Outback
Co nam się od razu kojarzy z nazwiskiem Michaela Kieslinga? Azul oczywiście. Ale ja dziś opowiem o innej grze Kieslinga. To jakby Azul przeniesiony w australijski Outback.
Gdyby autor nie stworzył samodzielnej gry rodzinnej z egzotycznymi zwierzętami układanymi na planszy w sposób przypominający układanie ‘azulejos’ – być może właśnie powstałaby z niego kolejna część z serii Azul. Najlżejsza, za to z mechaniką przerzutu kośćmi.
W Outback stoimy po stronie przyrody. Pomagamy australijskim rangerom zwiększyć populację różnych gatunków żyjących w środkowej części tego kontynentu. Za każde zwierzę, któremu sensownie przydzielimy miejsce w Outbacku, zostaniemy odpowiednio nagrodzeni punktami.
Co w pudełku
Outback wydana została nakładem wydawnictwa Huch! Zapakowano ją w duże kwadratowe pudełko, w którym poza instrukcją w językach niemieckim, angielskim i francuskim, znajdziemy 4 dwustronne plansze graczy, kartonowego jeepa do złożenia, żetony zwierząt wraz z płóciennym woreczkiem, z którego będziemy je losować, różnego rodzaju żetony bonusów, znaczniki punktacji, znacznik pierwszego gracza oraz 7 specjalnych kości.
Dopasuj sobie grę
Ten zestaw komponentów pozwala nam bawić się w Outback w dwóch wariantach, dzięki czemu gra staje się bardziej uniwersalna w kontekście rodzinnym. Możemy sobie bowiem dostosować poziom trudności do możliwości najmłodszych przy stole.
Wiek minimalny wydawca określił na 8 lat, ale w podstawowy, bardzo prosty wariant gry z powodzeniem można już próbować bawić się z rok młodszymi dziećmi. Samo zapełnianie planszy i użycie kości w grze nie powinno nikomu sprawić trudności. Natomiast dość nietypowe zasady zdobywania i optymalizowania swoich punktów dziecko spokojnie przyswoi sobie metodą prób i błędów czy podglądając decyzje podejmowane przez rodziców.
Wariant Outback Plus wprowadza dużo więcej urozmaiceń w postaci całej palety dodatkowych bonusów możliwych do zdobycia, przez co gra staje dużo bardziej wielowymiarowa, głębsza i oczywiście bardziej emocjonująca. Jest dużo bardziej dynamicznie, ale przez to też nieco trudniej. Choćby już z tego względu, że skutki błędnych decyzji mocniej nas w tym wariancie zabolą.
Przyjrzyjmy się bliżej obu wariantom gry.
Wariant podstawowy Outback
Podstawowe zasady gry pozwalają się wytłumaczyć w 2-3 minuty, dzięki czemu niemal natychmiast można zacząć zabawę.
W swojej turze gracz będzie próbował zdobyć jedno, a może i więcej żetonów zwierząt leżących aktualnie na jeepie i przenieść je na wolne pola swojej planszy Outbacku.
Pola na planszy gracza tworzą rzędy opatrzone od dołu do góry różnymi liczbami. Liczba przy rzędzie pól informuje, ile takich samych symboli zwierzęcia gracz musi wyrzucić na kostkach, żeby móc wziąć upatrzony żeton z samochodu i położyć u siebie na planszy. Jeśli na przykład chciałbym położyć dziobaka na wolnym polu w rzędzie z liczbą dwa, musiałbym na kościach zgromadzić 2 symbole dziobaków. Dla pola w rzędzie z 6 byłoby to już 6 dziobaków.
Na szczęście dla graczy na wszystkich 6 kostkach używanych w tym wariancie pojawia się też symbol jokera. Jokery można dołożyć do symboli zwierzęcia, natomiast nigdy nie zdobędziemy żadnego żetonu tylko jokerami.
Na zgromadzenie potrzebnych zestawów symboli gracz ma maksymalnie trzy przerzuty kośćmi.
