Odlot
Pograłem ostatnio w Odlot, czyli polską edycję gry Fly High, autorstwa Koreańczyka Shin Hyung Kyu. O zagranie w oryginał pewnie bym się nawet nie pokusił, bo graficznie jest przaśny, na taką chyba specyficzną koreańską modłę, ale ponieważ polska edycja – komiksową kreską Pawła Jarońskiego i w myśl systematycznie utrwalającej się właśnie tradycji Naszej Księgarni – jest o nieba ładniejsza od pierwowzoru, a do tego odpowiednimi sentymentami z dzieciństwa porusza struny mojej polskiej duszy, to jakoś nieszczególnie długo się opierałem. Mimo że gra jest skierowana wyraźnie do młodszych graczy. Ba, jakimś dziwnym trafem udało mi się nawet posadzić do stołu z Odlotem ekipę samych dorosłych planszówkowych nerdów. To akurat dla samej gry najszczęśliwsze nie było, ale nie ma tego złego, co by…
O czym i czym jest sama gra? Stajemy się pilotami fantazyjnie dziwacznych maszyn latających. I tymi maszynami usiłujemy wzbić się w powietrze. Im wyżej uda nam się wzlecieć, tym więcej punktów w grze zdobywamy. Tyle temat. Mechanicznie zaś gra jest podkręconym memory z elementem radosnego ryzykanctwa (push your luck). Wygrywa ten z graczy, który na koniec gry będzie miał najwięcej zebranych kart.
Jak gramy? Rzucamy kostką, na której jest ścianka z chmurką i ścianki z liczbami od 3 do 5. Chmurka oznacza złe warunki pogodowe, gracz traci turę, ale jako odszkodowanie bierze sobie kartę z zakrytego stosu i kładzie przed sobą jako punkt. Z kolei wartość liczbowa na kostce wskazuje nam, ile spośród zakrytych 9 kart lotu mamy odkryć, aby wykonać poprawnie zadanie. Większość kart to karty z pojazdami oznaczonymi wartościami od 10 do 60. Odkrywać należy je w taki sposób, aby każda kolejna była tej samej lub wyższej wartości, co poprzednia.
Do tego dochodzą trzy karty specjalne: Tęcza jest jokerem i liczy się po prostu jako poprawnie odkryta karta. Balast odwraca zasadę wzlatywania w górę, tzn. wymaga, aby kolejna karta miała wartość niższą niż poprzednia karta pojazdu. I wreszcie karta Stop! kończy turę gracza, nie kwestionując jednak wcale poprawności wykonanego zadania.
Kto odkrył wymaganą liczbę kart bez pomyłki, zabiera je jako swoje punkty, a brakujące miejsca na stole uzupełnia się nowymi kartami ze stosu. W przypadku błędu karty na stole zakrywa się z powrotem. Gdy nie będzie można uzupełnić kart na stole do dziewięciu, gra się kończy i liczymy zebrane karty.
Oprócz wariantu podstawowego gry są też w instrukcji dwa warianty dodatkowe: Wariant Sobowtór wykorzystuje ilustracje postaci na kartach, przyznając dwie dodatkowe karty graczowi, który w swojej turze odkryje trzy lub więcej kart z taką samą postacią. Wariant Jestem Ikarem! pozwala ryzykować odkrywanie kart ponad wskazaną na kostce liczbę.
Co jest sympatycznego w Odlocie, to interesujący dla dzieciaków i zgrabnie współgrający z mechaniką temat. Zasady ładnie korespondują z ilustracjami na kartach, co sprawia, że grę łatwo się tłumaczy i bezproblemowo w nią gra. W praktyce można w nią z powodzeniem bawić się nawet z dziećmi nie umiejącymi jeszcze liczyć do 60. W ich przypadku wystarczy wskazać, żeby zwracały uwagę na pierwsze cyfry dziesiątek i na tło na kartach, które zmienia się wraz z osiągniętą wysokością lotu.
