Nova Luna (recenzja)
Nova Luna na polskim rynku pojawiła się w ostatnim kwartale 2020 roku nakładem wydawnictwa Lucky Duck Games. Jej autorami są Uwe Rosenberg oraz Corné van Moorsel. Gra stanowi rozwinięcie wcześniejszych pomysłów obu tych projektantów. Łączy autoinsprację Rosenberga sposobem wykorzystania mechanizmu toru czasu, który polscy gracze znać mogą z jego Patchworków, z reimplementacją kafelków zadań z mało znanej w Polsce gry Habitats van Moorsela.
Trzeba przyznać, że to stare-nowe jest nowym-lepszym w co najmniej kilku momentach. A na pewno nowym-starym podanym inaczej. Rewolucja także w planszówkach zdarza się z rzadka. Zwykle gry po prostu ewoluują.
Zagramy? Rozgrywka dla 2- 4 graczy
W Novą Lunę zagramy w gronie od 2 do 4 graczy. Instrukcja zawiera także wariant solo.
Jak wygląda rozgrywka w 2 i 4 osoby? W centralnym miejscu stołu leży tzw. koło księżycowe. Widać na nim ciąg pól, zwany tu ścieżką księżyca, a przy jego zewnętrznym brzegu są miejsca na figurkę księżyca i 11 kafelków zadań, które przed rozgrywką układamy tam w sposób losowy. Ten obszar nazywamy ścieżką wyboru.
Każdy z 68 kafelków zadań występujących w grze ma tło w jednym z czterech kolorów i jest opatrzony liczbą (1-7), która wskazuje “czas”, jakim gracz będzie musiał zapłacić za wzięcie takiego kafelka ze ścieżki wyboru. Poza tym kafelek może pokazywać od 0 do 4 zadań. Po zrealizowaniu takiego zadania, gracz układa na nim jeden z 20 znaczników w swoim kolorze. Gra polega bowiem właśnie na jak najszybszym realizowaniu tych zadań. Kto pierwszy zdoła położyć wszystkie swoje znaczniki na kafelkach zadań – zostaje zwycięzcą.
Jak każe mechanizm toru czasu – turę rozgrywa zawsze gracz, którego znacznik jest ostatni na ścieżce księżyca. Wybiera jeden z trzech kafelków leżących przed figurką księżyca, płaci za niego “czasem”, to znaczy przesuwa swój znacznik o odpowiednią liczbę pól ścieżki i układa kafelek przed sobą.
Kolejne kafelki dobrane w trakcie gry dokładamy do poprzednich, tak aby stykał się z nimi przynajmniej jednym bokiem. Najważniejsze przy tym, żeby umiejętnie wypełniać zadania.
Zadania zawierają od 1 do 4 kolorów i wskazują po prostu, ile i jakie kafelki powinny stykać się z kafelkiem zawierającym dane zadanie. Jeśli na przykład w zadaniu widzimy czerwoną i żółtą kropkę, to dokładając przy dowolnych bokach kafelka kafelki żółty oraz czerwony – natychmiast zakrywamy pole zadania naszym znacznikiem.
W przypadkach, gdy zadanie wymaga kilku kafelków w tym samym kolorze, gra pozwala na tworzenie łańcuszków z kafelków. Łańcuszki to zresztą ciekawa strategia, tym bardziej, że w wyścigu po zwycięstwo szybko zauważymy, że trzeba maksymalnie optymalizować własną przestrzeń gry. Najlepiej jeśli uda nam się dokładać kafelki tak, aby jedne pozwalały realizować zadania zlokalizowane na drugich – i na odwrót. A absolutnie idealnie już, jeśli tymi samymi kafelkami możemy (współ)realizować kilka zadań z kafelka czy kafelków.
Bardzo ważne jest w Novej Lunie planowanie naprzód. Musimy stale obserwować zasób kafelków przy kole księżycowym i ostrożnie wydawać “czas”. Kto umie utrzymać się z tyłu, ma szansę rozegrać dwie, czasem i trzy tury pod rząd. Ale jak w dobrych grach – wszystko niesie z sobą koszty alternatywne. Droższe kafelki oznaczają odczekiwanie na swoją kolejną turę, za to pozwalają się wykorzystać w sposób bardziej elastyczny i – przynajmniej potencjalnie – szybciej realizować większą liczbę zadań.
Charakterystyczna dla Novej Luny jest “fazowość” rozgrywki – zainspirowana jakby cyklami księżyca. Kilka razy w grze będziemy uzupełniać ścieżkę wyboru. Czasem to decyzja aktualnie rozgrywającego turę gracza, a gdy pula wyczerpie się całkiem – działanie obligatoryjne.
