Ogallala – te kanoe od roku 1975 wciąż płyną
Ogallala w edycji Amigo
Na to się jednak nie zapowiada. Kto jednak miałby ochotę na krótką i przyjemną podróż retro szlakiem przodka Carcassonne czy Sabotażysty, wykorzystujących rozwiązanie gry Hoffmana, ten może sięgnąć po najnowszą edycję Ogallali z niemieckiego wydawnictwa Amigo. Jest to odświeżona – przede wszystkim graficznie – wersja gry, do której rękę przyłożył syn autora – Guido.
Ogallala zapakowana jest w niewielkie, solidne pudełko. W środku znajdziemy talię poręcznych kart w doskonale dopasowanej plastikowej wyprasce i instrukcję. Pod względem graficznym to moim zdaniem najładniejsza z wszystkich wersji Ogallali.
Zasady
Naszym celem w Ogallali jest budowa kanoe i oczywiście zdobycie za nie jak największej ilości punktów. Miejsce na budowę łodzi to obszar ograniczony do 3 rzędów, każdy po 14 kart. W niektórych starszych wersjach Ogallali wydawcy dokładali maty-plansze do gry, ale gracz był wtedy bardziej ograniczony w swoich decyzjach. W opisywanej wersji gry gracze sami decydują, jak wykorzystają limit miejsca.
W swojej turze dociągamy karty z zakrytych stosów i dokładamy je do kart leżących w naszym obszarze gry. Dokładana karta musi stykać się z co najmniej jedną leżącą już na stole kartą gracza, dowolnym bokiem lub choćby rogiem. Gdy zakończymy któreś kanoe, wyciągniemy kartę wywołującą akcję, bądź kartę, którą mamy już w obszarze gry lub której nie chcemy dokładać, nasza tura dobiega końca.
W talii są trzy rodzaje kart: Karty Indian, Karty Łupów i puste karty dziobów i ruf. Te ostatnie służą tylko do konstrukcji łodzi. Wśród Kart Indian są trzy karty automatycznie przerywające turę gracza i wywołujące jakąś dodatkową akcję. Za pomocą Indianina z lassem gracz usuwa dowolną kartę Łupu z niedokończonego kanoe przeciwnika i dokłada do własnego obszaru gry. Indianin z łukiem posyła dowolnego Indianina obcego plemienia z niedokończonej łodzi przeciwnika do Krainy Wiecznych Łowów, czyli na stos kart odrzuconych. Dość wredną kartą jest Szalony Toporek, Indianin, który powoduje zamieszanie we własnych szykach gracza. Ten niestabilny psychicznie Indianin posyła na stos kart odrzuconych jedno niedokończone kanoe gracza. Sam za to zostaje usunięty z gry.
Każda Karta Łupów w ukończonym kanoe przynosi graczowi 10 punktów. Niektóre Łupy składają się z dwóch kart. Jeżeli graczowi udało się załadować do łodzi obie takie karty zamiast 20 punktów otrzymuje 40. Jeżeli jeszcze do tego posiada w tej łodzi odpowiednią postać (np. kartę myśliwego przy dwóch kartach niedźwiedzia), to wartość wszystkich trzech kart liczy się trzykrotnie.
Nic dziwnego, że Karty Łupów stanowią przez całą grę obiekt pożądania przeciwników i nierzadko ten lub tamten spróbuje je nam odebrać. Gracz, który ukończy któreś ze swoich kanoe, może dokonać nim ataku na łódź przeciwnika. Ukończone kanoe są bezpieczne, ale niedokończone łodzie nie chronione specjalną kartą totemu mogą paść ofiarą napadu. Żeby atak był skuteczny, suma wszystkich cyfr nad głowami jego Indian musi być jednak większa niż całkowita siła bojowa Indian w atakowanej łodzi. Splądrowana łódź i pobici Indianie trafiają na stos kart odrzuconych, a łupy do łodzi zwycięzcy.
Gracz który ukończy swoją trzecią łódź, może zakończyć grę. Jeśli nie chce, gra trwa jeszcze tak długo, aż zakończy on kolejną łódź, inny z grających ukończy swoją trzecią łódź albo w stosach wyczerpią się karty. Wtedy podlicza się punkty za Karty Łupów oraz za długość kanoe i ustala zwycięzcę.
