Czarodziejski las (recenzja)
Czarodziejski las zapowiada piękną przygodę dla najmłodszych: Zadaniem graczy, których może tu być od dwóch do czterech, jest zebranie klejnotów porozrzucanych przez złośliwe trolle. Kto dokona tego jako pierwszy i wróci potem do swojego domku – wygrywa.
Czarodziejski las – idea i cel gry
Kolorowa plansza z trójwymiarowym drzewem pośrodku, drewniane pionki z doklejonymi do pleców filcowymi plecaczkami, szklane klejnoty. W tle magia starożytnych wróżek. Oglądając pudełko i czytając opis na jego odwrocie – ma się całkiem dobre wrażenie. Szczególnie jeśli się ma dzieci w wieku 5+ czy w wieku wczesnoszkolnym. Gra co prawda może nieco “dziewczyńska”, bo pionki pokazują tylko elfice – ale tak poza tym, całkiem uniwersalna. Walka dobra ze złem w tle, ale na konkretach i trochę jakby wychowawczo. Bo na zasadzie – rozrzucili nam zabawki, trzeba posprzątać.
Wykonanie
Niestety, to dobre pierwsze wrażenie trochę z nas schodzi już przy przygotowaniu do gry. Gry rozkładamy planszę, widzimy, że karton nieco za wątły. Drzewko nie najlepiej spasowane z planszą. Powinno stać korzeniami w wycięciach, a nie zawsze stoi. Karty jak na grę dla dzieci niefortunnie zbyt cienkie – jeśli chcecie zachować je dłużej, warto od razu zabezpieczyć solidnymi koszulkami. Na szczęście m.in. pionki mocno nadrabiają. My się będziemy dziwowali innym rzeczom, a dzieciaki od razu poczną wkładać i wyjmować z plecaczków szklane paciorki, niczym Kłapouchy pęknięty balonik od Prosiaczka z pustej baryłki po miodzie otrzymanej na urodziny od Puchatka. Bo małe proste rzeczy po prostu cieszą.
Wiem, że w wydawnictwie najbardziej się zamartwiają jakimś dwoma niewyczyszczonymi w redakcji wersami tekstu w instrukcji. Co akurat na tle problemów z wykonaniem komponentów jest najmniejszym problemem tej publikacji, bo redakcja samych zasad jest całkiem przyzwoita, nawet jeśli można było i tu coś zrobić ciutkę lepiej.
A właśnie zasady czy koncept gry to największy atut tej planszówki.
Jak się w Czarodziejski las gra
Przede wszystkim – pamiętając o celu gry – staramy się dotrzeć do pól planszy na których leżą klejnoty w kolorze naszego pionka. Będziemy je znosić do domu pojedynczo, więc już na samym początku rozgrywki dobrze jest sobie zaplanować kolejność tych wypraw.
W swojej turze gracz może zrobić swoim pionkiem od 0 do 3 kroków po planszy – zależnie od tego, na co pozwolą mu karty, albo co sam zdecyduje, bo tego decydowania jest tu zaskakująco sporo. I zawsze zamiast zagrywania kart można wymienić część z nich lub wszystkie na nowe talii.
Do ruchu potrzebujemy każdorazowo karty odpowiadającej fragmentowi trasy, który chcemy pokonać. Są więc liny, ścieżki, liście lilii wodnych.
Czasem zagramy kartę z symbolem trolla, wtedy musimy najpierw rzucić kostką, żeby sprawdzić, czy troll śpi czy nie. Jeśli śpi, układamy jego żeton na fragmencie trasy zieloną stroną do góry i możemy koło niego przejść. Zbudzony troll to żeton położony czerwoną stroną. Ten blokuje nam przejście. W kolejnej turze możemy znowu rzucić kostką (myślę, że po zagraniu też wcześniej odpowiedniej karty, ale tego w instrukcji jakby nie uściślono), żeby spróbować takiego obudzonego trolla uśpić. Możemy też użyć zamiast tego specjalnej karty – ze skrzydłami. Dzięki niej można przelatywać nad trollami – zbudzonymi i śpiącymi.
Karty ze skrzydłami służą też przede wszystkim do przelatywania nad magicznym drzewem. Będziemy z nich też korzystali często i chętnie, bo pozwalają nam dostarczyć zebrany klejnot do domku bez konieczności wracania pionkiem w nasz róg planszy. Wystarczy, że znajdujemy się na ścieżce wokół drzewa, a na nim nie ma już trolli (czyli jakieś kilka rund rozpędzających rozgrywkę i poświęconych na chodzenie po planszy mamy wszyscy za sobą). Zagrywamy wtedy taką Skrzydlatą Kartę, przelatujemy pionkiem dokładnie na pole po drugiej stronie drzewa, a podczas tego lotu upuszczamy klejnot, który w magiczny sposób “teleportuje” się do naszego domku.
Jeśli dobrze rozumiem instrukcję, można się też za pomocą karty ze skrzydłami przenieść na drugą stronę drzewa nie mając nawet klejnotu w plecaczku, co oczywiście pozwala graczom na większą mobilność i dynamizuje rozgrywkę.
Ocena
Czarodziejski las to – mimo swoich mankamentów – przyjemna i ciekawa propozycja zabawy przy planszówce. Dzieciaki, z którymi grałem w naszej szkolnej świetlicy (i to nawet starsze niż ten wiek sugerowany, bo drugoklasiści) same przybiegały potem do mnie z pytaniem, czy mam tę grę z elfami i drzewkiem. A grały z pełnym zaangażowaniem i wypiekami na twarzy.
To, że się tego konceptu nie udało dopracować w szczegółach, że na całości zaważyły kalkulacje, bo jak się przewiduje takie fikuśne pionki, to trzeba spróbować przyoszczędzić na czym innym, żeby cena ostatecznie nie była zbyt wysoka? No cóż. Powiem, że rzeczywiście szkoda. Bo chciałbym móc ocenić Czarodziejski las wyżej.
Częściej krytykuję chyba w planszówkach przerosty formy nad treścią. A tu jest taki przykład, gdy treść ucierpiała z powodu formy. Tymczasem to jest jedna z ciekawszych emocjami i pomysłem na niegłupie zaangażowanie dziecka prostych gier dziecięcych, jakie ostatnio pojawiły się na rynku. Rozwojowa, ale dokładnie przez zabawę. I może w sumie dobrze dla niej, że większość kupi ją oglądając tylko po pudełku…
Dziękuję wydawnictwu Tactic Games
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Czarodziejski las 6/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Czarodziejski las
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: 5+
Czas gry: 20 min
Wydawca: Tactic Games
Projektant: N/A
Język: polski
„Czarodziejski las” w witrynie wydawcy