Ebbes (recenzja)
Gry z lewami to piękny i interesujący gatunek gier. Raz, że z ogromną tradycją, dwa, że wciąż oferuje sporo przestrzeni dla autorskiej kreatywności. W Polsce ten gatunek wydaje się mało popularny i jeśli ktoś w gry z lewami grywa, to jest to raczej wyznacznikiem jego gustu niż mody.
Zresztą fani gier z lewami muszą raczej aktywnie szukać wydań zagranicznych, bo u nas wybór gier tego rodzaju jest bardzo skromny. Abstrahując od gier tradycyjnych, grywanych zwykłą talią kart, z takich polskich edycji gier z lewami znamy Wizard, Tichu i raptem kilka innych tytułów. Może po ostatnim sukcesie The Crew, wydanej przez Galaktę jako Załoga zainteresowanie mechaniką lew w grach wzrośnie.
Ebbes, czyli coś
Ja dzisiaj opowiem o Ebbes, grze, która powstała w Palatynacie (Pfalz/Rheinpfalz), czyli w krainie historycznej położonej nad Renem, obecnie rozpiętej między dwa niemieckie landy Nadrenia-Palatynat i Badenia-Wirtembergia. Lokalne odniesienie jest akurat przy tej grze dość istotne – choć tylko ze względu na graficzną warstwę publikacji. Autor, Klaus Geis, wyraźnie zadedykował Ebbes swojemu regionowi i jego urokom, których obietnice znajdziemy na mapie tworzącej planszę punktacji oraz w symbolicznych grafikach – także na kartach do gry. Na planszy czytamy też dumne „Pfalz hat ebbes zu bieten” – „Palatynat ma coś do zaoferowania”
Materiał na grę promocyjną?
Tak sobie od razu pomyślałem, oglądając Ebbes po rozpakowaniu z pudełka, że gdyby jakiś samorząd szukał inspiracji na grę promocyjną, to zaadaptowanie graficzne Ebbes byłoby całkiem ciekawym i skutecznym rozwiązaniem. Przez prostą zmianę warstwy graficznej gry można otrzymać – jak to się teraz mówi w samorządach – bardzo atrakcyjny regionalny gadżet.
Gra z lewami – fundament
Tematycznie gra jest absolutnie neutralna. To po prostu solidnie abstrakcyjna gra z lewami. W kontekście mechaniki gry liczą się wartości na kartach i ich kolory.
Ebbes jest wzorowana na klasycznym wiście. Obowiązują te same zasady podstawowe, co przy tradycyjnych grach lew. W każdej kolejce jeden z graczy zagrywa pierwszą kartę do lewy. Pozostali muszą zagrać kartę w tym samym kolorze. Dopiero jeśli nie mają koloru żądanego przez gracza otwierającego lewę, mogą zagrać dowolną inną kartę. W tym także kartę w kolorze przebijającym, który w grach z lewami określa się mianem trumf lub atu.
Lewę zdobywa gracz, który zagrał najwyższą kartę w kolorze otwierającym lewę, a jeśli w lewie pojawiły się karty w kolorze trumf – wtedy zagrywający najwyższą wartość w tym kolorze.
Zasady Ebbes, czyli coś więcej
Do tego miejsca w swoich zasadach Ebbes pozostaje całkowicie w obszarze znanej tradycji. To, co czyni ją grą ciekawą, a nawet niezwykłą, to wprowadzony przez Geisa mechanizm dynamizujący rozgrywkę. W Ebbes na początku rundy nigdy nie wiadomo, co będą dla nas oznaczać poszczególne karty. Funkcje kolorów przydzielane są dopiero w trakcie gry!
Gracze zagrywają do lew kartami liczbowymi. Te występują w 5 kolorach i w wartościach odpowiednich do liczby graczy.
Poza kartami na ręce graczy w Ebbes używa się także kart wartości i kart kolorów.
Na początku każdej z pięciu rund gry odkrywa się jedną kartę wartości (1-5). I teraz uwaga: Gdy tylko którykolwiek z graczy zagra do lewy jakąkolwiek kartę koloru z tą właśnie liczbą, ten kolor staje się kolorem Trumf. Zaznaczamy to, układając odpowiednią kartę koloru pod polem trumpf widocznym na planszy.
W podobny sposób przydziela się do kolorów pozostałe funkcje w grze. Gdy po raz drugi zagrana zostanie do lewy karta z liczbą odpowiadającą aktualnej karcie wartości – odpowiedni kolor staje się kolorem Plus. Każda taka karta przyniesie na koniec 1 punkt.
Kolejne przyporządkowywane według tej zasady kolory stają się odpowiednio kolorami:
– ebbes (gracze, którzy na koniec rundy nie mają ani najmniej, ani najwięcej kart w tym kolorze, otrzymują 3 punkty)
– Minus (za każdą kartę w tym kolorze gracz odejmie sobie 1 punkt)
– nix (zdobywca największej liczby kart w tym kolorze będzie mógł wskazać gracza rozpoczynającego w kolejnej rundzie)
Punkty podliczane na koniec rundy zaznacza się na torze widocznym na planszy.
