Jakoś na przełomie poprzedniego i obecnego roku dwaj autorzy-debiutanci, Marcel Süßelbeck i Marco Ruskowski, stworzyli razem „Fresco” – grę, która w ostatnich miesiącach święci spore triumfy na stołach naszych zachodnich sąsiadów. Niemieccy gracze docenili ją i polubili, co już samo w sobie jest sukcesem w kraju z rynkiem planszówek tak mocno nasyconym i tłocznym. I nawet jeśli mówimy tu przede wszystkim o głównej grupie odbiorców owej produkcji, czyli o graczach rodzinnych, to pochwały nie płyną bynajmniej jedynie z tego kręgu. Czytałem pozytywne opinie także na forach przeznaczonych dla zawziętych planszomaniaków, a nawet takie, które wyszły z klawiatur zapalonych strategów.
Całkowicie rozumiem przychylne opinie dla tej gry, w dużej mierze je podzielam. To dobra planszówka, a ma i to szczęście, że przyciąga wzrok. Abstrahując na razie od oceny mechaniki i wrażeń z rozgrywki, można bez przesady nazwać „Fresco” po prostu grą ładną i podaną apetycznie. Zresztą wśród kilku odznaczeń, jakie jej przyznano, jest też niemiecka nagroda za najładniejszą grafikę – „Graf Ludo 2010”.
Innym niewątpliwym atutem tej planszówki jest niewyświechtana tematyka. „Fresco” przenosi nas w epokę renesansu. Na suficie pewnej katedry trzeba jak najszybciej odrestaurować malowidło. Ze względu na rozległość prac miejscowy biskup postanawia zatrudnić od 2 do 4 mistrzów, którzy podejmą się tego dzieła, jednocześnie konkurując o pozycję w środowisku malarzy – im więcej bardziej wartościowych artystycznie (to znaczy, trudniejszych do renowacji, a przez to lepiej punktowanych) fragmentów fresku gracz odnowi, tym większą sławę zdobędzie.
Oczywiście, tak jak było to praktykowane w owej epoce, mistrzowie nie pracują sami. Do dyspozycji mają kilku pomocników, których mogą oddelegować do różnych zadań i którzy za nich wykonają pracę. A roboty jest sporo. Zanim każemy im udać się do katedry i przywrócić blask kolejnemu fragmentowi fresku, ktoś musi m.in. pójść na targ i kupić farby, a potem przygotować z nich odpowiednie barwy.
Cały problem w tym, że najwidoczniej nasi pomocnicy też ludzie i niekiedy mają zapał do pracy mniejszy niż chcielibyśmy tego od nich oczekiwać. A najbardziej – jak się okazuje – nie lubią wstawać zbyt wcześnie rano.
Zasady
W tym momencie docieramy już do mechanizmów wykorzystanych w grze. Sekwencja każdej rundy jest podobna. Najpierw gracze, wykorzystując do tego specjalną tabelkę umieszczoną w lewym górnym rogu planszy, ustalają porę pobudki, determinując w ten sposób, kto będzie w danej rundzie grał po kim. Im wcześniej gracz zdecyduje się otworzyć swój warsztat, tym szybciej będzie mógł rozegrać potem swoje akcje w każdej z pięciu faz danej rundy. Oznacza to dla niego albo większy wybór farb na targowisku – i do tego w większej ilości – albo na przykład szansę ubiegnięcia przeciwników w renowacji dobrze punktowanego fragmentu fresku.
|
Zdjęcia użyte w tej recenzji zostały wykonane podczas rozgrywki 2-osobowej w grę podstawową |
Co może sprawić, że mimo tych niezaprzeczalnych bonusów zapewne i tak dwa razy się zastanowi, zanim postanowi już o 5 rano zerwać na nogi załogę swojej pracowni? A więc między innymi fakt, że we „Fresco” kto rano wstaje i innym wstać każe, temu pracownicy marudzą. Niejednemu wręcz zdarzy się, że któryś z pomocników po prostu nie przyjdzie do pracy. Poza tym tak wcześnie rano ceny farb na targowisku są jeszcze wysokie. Jeśli więc gracz, obejrzawszy sobie towar proponowany w danej turze przez kupców, stwierdzi na przykład, że nie chce przepłacać i woli sobie darować wyścig do straganów, wtedy korzystniej byłoby dla niego otworzyć swoją pracownię bliżej godziny 8, gdy ceny tych niewielu farb, które można jeszcze nabyć, będą już bardzo niskie. Pewnie, że wówczas w każdej fazie tej rundy będzie dojadał resztki po przeciwnikach, ale z drugiej strony późna pobudka poprawia przecież nastrój jego pracowników. A przy odpowiednio wysokim poziomie zadowolenia do warsztatu dołącza dodatkowy, bonusowy pracownik, w efekcie czego gracz będzie mógł wykonywać więcej akcji. Przynajmniej tak długo, jak dobry nastrój wśród zatrudnionych się utrzymuje.