Jeśli rzuty mu się nie udały, dobiera żeton zwierzęcia z woreczka i kładzie go na dowolne wolne pole stroną z pustynią. Takie niewykorzystane pole planszy oznacza na koniec gry minus 2 punkty.
Najczęściej jednak gracz kończy swoją turę z sukcesem.
Żeton ułożony na planszy zawsze przynosi graczowi co najmniej 1 punkt. Najbardziej zaś opłaca się dokładać zwierzę do już istniejącej grupy tego gatunku, bo wtedy punktujemy jeszcze raz za te żetony grupy położone wcześniej. Trochę podobnie jak za pionowe i poziome przyległości w Azulu.
Ponadto gdy umieszczamy w Outbacku trzecie zwierzę danego gatunku, oznaczamy to odpowiednim żetonem w obszarze bonusów na planszy i dostajemy natychmiast od 1 do 5 punktów bonusowych.
Sam system punktacji w Outback jest bardzo oryginalny. Mamy początkowy obszar punktów ujemnych, z którego startują wszystkie znaczniki punktacji, odpowiadające pięciu gatunkom zwierząt. Z tego obszaru znaczniki przesuwamy na pierwszy tor punktacji, który biegnie w górę przy lewym brzegu planszy i obejmuje tu pola 1 – 9. Natomiast za rogiem, na górnej krawędzi planszy zaczyna się drugi tor punktacji. Przejście znacznikiem na ten tor zeruje! nam zebrane za dany gatunek punkty – zaczynamy znowu od 1 punktu, ale możemy dobiec znacznikiem aż do 15.
Sumę naszych punktów na koniec gry określa pozycja wszystkich znaczników przy górnym torze oraz tylko trzech ostatnich znaczników przy lewym torze.
Wariant Outback Plus
W tym wariancie gramy na drugiej stronie planszy gracza i z wykorzystaniem wszystkich 7 kości. Zasada punktacji w oparciu o tory pozostaje taka sama, z tym że na lewym torze widzimy małą, balansującą ten wariant korektę – tu możemy teraz zdobyć aż do 13 punktów.
W trakcie gry walczymy ponadto o żetony bonusów za różnorodne dokonania.
O ile w wariancie podstawowym bonus za zasiedlenie 3 zwierzęcia danego gatunku zdobyć mógł każdy, tak tutaj musimy uzbierać aż 5 zwierząt, a każdy z pięciu takich bonusów zdobędzie tylko ten, kto spełni warunek zadania przed innymi. Podobnie na wyścigi możemy starać się jako pierwsi wyprowadzić wszystkie znaczniki z obszaru punktów ujemnych przy torze punktacji, wprowadzić 2 swoje znaczniki na górny tor punktacji, zapełnić żetonami zwierząt któryś z rzędów planszy a może i całą planszę.
W tym wariancie suma punktów gracza składa się z wartości z torów punktacji oraz z pozyskanych żetonów bonusowych.
Outback Plus możemy też rozbudować jeszcze bardziej, losując jeden z czterech żetonów zmieniających standardową karę -2 za pole pustyni na inne wartości. Paleta możliwości sięga tu od -3 za pole pustyni, przez uzależnienie liczby punktów karnych od tego, z jakimi zwierzętami nasz żeton pustyni sąsiaduje, aż po uwarunkowanie wysokości punktów karnych od miejsca, w którym ułożyliśmy żeton pustyni na naszej planszy Outbacku.
Wrażenia i opinia
Outback okazuje się grą bardzo sympatyczną, mocno rodzinną, przystępną, a wciąż leżącą w obszarze tradycji sławnego Azula. Zdaje się przy tym, że ta autoinspiracja swoim bardziej znanym dziełem zdarzyła się Kieslingowi jakby od niechcenia. W efekcie słowo, jakie określa chyba najlepiej tę publikację, to “lekkość”.
Wciąż jednak mamy to, co w Azulu tak bardzo się podoba: Są decyzje, co i w jaki sposób najlepiej ze sobą zestawić, żeby przyniosło nam jak najwięcej punktów. Jest obszar dla naszej kreatywności, to my stajemy się architektami naszego Outbacku. I
A do tego dochodzi frajda z rzucania kostkami, zabawa w grę kościaną, mocno angażująca i emocjonująca.