Grę podstawową rozgrywać można w gronie do 5 osób. Im więcej nas gra, tym większe wartości pojawiają się po prostu w talii kart liczbowych. To pozwala zachować odpowiednie proporcje liczby lew zagrywanych w rundzie.
Ebbes dla 2 graczy
W wariant podstawowy można też zagrać i w 2 osoby. W tym przypadku Geis zaproponował ciekawe rozwiązanie z fikcyjnym graczem, czy jak się u nas mówi „dziadkiem”. Dziadek ma swoją własną rękę, ujawnianą obu żywym graczom stopniowo, dzięki czemu także w tym wariancie jest sporo miejsca na planowanie i sporo niewiadomych, tak charakterystycznych dla gier z lewami.
Dodatkowe warianty gry
Graczom wprawionym w grach z lewami na pewno bardziej od wariantu podstawowego spodobają się warianty zaawansowane. Tych w instrukcji mamy dwa.
Pierwszy z nich zakłada po prostu grę z większą liczbą kart. Dzięki temu zanim pojawią się na stole karty przyporządkowujące funkcje kolorom, mamy już najczęściej więcej lew zebranych przed sobą, z kartami, o których jeszcze nie wiemy, co dla nas oznaczają. Gra w tym wariancie jest na pewno dużo bardziej emocjonująca i wymagająca, bo też mniej wybacza te drobne błędy, które zagrywając do lew czasami się nam po prostu zdarzają.
Drugi wariant pozwala jeszcze przed grą zaplanować, jaka konkretnie wartość, w jakim konkretnie kolorze będzie wywoływała przyporządkowanie. Gracze mają mają przy tym do dyspozycji swoje karty na ręce, a zestawy karta wartości-karta koloru wybierają kolejno ze stołu. To co pozostaje kwestią niewiadomej czy strategii graczy, to kolejność w jakiej się przyporządkowania będą w trakcie rundy odbywały.
Gra blisko swego źródła
Ebbes określiłbym grą „wytrawną”. W tym sensie, że wciąż mocno trzyma się tradycji. I to jest jej zaleta. Jeśli ktoś przyswoił sobie już podstawowe reguły rządzące grami z lewami, to przy Ebbes nie będzie się czuł szczególnie przytłoczony. Z kolei osoby nieobeznane z tą mechaniką wciąż mają szanse Ebbes szybko zrozumieć. Geis nadbudował co prawda klasyczny fundament jakimś nowym mechanizmem, ale ta mała rewolucyjność jest w Ebbes bardzo dystyngowana, zrealizowana z zamierzonym umiarem.
Charakter ebbes
Czy Ebbes jest grą trudną? Zasadniczo nie. Na pewno nie w swoim wariancie podstawowym, choć i tu bardzo często chwilę poniewczasie złapiemy się na refleksji, że zagraliśmy jakąś kartę niezupełnie sensownie.
Przy grach z lewami ogólnie ważne jest rozumieć z kim się gra i z jakiego poziomu się startuje. Dobrze, żeby początkujący mieli do siebie dystans. A ich zaawansowani współgracze – nieco wyrozumiałości.
Osoba doświadczona w gatunku będzie zawsze miała fory w stosunku do graczy, którzy mechanikę lew dopiero poznają. Zależności i możliwości rozwoju sytuacji jest sporo. To jak gramy zależy i od naszej ręki i od przebiegu partii. Dlatego też gry z lewami bywają takie emocjonujące. Te gry dzieją się mocno na poziomie intelektu współgrających. Na stronie wydawnictwa jest nawet taka graficzka z hasłem w dialekcie autora „ebbes ist nix ferr Dabbscheedel!” W wolnym tłumaczeniu można to przełożyć jako: Ebbes to nie gra dla idiotów.
Na szczęście nie trzeba tej żartobliwej deklaracji brać od razu bardzo do siebie. Grywałem w Ebbes z bardzo początkującymi osobami i udawało im się wygrywać. Nawet jeśli – z braku oczywistego doświadczenia – robili tu i tam całkiem zabawne błędy.
Naprawdę trudna, ale też już konkretnie mięsista staje się Ebbes tak naprawdę dopiero w swoich bardziej zaawansowanych wariantach. Co w sumie działa bardzo na korzyść tego tytułu. Bo jeśli można rosnąć z grą i coraz głębiej w nią wsiąkać, to tym przecież lepiej.
Stopień złożoności rozgrywki wzrasta nie tylko wraz z dodawaniem kolejnych wariantów – ale też z liczbą graczy. Im więcej kart w grze, tym więcej okazji, ale też pułapek.