Wariant
Na koniec warto dodać, że opisywaną tu wersją Ogallali można też rozegrać wariant Dwa plemiona. W grze ścierają się Czerwone Stopy i Czarne Stopy. Nabierają wtedy znaczenia kolory cyfr nad głowami Indian. Czerwone Stopy mogą wtedy atakować tylko kanoe Czarnych Stóp i na odwrót. Oba plemiona mogą oczywiście atakować kanoe bez załogi. Poza tym nic się więcej w zasadach się zmienia.
Podsumowanie
Zależy jak na Ogallalę spojrzeć, gra broni się albo i nie. W kontekście najnowszych trendów i mod – nie; jako klasyk, czyli gra, która ma już swoje lata – zdecydowanie tak. Oczywiście, jest w niej – jak na dzisiejsze standardy – bardzo dużo losowości, sporo zależy od tego jakie karty podejdą nam na ręce, tym bardziej, że za każdym razem dokładamy tylko jedną kartę i nie wiemy co będzie dalej. Wiele zależy też do apetytów przeciwników. Do tego nie ma w tej grze żadnej szansy na strategie, choć da się zmieścić jakieś drobniutkie elementy taktyki.
To czym jednak najbardziej przekonuje Ogallala po dziś dzień, to fakt, że wciąż po prostu sprawia przyjemność. Gra jest lekka, szybka i dynamiczna. Budujesz swoje kanoe, niszczysz łodzie przeciwników, zdobywasz na nich łupy, oni zdobywają je na tobie, wyciągasz kartę, pełen napięcia i niepokoju, co też tam może być. Karta albo pasuje, albo nie. Karta wywołuje akcję, albo nie. Tu podbierzesz łup, tam ustrzelisz Indianina. Ktoś tam mniej lub bardziej nagle kończy rozgrywkę. Podliczacie punkty. Intelektualnie się jakoś bardzo nie zaangażowaliście, ale było sympatycznie i wesoło, a im więcej was grało tym weselej. I może właśnie o to chodzi.
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Punktometr Spiellusta
strategia / taktyka: 3/10
losowość: 8/10
interakcja: 7/10
stosunek cena do jakości: 10/10 ( Gryplanszowe.pl 37,00)
moja ocena dla „Ogallala” w serwisie BGG: 6
Podstawowe informacje o grze:
tytuł: Ogallala
Liczba graczy: 2 -5
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 45 min
Wydawca:Amigo
Projektant: Rudi Hoffmann
Instrukcja: niemiecka, polska ( dołączana przez polskiego dystrybutora)
Zawartość pudełka:
* 112 kart
* instrukcja
Deutsches Résumé Während Ogallala in Deutschland schon seit längerer Zeit als Klassiker gilt, ist das Spiel in Polen immer noch eher unbekannt. Ob sich das ändern kann, soll bezweifelt werden. Die polnische Spielerschaft – wie alle anderen von Marktregeln und Modetrends gesteuert – greift vor allem nach neuesten Titeln. Die langen Jahrzehnte der Spieleentwicklung, die die deutschen Spieler miterleben konnten, scheinen so für polnische Spieler verloren zu sein. Es sei denn, man legt sich ab und zu auch eine Neuausgabe eines alten Klassikers zu oder aber ein polnischer Verlag entscheidet sich, eine Reihe Spieleklassiker aus dem Westen für den polnischen Markt herauszubringen.
Ob Ogallala über 30 Jahre nach seiner Premiere etwas Interessantes anbietet, außer das es wert ist zu wissen, dass das Spiel als ein Vorläufer der heutigen Legespiele gilt? Na, jein. Hinter der sehr schöner Grafik der Amigo-Ausgabe aus dem Jahre 2002 verbergen sich derselbe Spielspaß und derselbe Mangel an Strategie wie vor vielen Jahren. Der Spielspaß freut – der Mangel an Strategie geht heutigen Spielern schon oft auf die Nerven. Unverändert sehr glücksgesteuert, ein bisschen aggressiv und trotzdem familientauglich ist das Spiel, in dem wir Indianerboote zusammenlegen, die der Gegner zerstören oder diese berauben, in dem Streben möglichst viel Punkte zu erbeuten. Mit den neuesten Spielen der letzten Jahrgänge kann Ogallala selbstverständlich nicht mithalten. Als Klassiker bewährt es sich aber immer. Résumé: pomimo |