Gdy już została ustalona kolejność graczy w rundzie, każdy z nich w tajemnicy przed innymi planuje swoje akcje. Służy do tego specjalna plansza akcji ukryta za parawanikiem. Przedstawia ona poszczególne lokacje, symbolizujące fazy rundy. Do każdej z tych lokacji gracze mogą odesłać maksymalnie trzech swoich pomocników.
Następnie odsłania się plansze akcji i rozgrywa akcje poszczególnych faz. Najpierw gracze kolejno odwiedzają targowisko. Są na nim 4 stragany, na których znajduje się od 2 do 4 żetonów z ilustracjami farb. Gracz może kupić z jednego wybranego przez siebie straganu po jednym żetonie za każdego swojego pomocnika ustawionego przez siebie pod rysunkiem straganu na planszy akcji. Za każdy żeton płaci cenę wskazaną przy godzinie, którą wybrał sobie wcześniej w tabeli pobudki. Żetony wymienia się natychmiast na drewniane znaczniki kolorów. Znaczniki te znikają za drugim z parawanów gracza. Wszystkie żetony z wybranego przez gracza straganu można od razu wrzucić do płóciennego woreczka, skąd przed kolejną turą będą losowane i układane na planszy na nowo. Ciekawą opcją dla odwiedzającego targowisko gracza, szczególnie jeśli nie ma on akurat pieniędzy, jest możliwość zamknięcia dowolnego straganu. Gracz usuwa wtedy z niego wszystkie żetony, uniemożliwiając zakup z tej oferty następnym graczom.
Po rozegraniu fazy targowiska ci gracze, którzy ustawili swoich pomocników pod symbolem
katedry, wyruszają restaurować kolejne fragmenty fresku. Za każdego pomocnika gracz może odnowić jeden fragment malowidła lub (raz na rundę) ołtarz. Aby to uczynić, należy oddać ze swoich zasobów odpowiednie kolory, przedstawione na kafelku danego fragmentu. Wymagane mogą być kolory podstawowe: czerwony, żółty, niebieski – same albo też w kombinacji z kolorami pochodnymi: fioletem, pomarańczem, zielenią. Ogólnie jest po prostu tak, że im bardziej kłopotliwe jest zdobycie potrzebnych kolorów, tym więcej punktów wart jest kafelek odnowionego fragmentu. I warto pamiętać – jeśli na tym kafelku lub przynajmniej na kafelku obok stał pionek biskupa, gracz otrzymuje dodatkowe punkty. Zasady zresztą pozwalają graczowi samemu zatroszczyć się o ten bonus. Przed każdą renowacją może on zapłacić 1 talar i przesunąć pionek biskupa o jeden kafelek w dowolnym kierunku.
Gdy gracze zakończą prace w katedrze, udają się do swoich atelier. Każdy z ustawionych tam pomocników wykonuje za mistrza jakieś drobne, prywatne zlecenie – może portret, a może martwą naturę – i zarabia dla niego 3 talary. Jakby nie było pieniądze w tej grze są jednak bardzo ważne – nie tylko pozwalają zakupić farby, ale mogą też poprawić wynik gracza, a niekiedy – bo je także trzyma się w ukryciu za parawanami – pomagają nawet zaskoczyć przeciwników wynikiem rozgrywki. Na koniec partii za każde 2 talary gracz zyskuje bowiem 1 punkt zwycięstwa. Oczywiście żadna fortuna nie rośnie nagle, ale na pewno może być częścią dobrze przemyślanej strategii.
Z atelier udajemy się do warsztatu. Oddelegowani tu pomocnicy dokonują mieszania farb – co technicznie rzecz biorąc oznacza po prostu: za każdy swój pionek pomocnika w tej kolumnie na planszy akcji gracz może do dwóch razy wymienić dwa kolory podstawowe na kolor pochodny z puli ogólnej.
