Chicago 1930. Kilka dni temu szef powiedział, że pojedziemy na zebranie do Don Pepe. Nie mówił po co, ale z jego miny można było wywnioskować, że jest trochę zaniepokojony całą tą sprawą. Od czasu wprowadzenia prohibicji interes kręci się nawet nieźle. Czasem policja konfiskuje transporty, ale jest to wliczone w koszt działania rodziny.
To właśnie dziś jest zebranie. Pogoda jest taka, że nie wygoniłbym na zewnątrz psa, a co dopiero sam gdzieś wychodził. Jednak jedna z podstawowych zasad mówi, że Donowi się nie odmawia.
Zapakowaliśmy się do Forda – szef, Mike scyzoryk, Jim małpiszon i ja. Coś mi mówi, że pomimo deszczu będzie dzisiaj gorąco…
Don Pepe jest grą planszową przeznaczoną dla 3-6 graczy, której autorem jest Dominique Erhard (w sierpniu tego roku Galakta planuje wydać inną grę tego autora – Condottiere). Opowiada ona o pewnym zebraniu, odbywającym się na zapleczu restauracji należącej do Don Pepe – przywódcy rodzin mafijnych. W sali zgromadzili się przedstawiciele wielu rodów. Wszyscy przyszli uzbrojeni po zęby. Atmosfera jest tak napięta, jak przeciążony sznurek na bieliznę. Wystarczy jedno nieodpowiednie spojrzenie, jeden opaczny gest i nastąpi wybuch. Ktoś ten gest wykonał…
Zawartość pudełka
Don Pepe zapakowane jest w bardzo duże pudełko, rozmiarami przypominające Monopoly (w końcu obie gry zostały wydane przez Hasbro). Pod jego pokrywką znajdują się:
- plansza
- banknoty w 3 nominałach
- karty pomocnicze
- postacie gangsterów w 6 kolorach
- znaczniki uśpienia
- znaczniki tortów
- talia 60 kart
- instrukcja
Wszystko to jest ułożone w pięknie stylizowanej wyprasce, na której znajdziemy takie „zabaweczki” jak dynamit, rewolwer czy nożyk. Szczerze mówiąc, jest to najpiękniejsza wypraska, jaką dotychczas widziałem.
|
Wypraska – istne cudo! |
Wszystkie elementy wykonane są bardzo porządnie – postaci, znaczniki i karty pomocnicze są wydrukowane na grubym kartonie, plansza jest ładnie podklejona, karty wydrukowane są na dobrym papierze (nie są jednak ekranowane), a banknoty nie podrą się przy pierwszej rozgrywce. Ogólnie nie ma się do czego przyczepić. W sumie nic w tym dziwnego, ponieważ gra została wydana przez Hasbro – zapewne nakład gry był na tyle duży, że komponenty dobrej jakości nie wyszły specjalnie drogo.
Kto przybył na zebranie
W każdej rodzinie występują 4 rodzaje postaci: szef, Mike scyzoryk, Jim małpiszon i Joe pistolet.
|
Od lewej: Mike scyzoryk, szef, Joe pistolet i Jim małpiszon |
Na początku gry postacie, w zależności od liczby graczy, są rozmieszczane przy stole na określonych miejscach. Niestety tutaj natrafiamy na stosunkowo dużą wadę gry – rysunki w instrukcji są tak małe, że podczas rozkładania postaci trzeba się trochę namęczyć, a i tak potem okaże się, że podczas rozkładania gry popełniliśmy błąd. Jednak kiedy przebrniemy przez to trudne zadanie, przechodzimy do najważniejszego, czyli zebrania.
Zebraliśmy się tutaj…
W sumie to nie wiadomo po co, ale skoro już są te młokosy z zachodniej dzielnicy to czas im pokazać kto tutaj naprawdę rządzi. Do tego wreszcie będziemy mogli otrzymać zyski z interesów kontrolowanych przez naszą familię.