W momencie, gdy ktoś wykona swoje 20 zadanie lub gdy rozdysponujemy wszystkie kafelki – gra się kończy. W tym drugim przypadku wygrywa ten, komu pozostało najmniej znaczników.
Wariant solo
W odróżnieniu od rozgrywki z innymi graczami, wariant solo rozgrywa się w dwóch tylko fazach. Zaczynam z 11 kafelkami zadań przy księżycowym kole. Wybieram zawsze jeden z trzech leżących przed figurką księżyca kafelków. Odliczanie czasu w tym wariancie nie jest potrzebne. Wciąż jednak staram się jak najszybciej zrealizować 21 w sumie zadań. W pierwszej fazie gry obowiązkowo 8, w drugiej pozostałe 13 lub więcej, jeśli w pierwszej nie udało mi się położyć całej ósemki.
Po pierwszej fazie zliczam wartości wykorzystanych kafelków zadań i zapisuję wynik. Doliczam sobie do niego po 10 punktów za każdy z pozostałych mi z tej części rozgywki znaczników.
Potem uzupełniam ścieżkę wyboru wylosowanymi kafelkami i tylko jeszcze tę pulę mam do swojej dyspozycji. Pozostałe kafelki wcale nie wchodzą do gry. Znowu podliczam wartości kafelków oraz ewentualnie nieodłożone znaczniki.
Celem gry solo jest zmieszczenie się wynikiem poniżej 100 punktów. To trudne zadanie, szczególnie jeśli przy kole księżyca pojawia się znikoma liczba kafelków danego koloru. Moje dotychczasowe wyniki to 140 i 116. I jestem pewien, że gdybym był wielkim fanem grania w pojedynkę, szybko doszedłbym do względnej sprawności – ten wariant inaczej obchodzi się z losowością w grze, bo ogranicza gracza do swoistego pars pro toto, ale pozwala mimo wszystko na dużo satysfakcjonującego planowania.
W ile osób grać w Novą Lunę?
Wariant solo jako gra-łamigłówka, to zdecydowanie ciekawa propozycja – i zagrałem weń bez przykrości. Wciąż jednak wolę planszówki przeżywać z innymi. Co prawda Nova Luna – mimo tych samych dokładnie zasad – gra się nieco inaczej na 2, 3 i 4 osoby, ale te odczucia odnoszą się tylko do emocji związanych z wyborem kafelków i tempa gry. W 2 osoby łatwiej sobie wyliczyć, do jakich kafelków najprawdopodobniej będziemy mieli dostęp, bo nie jest trudne śledzenie zamiarów i potrzeb przeciwnika. Dlatego gra toczy się bardziej płynnie. Im więcej grających, tym to przewidywanie jest trudniejsze. Natomiast, jeśli z góry się nastawicie, że nie ma pośpiechu i każdy sobie może spokojnie decydować, gdy nastanie jego tura, to i rozgrywki w 4 osoby będą tak samo przyjemne. Z każdą kolejną partią ogląd graczy na możliwości gry i ich biegłość przewidywania zresztą coraz bardziej wzrasta.
Piękno (nie)istotne?
Gry nie muszą być piękne, żeby być grami dobrymi. Jeśli jednak piękne są, jest im – podobnie jak ludziom – zdecydowanie łatwiej.
Kto kocha pięknie wydane abstrakcyjne gry logiczne, ten obok Novej Luny z pewnością nie będzie umiał przejść obojętnie. Już sama okładka przyciąga wzrok – wrażeniami odlegle onirycznymi i wyraźną inspiracją secesją. Rysunki księżyca na okładce (a potem i w instrukcji) przywodzą mi na myśl zdjęcia z filmu niemego Le Dans dans la Luna z 1902 roku. To jedna z piękniejszych okładek gier, na jakie mieliśmy okazję patrzeć w 2020 roku.
Co więcej, gdy rozłożymy Novą Lunę na stole, czar absolutnie nie pryska. Urok trwa. Jakby za produkcją tego tytułu stało zrozumienie, że granie w grę może być nie tylko sztuką, ale i osadzać samych grających w estetyce sztuki. W warstwie wizualnej Novej Luny mamy wszystko, co kochają oczy. Misterności ornamentów i formy tzw. księżycowego koła oraz przynależącej do niego figurki księżyca zgrabnie zderzają się z nieco fowistyczną aranżacją kafelków zadań i znaczników graczy, powstającą z kolejnymi rundami gry.
Radość powracania
Rozkosznie jest grać w gry piękne, szczególnie, jeśli nie to piękno jest głupawe i płoche. A to właśnie jest najbardziej niezbędne w grach o wyraźnie abstrakcyjnym koncepcie. Nova Luna swoje piękno – mniej przecież minimalistyczne niż przy innych grach abstrakcyjnych – broni jego funkcjonalnością. To urokliwość zaplanowana i konsekwentna. Także w kontekście wykorzystanych materiałów i wykonania gry. Komponenty tej planszówki wciąż nie przestają mnie zachwycać. Za każdym razem, gdy otwieramy pudełko – samo szczęście.
