Owce na manowce
Owieczki są słitaśne, każdy to wie. Może dlatego trafiają całkiem często na okładki gier planszowych. Na moim regale, tak na już – bo nie będę teraz przecież przeglądał wszystkich szaf, widzę co najmniej cztery gry z owcami jako bohaterkami. Owce ocieplają wizerunek gry, zmniejszają dystans do niej, a co najważniejsze: pod owczym runem bardzo łatwo ukryć surowość i abstrakcyjność mechaniki. Tak, owce także u samych autorów i redaktorów gier uchodzą za słitaśne nie bez powodu – one świetnie pomagają sprzedać koncepty, obok których – w ich czystej postaci – przeszlibyście najprawdopodobniej zupełnie obojętnie. Pewnie dlatego wszystkie te co najmniej cztery gry z owcami na moim regale są mniej lub bardziej grami logicznymi. I do nich to dodałem ostatnio kolejny tytuł: Owce na manowce spod marki Trefl Joker Line.
Reguły zabawy w Owce na manowce są banalne w sposób typowy dla gier z gruntu abstrakcyjnych. Gramy talią 100 kwadratowych kart przedstawiających białe lub czarne owce na kolorowych tłach oraz zestawem 4 kart Psów pasterskich dla każdego gracza. Karty Owiec dobiera się z zakrytej talii i układa się w prostokąt 5 x 3. W całej grze gracz rozegra tylko 4 tury, a w każdej z niej zagra jedną z kart Psów. Każda z kart Psów gracza pozwala na wykonanie dokładnie 1, 2, 3 lub 4 akcji. Akcja natomiast to zamiana miejscami dwóch przylegających bokami kart Owiec. To ma symbolizować zaganianie stada na pastwisku, a pożądanym efektem pracy naszych psiaków-pasterzy jest uzyskanie linii co najmniej 3 kart Owiec z tym samym kolorem tła. Wtedy te karty możemy zabrać i podliczyć na koniec gry jako punkty, przy czym tu nie liczy się już tło karty tylko kolor owcy: każda biała oznacza 1 punkt, czarna owca przynosi graczowi 2 punkty.
Zasadniczo Owce na manowce niczym się nie wyróżniają z mnóstwa innych gier o abstrakcyjno-logicznej proweniencji. Ja w nich wciąż widzę czarne i białe cosie na kolorowych kartonikach, którymi zapewne bawił się na etapie prototypu autor ze swoimi grupami testerskimi. Mówię „zasadniczo”, bo jest w tej grze element nie mniej dla mnie słitaśny niż same owieczki na kartach – pomysł z rozdziałem liczby akcji na karty Psów. Ten element mechaniki sprawia, że gra zyskuje trochę głębi; jest czymś więcej niż jakimś płaskawym 3-4-5 w linii. Bo gracz musi dokonywać wyboru i planować. Bo gra wymaga od niego jakichś tam elementarnych decyzji. Tym bardziej, że akcji trzeba wykonać dokładnie tyle, ile każe karta, nie mniej, nie więcej. A gdy już zgramy część kart Psów, to musimy się aranżować z tymi pozostałymi, a tu się nagle okazuje, że przydałyby się 4 przestawienia kart dla uzyskania fajnej liczby punktów, a mamy co najwyżej Psa z 3 symbolami akcji.
Owce na manowce są grą łatwą, przystępną, a rozgrywka w ten tytuł jest krótka. Gra spodoba się raczej młodszym graczom (wiek minimalny ustalono na 6+) i rodzinom z dziećmi, w których ceni się gry z prostymi i czytelnymi zasadami bez jakichś niepotrzebnych wyjątków. Szanse w rozgrywkach między młodszymi i starszymi graczami będą z grubsza wyrównane (przy czterech osobach oczywiście wyraźniej niż przy dwóch), gdyż gra jest bardziej taktyczna niż strategiczna – w tym sensie, że układ kart zmienia się co chwilę i trudno mówić tu o planowaniu naprzód. Gracze grają z tym, co zastali na stole na początku swojej tury. To z kolei może nieść ze sobą dość długi czas oczekiwania na swoją kolej, bo przecież każdy chce wykorzystać własne akcje jak najefektywniej, więc zanim zacznie przekładać karty, trochę się nad nimi pozastanawia. Jakaś cierpliwość graczowi na pewno się więc przy Owcach przyda, ale jeśli ktoś lubi gry logiczne, raczej nie ma w tym przymiocie jakichś większych deficytów.
Mi osobiście w Owce na manowce przeszkadza jedna rzecz najbardziej. Hm, może dwie – ale obie są chyba dwiema stronami tego samego medalu. Po pierwsze denerwowało mnie, że trzeba przy uzupełnianiu pola gry na stole stale kontrolować, czy w żadnej linii w pionie lub poziomie nie ułożyliśmy 3 lub więcej kart z identycznymi tłami. Po drugie gniewało mnie, że nie ma w instrukcji wyraźnej zasady, w jakim porządku dokładać karty do tego pola gry. W efekcie każdy gracz dokładać może te karty dowolnie, a nikt nie ma nigdy pewności, czy to dokładanie jest wystarczająco bezstronne. Pierwszej niedogodności ani nie usuniemy, ani nie poprawimy, zawiera się immanentnie w samej konstrukcji mechaniki gry. Drugą poprawić jest całkiem łatwo – wystarczy ustalić regułę, że uzupełniamy pole gry poczynając z lewej strony od konkretnego rogu prostokąta aż do końca tego rzędu i kontynuujemy w ten sam sposób kolejno w obu rzędach niżej. Dobrym pomysłem byłaby może karta ze strzałką, wskazująca róg od którego przez całą grę dokładamy karty do pola gry. Może pojawi się w kolejnych dodrukach…
Owce na manowce polecają się szczególnie młodszym miłośnikom gatunku. To gra logiczno-abstrakcyjna ubrana w ładne, przyjemne ilustracje, wydana solidnie, a nawet z widoczną miłością do tematu. Rodzic nie namęczy się tłumacząc zasady tej gry dziecku, a dziecko z łatwością wyjaśni te zasady rówieśnikowi. Epickości Owce na manowce może nie zagwarantują, ale w grach tego typu epickości nikt rozsądny chyba nie szuka. Owce na manowce to mały, prościutki skrawek pastwiska, na którym pasą się owieczki, po którym biegają pieski, jakiś tu temat całkiem spójny z pomysłem na grę jest, a całość na tyle śłitaśna, żeby cieszyła, i na tyle (nie)skomplikowana, żeby nikogo nie zmęczyć zbyt bardzo. Ot, taka to gra.
Dziękuję wydawnictwu Trefl Kraków
za nadesłanie egzemplarza gry
ocena ogólna: 7/10
strategia / taktyka: 5/10
losowość: 5/10
interakcja: 1/10
wykonanie gry: 10/10
stosunek cena do jakości: 10/10
cena w sklepach: ok. 40 zł
moja ocena dla „Owce na manowce” w serwisie BGG: 6
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Owce na manowce
Liczba graczy: 2- 4
Wiek: od 6 lat
Czas gry: ok. 15 min
Wydawca: Trefl Kraków
Projektant: Christian Giove
Instrukcja: polska
Zawartość pudełka:
• 116 kart
• instrukcja