Arctic Race (recenzja)
Arctic Race z programu wydawnictwa Tactic Games to wyścigowa gra rodzinna. Ciekawe, podkreślające tematykę wykonanie połączono tu z prostotą zasad, przystępnych już dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Przy tym, mimo oparcia się głównie na mechanice “rzuć kostką i porusz pionkiem”, gra chce nam zaproponować już co nieco przestrzeni dla własnych decyzji graczy, próbowania się ze swoimi strategiami, a nawet blefowania.
Tło gry
Sześć psich zaprzęgów zmierza ku biegunowi północnemu, a każdy z graczy – w tajemnicy przed innymi – prowadzi dwa z nich, wskazane mu przez wylosowaną na początku rozgrywki kartę. Kto grał w Pędzące żółwie albo w Ślimaki to mięczaki, będzie sobie umiał wyobrazić związane z tą mechaniką emocje. Ważne, że w przypadku Arctic Race trzeba je pomnożyć tak mniej więcej razy dwa. A potem wpuścić we wszystko nieco więcej powietrza.
Plansza do gry
Grę zaczynamy przy modularnej planszy. Składamy ją przed rozgrywką z kafelków kier, różnych rozmiarów. Tworzymy w ten sposób przestrzeń dla wyścigu zaprzęgów, ograniczoną z jednej strony kafelkiem startu, a z drugiej zwieńczoną kafelkiem bieguna północnego. Kształt tej planszy zależy mocno od nas. Trasa wyścigu może mieć różną szerokość oraz mniejsze lub większe przerwy między poszczególnymi fragmentami lodu. Im bardziej wąska plansza, im ciaśniejsze przesmyki lodowe, tym większa będzie też zapewne interakcja między poszczególnymi zaprzęgami i graczami.
Zasady Arctic Race
Jak się rozgrywa ten nasz arktyczny wyścig? W swojej turze gracz rzuca dwoma kostkami. Jeśli na jednej wypadnie czarna liczba, a na drugiej czarny krzyżyk, należy po prostu przesunąć dowolny z zaprzęgów w dowolnym kierunku o liczbę pól nie większą niż wyrzucona na kości wartość. Najczęściej jednak albo na kości z liczbami wypadnie nie czarna a niebieska liczba lub też na kości z symbolami wypadnie co innego niż czarny krzyżyk. Wtedy gracz przed przemieszczeniem zaprzęgu wykonuje coś jeszcze.
Niebieska liczba każe wziąć z zakrytego stosu i dołożyć gdzieś na planszę kafelek wody. Kafelki wody tworzą przeszkody dla zaprzęgów, trzeba je albo omijać, albo przeprawiać się przez nie zagrywając kartę drabiny (o ile tylko takie rozpadliny wodne nie są szersze niż połowa kafelka). Każdy z nas dysponuje trzema kartami drabin na całą grę.
Czasami kafelek wody okazuje się kafelkiem lodu. Takim kafelkiem możemy wtedy także rozbudować planszę już w tracie rozgrywki.
Z kolei na drugiej kości może nam wypaść albo symbol konkretnej przeszkody, którą powinniśmy przesunąć po planszy o jedno pole w dowolnym kierunku, albo gwiazdki-jokery, pozwalające wybrać, jaką przeszkodę przesuniemy (1 gwiazdka – wybraną przeszkodę o 1 pole, 2 gwiazdki – jedną o 2 pola albo dwie przeszkody o 1 pole). Przeszkody blokują pola planszy. Na początku wyścigu będą to mgły, potem do puli niebezpieczeństw dochodzą śnieżyce, a bliżej bieguna także wiry. Zaprzęgi nie mogą przez pola z przeszkodami przejeżdżać. Jeśli zaś dostawimy znacznik przeszkody na pole z zaprzęgiem, będzie mógł się ruszyć dopiero, gdy ktoś odsunie przeszkodę gdzieś dalej.
W sytuacjach bardzo “podbramkowych” – ale to już tylko raz na grę – pomóc sobie możemy kartą helikoptera. Wtedy zamiast poruszać zaprzęgiem z kostki, zagrywamy helikopter i przenosimy zaprzęg maksymalnie o dwa pola w dowolnym kierunku. Ta opcja pozwala nam omijać większe połacie wody, uwolnić się z pola z przeszkodą, a wykorzystana w odpowiednim momencie może nawet zadecydować o zwycięstwie.
Kto wygrywa?
Zwycięzcą w Arctic Race zostaje gracz, którego zaprzęgi (wskazane kolorami na jego tajnej karcie) jako pierwsze dotrą do bieguna północnego. I uwaga! To może się wydarzyć także w turze innego z grających. Bo skoro wszyscy możemy poruszać wszystkimi zaprzęgami, a nikt nie wie (o ile się nie domyślił), kto gra jakimi ich kolorami, to każda rozgrywka jest potencjalną okazją do zaskakującego finału.
