Kwiaciarenka
Kwiaciarenka to urokliwa i bardzo odprężająca gra, w której zadaniem gracza będzie zaaranżowanie witryny sklepowej. Warto zapełnić okno wystawowe wazonami z pięknymi wiązankami, warto powiesić oszałamiające kosze z kompozycjami. Klienci na pewno docenią nasze znawstwo, składając zamówienia. Przecież dobrze, jeśli nasza kwiaciarnia nie tylko cudnie wygląda, ale i cudnie zarabia. Na koniec wszystkie starania gracza przekuwają się w punkty zwycięstwa. Czyja kwiaciarenka osiągnie największy sukces?
Zasady Kwiaciarenki są łatwe do wytłumaczenia i przyswojenia. Autor gry, Steve Finn (twórca także Niezłych Ziółek), wykorzystał w Kwiaciarence zaledwie dwa mechanizmy – wszystko sprowadzi się tu do wybierania sobie kart krążących pomiędzy graczami i dobierania sobie tych najbardziej nam pasujących.
Na początku każdej z trzech rund gry dostaniesz na rękę 7 kart, z których wybierzesz sobie jedną, a resztę przekażesz graczowi obok. Tę wybraną kartę zagrasz odpowiednio, potem weźmiesz 6 kart przekazanych Ci przez sąsiada, wybierzesz ponownie jedną z nich, resztę przekażesz, wybraną zagrasz… i tak dalej, aż do ostatniej karty. Tę możesz po prostu zagrać, a jeśli bardzo chcesz, pozbyć się jej, płacąc w walucie gry 2 dolary, a dobierając w zamian losową kartę ze stosu.
Decyzje, które podejmujesz przy okazji wybierania kart odnoszą się wprost do planszy witryny sklepowej, którą masz przed sobą i którą starasz się jak najefektywniej zapełnić. Masz na niej miejsce na 8 wazonów i 3 kosze z kwiatami. Trzy pierwsze wazony stoją w witrynie już na początku gry – jako tzw. karty startowe, resztę możesz dostawić w oknie wystawowym już w trakcie rozgrywki.
Na każdym wazonie widzisz, kartę z jakimi konkretnie kwiatami możesz do takiego wazonu dołożyć, przy czym tam, gdzie wazon pokazuje tylko kontur kwiatu, możesz dołożyć cokolwiek. Ważne, żeby na koniec gry mieć pozapełniane wazony, bo tylko takie liczą się przy punktacji. Liczbę możliwych do zdobycia punktów symbolizują płatki widoczne na dole karty wazonu.
Aby powiesić w witrynie dobraną kartę kosza z kwiatami, musisz najpierw za taki kosz zapłacić. Ale jak zdobyć pieniądze? Te pojawiają się po pierwsze wprost na kartach pod postacią tzw. kart pensji – odkładasz je sobie po prostu pod kartę kasy leżącą obok Twojej planszy witryny. Drugi sposób na zdobycie funduszy, to realizacja dobranej wcześniej karty zamówienia. W tym celu odrzucasz wybraną przez Ciebie kartę kwiatów i otrzymujesz odpowiednio do liczby kwiatów na niej od 3 do 5 dolarów. Albo odrzucasz kartę wazonu i dostajesz 2 dolary. Możesz też odrzucić wazon z pasującymi do niego kwiatami razem – maksymalizując w ten sposób zysk. Pieniądze pozyskane z zamówienia pobierasz sobie w formie kart banknotów i je również przechowujesz pod kartą kasy.
