Cartaventura. Winlandia & Lhasa (recenzja)

Miałem ostatnio okazję pograć w obie wydane już gry z serii Cartaventura – Winlandię i Lhasę. Trochę nam wcześniej wydawnictwo Muduko swoimi książkogrami, w tym Koszmarem Alicji w Krainie Czarów, zaczęło klarować, że granie w paragrafówki może być doświadczeniem nieco głębszym niż to, co starsi z nas pamiętają z lat 80-tych i 90-tych. Że można sięgać tymi konceptami aż w inne gatunki. Ale, no właśnie, co innego paragrafówka w formie książki, nawet jeśli coś tam w niej z tradycji RPG-ów, a co innego zupełna jakaś rewolucja.

 

Cartaventura – gra paragrafowa zupełnie inaczej

Cartaventura to – można powiedzieć – nowy system gier paragrafowych. Zamiast książki dostajemy pudełko z talią kart i na tej tylko talii rozpisano wszystko – i opowieść, wciągającą zresztą, i samą grę, nieodłączną od opowieści – jak temu rodzajowi rozrywki przecież przystało.

Niezwykłe w tym systemie jest to, że grać zaczynamy właściwie w momencie odpakowania talii. Już pierwsze odczytywane karty wprowadzają nas organicznie nie tyle w jakieś zasady gry, co raczej w sposób reagowania z historią, w której środku się od razu znajdujemy.

Jak Cartaventura jest zaprojektowana? Numery paragrafów zastąpiono tu po prostu numerami kart, ale talia pozwala – jak się okazuje – na o wiele więcej, niż można by było wyzyskać z formuły książki.

 

Gra paragrafowa zwizualizowana

Przełożenie gry paragrafowej na karty pomogło jej autorom przede wszystkim namacalniej ukazać i zagospodarować przestrzeń narracji. W książce środkami dla budowania opowieści byłyby tekst i ilustracje. W Cartaventurze całość po części rozwija się na stole. Pewnie, wiele kart wciąż pozwala po prostu zdecydować o poprowadzeniu opowieści w tę lub inną stronę decyzjami graczy, jednak te momenty rozciągają się teraz i na rozkładane przed nami karty przedmiotów, karty mapy wraz z przynależnymi do nich lokacjami, na których znowu napotykamy przedłużenie opowieści. Co ważne, to przedłużanie ma często wymiar wyraźnie dynamiczny. Gra każe odwrócić na przykład wyłożoną już kartę i wtedy przeskakujemy do innej sceny, innego czasu, innego miejsca. Nieraz jest to wręcz nagły, dramatyczny zwrot akcji.

 

Opowieści równoległe

Te zwroty akcji zaplanowano właściwie nawet szerzej. Cartaventura żywi się bowiem nieco pomysłem światów czy historii alternatywnych. To znaczy w praktyce, że możemy dojść do zakończenia historii – tak albo siak, przegrywając lub wygrywając, ale będzie to zakończenie wcale nie ostateczne, a na pewno nie jedyne.

Po rozgrywce złożymy talię i możemy próbować docierać do końca przygody inaczej. I to wręcz będzie też zwykle przez samą grę zaplanowane w sposób z góry odmienny – tam przynajmniej, gdzie, grając poprzednio, natrafiliśmy na kartę, którą przy przywracaniu talii należy teraz ułożyć drugą stroną ku graczowi. Takie “punkty zwrotne” w konstrukcji narracji, modyfikowane interakcjami gracza z talią zapewniają częściowo przynajmniej zupełnie inny kierunek zdarzeń i kolejne, nowe zaskoczenia i wyzwania.

 

Na pięć sposobów

Zarówno Cartaventura: Winlandia, jak i Cartaventura: Lhasa mają tych potencjalnych zakończeń po pięć. Zauważyłem po sobie, że taki koncept paragrafówki z dynamiczną, rzeczywiście jakby wyraźnie interaktywną talią, motywował mnie do kolejnego podejścia do przygody dużo bardziej niż obserwowałem to po sobie przy książkowych paragrafówkach. Może też i z tego powodu, że gra na kartach okazała się bardziej organiczna, naturalna w swoim toku, wygodniejsza, a przez wizualizowanie narracji na stole – także przejrzysta.

 

Charaktery Cartaventury

Co na pewno warto powiedzieć jeszcze o rozwijającej się przecież dopiero serii Cartaventura na podstawie dwóch wydanych już w niej gier? To na pewno, że już po Winlandii i Lhasie widać dwa charakterystyczne rysy tych publikacji.

Po pierwsze: Przede wszystkim każdy z tych tytułów chce faktycznie przyciągać i przekonywać ciekawą, klimatyczną przygodą, inspirowaną prawdziwą historią. Winlandia to opowieść o Wikingach z dramatycznego dla nich czasu, gdy stare zwyczaje i starych bogów zaczęło wypierać chrześcijaństwo. Na tym tle rozgrywamy po części losy potomków Eryka Rudego, a po części losy dalekomorskiej wyprawy. Lhasa z kolei pozwala nam wyruszyć w ślady Alexandry David-Nell, pierwszej Europejski, która dotarła do słynnego zakazanego miasta w Tybecie. W tle tej przygody majaczy koszmar pierwszej wojny światowej w opozycji do mistycznego oświecenia, jakie obiecuje mądrość Wschodu. Ta odsłona Cartaventury jest więc przy okazji bardziej “psychologiczna” niż Winlandia.

