Canal King. Brugge (recenzja)

Jeśli zajrzycie do polskiego katalogu Tactic Games na rok 2020, to na stronach 11 i 12 zauważycie zapowiedź nowego trendu w programie tego wydawnictwa. Oto obok typowych dla Tactic Games gier lekkich, bo opatrzonych jak najmniej skomplikowanymi zasadami, pojawiają się nagle tytuły już na pierwszy rzut oka inne.

Tactic Games połączył siły z Game Storm Studio i to właśnie ta grupa projektancka stoi za Canal King. Brugge i kilkoma innymi ujawnionymi już tytułami. Wraz z nimi program wydawnictwa otwiera się na szersze grono odbiorców. To wciąż mają być gry z prostymi, krótkimi instrukcjami, ale jednak delikatnie bardziej złożone niż te, do których od lat przyzwyczajało nas wydawnictwo.

 

Tło gry

Canal King przenosi nas do wspomnianej w podtytule Brugii, belgijskiego miasta zwanego flamandzką Wenecją. Tu przyłożymy ręki do rozwoju sieci kanałów wodnych. Celem gracza będzie najpierw wybudowanie kanału łączącego kolejno cztery porty, a następnie jak najszybsze przemierzenie tej trasy. Kto pierwszy wykona oba zadania, wygrywa.

 

Charakter gry

Pomysł na grę jest zgoła ciekawy. Łączy ze sobą grę kafelkową z grą wyścigową, a do tego dopatrzyć się można… elementów programowania (sic!). Przy tym Canal King wciąż pozostaje wyraźnie w dziedzinie przystępnych gier rodzinnych. Nawet sama instrukcja – po odsianiu ilustrowanych przykładów – zajmuje zaledwie dwie strony.

Gra jest przeznaczona dla od 2 aż do 6 osób. Minimalny wiek graczy autorzy ustalili na poziomie lat 8, co w pozycjach rodzinnych można przyjmować za cezurę bardzo umowną. Tu bez większych problemów zagrają z nami i młodsze dzieci. W razie potrzeby łatwo dopasować poziom trudności gry do ich potrzeb. Tak naprawdę najbardziej istotna w zabawie przy Canal King jest i tak spostrzegawczość. Wraz z rozwojem rozgrywki na planszy powstaje coraz bardziej skomplikowany labirynt brugijskich szlaków wodnych.  Podejrzewam, że niejednokrotnie to właśnie dzieciaki będą sobie sprawniej w nim radziły niż dorośli grający z nimi przy stole.

 

Jak gramy? Buduj kanały…

Canal King rozgrywamy przy rozległej planszy. Każdy z graczy wciela się w jednego z przedsiębiorców, dostaje nawet kartę i żeton postaci, żeby móc się lepiej wczuć w rolę.

Jest nieco jak w życiu: Nasze plany to żaden business konkurencji. Przed rozgrywką każdy otrzymuje tajną kartę trasy z listą czterech portów. Warunek minimum sukcesu to zbudowanie szlaku wodnego prowadzącego kolejno przez każdy z tych portów – natomiast nikt nie zabrania nam kombinować. To znaczy: Jeśli tak wyda nam się korzystniej, a przede wszystkim szybciej, możemy prowadzić naszą trasę także przez inne porty.

Pierwsza część gry każdego gracza polega na dokładaniu w każdej swojej turze po jednym z kafelków na planszę. Do wyboru mamy zawsze 5 odkrytych kafelków w swojej prywatnej puli. Po dołożeniu kafelka uzupełniamy pulę nowym kafelkiem z zakrytego stosu. Alternatywnie możemy zamiast ruchu wymienić dowolną liczbę kafelków na inne.

W grze obowiązują bardzo intuicyjne reguły dokładania: kontynuujemy powstałe już na planszy kanały, nie wprowadzamy kanałów w ląd. Nie jest też tak, że każdy buduje tylko swoją drogę wodną. Wręcz przeciwnie – nawet warto wykorzystywać i podłączać się do kafelków wyłożonych przez przeciwników.

Co więcej – kafelki na planszy można zastępować innymi. Jedyne ograniczenie to reguła, że nowy kafelek, rozbudowując dany odcinek kanału o nowe elementy, musi zachowywać wszystkie elementy poprzedniego.

 

… i spiesz do celu

Budowanie trasy to nie tylko dążenie do połączenia portów. To także przy okazji programowanie jak najszybszej podróży z myślą o drugiej części swojej gry.

Na kafelkach kanałów widać często różnokolorowe flagi. Każdy z graczy na początku gry dostaje losowo jeden ze specjalnych drewnianych kafelków, który utrzymuje w tajemnicy, a nawet dokłada do planszy awersem do dołu.  Tam jest właśnie ukryty kolor przypisany graczowi i to na flagi w tym kolorze trzeba mieć baczenie.