Ostatnią fazą rundy jest wizyta w teatrze. To (obok późnej pobudki) druga możliwość zwiększenia dobrego samopoczucia pracowników naszej pracowni – ważna szczególnie dla gracza, który chętnie pędzi swoich pomocników do pracy już z pianiem koguta, a nie chce ograniczać sobie możliwości wykonywania akcji.
Po rozegraniu wszystkich faz graczom zostaje wypłacony dochód – za każdy fragment odnowionego przez gracza fresku należy się mu jeden talar z banku. Na tym kończy się runda i można zacząć przygotowania do następnej: wylosować z woreczka i ułożyć na targowisku nowe żetony kolorów oraz zdjąć pionki graczy z tabeli czasu pobudki, bo za chwilę – począwszy do osoby posiadającej w danym momencie najmniej punktów (ot, taki prosty mechanizm zapobiegający kumulowaniu punktów przez lidera) – gracze wybiorą porę otwarcia swoich pracowni na nowo.
Ostatnia runda gry przebiega nieco inaczej niż pozostałe, ale zasadzie różni się tylko szczegółem. Zamiast fazy teatru rozgrywa się po prostu po raz drugi fazę katedry.
Moduły rozszerzające
Ostatnimi czasy coraz częstszą praktyką wydawców jest publikowanie gry podstawowej od razu z dodatkami do niej – tak było na przykład w przypadku recenzowanej przeze mnie niedawno gry „Seeland”. Także w pudełku „Fresco” znajdziemy 3 dodatki – tzw. moduły rozszerzające. Można je dowolnie zintegrować z grą podstawową, przy czym warto wiedzieć, że każdy kolejny nie tylko jeszcze bardziej urozmaica, ale też zwiększa złożoność rozgrywki.
Pierwszy z tych modułów to „Karty portretów”. Przynoszą one graczom dodatkowe bonusy lub przywileje – jednorazowo lub na całą resztę partii.
Moduł „Zlecenia biskupa” wprowadza do gry nową możliwość zdobywania punktów. Na odwrocie kafelków odrestaurowanych fragmentów fresku widoczne są kolorowe kleksy. Za zestawy takich kafelków gracz może uzyskać żeton biskupiego zlecenia, który przynosi mu dodatkowe punkty oraz – co rundę – znacznik jakiegoś koloru.
Trzeci z modułów rozszerzających – „Specjalne mieszanki kolorów” – wprowadza grę na kolejny, jeszcze wyższy poziom skomplikowania. Część standardowych kafelków fresku zastępuje się kafelkami lepiej punktowanymi, ale wymagającymi też nowych kolorów – różu i brązu, a żeby je uzyskać trzeba zmieszać kolory podstawowe z pochodnymi.
Wrażenia
„Fresco” może sprawiać na pierwszy rzut oka wrażenie gry potężnej – bo i pudło spore, plansza niemała, żetonów, pionków i drewnianych kosteczek cała masa, a do tego zasady – i to już te podstawowe – jak na grę rodzinną dość rozbudowane. Szybko jednak okazuje się, że jest to gra zasadniczo bardzo prosta i przejrzysta. Logicznie wynikające z siebie fazy rundy, czytelnie zaakcentowane na planszach akcji graczy, ułatwiają przyswojenie kolejności działań, w jakiej będziemy je wykonywać. Poszczególne mechanizmy dobrze współdziałają ze sobą, są też wyraźnie osadzone w temacie gry, co sprawia, że jest ona jeszcze bardziej klimatyczna.
Mnie bardzo się spodobało, że w podstawowym wariancie „Fresco” nie trzeba koniecznie grać w sposób przemyślany, tylko tak zwyczajnie intuicyjnie, na żywioł. Nic na tym nie cierpi rozgrywka. Myślę, że to zwiększa szansę dobrego przyjęcia tytułu w rodzinach mniej doświadczonych planszówkowo lub z młodszymi dziećmi. Lubię gry rodzinne, które przede wszystkim pozwalają na miłą zabawę i pozwalają do siebie dorastać. Na plus zaliczyć trzeba także brak bezpośredniej, negatywnej interakcji. Ot, czasem ktos komus podbierze upatrzony fragment fresku – często zresztą nieświadomie.