Bardzo istotne jest w Kwiaciarence umiejętne zarządzanie dobranymi kartami. Na planszy witryny nie ma miejsca na nie wszystkie, nie każdą możemy tu odłożyć, czasem po prostu ogranicza nas miejsce w wazonach lub wymagania odnośnie kwiatów, jakie wolno do nich dołożyć. Na szczęście Kwiaciarenka to gra bardzo przyjazna dla gracza, bardzo elastyczna w stawianiu nam koniecznych przecież w każdej grze ograniczeń. Przede wszystkim otrzymujemy miejsce do przechowywania kart, których nie możemy użyć od razu – przy lewej krawędzi planszy mamy tzw. schowek. Wolno nam tu przechowywać do 4 kart. Dopiero gdy przekroczymy ten limit – co zdarza się naprawdę bardzo rzadko – gra każe nam odłożyć nadmiarowe karty obok przeciwległej krawędzi planszy, do tzw. kosza. Wciąż jednak możemy sami wybrać, którą kartę tam umieszczamy.
W ogóle w Kwiaciarence macie bardzo dużo dowolności – możecie dowolnie często i w dowolnym momencie w trakcie gry na nowo aranżować karty w witrynie, jeśli chcecie – uwzględniając nawet karty ze schowka. To cecha charakterystyczna tego tytułu: Żadnego zamordyzmu reguł, wszystko jest tu miłe, przyjemne, słodkie jak grafiki gry.
Nawet negatywnej interakcji w Kwiaciarence – prawie wcale. Bo jak możecie przeszkodzić konkurentom? Co najwyżej zabierając kartę, na której mogłoby im zależeć. Albo zostawiając dla nich kartę, której wcale nie muszą chcieć. Ot tyle i tylko tyle.
Gracie, relaksujecie się wybieraniem kart i tworzeniem własnej witryny sklepowej. Trochę pogłówkujecie, jak wykorzystać te karty najlepiej, co odłożyć na później, co zachować, co sprzedać, w jakiej kolejności czy w jakim powiązaniu, jaki kosz dokupić. A potem, po trzech rundach gry, zliczacie płatki pod zapełnionymi wazonami, doliczacie sobie płatki za zawieszone kosze z kwiatami, do tego po 1 punkcie za każde pełne 5 dolarów w kasie. Wszystko takie pozytywne w tej punktacji. Jedyne, za co możecie na koniec stracić punkty, to ewentualne karty w koszu, do których teraz trzeba dołożyć niewykorzystane karty ze schowka. Za każde 2 karty w koszu odejmujecie sobie po 1 punkcie.
Jeśli poznaliście już Kwiaciarenkę i macie ochotę na nieco więcej wrażeń – możecie zagrać też z uwzględnieniem punktów za przybranie. Wiązanki są ozdobione gipsówką, dziurawcem albo paprocią. Na koniec gry wskazujecie po prostu, jakie przybranie występuje najczęściej w Waszych wiązankach i za każdy bukiet z tym przybraniem doliczacie sobie po 1 punkcie.
Niektórych z Was zapewne zainteresuje, że Kwiaciarenka ma też wariant solo. Zasady aranżacji witryny i punktacji pozostają bez zmian. Podobnie liczba rund, jakie trzeba rozegrać. Różnica zaznacza się w sposobie dystrybucji kart. Tu na każdą rundę szykujecie sobie 7 zakrytych stosów, w każdym jest odpowiednio 7, 6, 5, 4, 3, 2 i 2 karty. Nie ma typowego dla gry wieloosobowej draftu card, bo też nie macie z kim sobie ich przecież przekazywać. Kawiarenka solo to bardziej gra o charakterze push your luck (kuszenie szczęścia) – zaczynacie od stosu najbardziej po lewej, odkrywacie kartę, decydujecie: odrzucić czy zachować? Jeśli odrzucicie, odkrywacie kolejną, jeśli zachowujecie, odrzucacie resztę stosu i przechodzicie do odkrywania kolejnego. Karty z odrzucanego stosu można przeglądnąć, co zresztą zalecam, szczególnie jeśli już mniej więcej orientujecie się jakie karty i w jakiej ilości są w talii gry.