Tym szczęściem pozwoli się nam szybko cieszyć dobrze napisana instrukcja. Można by wprawdzie jeszcze co nieco w niej uściślić (np. problematyczne w niektórych sytuacjach pojęcie “łańcuszka kafelków” czy prowokujące różne interpretacje zdania w opisie wariantu solo), ale jeśli przeczytacie całość na spokojnie i ze zrozumieniem intencji autorów, nie powinniście nigdzie pobłądzić.
Szkice poblaskiem
Czy Nova Luna ma temat? Właściwie nie, choć i tytuł i krótkie wprowadzenie na początku instrukcji mogłyby na to wskazywać. Cytuję: ‘Księżyc w nowiu jest symbolem nowego początku. To idealny moment, by zacząć coś nowego i zaplanować swoją przyszłość. O to właśnie chodzi w NOVA LUNA (…)” Ale po prawdzie – to zaledwie odniesienie, refleksja, impresja na temat charakteru i przebiegu gry. Jak księżyc zmienia wygląd, gdy wchodzi w swoje fazy, tak i księżycowe koło i leżące wokół niego kafelki zadań odmieniają wciąż oblicze gry.
Czy Nova Luna ma klimat? Ma. Swój. Własny. Mówi się często o tzw. immersyjności w grach. Różnie się to zjawisko, ta kategoria wyraża. Zależy mocno od gatunku oczywiście, od sprawności autora, od wkładu redakcyjnego, od pracy grafika, a na końcu też w jakiejś mierze od wrażliwości i upodobań odbiorcy. Nova Luna wywołuje ową immersyjność w sposób typowy dla gier logicznych: angażując gracza w problem i dając mu frajdę ze znajdowania rozwiązań. Dzięki temu też i sama rywalizacja w Novej Lunie jest odczuwalna, każdy odłożony na pole zadania znacznik – cieszy, a nieskładające się w optymalne, wzajemne relacje kafelki – motywująco irytują.
Kocha, lubi, szanuje…
Powiem wprost – bardzo się z Novą Luną polubiliśmy. Gra się w nią naprawdę przyjemnie. Nie przeszkadza nawet symboliczna zaledwie interakcja między graczami, która pozwala co najwyżej czasem podbierać komuś kafelek ze ścieżki wyboru. Nie zawsze świadomie. Zawsze za to staje się z okazją do przekomarzań. Ale to też wyraźnie i gra bez jakiegokolwiek agresywnego rysu w swoim zamiarze. Woli być przyjemna i rodzinna.
Gramy więc niby po trochę każdy sobie, a jednak przecież przeciwko sobie – i ostatecznie wygrywa najskuteczniejszy. Spostrzegawczość, planowanie, oszczędność lub szczodrość w zarządzaniu “czasem”, zmysł taktyczny, umiejętność dostrzegania powiązań między zadaniami i kafelkami to prosta droga do wygranej. Okazuje się po prostu, że każdy kroczy nią z podobnym samym zapałem.
Ja Novą Lunę serdecznie Wam polecam. Osobiście podoba mi się bardziej niż Patchwork, bo uważam formułę koła księżycowego za uszlachetnioną, prostszą w formie odmianę charakterystycznego dla Patchworków “młynka czasu”, a i szukanie współzależności między kafelkami zadań sprawia mi większą radość intelektualną niż aranżowanie się z geometryczną układanką.
Moim zdaniem z tych dwóch pomysłów Rosenberga Nova Luna jest grą z większą głębią, a przede wszystkim bardziej uniwersalną, zwłaszcza jeśli macie mało miejsca na regałach, albo nie chcecie czy nie możecie kupować wszystkiego, co oferuje rynek, albo wreszcie – gracie często w większym gronie, bądź od czasu do czasu lubicie zagrać sami.
Wiem już jednak skądinąd, bo na fanpage’u Zagramy sobie swego czasu podyskutowaliśmy, że jest też wielu, którym Nova Luna podoba się bardzo i obok Patchworków, bo odbierają oba te tytuły jako dwa niegryzące się wcale ze sobą koncepty. Ostatecznie – nikt Wam nie każe wyrzucać Patchworka za okno, jeśli po mojej recenzji zapragniecie Novej Luny.
Dziękuję wydawnictwu Lucky Duck Games
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Zafiksowani 9/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Nova Luna
Liczba graczy: 1-4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 30 – 60 min
Wydawca: Lucky Duck Games
Projektanci: Uve Rosenberg, Cornel van Moorsel
Język: polski