Bardziej wymagający gracze podstawowy wariant „Fresco” potraktują oczywiście raczej jako zabawę na raz – wyda się im zbyt prosta. Nie oznacza to jednak wcale, że nie ma w tym tytule nic dla nich. Powinni po prostu grać w wersję wzbogaconą w moduły rozszerzające. Pojawia się wtedy więcej dróg do zwycięstwa, więcej możliwych strategii. Nawiasem mówiąc,to chyba właśnie wydanie gry od razu z modułami rozszerzającymi zapewniło jej taki sukces i przyczyniło się do dużej popularności oraz dobrego przyjęcia w różnych środowiskach niemieckich graczy.
Niezależnie od tego, czy gramy w wersję podstawową czy wzbogaconą modułami, gra dobrze się skaluje. Najchętniej gram w nią wprawdzie w 3 i 4 osoby, ale nawet wariant dwuosobowy, z fikcyjnym graczem Leonardo – rozwiązaniem, które w wielu grach mnie po prostu męczy i zniechęca – działa tu zadziwiająco sprawnie i pozwala rozegrać pasjonujące pojedynki – nie tylko przeciwko żywemu przeciwnikowi, bo paradoksalnie może tu wygrać także Leonardo.
Jeśli o samą rozgrywkę chodzi, to jedynym, co mi nieco przeszkadzało w rozgrywce, był niejaki chaos w ostatnich trzech fazach rundy. Ponieważ nie ma tu już de facto znaczenia kolejność graczy, można te fazy rozegrać wszystkie na raz, zaoszczędzając nieco czasu i przyspieszając rozgrywkę. Zdarzało się tak podczas naszych rozgrywek i muszę powiedzieć, że wolałbym, gdyby autorom wystarczyło konsekwencji, to znaczy, gdyby utrzymanie kolejności rozgrywania pozostawało przez całą rundę oczywistością. Nasze końcówki rund często przypominały jakąś dziwną kotłowaninę rąk wypłacających sobie pieniądze z banku, wymieniających kosteczki kolorów, przesuwających pionki w tabeli zadowolenia. A przecież czasem chciało by się mieć ogląd na to, kto jaki kolor pozyskał z wymiany, kto jak często i ile pieniędzy gromadzi. Co ciekawe, Marcel i Marco – jak się okazuje – graja zawsze w sposób bardzo zdyscyplinowany. Takie już po prostu mają charaktery. Ich gra coś z nich widać przejęła. Niestety, większość ludzi nie jest jednak aż tak uporządkowana.
Mimo tej drobnej słabostki jest „Fresco” moim zdaniem wciąż grą bardzo dobrą – sprawnie zaprojektowaną, ze świetnie skrojonym tematem, gwarantująca różne odsłony dobrej zabawy. Tym bardziej szkoda, że nie udało się jej wyraźniej zaznaczyć swojej obecności w Polsce. Tu problem tkwi najwyraźniej w cenach gier Queen Games, które jest jednym z najwyżej ceniących się wydawnictw w ogóle. Wyraźnie negatywnie wpływa to ostatnimi czasy na obecność najnowszych gier tego producenta na naszym rynku, bo na drogie gry popyt jest przecież niewielki. W rezultacie „Fresco” jest produktem wyjątkowo u nas trudno dostępnym. A szkoda, bo to jeden z bardziej interesujących tytułów ostatnich miesięcy.
Dziękujemy sklepowi Planszomania.pl za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Punktometr Spiellusta
ocena ogólna: 9/10
strategia / taktyka: 7/10
losowość: 2/10
interakcja: 3/10
wykonanie gry: 10/10
stosunek cena do jakości: 7/10 (Planszomania.pl 159,00 PLN )
moja ocena dla „Fresco” w serwisie BGG: 8
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Fresco (Fresko)
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 10 lat
Czas gry: 45 min
Wydawca: Queen Games
Projektanci: Marcel Süßelbeck, Marco Ruskowski
Instrukcja: niemiecka, angielska
Zawartość pudełka:
* 1 dwustronna plansza
* 14 żetonów rynku
* 25 kafelków fresku
* 78 znaczników farb
* 60 monet
* 24 pomocników
* 12 pionków mistrzów
* 1 pionek biskupa
* 4 małe i 4 duże parawaniki
* 4 plansze akcji graczy
* 4 karty z tabelami mieszania kolorów
* plus: komponenty 3 modułów rozszerzających
* instrukcja i wkładka z opisem zasad modułów
Fresco na BGG
Idea dodawania rozszerzeń w pudełku jest zaiste inicjatywą godną naśladowania. Raz, że rozszerzamy grono odbiorców [amateurs i pro], a do tego możemy stopniowo zwiększać stopień złożoności z każdą partią.