Jak na wariant solo przystało rywalizujecie sami ze sobą, porównując swój wynik z tabelką – skala osiągnięć sięga od poziomu Gleba przez Nasionko, Kiełek, Pąk, Kwiat aż po Bukiet. Mój pierwszy był oczywiście na poziomie najniższym, bo nie jest wcale tak łatwo. Na Bukiet jeszcze się nie zapunktowałem, ale też jakoś nie mam parcia, bo ten wariant dla 1 gracza nie jest wcale moją ulubioną odsłoną Kwiaciarenki. Jak najbardziej działa, jest spójny i mógłbym go autorowi pogratulować z czystym sercem, ale jednak mimo wszystko jakoś mi się odkleja od tego jak ja Kwiaciarenkę odczuwam. Dla mnie siła Kwiaciarenki to przesympatyczne wrażenia jakie odnosimy przy rozgrywce w gronie rodziny czy znajomych.
Najciekawiej gra mi się w Kwiaciarenkę w 3 i 4 osoby. Wtedy paleta kart do wyboru jest odpowiednio szeroka – przynajmniej na początku rundy, więc nie czujemy też presji, że jakoś mocno popsujemy sobie swoje zamierzenia. W grze w 2 osoby tych kart jest tylko 14, każdy gracz już w drugiej turze zna całą pulę dostępną w rundzie, a to siłą rzeczy zmusza do bardziej taktycznego grania, jest trudniej, bardziej wymagająco, bo te ambiwalencje wyborów są widoczne jak na dłoni: Nie wezmę tego zamówienia teraz, to już może do mnie nie wróci. Ale po co mi to zamówienie, jak nie będzie mnie stać – no chyba, że odłożyć na później do magazynu. Oj nie, tu ważniejsze może się okazać nie przepuścić tej karty kwiatów. A wazonów w tej rundzie też strasznie mało.
Dobrze, że rozgrywka dla 2 graczy, trwa też odpowiednio krócej, bo ja osobiście czuję się po takiej grze bardziej zmęczony intelektualnie niż po zabawie w większym gronie – ale co kto lubi, wariant 2-osobowy jest rzeczywiście bardziej policzalny, a na pewno wyraźniej w obrębie danej rundy przewidywalny. Można tę przewidywalność zminimalizować grając wedle wariantu, w którym co turę, po zagraniu karty, dobiera się kartę z talii i odrzuca dowolną kartę, zanim przekaże karty przeciwnikowi. Ten kształt zasad symuluje dość udanie odczucia z rozgrywki w 3 czy 4 osoby, ale sami pewnie przyznacie, że w sposób nieco sztuczny – elegancki rytm tury zaburza dodatkowa, mocno „techniczna” czynność jaką musi podjąć gracz.
Naturalnie Kwiaciarenka jest siłą rzeczy grą w znacznym stopniu losową. Mechanika draftu w oparciu o przeznaczoną dla danej rundy zamkniętą liczbę kart trochę tę losowość tuszuje, ale też sam autor uczciwie nie zakłamuje tej cechy gry – zresztą sam zaproponował dla rozgrywki 3-osobowej zasady zmniejszające losowość. Ograniczenie talii o wskazane karty pozwala zbalansować nasze odczucia. Natomiast jest to ewidentnie propozycja zmian reguł wymyślona dla co bardziej wymagających graczy. Grałem w 3 z osobami dopiero wkraczającymi w świat planszówek na zasadach ogólnych Kwiaciarenki i wcale nie utyskiwały na nadmierną przypadkowość w dystrybucji kart.
Patrząc całościowo Kwiaciarenka jest pomyślana przede wszystkim jako gra rodzinna. Oczywiście chce być maksymalnie elegancka konstrukcyjnie, ale też maksymalnie przystępna. I w swoim głównym rdzeniu zasad taka właśnie jest. Cała reszta to uprzejme przydasie – na potrzeby osób z większymi pretensjami do ambitniejszych wrażeń. Zamiar zresztą jak najbardziej godny pochwały – skoro dobrą grą można zainteresować szersze grono odbiorców, należy się odpowiednich działań podejmować. Wielu innych autorów może brać przykład.