Dlaczego? Gdy gracz skończy budowę trasy, rozpoczyna się dla niego etap takiego powiedzmy rejsu próbnego po utworzonym szlaku. W każdej swojej kolejnej turze może pokonać statkiem jeden fragment trasy. Idealnie – bo najszybciej – byłoby, gdyby mógł płynąć od portu do portu i tam kończyć turę, ale niestety. Jeśli gracz natrafi na kafelek z flagą w swoim kolorze, musi się zatrzymać, a podróż kontynuuje dopiero w następnej kolejce. Warto więc już na etapie budowy unikać wykładania sobie na trasie flag we własnym  kolorze.

Za to warto próbować wydedukować, jakich kolorów flag unika konkurencja i podsunąć im na szlaku od czasu do czasu akurat takie. Podobnie do spowolnienia podróży przeciwników może przyczynić się sprytnie położony kafelek specjalny. Również na nim będą musieli przerwać oni rejs. Kafelek specjalny bez postoju pokonać może tylko jego właściciel.

 

Rytm gry

Partia w Canal King potrafi rozwinąć się w różny sposób. Najciekawiej – i myślę, że na tym bazował pomysł autorów na grę – jest wtedy, gdy wszystko rozstrzyga się w gęstym wyścigu statków w ostatnich kilku rundach.

W grze dwuosobowej tak właśnie się dzieje. Obaj gracze ukończą swoje kanały najczęściej w podobnym czasie. Wtedy sprawność zaprogramowania czy zoptymalizowania swojej trasy pod względem ilości na niej własnych flag odgrywa bardzo wyraźne znaczenie. Bywa, że zwycięża się o turę, bo akurat przeciwnik musiał się zatrzymać o jeden raz więcej.

Im więcej nas siada przy planszy, tym też możliwych scenariuszy na finał gry może być więcej. Gra mocno zależy i od charakteru i od liczby graczy. Bo na przykład: Ktoś gra bardziej pokojowo, i skupia się na swoim celu, pozwalając pozostałym dążyć do swoich, chętnie korzystając z ich odcinków tras. A innym razem trafi się nam ktoś lubiący zagrać nieco agresywnie. Tu coś dołoży, żeby nam skierować szlak w niekorzystnym dla nas kierunku. Tam zabiegnie nam drogę, zmuszając do nagłego szukania obejścia. A jeśli do tego dochodzą sytuacje, że dwóch się bije, a trzeci po cichu korzysta?…

Szczerze powiem: Zdarzały się nam partie, że ktoś już zaczynał podróż swoim statkiem, a pozostali wciąż jeszcze mieli daleko do ukończenia kanałów. Na początku mnie to strasznie irytowało. Ale jeśli uznać, że w Canal King ten komponent zadaniowo-wyścigowy ma jednak wyraźny prymat? To może takie sytuacje świadczą po prostu, że można grać wyraźniej efektywniej od innych, i dlatego wygrać.

Na pewno im bliżej maksymalnej liczby graczy, tym na planszy szybciej robi się gęsto. Przez to rozgrywka staje się wyraźnie mocniej wymagająca. Łatwiej też popełnić błędy, bo plansza zamienia się w jeden wielki labirynt szlaków. A w Canal King jest zasada, że zanim ruszymy statkiem do celu, wszyscy sprawdzają nam najpierw poprawność naszej budowy. Mieliśmy przypadki, że ktoś się ujawnił z trasą za szybko, a okazało się, że musi ją jeszcze poprawić.

Za tą potencjalną trudnością idzie jednak spora regrywalność. Odcinki kanałów na kafelkach mają sporo różnych rozgałęzień, zakrętów, odbić,  fragmentów kilkutorowych. Budowanie kanałów okazuje się mocno angażujące.

 

Łyżka dziegciu

Canal King  intryguje pomysłem na grę; ciekawym, a przecież przystępnym połączeniem tematyki i mechanik. Jest konkretnie, a gracz jest kierowany do jasnego celu. Wiem, co mamy robić i rozumiemy, dlaczego? Co więcej – to umie się nam spodobać.

Czy spodoba się nam w Canal King wszystko? To trochę pewnie zależy od naszych dotychczasowych doświadczeń z planszówkami oraz od oczekiwań, jakie wobec nich mamy. Ja po prostu opowiem o własnych spostrzeżeniach i uwagach do gry.

Zacznijmy od jakości wykonania. Ogólnie jest przywozicie. Plansza, żetony, papier instrukcji – nie dają powodu do zarzutów. Nieco dziwią na początku nazbyt cienkie karty, ale ostatecznie nie zagrywamy nimi, więc jakoś to w praktyce też nie będzie przeszkadzać.