Outback gra się dobrze i w dwie i w trzy i w cztery osoby, a to dlatego, że każdy pracuje jakby na swoje, a bezpośredniej interakcji nie ma tu właściwie wcale – ot czasem, ktoś nam podbierze upatrzone zwierzę z jeepa, ale nawet i wtedy zawinił nam co najwyżej na pół gwizdka. Bo przecież żetony uzupełnia się przed naszą turą dobierając z woreczka. Więc ostatecznie można się wymówić od złych intencji losowością tej planszówki. A losowość w grach rodzinnych jest zasadniczo… demokratyczna.
Na naszych rodzinnych stołach Outback stał się ostatnio jedną z najbardziej ulubionych i najczęściej przywoływanych gier swojego gatunku. Tych z nas, którzy grają jeszcze niewiele, przekonał prostotą reguł i łatwością ogarnięcia różnych możliwości punktowania. Bardziej zaawansowanych, na przykład takiego mnie, ujął elegancją konstrukcji i tym, że wszyscy gramy z podobnymi szansami, bo gra nie pozwala mi się czuć lepszym z powodu jakiegoś szerszego doświadczenia w planszówkach.
Regrywalność w Outbacku – mimo dość sztywno ustalonych ram w postaci kształtu plansz czy palety bonusów, jest o dziwo całkiem spora – szczególnie w wariancie Plus. Losowo uzupełniania pula zwierząt na jeepie i mechanizm oparty o rzut kośćmi w połączeniu z decyzjami gracza tworzy całkiem sporo ciekawych sytuacji w trakcie partii.
My grywamy w Outback już tylko na pełnej petardzie – z użyciem wszystkich reguł z instrukcji i w tym wymiarze też ocena gry wypada mi najlepiej. Ale fakt, że pozwala się dopasować do potrzeb graczy – jak najbardziej trzeba docenić.
A może polska edycja gry
Jak zauważyliście, opatrzyłem tę recenzję etykietą pomimo’s selection, a to dlatego, że moim zdaniem Outback powinien pojawić się w polskiej edycji. Przy odrobinie dobrego marketingu może się okazać świetnym rodzinnym gateway’em. W wariancie Plus przenosi nawet ten swój rodzinny charakter bardzo łagodnie na nieco wyższy level. Tak zgrabnych i nieprzeciążających, a jednocześnie niebagatelnych, a niehermetycznych w kwestii tematu gier dla początkujących w tym hobby wciąż brakuje.
Moją ocenę tej edycji Outback, którą mi nadesłało do recenzji Huch! obniżają niestety problemy z jakością wydania. Coś w produkcji musiało nie wyjść do końca, bo żetony w pudełku były już wysztancowane i zapakowane w worek foliowy, co musiało być efektem próby zatuszowania jakiejś pomyłki przy druku. Próby udanej tylko w połowie, bo o ile zawartość pudełka się zgadza, o tyle w pośpiechu konfekcjonowania, a może wcześniej – w wyniku słabej jakości cięcia, znaczniki punktacji wyglądają jak jakieś oberwańce. Taki zupełnie niepotrzebny zgrzycik w grze, która przecież tak poza tym wypada i graficznie i jakością materiałów bardzo przyzwoicie.
W ewentualnej polskiej edycji na pewno chcielibyśmy mieć wszystko tip-top.
W tym celu przydałaby się też delikatna rewizja instrukcji. Jakieś dwa małe pytania do reguł mi się po drodze pojawiły. Można by je na pewno wyklarować czytającemu jaśniej.
Dziękuję wydawnictwu Huch!
za nadesłanie egzemplarza gry
Punktometr Zagramy: Outback 8/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Outback
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 30 – 45 min
Wydawca: Huch!
Projektant: Michael Kiesling
Instrukcja:niemiecka, angielska, francuska
Outback w serwisie Boardgamegeek
cena w sklepach: gra niedostępna w polskich sklepach