Jeśli chodzi o poziom wydania, to nie mam większych uwag. Gra to plansze graczy i talia kart i te sprawdzają się dobrze, także pod względem jakościowym, kartami operuje się w trakcie gry dość wygodnie i wydają się wystarczająco trwałe. Trochę jeszcze to pudełko jakby wciąż zbyt duże, patrząc na to, że pod planszami i instrukcją potrzeba miejsca tylko na karty, a resztę wypełnia kartonowa wkładka i… powietrze. Tam, gdzie widzi się znaczek akcji “Gram bez plastiku” i rzeczywiście nie widzi się plastiku w grze (brawo!), dobrze by było widzieć też rozsądniejsze podejście w doborze formy opakowania do jego treści. Musicie jednak wiedzieć, że na wielkość pudełek grach wciąż mocniejszy wpływ mają aspekty marketingowe niż skłonności proekologiczne danego wydawcy. Co nie oznacza, że nie mamy na to jako gracze wpływu – jako odbiorcy marketingu wydawców mamy potencjalnie wpływ ogromny.
Grafika Kwiaciarenki mi osobiście nie przypadła do gustu, wolałbym widzieć tu estetykę Niezłych ziółek; podejrzewam, że wiele osób znających tamten tytuł może mieć odczucia całkiem podobne. Natomiast nie można odmówić warstwie ilustracyjnej jakiegoś spójnego zamysłu artystycznego – moi współgracze często określali Kwiaciarenkę mianem “śliczna”, “piękna” i podobnymi. Pozostawmy tego rodzaju ocenę kwestiom gustu. Krytyk może co najwyżej odnieść się do ergonomii użytej ikonografii, a w tym kontekście Kwiaciarenka wypada perfekcyjnie. Po przeczytaniu bardzo dobrze napisanej instrukcji nie musimy już właściwie do niej zbyt często zaglądać, bo całość zasad dotyczących rozgrywania rundy mamy wyrysowane na planszy witryny. Także wszystkie składowe punktacji widzimy na końcu gry wprost na planszy i kartach.
Jedyne co mnie niemiło zaskoczyło przy lekturze instrukcji, to fakt, że nigdzie nie wspomniane zostało w niej nazwisko autora. Mając na względzie, że sercem gry są jej zasady i to nad nimi przede wszystkim pracuje jej twórca, to właśnie najbardziej tu należałoby go podpisać, co zresztą tradycyjnie wszyscy wydawcy czynią. Być może w tym przypadku mamy po prostu do czynienia z błędem w składzie.
Czy Kwiaciarenkę Wam polecę. Bezapelacyjnie tak. Mnie Kwiaciarenka kojarzy się z 3 słowami: relaks, przyjemność, satysfakcja. Nawet mimo nieszczególnie “męskiej” tematyki okraszonej przeraźliwym dla mnie przesytem róż w ilustracjach, bawiłem się przy tej grze bardzo dobrze. Mechanika, kształt zasad, długość rozgrywki, możliwa elastyczność w podejmowaniu wyborów, celowość naszych działań spaja się w Kwiaciarence w bardzo udaną całość. Tak udaną, że grę chwalą i młodsi i starsi, gracze niedzielni i ci grający już czas jakiś i ileś tam razy podobne mechaniki widujący w innych tytułach. Rewolucji żadnych w Kwiaciarence co prawda nie ma, ale to też sztuka zrobić tak świetną grę dla tak szerokiego grona odbiorców. Steve Finnowi się to udało. Granna nam taki świetny tytuł przybliżyła swoim polskim wydaniem. A ja Wam powiem: Będzie nierozsądnie Kwiaciarenkę przegapić. Koniecznie zagrajcie!
Dziękuję wydawnictwu Granna
za nadesłanie egzemplarza gry
Punktometr Zagramy: Kwiaciarenka 9/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Kwiaciarenka
Liczba graczy: 1 – 4
Wiek: od 10 lat
Czas gry: ok. 20 min
Wydawca: Granna
Projektanci: Steve Finn
Instrukcja: polska
cena w sklepach: ok. 70 zł