Kazaam
W grze wcielamy się w uczniów mistrza Ambrosiusa, którzy przystępują do egzaminu kończącego ich studia alchemiczne. Zadanie polega na zbudowaniu jak najlepszego homunkulusa, czyli sztucznej, ożywionej magią istoty. Do zadania może przystąpić od 2 do 5 graczy, ale tylko jeden z nich otrzyma od mistrza sekret pożądany przez wszystkich alchemików – tajemnicę kamienia filozoficznego. Oczywiście jak na naprawdę rodzinną grę z wciągającą historyjką przystało, na początku instrukcji rodzice znajdą krótkie opowiadanko, które mogą przeczytać swoim dzieciom przed grą. Historyjka nie ma oczywiście wpływu na samą grę, ale zgrabnie wyjaśnia jej temat i wprowadza w klimat zabawy.
Elementy gry
Kazaam zapakowany jest, jak już wspomniałem, w duże pudełko. Używając porównania – to pudełko jest takie, jak przy nowej edycji Neuroshimy Hex, jednak wnętrze kartonu wykorzystano dużo rozsądniej. W środku znajdziemy 70 tafli z częściami ciała różnych homunkulusów (uszy, ręce, nogi, głowy, korpusy, ogony), 96 żetonów składników chemicznych potrzebnych do budowy magicznych stworów, 6 kart alchemików i instrukcje w 3 językach. Żetony po wypchnięciu z arkuszy znajdą swoje miejsce w zagłębieniach wypraski. Nie jest to jeszcze wypraska na wymiar, ani z jakoś szczególnie trwałego plastiku, ale swoje zadanie spełnia wystarczająco. Nie ma się tutaj czego szczególnie przyczepić.
Tafle homunkulusów są wspaniałe: prosto wydrukowane, duże i poręczne, a to ważne, bo w końcu w trakcie gry trzymać je będziemy jak karty na ręku, a często i tasować. Oprócz tafli homunkulusów wypchniemy z wyprasek także 6 kafelków postaci, odpowiadających właścicielom kart alchemików. Musiały one zostać dodane w końcowej fazie produkcji, gdy okazało się, że na arkuszach zostało jeszcze miejsce. Brakuje bowiem o nich wzmianki w instrukcji i na początku będziemy się zastanawiać, po co nam one. My za ich pomocą losowaliśmy karty alchemików – intuicyjnie wydało nam się to bardziej praktyczne niż żonglowanie planszami, które są wydrukowane na elastycznym cienkim kartoniku w wersji „a la mata”. Dodanie tych żetonów to zatem dobry pomysł – można się z nich tylko cieszyć. Szkoda tylko, że nie udało się zaplanować ich i wymienić w instrukcji.
Trochę słabiej wypadają żetony surowców. Jak się dowiedziałem w wydawnictwie, były drukowane jeszcze przy produkcji poprzednich gier Wolf Fanga i estetycznie lekko (lekko – to znaczy nie przerażają) odbiegają od opracowania tafli homunkulusów. Dobra informacja to taka, że z tamtej drukarni Wolf Fang zrezygnował. Można tylko pogratulować decyzji.
O żetonach surowców wspomnieć trzeba jeszcze raz w kontekście instrukcji. Instrukcja sama w sobie jest cudowna. Zachwyciła mnie jako bibliofila. Formatem przypomina książki dla dzieci, z czasów kiedy ja byłem mały (no tak, staruszku). Albo jak komiksy z Koziołkiem Matołkiem, żeby być bardziej czytelnym dla mniej oczytanych… I nie dość, że budzi miłe skojarzenia, to jest przejrzysta, zwięzła i czytelna; pozwala więc w przystępny sposób poznać zasady gry, a te obrazuje ilustracjami. Na dodatek na końcu znajdziemy skrót zasad.
W sumie instrukcja prawie ideał. Prawie, bo poza wymienionym wyżej brakiem wyjaśnienia dla tafli postaci, zabrakło w niej jednej ważnej zasady dotyczącej żetonów surowców: Co zrobić, gdy się one skończą we wspólnej puli? A niestety zdarza się to często, szczególnie w rozgrywce z 4 i 5 osobami, gdy niektórzy wykupują jeden surowiec – celowo lub nieświadomie – dzięki bonusowi z ich kart postaci (ten bonus pozwala przy każdej sprzedaży kafelka dobrać dodatkowo określony na karcie gracza surowiec).
W sumie gra rodzinna nie powinna generować takiej sytuacji konfliktowej, gdy jeden gracz blokuje innym możliwości działania, więc albo surowców powinno być więcej, albo powinna istnieć zasada narzucająca graczom limit posiadanych surowców (zależnie do liczb graczy). Ewentualnie można było dodać opcjonalne zasady – pozostawiając graczom wybór, czy określamy limit w surowcach, czy pozwalamy na blokowanie przeciwnikom dostępu do zasobów (zależnie od wieku graczy i charakteru rozgrywki). Proponowane mi przez Tomasza Majewskiego w korespondencji używanie zastępczych znaczników nie za bardzo mnie przekonuje. Za bardzo przywodzi mi na myśl wybiegi z gier typu print and play. Jednak z tego co wiem, w wydawnictwie już pracują nad naprawieniem tego braku w zasadach. Jestem ciekaw rozwiązania.
