowane pieniądze z pewnością przełożą się im na silne wzruszenia przy planszy. I to niezależnie od temperamentu. Widziałem sentymentalnego choleryka, który rzucał kostkami podczas gry w Ryzyko, ale gry za nic w świecie by nie oddał. Bo ją po prostu kocha. Nawet jeśli taka losowa itede, ale ma miłe wspomnienia i w ogóle.
Sentymentalni potrafią długo polować na upragniony tytuł, a to nie dla chęci posiadani i nie z oszczędności. Sprowadzą grę choćby z zaświatów. Za to skutecznie. Bo przy całym sentymentalizmie potrafią być bardzo praktyczni i poskładani.
Koniec katalogu. Niepełnego oczywiście. I nie takiego strasznie serioooo. W większości przecież uda nam się znaleźć cząstkę nas w kilku grupach. Bo nie chodzi też o sztuczne podziały, ani o wydumane teorie. Raczej o przymrużenie oka, kawałek rogala na mordce i kroplę refleksji. Tak naprawdę miałem pisać o Familienbande Leo Coloviniego, ale po pierwszym akapicie wstęp przestał być wstępem. Za to ten akapit właśnie teraz zaczyna być końcem. Do Coloviniego wrócę, do Familienbande też. Ave Cesar, znaczy się chciałem powiedzieć Ave ja. SCNR.
:o) śmieszny tekst, choć moim zdaniem zapomniałeś o dwóch niezwykle istotnych grupach: kolekcjonerzy oraz maniacy.
Kolekcjonerzy kupują żeby mieć, niekoniecznie grać, a Maniacy kupują gry ze wszystkich kategorii i grają w gry wszelkiej maści ;o)
Pozdrawiam
uiek
trochę praktyczny, trochę oszczędny, trochę kolekcjoner, ale przede wszystkim MANIAK :oD
no tak, jak pisałem katalog niepełny, choć obie kategorie załapałem delikatnie w pierwszym akapicie
zresztą z tymi to by już trzeba sie pobawić, bo zachodzą na inne grupy. Np. ekspert maniakalny z ambicjami kolekcjonerskimi = kupuje gry ze wszystkich kategorii i gra w gry wszelkiej maści, ale np. w większość polskich już nie, albo nie tyka Knizi, albo Colovini mu raczej nie pasuje do kolekcji, albo nie lubi gier w niebieskich pudełkach, albo w kwadratowych
albo oszczędny kolekcjoner = kolekcjonuje gry, ale nie bierze za kwotę powyżej 70% ceny rynkowej
albo ostrożny kolekcjoner praktyczny = takich to mnóstwo, ma kolekcje, ale tylko takie, w które jest szansa, że zagra co najmniej raz na miesiąc
itd etc ad absurdum