Nie jest to jednak niestety gra bez mechanicznych czy konstrukcyjnych wad. Przede wszystkim, o zgrozo! – gra potrafi być niesprawiedliwa. Moi dorośli współgracze, w lawinie stęków i marudzeń, typowych dla ludzi, którzy czują, że gra gra im na nosie, bardzo szybko tę niesprawiedliwość ujawnili. Zwykle przy stole mamy dwie sytuacje: Albo korzystasz z błędu poprzedniego gracza, który odkrył część z 9 kart zakrytych na stole, i wtedy najczęściej z łatwością zdobywasz punkty, albo zaczynasz turę nad 9 kartami, co do których absolutnie nie wiesz, co kryją i musisz liczyć jedynie na szczęście. Uda się lub się nie uda. Jeśli się nie uda, błędne koło w logice gry się zamyka – kolejny gracz po tobie korzysta z twojego błędu.
Jak zauważyłem po próbnych partiach z młodszymi graczami, dzieci – szczególnie te rzadziej grające w planszówki – w oczywisty sposób mogą być początkowo wobec Odlotu mniej niż ja krytyczne (tym bardziej, że za grą staje przecież autorytet tłumaczącego ją dorosłego, mamy, taty, nauczyciela) i pewnie dopiero z czasem dopatrzą się tego mankamentu w konstrukcji gry. Ale nie suponujmy im też, że są jakieś głupie. Prędzej czy później ten mankament zauważą albo przynajmniej będą go przeczuwały. Gra powinna dawać przestrzeń do sprawiedliwie udowodnionych dokonań, inaczej stanie się kolejną „głupią losową grą”. W obecnej wersji zasad Odlot jest mieszaniną loteryjki i gry w zgapianie po innych, którzy mieli pecha. W przypadku graczy na podobnym poziomie tę grę w pecha widać szczególnie wyraźnie. Nie lepiej jest, gdy do stołu siadają gracze z lepszą pamięcią z graczami o słabszej spostrzegawczości. Ja zawsze szanuję wysiłek i trud włożony przez autora, wydawcę i całą współpracującą z nimi przy produkcji gier rzeszę ludzi, jednak jakbym się nie gimnastykował, tym razem Odlotu po prostu nie umiem obronić. Odczucie jakie wynoszę z rozgrywki w Odlot nie godzi się z moim poczuciem sprawiedliwości. Natomiast, nie da się zaprzeczyć, że w grze jest jakiś potencjał…
I dlatego, jak pisałem wyżej: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mam dla Autora gry i jej Wydawcy propozycję wariantu znoszącego problem niesprawiedliwości. Zamiast 9 kart na środku stołu proponuję układać 6 kart. Dodatkowo przed każdym z graczy kładziemy zakryte 3 karty (zob. zdjęcie poniżej). Gracze mogą odkrywać – w dowolnej kolejności i konstelacji – karty u siebie i na środku stołu, ale żeby prawidłowo wykonać lot, dwie z wymaganych kart muszą zostać odkryte w kartach leżących przed graczem. Dzięki takiemu zabiegowi zmniejszamy liczbę kart, jakie gracz popełniający błąd „podkłada” kolejnemu grającemu. Samej koncepcji gry ten wariant nie szkodzi, a i dzieci, które ze mną według niego grały, stwierdziły, że odczuwają go jako bardziej sprawiedliwy niż reguły podstawowe.
Niestety, zasady gry w recenzenta są surowe: Muszę ocenić grę taką jaką jest obecnie. Chętnie pochwalę ją za ciekawy koncept, piękne grafiki, solidne wydanie. Plus za prostotę zasad, przystępność dla dzieci, dyskretny element edukacyjny. Ale najbardziej miło by było móc pochwalić grę także za przyjemną głębię rozgrywki. Za to coś niematerialnego, niemal nieuchwytnego w planszówkach, co przydaje im duszy i uroku. Odlot z takimi zasadami, jakie kupujemy w pudełku, jest grą płaską i niedociągniętą, a szkoda. To mogłaby być dobra gra.
Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
ocena ogólna: 5/10
strategia / taktyka: 2/10
losowość: 8/10
interakcja: 2/10
wykonanie gry: 10/10
stosunek cena do jakości: 9/10
moja ocena dla „Odlot” w serwisie BGG: 5
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Odlot
Liczba graczy: 2 – 5
Wiek: od 6 lat
Czas gry: ok. 15 min
Wydawca: Nasza Księgarnia
Projektant: Shin Hyung Kyu
Instrukcja: polska
Zawartość pudełka:
• 60 kart
• kostka
• instrukcja
cena w sklepach: ok. 40 zł, ale sprawdź, czy gdzieś nie jest taniej