Dobre w tym wszystkim jest to, że wszystkie pozostałe i bardziej kluczowe zasady gry, o których teraz opowiem, funkcjonują doskonale, a problem ze znacznikami surowców nie psuje radości z rozgrywki. Wystarczy się tylko umówić co do jakiejś reguły. Nam w gronie starszych graczy blokowanie współgraczy sprawdziło się wspaniale. Grając z dzieciakami już bym nie ryzykował.
Jak (i jak?) gra się w Kazaam
Po rozlosowaniu kart alchemików, gracze układają je przed sobą. Na każdej karcie jest wyrysowany określony homunkulus. Niektóre co prawda przypominają pokemony, ale młodszym graczom na pewno takie skojarzenia nie będą przeszkadzały. Starszym – no cóż, de gustibus… Mi nie wadzą, ważne, że wszystkie istotne dla gry części ciała na planszach i na kafelkach są dzięki tej schematyzowanej pokemonowatości rozpoznawalne. Postać pokemona, tfu, homunkulusa jest wrysowana w 9 pól obejmujących różne części ciała, na nich będziemy układać żetony homunkulusów. W rogu karty alchemika, jest narysowany rodzaj surowca, który otrzymamy jako bonus przy każdej sprzedaży kafelka. Gdy już poznaliśmy karty alchemików, każdy z graczy ciągnie na rękę 3 tafle homunkulusów z potasowanego i zakrytego stosu. Zaczynamy grę, a skończymy ją dopiero w momencie, gdy któryś z nas wyłoży na swojej karcie 9 taflę homunkulusa.
W swojej turze gracz ma do wykorzystania 3 punkty akcji. Akcji do wyboru jest 5:
dobierasz kafelek homunkulusa ze stosu,
sprzedajesz kafelek, żeby nabyć surowce (pamiętaj o bonusie z karty alchemika) – to tzw. ekstrakcja składników,
wykładasz element homunkulusa na swoją kartę (nie, to nie musi być głowa stwora z twojej karty, możesz kombinować dowolnego stworka),
zaznaczasz kafelek, czyli odwracasz jakąś część ciała swojego homunkulusa obrazkiem do dołu i wykorzystujesz odpowiednią akcję specjalną,
odznaczasz wszystkie użyte kafelki na swojej planszy (czyli obracasz znowu rysunkami do góry).
Swoje 3 punkty akcji można wykorzystać na trzy różne akcje, ale akcje w jednej turze mogą się też powtarzać.
Te podstawowe zasady zostały uzupełnione przez akcje specjalne wynikające z zaznaczanych na kartach graczy kafelków. Każdej części ciała przyporządkowano jakąś funkcję. Na przykład noga pozwala przejrzeć stos odrzuconych kafelków i wybrać z niego potrzebną nam kończynę. Ucho szpieguje karty na ręce dowolnego przeciwnika – można sobie tam zaglądnąć. Ręka pozwala zabrać losowy kafelek z ręki innego gracza. Ogon pozwala m.in. odrzucić zakryty kafelek z karty innego gracza, albo ze swojej na stos tafli odrzuconych, itd.
W praktyce więc w swojej turze mamy możliwość kombinowania różnych akcji i strategii. A im dalej ku końcowi gry, tzn. im więcej części homunkulusów znajduje się na planszach graczy, tym gra staje się ciekawsza i bardziej emocjonująca, bo i pula różnych zagrań znacznie się zwiększa.
Ponieważ zaczynamy grać bez żetonów surowców pierwszy etap gry to zawsze będzie gromadzenie zasobów. Stopniowo do koniecznych w początkowej fazie gry akcji dobierania kafelków i ekstrakcji składników dochodzą następne. Gra nabiera tempa. Przy okazji tych wszystkich zagrań przez ręce graczy – ze stosu zakrytego na stos odrzuconych – przewija się mnóstwo kafelków z częściami różnych homunkulusów (o to moja noga! o, patrz, to twoja ręka). Kto nie chce zostać z tyłu musi korzystać z właściwości poszczególnych części homunkulusa. To nogą wygrzebać ze stosu zużytych potrzebny element ciała, to ręką podebrać kafelek przeciwnikowi.