Kulejącą estetykę złocenia tytułu na pewno zauważyliście na zdjęciu pudełka, ale tym się przecież nie gra. Gorzej z przekłamaniem kolorów flag na kafelkach. Fioletowy jest tu nowym granatowym, a brąz i czerwień w słabym świetle jakoś trudno rozróżnić.

Instrukcja sama w sobie – zasadniczo na plus. Niestety do tłumaczenia na polski wkradł się błąd dotyczący fazy przygotowania. W instrukcji wyczytacie, że przy czterech i mniejszej liczbie graczy ujawnić należy wszystkie kolory na nieprzydzielonych kafelkach specjalnych. Prawidłowo ujawnia się tylko dwa z nich. Jednak w Canal King ten element niewiadomej jest dość ważny.

Jeśli chodzi o same wrażenia z zabawy przy Canal King, to mam dwie uwagi:

  1. Po kilku rozgrywkach coraz bardziej rozczarowywało mnie, że autorzy gry nie zaprojektowali większej różnorodności fragmentów kanałów. Skoro zasady pozwalają a nawet podpowiadają rozbudowywanie odcinków tras, to dobrze by było dać też grającym jakieś szersze pole do popisu. Tymczasem przy obecnej palecie kafelków odczuwamy niekiedy frustrujące poczucie ograniczenia. Pewnie można próbować tłumaczyć projektantów gry żonglując znanym przysłowiem „złej baletnicy i rąbek od spódnicy”. Ale ja myślę, że tu jednak zadziałał albo pośpiech, albo brak fantazji.
  2. Drugie spostrzeżenie dotyczy kart trasy. Okazuje się, że różni gracze mogą mieć różnie trudno. Jednemu trafi się trasa przebiegająca przez 4 porty na jednej połowie planszy, innemu przebiegnie przez jej trzy ćwiartki. Autorzy wybrali jakieś 12 tras, a matematyka podsuwała im 144 kombinacji. Z tych najlepsze można było podzielić według trudności i zgrupować w osobne talie. Byłoby sprawiedliwiej.

 

Podsumowanie

Canal King. Brugge na pewno jest ciekawą próbą przerzucenia mostu między dotychczasowym programem Tactic Games a odbiorcami, do których wydawnictwo albo powoli przestało już swoimi grami docierać, albo nie docierało dotąd wcale.

Wejście tego wydawcy w segment gier rodzinnych z wyraźnym aspektem strategicznym to moim zdaniem dobry pomysł. Potrafię sobie wyobrazić gry Tactic Games jako propozycje dla ludzi, którzy już w coś bardzo łatwego pograli, a teraz szukają w planszówkach większej głębi mechanicznej, tej przestrzeni, w której można badać możliwości jakie otwiera przed nami gra.

Canal King tę głębię już pokazuje. I nawet jeśliby potraktować ją jako debiut zespołu projektanckiego, który za nią stoi – z oczywistymi niedoszlifowaniami, które na początku lubią się zdarzać – to sporo się w tej grze udało. Jeśli ktoś lubi gry kafelkowe, szczególnie takie, które zawierają element planowania i budowania, to przy Canal King się odnajdzie.

Ja lubię w tej grze połączenie gry w budowanie ze swoistym programowaniem trasy i kontrolą tego programowania w praktyce. To, że gra nie jest zbyt łaskawa dla błędów graczy, może nie jest wcale czymś szczególnie złym. To, że potrafią wygrać partię efektywniejsi, także można rozpatrywać w aspekcie wychowawczym.

Ostatecznie jednak jest w Canal King i dostatecznie dużo losowości i wystarczająca dawka emocji, żeby gra mogła realizować swoją podstawową funkcję: Gromadzić ludzi przy wspólnej zabawie.

Jeśli będziecie mieli okazję zagrać gdzieś w Canal King, koniecznie z niej skorzystajcie, i dajcie tu w komentarzu albo na Fanpage’u Zagramy, znać, jak się spodobała.

A ja już niebawem opowiem Wam o kolejnej grze z tej linii gier planszowych Tactic Games, czyli o Land of Clans.

Dziękuję wydawnictwu Tactic Games Oddział w Polsce
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji

 

Punktometr Zagramy: Canal King. Brugge 6/10

Podstawowe informacje o grze:

Tytuł: Canal King
Liczba graczy: 2 – 6
Wiek: od 8+ lat
Czas gry: 45 min
Wydawca: Tactic Games
Projektanci: Storm Games Studio
Język: wydanie międzynarodowe, instrukcja także po polsku
„Canal King. Brugge” w serwisie Boardgamegeek
Cena w sklepach: ok. 100 zł

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę, podziel się swoimi wrażeniami o przeczytanej recenzji.

 

Wypełnij krótką ankietę


Nie, dziękuję! Ale postawię Ci kawę …

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to