Po drugie: Już Winlandia i Lhasa (a nawet także mini scenariusz Tintal o młodym królu Arturze, który wydawca podesłał mi wraz z pełnymi wydaniami gier) pokazują wyraźnie, że poszczególne odsłony Cartaventury nie muszą być wcale kopiami czy tylko wariantami pozostałych. Jeśli nawet główna mechanika pozostaje z konieczności ta sama, to widać, że gry różnią się od siebie podejściem do kontrolowania warunków sukcesu graczy. W Winlandii ważne są relacje do pewnych postaci, w Lhasie (i z lekka znowu odmiennie w Tintalu) bazujemy na policzalnym zasobie. I chyba tylko tyle mogą o tym powiedzieć, żeby nie zdradzić zbyt wiele i nie popsuć nikomu zabawy, gdyby po tym tekście zdecydował się sięgnąć po którąś Cartaventurę.

 

Gra nie tylko solo

Komu można polecić te gry? Z kim w nie grać?

Ja grałem przede wszystkim solo i miałem przy tym wiele frajdy. To były przy przyjemnie spędzone 20 – 30 minut na każdą sesję, więc w sumie jakieś około 1,5 – 2 godzin na “spożycie” całej przygody z pudełka.

Gdy usiąść do zabawy w dwie osoby lub w nieco liczniejszym gronie, to ten czas “konsumpcji” produktu oczywiście się wydłuża, bo pojawią się dyskusje nad decyzjami, klimat wspólnej wyprawy w nieznane. I to też jest dobrze, bo gra wypełnia się wtedy wrażeniami zbiorowymi.

Jeśli natomiast najbardziej zależy nam wciąż na klimacie gry, to dobrze mieć wtedy jednak odpowiednią ekipę przy stole – kogoś kto lubi i umie czytać czy prowadzić grę w sposób wciągający pozostałych. I resztę, która umie cieszyć się opowieścią w większości słuchaną i jednocześnie wsłuchać się we wspólne jej przeżywanie.

 

Podumowanie i ocena

Takie projekty jak Cartaventura: Winlandia i Cartaventura: Lhasa wnoszą w nasze planszówkowe hobby coś nowego i wartościowego i jako takie – przy całej swojej prostocie, a może właśnie ze względu na nią – trzeba je docenić. Nawet jeśli ostatecznie trochę inaczej podchodzą do swojej tożsamości niż większość gier, bo też zz definicji nie są jak tamte wieczne, nieskończenie regrywalne. Po kilku spotkaniach z nimi,  trzeba szukać kolejnej lub czego innego. Ale… Czy kupowanie gry, która wyczerpuje się po kilku zaledwie sesjach ma sens, to myślę pytanie podobne, jak to, czy warto kupować książkę. Czyli retoryczne. A Cartaventura, mimo formy talii wciąż pozostaje taką inną formą książkogrą.

Ja myślę, że projekt jest na tyle uniwersalny, przystępny i kompaktowy, że trafi do każdego zainteresowanego, czy to tematem, czy ilustracjami, czy pomysłem na samą mechanikę gry. I swoich fanów, a może i miłośników znajdzie.

Nic tu nie ma trudnego w zasadach. Są za to ciekawie skonstruowane wątki, a dynamiczne zmiany scen – może chwilami ewentualnie zbyt skrótowe – gwarantują sporą wartkość akcji. Nasze wybory nieraz nas samych zaskoczą konsekwencjami, ale przy kolejnych wariantach tego swoistego wieloświatu – te zaskoczenia mogą nam też coś podpowiadać w kolejnych wyborach. W nonszalancki sposób – nieobowiązująco.

Bo takie te Cartaventury są po prostu: lekkie, jak serial z naszego ulubionego streamingu, a wcale nie jakieś miałkie. I to jest bardzo na plus.

Dziękuję wydawnictwu Muduko
za udostępnienie gier do recenzji

 

Punktometr Zagramy 

Cartventura: Winlandia   9/10

Podstawowe informacje o grze:

Tytuł: Cartventura: Winlandia
Liczba graczy: 1 – 6
Wiek: od 10 lat
Czas gry: ok. 60 – 90 min.
Wydawca: Muduko
Projektanci: Thomas Dupont, Arnaud Ladagnous
Język: polski

„Cartaventura. Winlandia” w serwisie BGG
Sprawdź cenę w Ceneo

Cartventura: Lhasa   9/10

Podstawowe informacje o grze:

Tytuł: Cartventura: Lhasa
Liczba graczy: 1 – 6
Wiek: od 10 lat
Czas gry: ok. 60 – 90 min.
Wydawca: Muduko
Projektanci: Thomas Dupont, Arnaud Ladagnous
Język: polski

„Cartaventura. Lhasa” w serwisie BGG
Sprawdź cenę w Ceneo


 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę, podziel się swoimi wrażeniami o przeczytanej recenzji.

 

Wypełnij krótką ankietę


Nie, dziękuję! Ale postawię Ci kawę …

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to