Naturalnie w kilku pierwszych partiach gracze będą się sugerowali modelem homunkulusa ze swojej karty i dążyli do zmontowania właśnie takiego stworka. Tym bardziej, że punktacja końcowa po części promuje takie rozwiązanie. Bardziej obyci z grą, zobaczą jednak, że Kazaam oferuje też kilka innych metod dążenia do zwycięstwa i nie trzeba się koniecznie przywiązywać do indywiduum z własnej karty. Punkty bowiem dostajemy w kilku kategoriach. Gracz, który zakończył grę dostaje bonus + 4 punkty. Za każde wyłożone i widoczne ucho, rękę i nogę każdy gracz liczy sobie po 1 punkcie. Za głowę, korpus i ogon dostajemy po 2 punkty. Do tego dochodzą punkty specjalne: Po 1 punkcie za każdą odkrytą (widoczną) część ciała homunkulusa z naszej karty oraz ewentualnie po 1 punkcie za każdą widoczną część ciała homunkulusa, gdy wszystkie widoczne części na kafelkach pochodzą z jednego stworka. Stąd też czasami opłaca się zakończyć grę z niektórymi zakrytymi, nieaktywnymi kafelkami. Innym razem opłaci się położyć byle jakie części ciała, a zakończyć grę jako pierwszy, zanim inni zgromadzą więcej kafelków na planszach.
Ponieważ Kazaam wykorzystuje mechanikę gier karcianych, losowość w tej grze też jest znaczna. Ale taka zresztą powinna być chyba gra rodzinna. Choć tu gracze mają wbrew pierwszemu wrażeniu bardzo duży wpływ na przebieg rozgrywki, z pozbawianiem kończyn homunkulusów przeciwnika włącznie. Losowy przepływ tafli homunkulusów wcale tak więc nie przeszkadza, a nawet w praktyce da się znacznie zrównoważyć.
Warto wspomnieć jeszcze jak gra sprawdza się przy różnej liczbie graczy. Gra w dwójkę wypada najsłabiej. Nie jest jakoś szczególnie irytująca, ale jednak brak w niej tego typowego dla gier rodzinnych radosnego klimatu zbiorowej rywalizacji. Gracze będą raczej wspólnie „przeglądać” stos, aż się okaże, kto miał większe szczęście wylosować pierwszy potrzebne mu elementy. To takie trochę Kazaam Races. Ale już od trzech osób wzwyż ta gra to cudo. Świetny klimat rozrywki, dużo interakcji między graczami, nikt się nie nudzi, bo gra się płynnie, a i czeka krótko na swoją turę, emocjonujące zakończenia partii i co najważniejsze, ochota na następną rozgrywkę. Moje koleżanki, belferki z sąsiedniej szkoły, musiałem odrywać od plansz i kafelków, a udało mi się to i tak dopiero po 3 partii.
Podsumowanie
I zanim ta recenzja zamieni się w powieść-rzekę kilka słów podsumowania: Kazaam, mimo wciąż kilku drobnych niedociągnięć to bardzo ciekawa gra na wysokim poziomie. I w aspekcie wydawniczym, co cieszy, bo każda kolejna gra Wolf Fanga prezentuje się w tym względzie coraz lepiej, i jako gra sama w sobie. To przede wszystkim świetna gra dla rodzin ze średnio-młodszymi i starszymi dziećmi, która dostarczy wielu przyjemnych chwil przy stole. Starsi zaś gracze, szczególnie ci ze specyficznym antypokemonowskim poczuciem estetyki na pewno nie powinni dać się odstraszyć szacie graficznej gry. Ona bardzo szybko się obywa. Poza tym większość homunkulusów nie jest aż taka pokemonowata, a jeden jest nawet całkiem realnie makabryczny. To gra którą warto poznać, jako jeden z bardziej ciekawych i dopracowanych mechanicznie polskich tytułów.
W najbliższych dniach będziemy mieli zresztą szansę przeczytać, jak grę odebrali gracze w Niemczech i Austrii, bo mają się pojawić recenzje na tamtejszych stronach. Postaram się – jeśli właściciele stron publikujących recenzje wyrażą zgodę – zamieścić na Spielluście tłumaczenie tych artykułów.
ocena ogólna: 9/10
losowość: 6/10
interakcja: 7/10
wykonanie gry: 9/10
stosunek cena do jakości: 9/10
moja ocena dla „Kazaam” w serwisie BGG: 8
Podstawowe informacje o grze:
tytuł: Kazaam
Liczba graczy: 2 – 5 osoby
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 45 – 60 min
Wydawca: Wolf Fang
Projektant: Małgorzata Majkowska, Tomasz Z. Majkowski
Instrukcja: polska, niemiecka, angielska
Zawartość pudełka:
* 70 kwadratowych tafli, wyobrażających części homunkulusów
* 96 okrągłych żetonów składników alchemicznych
* 6 kart alchemików
* (5 żetonów postaci uczniów alchemika)
* instrukcja w językach polskim, angielskim i niemieckim
oficjalna strona gry
Kazaam na BGG
powiązane artykułu:
zobacz też jak gra spodobała się w Niemczech