Punkty krytyczne
Ebbes, jak na grę wydawaną właściwie własnym sumptem małego wydawnictwa, poziomem wydania wypada zadziwiająco dobrze. Solidne trwałe pudełko, dobrej jakości karty, spójna i praktyczna warstwa graficzna. Drobne niezgodności kolorystyczne między różowym znacznikiem a czerwoną kartą pomocy gracza to problem marginalny. Lekkie nieuporządkowanie organizacyjne w instrukcji – także można wybaczyć. Najbardziej irytuje plansza, która nijak nie chce leżeć płasko. Na szczęście nie na tyle, żeby znaczniki punktów nie chciały leżeć w miejscu.
Mi w Ebbes najbardziej przeszkadzały dwie, może trzy rzeczy.
Po pierwsze: Funkcja koloru ebbes nie zawsze dochodzi do głosu. Karty – najczęściej w partiach 3 osobowych – potrafią się rozłożyć między graczy po równo i wtedy nikt nie ma ich ani najmniej, ani najwięcej – zatem nikt nie dostaje 3 punktów. To nie jest jakiś może wprost błąd mechaniki, ot – wynik taktyki graczy, ale we mnie pozostawiał jakiś niedosyt.
Po drugie: Podobny czułem niedosyt przy kolorze nix w ostatniej rundzie gry. To co w poprzednich rundach miało konkretną funkcję, tu jakby rozmywa się w niebycie. Ja bym tam widział jednak na tym kolorze jakieś punkty in plus.
I po trzecie: Mało emocjonujący, a czasem demotywujący system punktacji. Jakoś nie udało się chyba autorowi przenieść tego aspektu rywalizacji z poziomu gry lew także na poziom toru punktacji. Zagrywanie lew trzyma w napięciu, to jest ta właściwa gra, przy podliczaniu rund emocje we mnie zawsze opadał, szczególnie, gdy po drugiej rundzie widać było już, że mam raczej małe szanse dogonić szczęściarza na początku stawki. Ja wolałbym punktację, która trzyma znaczniki graczy bliżej siebie. Może nie wyrażaną liczbą zdobytych w kartach punktów, ale przekładaną na liczbę graczy, których zostawiliśmy za sobą. W obecnej wersji gry, jak zauważycie, tor punktacji jest naprawdę bardzo rozległy.
Podsumowanie
Mimo kilku słabszym aspektów, ebbes w swojej przynajmniej okolicy ma się najwidoczniej dobrze. Tę recenzję piszę na podstawie trzeciego już wydania gry, na stronie Palatia Spiele widziałem gotowy 3 wariant rozgrywki.
Ja się cieszę, że miałem możliwość poznania tej gry, tym bardziej, że Ebbes spodobała się także w naszych kręgach rodzinnych i umiliła nam niejedno popołudnie czy wieczór w czasie pandemii.
Najlepiej na Ebbes zareagowali przedstawiciele tego starszego nawet niż ja pokolenia, miłośnicy wszelakich gier karcianych. Dla nich Ebbes nie była ani krztynę czymś mocno wymagającym, za to przyjemnym powiewem nowego.
Może i dobrym pomysłem byłoby spróbować zaktywizować i pozyskać tę potencjalną grupę odbiorców dla naszego hobby poprzez nowoczesne wersje gier odwołujących się do znanych ich tradycji. Przy okazji oni sami mogliby przekazać młodszym swoje doświadczenia. Ten aspekt grania jako dobra kultury, który ongiś tak mocno przejawiał się w naszych domach m.in. w grach z lewami, powoli jednak tracimy. Wystarczy popatrzyć po forach i grupach planszówkowych, coraz więcej ludzi lewę kojarzy z jakimś lwem…
Ebbes to ciekawy przykład twórczego czerpania z tradycji. Ten element dynamizujący rozgrywkę wypracowany przez Klausa Geisa jest warty docenienia. Nawet jeśli nie wszystko mi się spodobało, to grało mi się w Ebbes bardzo przyjemnie.
Początkowo nie planowałem, ale ostatecznie postanowiłem włączyć i recenzję Ebbes w cykl tekstów pomimo’s selection, czyli w tę serię artykułów, w których próbuję zbadać, a czasem może i podkreślić potencjał wydawniczy jakiejś gry. W Ebbes kryją się jakieś możliwości, może na grę promocyjną dla samorządów, może na jakieś pomysłowe przepracowanie tematyki i doszlifowanie z autorem mechaniki – z myślą o normalnym komercyjnym wydaniu promującym mechanikę lew.
Na prośbę autora, który chętnie pokazałby swoje dziełko polskim wydawcom, przetłumaczyłem instrukcję do Ebbes. Egzemplarz pokazowy gry (podobnie jak drugiego tytułu Geisa – Dubbe) dla zainteresowanych wydawców także jest do dyspozycji. Wystarczy do mnie napisać.
Dziękuję wydawnictwu Palatia Spiele
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy: Ebbes 7/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Ebbes
Liczba graczy: 2/3 – 5
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 45 min
Wydawca: Palatia Spiele
Projektant: Klaus Geis
Język: niemiecki, dialekt palatyński
„Ebbes” w serwisie Boardgamegeek
Gra w sklepie wydawcy