Odin’s Table (recenzja)
Jeśli pojęcie Stratego coś dla kogoś znaczy, przynajmniej na tyle, żeby wiedział, co to też za gra, ten Odin’s Table od razu też będzie umiał dostrzec w kontekście i tradycji odpowiednich. Ta wydana pod koniec 2022 roku w programie Tactic Games część serii Vikings’ Tales jest bowiem z jednej strony wyraźną inspiracją wiekowym już dziś planszówkowym klasykiem, a zarazem ciekawą jego dekonstrukcją.
Jak się w to Stratego grywało
Przypomnijmy, w Stratego siadało naprzeciw siebie dwóch graczy (choć istnieje też wersja tej gry na trzech) i na przemian przesuwało po jednym pionku – żołnierzu. Żołnierze mieli swoje wartości bojowe, widoczne jednak tylko od strony ich – powiedzmy – “dowódcy”, a przy spotkaniu pionków dwóch wrogich armii wygrywał – z niewielkimi wyjątkami – po prostu żołnierz silniejszy.
Wyznacznikiem wygranej w Stratego było przebicie się przez obronę wroga i zdobycie flagi przeciwnika.
Odin’s Table – Stratego na nowo
Odin’s Table przenosi na planszę ten ogólny koncept w sposób podobny, a przecież mocno już odmienny.
Od razu widać, że oddziały obu graczy są dużo mniejsze. To gra krótsza, bardziej kompaktowa czasowo i organizacyjnie. Stratego wypadało rozmiarem armii wyraźniej batalistycznie, co bywało przesadą w jakąś stronę. W Odin’s Table mamy raptem po 7 pionków wikingów ustawionych na początku rozgrywki w dwóch skrajnych liniach pola walki o rozmiarach zaledwie 7×5. Całość rozgrywa się więc od początku w konkretnym zwarciu.
Pionki nie mają przy tym wartości przypisanych sobie na stałe. Gracze przydzielają je swoim wikingom w trakcie rozgrywki dynamicznie, wybierając dla nich karty bogów, którzy mają tych wojowników wspierać w potyczce. I jeśli w Stratego pokazywało się przeciwnikowi plecki pionka, tak tu po prostu odkrywa się i porównuje zagrane dla danego wikinga karty.
A poza tym, a może właśnie przede wszystkim – nie ma w Odin’s Table flagi. Wygrywa, kto jako pierwszy zajmie trzy dowolne pola w rzędzie wyjściowym przeciwnika. Generalnie zresztą w Odin’s Table czuć wyraźniej niż w Stratego znaczenie odpowiedniego wyczucia czasu i strategii poruszania swoimi pionkami dla zwycięstwa. To gra w pewnym sensie wyraźniej w wygraną “na wyścigi”.
Grę czynią niuansę
Mimo wszystko, wszystko co zasygnalizowałem wyżej, wciąż nie znaczy wcale, że głębia Odins’ Table to jedynie przełożenie głębi Stratego, wzbogaconej o aspekt gonitwy ku krawędzi planszy przeciwnika. Grę budują jeszcze dwa kluczowe elementy, każdy rozciągając ją w inną stronę.
Użycie kart w sposób naturalny wprowadza nam do Odin’s Table sporo losowości. To losowość w jakiejś mierze oswajalna, bo przecież sami przyporządkowujemy karty do poszczególnych pionków ale… szczerze mówiąc to wciąż sporo losowości. Tak się jednak profiluje gry, które mają być lekkie i pozwalać na wyrównanie szans obu grających, nawet jeśli jeden byłby dzieckiem, a drugi dorosłym.
Inna rzecz, że ta losowość mimo wszystko w Odins’ Table nie gra wcale pierwszych skrzypiec. To wciąż gra w tradycji Stratego mocno strategiczna. Powiedziałbym nawet, że nawet bardziej. Bo przy tak małym polu potyczki, jaki widzimy na planszy tej odsłony Vikings’ Tales, przy łatwo przewidywalnym, kto gdzie może pójść pionkami, w którą stronę i z jakimi zamysłami – w grze ważne jest też choćby bardziej konkretne wyczucie sytuacji. Przekalkulowanie, co nam się bardziej opłaca w decyzjach, także w tych opartych na przypuszczeniach i blefie – naszym czy przeciwnika.
Ponadto Odin’s table rozbudowują też i takie szczególiki reguł, jak pola pozwalające ponownie wprowadzić na planszę stracone wcześniej pionki czy dwie karty specjalne w talii: bogini Idunn, nakazującej przeciwnikowi ujawnić siłę wojownika oraz boga Lokiego, dzięki któremu można się wybronić z potyczki, a nawet zamienić miejscami z pionkiem atakującym.
Wojna błyskawiczna
Co mi się w Odin’s Table spodobało bardzo, to fakt, że to jest gra bardziej skompresowana niż ta zwięzłość, jaką zakładała sobą Stratego, a przy tym nie tak monotonna. Bitwę tę rozgrywa się błyskawicznie. 20 minut w informacji na pudełku to czasem aż za dużo. Stratego – co tu dużo mówić – niekiedy po prostu przynudzał, także swoją płaską powtarzalnością na zasadzie: ruch, ruch, rozstrzygnij potyczkę, ruch.
W Odin’s Table niby z zasady robimy to samo, co w klasyku, ale rozwiązane i rozplanowane zostało to wszystko też ciekawiej i bardziej angażująco. Organizacja przestrzenna planszy czy ogólnie przestrzeni, w której gramy wyraźnie to podkreśla. Podstawki na karty, plansza czytelnie podzielona na strefy poukładane koncentrycznie – z polem walki w centrum. Do tego wyrazista, nieco nordycka, a jednak też swojsko-słowiańska oprawa graficzna – w takiej kresce, jaką niektórzy z nas pamiętają jeszcze z sentymentem z przaśnych książeczek z dzieciństwa.
Podsumowanie
Ocena gier czerpiących garściami z mechaniki starszych gier nigdy nie jest łatwa. Zwykle bowiem brnie w ambiwalencjach. Odin’s Table trudno uznać za grę w pełni samo-twórczą. Ale czy elementy odtwarzane czy dekomponowane, względnie komponowane na nowo taką grę powinny skreślać? Jeśli z takich kompilacji powstaje coś choćby w szczegółach nowego i przyzwoicie już osobnego – myślę, że nie. W Odin’s Table można się dopatrzyć twórczych pomysłów, a w komplecie całość wypada całkiem spójnie i konsekwentnie.
Grającym, którzy sięgają po ten tytuł bez wcześniejszych doświadczeń ze Stratego, Odin’s Table może się siłą rzeczy przedstawić pozycją ciekawą. Dla takiego mnie, który w Stratego grał i widzi tu wiele podobieństw w fundamencie, też była mimo wszystko ciekawym doświadczeniem. Od czasu do czasu nawet pogram, tym bardziej, że prowadzę klub gier planszowych i gramy często z osobami wsiąkajacymi dopiero w hobby, z myślą o których takie gry jak ta się przede wszystkim projektuje.
Dziękuję wydawnictwu Tactic Games Oddział w Polsce
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Odin’s Table 7/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Odin’s Table
Liczba graczy: 2
Wiek: 15+ (oczywiście, że zawyżony ;-)
Czas gry: ok. 20 min
Wydawca: Tactic Games
Projektant: Gamestorm Studio
Język: polski