MAM !!! …A właściwie co masz?
Czasami zdarzy się nam zakup zupełnie zgoła przypadkowy, albo taki, który wręcz musimy sobie usprawiedliwiać jakimiś tam mniej lub bardziej racjonalnymi argumentami. Mnie się takie zakupy zdarzają i rzadko i często – wszystko zależy od krytyki kryteriów, jakimi się kieruję przy podejmowaniu decyzji. Osobiście uważam, że zdarza mi się być racjonalnym kupującym, zdarza mi się nawet często. I dlatego tym bardziej się sobie dziwię, że pozwalam sobie czasami (czyt. rzadko) na tzw. zakup w ciemno.
Zakupy w ciemno robię przez internet. Ważne są przy tym emocje. W tradycyjnym sklepie wszystko jest empirycznie namacalne, sensorycznie poznawalne, bezwzględnie poddaje się selekcji jakościowej. Nudna rutyna. Kupując przez internet ważny jest ładunek niepewności. Taki gwarantuje tylko jedna instytucja – serwis aukcyjny. Tym bardziej, że podobno on jest, a Mikołaja wręcz przeciwnie – nie ma.
Coś w tej podłej plotce jednak musi być, bo wymarzonego prezentu pod choinką jakoś nigdy nie mam, a grę MAM !!! mam. Wydałem na nią – jakieś 3 miesiące temu – mniej więcej tyle ile bym zapłacił za list do kwatery głównej św. Mikołaja w Laponii. Wydałem i jak to z upragnionymi prezentami bywa, wrzuciłem na półkę. Podobnie jak i kilka innych gier, które czekają na św. Nigdy.
Dla MAM !!! los okazał się łaskawy. Znudzony zabłąkałem się wczoraj wzrokiem na to czerwone pudełeczko i tak jakoś powolutku zacząłem sobie przypominać powody, dla których ta gra znalazła się u mnie.
Po pierwsze to znany wielu SET tylko w innej odsłonie
Po drugie to gra prosta w zasadach
Po trzecie to gra dobra
– Uiek mówił tak.
I muszę przyznać, że to wszystko prawda. Jak najprawdziwsza. Choć oczywiście, jak każda prawda, pewnie nieco subiektywna.
Sama gra jest nieomal wiernym przełożeniem oryginalnego SETa w odmienną kolorystycznie i lekko prymitywnie wglądającą, poręczną grę edukacyjną. Dosyć solidny kartonik wielkości pudełka papierosów kryje – jak w oryginale – 81 kart z odbiegającymi od pierwowzoru kształtami figur na awersach. Karty te są wykonane bardzo przyzwoicie: miłe w dotyku, z wzorowo wykonanymi nadrukami, które nie schodzą z powierzchni (tak, drapałem paznokciem, żeby sprawdzić). Można im jedynie zarzucić, że są niewystarczająco grube i sztywne, ale podobnej grubości kartami uszczęśliwił mnie ostatnio Kosmos w grze Chiński mur, więc narzekać szczególnie nie będę. W porównaniu z kartami wielu polskich gier, te są fachowo wykonane i wzorowo wycięte. Niestety w moim egzemplarzu niektóre karty miały lekkie zagniecenia, które mogły powstać w produkcji – widać je na zdjęciu. Może taka partia po prostu.
Ta polska wersja SETa (jeśli pomyślisz: podróbka, to ty to pomyślałeś, ja nie śledziłem kto, jak i dlaczego, bo gra jest powiedzmy „bezfirmowa” i może ktoś po prostu przedsiębiorczy jest, a co mi do tego). Ta polska wersja SETa więc rządzi się zniekształconymi zasadami oryginału. Żeby się niepotrzebnie nie rozwodzić, zacytuję za ulotką dołączoną do gry, zwaną tutaj instrukcją:
W talii jest 81 kart. Każda jest inna. Karty różnią 4 właściwości: ilość elementów (1, 2 albo 3 elementy), kolor, kształt i wypełnienie. Szukamy układu 3 kart, które pasują do siebie tylko wówczas, gdy każda z 4 właściwości na kartach jest albo taka sama albo zupełnie różna.
Wszyscy uczestnicy grają jednocześnie.OPIS GRY
Wykładamy 9-12 kart. Każdy próbuje znaleźć pasującą do siebie „trójkę” i wtedy mówi „MAM”(…). Gdy układ jest dobry, gracz zabiera karty i dopełniamy ilość kart do 9-12. Gdy karty w „trójce” nie pasują do siebie, uczestnik zabawy nie gra tak długo, dopóki ktoś inny nie znajdzie „trójki”.
Może się zdarzyć, że nie ma odpowiedniej „trójki” wśród leżących kart albo po upływie dłuższego czasu nikt z grających jej nie znalazł. Wtedy można dołożyć 3 karty z talii, ale po znalezieniu „trójki” kart nie dokładamy tak, aby znów ich było 9-12.Gra się kończy, gdy wszystkie karty zostały wyłożone i nie ma więcej „trójek”. Pozostałe karty zabiera osoba, która ostatnia znalazła „trójkę”. Wygrywa osoba, która ma najwięcej kart (można liczyć ilość „trójek” lub ilość kart).
Przyglądając się zasadom MAM !!! widać, że „wzbogacono” SETa o dwa niezgrabnie wciśnięte warianty i ułatwienia. W oryginalnej grze (edycja Ravensburgera) wykłada się na stół 12 kart, w wyjątkowych przypadkach liczba kart na stole może dochodzić do 15. Grę kończy się podliczeniem zdobytych przez graczy kart. Oryginalna instrukcja nie wspomina o liczeniu trójek.
Oprócz zasad ogólnych gry na ulotce do MAM !!! zamieszczono też zasadę wersji ułatwionej i wersji turniejowej, zapożyczone bezpośrednio z instrukcji SETa. Zupełnie za to brakuje w instrukcji rysunków z przykładami. Ja jakiś głupi nie jestem, ale szczerze powiem, SETa nie znałem, zasady MAM !!! czytałem z 3 razy, ale i tak bez pomocy internetu i samotnej partyjki w SETa online grę odłożyłbym z powrotem na półkę. Szczęśliwie miałem wolny wieczór i ochotę na poszukiwania.
Dzięki temu migiem rozpoznam poprawną „trójkę”:
i niepoprawną:
ten sam kształt , ten sam kolor , inna liczba,
ale nie zgadza się wypełnienie
ani takie same dla wszystkich, ani inne – NIE MAM !!!
Sama mechanika gry zauroczyła mnie na tyle, że spędziłem wczoraj samotnie długie 2 godziny przy wersji online SETa tropiąc „trójki” i nabierając wprawy. Teraz zagrać w MAM !!! będę umiał, nawet z dużymi szansami na pokonanie przeciwników. Ale nie wiem czy tak naprawdę będę chciał bawić się w to w grupie. Niby można zagrać w tę karciankę w 2 a nawet w 8 osób, ale dla mnie stała się ona wyzywającą łamigłówką, która świetnie nadaje się do zabijania nudy.
Więc co mam właściwie? Przyzwoitą i tanią wersję dobrej zachodniej gry o przemyślanej i ciekawej mechanice, która może nie cieszy szczególnie oczu, nie upiększy jakoś szczególnie kolekcji gier, nie będzie napawała dumą posiadacza (raczej) nieczęsto ulegającego skłonności do nieprzemyślanych zakupów, ale z powodzeniem może służyć jako substytut swojego oryginalnego odpowiednika. W zasadzie to mam SETa i go nie mam, mam za to MAM !!!