Potencjalne remisy – bo czasem karty zaprzęgów mogą się losowo tak przydzielić, że kilku graczy dociera do bieguna w tej samej turze – rozstrzyga się najpierw niezagraną kartą helikoptera, a potem liczbą niewykorzystanych kart drabin.
Gdyby z kolei nikt nie był w stanie dotrzeć do bieguna, bo drogę zablokują zaprzęgom pionki znaczniki przeszkód – rzadka sytuacja, ale nie niemożliwa – wygrywa po prostu ten, kto dotarł swoimi zaprzęgami dalej.
Wykonanie gry
Pierwsze co się na pewno rzuca w oczy przy ocenie Arctic Race, to całkiem udana oprawa graficzna gry i jej solidne wykonanie. Co prawda grafiki samych elementów nieco nie nadążają za okładką tytułu, ale trudno odmówić grze, że nie ilustruje tematu, który porusza. Na kafelkach skrzy się nawet lód.
Materiały użyte do produkcji to dobrej jakości tektura. Zauważa się to przede wszystkim po kafelkach, ale i karty są w przypadku Artcic Race wyraźnie grubsze niż przeciętnie w produktach Tactic Games. Pionki, kostki i znaczniki przeszkód wykonano z drewna i zilustrowano nadrukami.
Instrukcja zajmuje raptem cztery strony i prezentuje zasady gry w klarowny i czytelny sposób.
Jedynym mankamentem wydania jest z lekka pofalowana okleina na bokach pudełka. Jak się okazało to błąd fabryczny całego pierwszego druku. Na szczęście jedynie estetyczny, bo na rozgrywkę nie wpływa nijak.
Ocena
Arctic Race jedna z najprostszych gier w tej linii produktów Tactic Games, którą ja nazywam Next Step i z której recenzowałem już Canal King, Land of Clans, Zhakujesz moje hasło i Slingshot to Mars. Pewnego rodzaju nowatorstwo kryje się w przypadku tego tytułu w kompilacji znanych skądinąd mechanik i rozwiązań w całkiem dynamiczną grę wyścigową.
Mamy tu do czynienia z grą lekką i przyjemną, wykorzystującą motyw ukrytych celów, więc budującą też ciekawe emocje. Regrywalność jest spora, a to głównie dzięki modularnej planszy, pomagającej rozwijać się rozgrywce w różny sposób, jak i 15 różnym kartom zaprzęgów (każdy kolor może się sparować losowo z jednym z pozostałych pięciu).
Jeśli chodzi o optymalną liczbę graczy przy tym tytule, to na pewno im bliżej pełnej obsady, tym lepiej i ciekawiej. Mamy wtedy też większą szansę, że mniej zaprzęgów pozostanie nieprzydzielonych do żadnego z graczy oraz że w popychaniu naszych zaprzęgów ku mecie będziemy mieć cichego – choć raczej nieświadomego – wspólnika. Można oczywiście grać w Arctic Race i w dwie osoby, mechanicznie gra działa. Natomiast jeśli dla kogoś w grze ważne są głównie emocje, to te się pojawiają wyraźniej przy trzech osobach, a najmocniej przy czterech.
Tak po prawdzie, to pogralibyście w Arctic Race nawet i w 5 graczy. A to dlatego, że w pudełku znalazło się więcej kart drabin niż by wynikało z wyliczenia komponentów dla czterech graczy. Jest ich aż 16! Na moje oko twórcom gry w ostatnim momencie musiała się zmienić koncepcja i zapomnieli zmniejszyć liczbę kart drabin. Trochę szkoda, że – jeśli początkowo rzeczywiście była pomyślana jako gra dla 2 -5 – nie zostali przy tej wersji. Na pięciu graczy zaprzęgi przydzielałyby się losowo jeszcze lepiej. Co spokojnie możecie sobie przetestować, biorąc po prostu dowolny element w roli piątego helikoptera.
Rekomendacje
I cóż. Myślę, że najważniejsze o tej grze Wam opowiedziałem. Jeszcze tylko jedno… Komu można polecić Arctic Race? Jej grupą docelową są przede wszystkim rodziny z dziećmi, które chcą zacząć przygodę z planszówkami. Względnie rodziny już w coś wcześniej grające, ale niekoniecznie gotowe na zbytnią buńczuczność w doborze kolejnych tytułów. W gry planszowe można wsiąkać tak jak w góry. Wybrać sobie od razu stromą trasę, albo bezpiecznie najpierw próbować się z nieco łagodniejszymi pagórkami. Arctic Race pozwala się łagodnie poślizgać.
Dziękuję wydawnictwu Tactic Games Oddział w Polsce
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Arctic Race 7/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Arctic Race
Liczba graczy: 2-4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: do 40 min
Wydawca: Tactic Games
Projektanci: Gamestorm Studio
Język: polski (wydanie wielojęzyczne)