Celem graczy jest eliminacja przeciwników przy jednoczesnym zgromadzeniu jak największej ilości gotówki. Wygrywa gracz, który na końcu rozgrywki (w momencie kiedy na stole skończą się pieniądze) będzie miał najwięcej gotówki, lub który zostanie ostatnim żywym na placu boju.
Przebieg gry jest niezwykle prosty, a tura pojedynczego gracza wygląda tak:
- wysadzenie tortu w kolorze gracza,
- zebranie zysków,
- zagranie karty akcji lub karty ruchu,
- (opcja) zagranie karty ruchu,
- dobranie karty (2 kart).
Na samym początku swojej tury gracz wysadza tort w swoim kolorze, jeżeli ten znajduje się na stole. Zaraz potem następuje faza zbierania zysków podczas której gracz bierze ze stołu pieniądze, w zależności od tego gdzie siedzą członkowie jego rodzin. Jeżeli siedzą oni przy miejscach oznaczone określone interesy (gorzelnie, pizzerie, kasyna), to za każdy interes otrzymują 1,000$ (4,000$ jeżeli rodzina ma monopol i kontroluje oba interesy jednego rodzaju) + 1,000$ jeżeli szef jest żywy. Zyski są podwajane, jeżeli przedstawiciel rodziny jest księgowym mafii i siedzi przy kasie.
Następnie przechodzimy do fazy, która sprawia podczas rozgrywki największą radochę – zagrania kart akcji. Poprzez zagrywanie kart można eliminować przeciwników, którzy krzywo się na nas popatrzyli, albo są po prostu w nieodpowiednim miejscu.
|
Karty |
Właśnie do tych celów służą karty akcji, których mamy kilka rodzajów: nóż, pistolet, tabletki nasenne, położenie tortu, przesunięcie tortu, wysadzenie tortu, nalot policji.
Aby móc użyć karty z nożem, jeden z członków rodziny musi albo mieć w ręce nóż (Mike scyzoryk ma zawsze w ręce swój kozik), lub musi siedzieć na miejscu, do którego przypisany jest nóż. Jeżeli używamy noża, możemy dźgnąć pod ziobro jednego z naszych sąsiadów (oczywiście siedzących na planszy obok gangstera, który używa noża).
Na podobnej zasadzie działa karta pistoletu – jeżeli gracz używa karty to Joe pistolet (który nigdzie nie rusza się bez swojej pukawki) lub dowolny jego gangster, przed którym leży pistolet, może strzelić przez stół do postaci siedzącej naprzeciw niego.
Jeżeli zostanie użyta karta środków nasennych gracz może wrzucić do drinków 3 pigułki, które uśpią postaci przeciwników. Uśpione postaci nie mogą wykonywać akcji, a co gorsza – jeżeli dostana drugą dawkę tabletek to odchodzą do krainy, gdzie ich nie złapie nawet Eliot Ness. Jednak działanie tabletek także jest związane z tym gdzie siedzą postacie – pigułki można wrzucić tylko tym, którzy mają drinki.
Jakby tego wszystkiego było mało, każda mafijna rodzina przyniosła ze sobą bombową niespodziankę – tort! Niespodzianka jest bombowa dosłownie, ponieważ jest naszpikowana ładunkami wybuchowymi. Tort umieszczony na stole wybucha po tym jak kolejka wróci do gracza, który go położył. Eksplozja tortu działa na 3 miejsca, które zostają wyczyszczone z okupujących je postaci.
Jednak tort nie leży sobie spokojnie, a gracze poprzez zagrywanie odpowiednich kart mogą przerzucać ciastko na inne miejsca lub powodować wcześniejszą eksplozję lasek dynamitu oklejonych lukrem.
Sprzątanie miejsc byłoby bez sensu, gdyby nie można było się przemieszczać – dlatego też w tym celu w talii zostały zapewnione karty ruchu pozwalające na przemieszczenie się jednej postaci na inne, wolne miejsce.
