Po recenzjach „Jishaku” i „Jaki jest?” kolej na trzecią z czterech imprezowych gier wydawnictwa Trefl, jakie ta firma proponuje nam tej jesieni. „5 sekund”, bo o tej grze właśnie będzie dziś mowa, to przede wszystkim gra szybka i dynamiczna, co zresztą wcale nie dziwi w tytule, w którym gra się na czas.
W „5 sekund” gracz w każdej swojej kolejce musi wymienić jakieś 3 rzeczy – zgodnie z treścią zadania na karcie. Rozpiętość tematyki zadań jest bardzo szeroka, mogą to być więc równie dobrze „trzy imiona męskie na literę D” jak i „nazwy trzech londyńskich stacji metra”. Wszystkich zadań jest w grze 744, a rozmieszczono je po jednym na obu stronach każdej z 372 kart. Ponieważ każda karta ma stronę czerwoną i żółtą, otrzymujemy jakby dwa rodzaje zadań – te na czerwonym froncie wydają się zasadniczo łatwiejsze i z doświadczenia powiem, że lepiej używać ich grając z dziećmi, chociaż granica stopnia trudności pomiędzy zadaniami czerwonymi i żółtymi bywa dość płynna.
Ostatecznie może to i dobrze, że gracz nigdy do końca nie wie, co go czeka, bo cały urok zabawy w „5 sekund” tkwi właśnie w wyrazie zaskoczenia i niepewności na jego twarzy, gdy próbuje szybko zebrać myśli i udzielić wyczerpującej odpowiedzi.
Tytułowe 5 sekund, jakie otrzymujemy na wykonanie zadania, odmierza nam specjalny czasomierz, mający kształt przeźroczystej rury, w której umieszczono plastikową spiralę, po której z kolei staczają się metalowe kuleczki. Używa się tego urządzenia podobnie jak klepsydry, a toczące się w dół kuleczki wydają charakterystyczne brzęczenie. Czasomierz uruchamia gracz siedzący po prawej stronie aktywnego gracza i czyni to od razu po wylosowaniu dla niego karty i przeczytaniu mu zadania.
Jeśli aktywny gracz zmieścił się w czasie i udzielił pełnej, prawidłowej odpowiedzi, przesuwa swój pionek na planszy o jedno pole do przodu. Jeżeli nie udało mu się odpowiedzieć lub odpowiedź była niepełna, pytanie przechodzi na gracza po jego lewej ręce. Teraz to on ma 5 sekund na odpowiedź, nie może jednak wymieniać rzeczy wskazanych już przez poprzednika. Jeśli odpowie, ma prawo przesunąć własny pionek, ale gdyby i jemu nie udało się udzielić odpowiedzi, kolejka przechodzi dalej. Zdarza się, nawet dość często, że zadanie obiega cały stół i nikt nie udziela pełnej odpowiedzi. Wtedy szczęście ma gracz, który rozpoczynał rundę – mimo nieudzielenia odpowiedzi dostaje 1 punkt i przesuwa pionek.
Poza tymi głównymi zasadami pojawia się w „5 sekund” kilka zasad dodatkowych. Dwie z nich wiążą się z kartami specjalnymi. Każdy z graczy otrzymuje na początku gry dwie takie karty; obie zagrać może tylko wtedy, gdy to on rozpoczyna rundę. Karta „Zamiana” umożliwia graczowi wymianę usłyszanego pytania na nowe. Karta „Następny” przenosi obowiązek odpowiedzi na gracza po lewej stronie gracza aktywnego. Jeśli ten udzieli prawidłowej odpowiedzi, otrzymuje swój punkt, jeśli jednak mu się to nie powiedzie, pytanie nie przechodzi już dalej, a punkt natychmiast otrzymuje gracz, który zagrał kartę specjalną.
Trzecia dodatkowa zasada w grze powiązana jest z polami specjalnymi toru planszy. Gracz, który dojdzie na któregoś z dwóch pól „Strefa zagrożenia” i nie wykona własnego zadania lub gdy przejdzie na niego zadanie innego gracza, traci kolejkę. O ile jeszcze karty specjalne wprowadzają do gry jakąś konkretną odmianę, to „Strefa zagrożenia” w praktyce wypada blado i nie jest w większości przypadków żadną poważniejszą przeszkodą w drodze do zwycięstwa. W czasie jednej z naszych rozgrywek pojawił się nawet pomysł, żeby kazać graczowi stojącym na tym polu rozwiązywać pod rząd dwa zadania zamiast jednego.
Abstrahując od tego jednego słabszego elementu w koncepcji gry i może kilku wyjątkowo dziwnych zadań w obszernej przecież talii, trzeba przyznać, że gra potrafi wzbudzić entuzjazm. Osobom, którym pokazywałem „Jishaku” i „Jaki jest?”, a potem także „5 sekund”, właśnie ta ostatnia gra podobała się najbardziej. Jest tu wszystko, co cenimy sobie w grach imprezowych: proste zasady, napięcie, okazja do wesołej rywalizacji.
„5 sekund” – bardziej może niż wiele innych tytułów imprezowych – nadaje się jako tytuł na spotkania integracyjne czy propozycja także dla osób w starszym wieku, bo nie zmusza do jakiegoś emocjonalnego ekshibicjonizmu czy dziwnych zachowań w stylu majtania językiem, wywijania kończynami czy strojenia głupich min.
Także osoby mniej komunikatywne, które miały na przykład problemy z kreatywnością przy formowaniu podpowiedzi w „Jaki jest?”, w „5 sekund” odnajdywały się całkiem dobrze. Z obu tych gier „5 sekund” jest zresztą ciut łatwiejsza. Co wcale nie oznacza, że nie ma w niej miejsca na fantazję i pomysłowość.
Oceniając całościowo, „5 sekund” to gra, którą spokojnie można polecić. Z dotychczasowej jesiennej oferty gier imprezowych Trefla (nie widziałem jeszcze tylko „Pictomanii”) udała się wydawnictwu najlepiej. Nawet instrukcja – choć także ma kilka drobniutkich niedopowiedzeń – jest zredagowana sprawniej niż instrukcje poprzednio omawianych przeze mnie tytułów. Najważniejsze jednak, że zapowiadana przez wydawcę jako „szalona i zabawna gra dla rodziny i przyjaciół”, rzeczywiście taką grą się okazuje. Potężna ilość zadań powinna zapewnić wiele udanych i emocjonujących rozgrywek. A pozytywne emocje wyniesione z zabawy obudzą ochotę na kolejne pełne rywalizacji partie.
Dziękujemy wydawnictwu Trefl
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji. Punktometr Spiellusta
ocena ogólna: 8/10
strategia / taktyka: 3/10
losowość: 8/10
interakcja: 7/10
wykonanie gry: 9/10
stosunek cena do jakości: 8/10
moja ocena dla „5 sekund” w serwisie BGG: 7
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: 5 sekund
Liczba graczy: 3 – 6
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 30 min
Wydawca: Trefl
Projektant: —
Instrukcja: polska
Zawartość pudełka:
• 372 karty z pytaniami (744 pytania)
• 6 kart „Następny”
• 6 kart „Zmiana”
• 6 pionków
• czasomierz
• plansza
Przy tej grze nie da się dobrze nie bawić :) jest świetna zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych! Zapraszam również do zapoznania się z naszą recenzją https://e-zabawialnia.pl/pl/n/2 :)