Jak to bywa na spotkaniach mafii – zawsze musi trafić się jakiś życzliwy, który wezwie policję. Kiedy zostanie zagrana karta nalotu (która także jest kartą akcji), wszyscy chowają się gdzie się da. Po odjeździe służb mundurowych mafiosi wracają do stołu – gracze kolejno sadzają przy stole po jednym swoim gangsterze.
W ramach zagrywania drugiej karty można zagrać jedynie kartę ruchu.
I tak sobie niespokojnie przebiega zebranie. Trup ściele się gęsto, ciastka wybuchają, kule świszczą, rodziny zbierają przychody, a zakład ubezpieczeń społecznych ma coraz mniejszą liczbę osób, którym musi wypłacać emeryturę…
To wszystko jednak nie trwa wiecznie, gangsterzy wybijają się do czasu, aż na stole nie skończą się pieniądze (w końcu po co się bić, jak już nie ma kasy?) lub wszystkie rodziny poza jedną opuszczą duchowo spotkanie. Wygrywa, w zależności od powodu zakończenia rozgrywki, albo najbogatszy, albo jedyny żywy.
Ja tam byłem – dźgałem, strzelałem i mamonę zbierałem
Jak można się domyśleć, gra jest wesoła i dynamiczna. Zesztywniałe ciała ciągle lądują pod stołem (a dokładniej gangsterzy wracają do pudełka), a postacie ciągle gonią wokół stołu, aby zając najlepsze miejsce w danej chwili. Największą przyjemność sprawia wszystkim możliwość eliminacji przeciwników na różne sposoby. Czy to nożem, pistoletem, tortem czy pigułką – byle im dokopać!
Takie dokopywanie ma tę wadę, że rozgrywki skupiają się bardziej na możliwie najskuteczniejszym wyeliminowaniu wszystkich, niż na zbieraniu kasy. Co gorsza, ograniczenie pozwalające na zagranie tylko jednej karty akcji wprowadza pewien niesmak. Po prostu zbyt mocno zawęża możliwości zagrań.
Do tego dochodzi tutaj znowu problem z postaciami – są one do siebie tak podobne, że bardzo często rodzą się wątpliwości, czy gangster ma w ręce „gnata”, czy też „kosę”. Do tego wszystkiego dochodzi czynnik losowy i związany z nim pech. Jeżeli gracz nie ma dobrych kart na ręce to zamiast ruchu może je odrzucić i na ich miejsce dobrać. nowe. Jednak wtedy traci całą kolejkę, w efekcie czego chwile potem może okazać się, że karty znowu mu nie są na nic potrzebne.
Skoro już mowa o wadach – pudełko jest co najmniej 2x za duże. Wszystkie te elementy zmieściłyby się w mniejszym opakowaniu, które bez problemu dałoby się wpakować od plecaka. A tak, ilekroć biorę tę grę na spotkanie muszę ją taszczyć w siatce. A łażenie z reklamówkami nie jest tym co specjalnie lubię.
Ogólnie gra jest bardzo szybka, pełna zabawy i uśmiechu (no chyba, że dźgają ciągle jednego – wtedy jest pełna łez), jednak nie jest to tytuł po którym należy oczekiwać zbyt wiele. Nie jest to specjalnie wybitna pozycja, jednak czas rozgrywki jest na tyle krótki (ok. 30min), że można jakoś przetrwać nawet pecha i nieczytelne wykonanie.
Jeżeli spotkacie się z tym tytułem i będziecie miał możliwość zakupu go za stosunkowo niską cenę 30-40zł max, i lubicie gry w stylu Bang! czy Mag Blast – polecam. W przeciwnym wypadku szkoda pieniędzy. Lepiej dozbierać jeszcze trochę i kupić tytuł, który na pewno spełni oczekiwania.
Dla miłośników mafii i Don Corleone pozycja raczej obowiązkowa.
Don Pepe na BGG
Autorem powyższej recenzji jest: uiek. Tekst został pierwotnie opublikowany w niefunkcjonującym już serwisie Kraina Gier i – po uzgodnieniach z redakcją tamtego portalu – przeniesiony na łamy Spiellust.net. |