Panaceum
Lubicie Pandemię? Good for you, ale… dla tematu tej recenzji to nie ma naprawdę żadnego znaczenia, bo dzisiaj o grze Panaceum, a ta z Pandemią wspólnego ma może jedynie jakiś tam medyczny temat w tle. A najbardziej to chyba to, że obie na „P”. Tyle, że Pandemia bardziej przyciąga uwagę, bardziej popularna, a coś we wstępie uwagę przyciągać powinno. No to już. Mam Was! A teraz do meritum.
Panaceum – pod nazwą Herbalism czyli Ziołolecznictwo – wydało pierwotnie tajwańskie wydawnictwo EmperorS4. Autorzy gry są dalekowschodni, grafika jest dalekowschodnia i co tu dużo mówić – charakter gry też jakiś taki wyczuwalnie dalekowschodni – przynajmniej w sensie wysiłku intelektualnego, którego Panaceum od graczy niewątpliwie wymagać będzie. Taki jakiś etos umysłowej pracy widać musi się w tych odległowschodnich zakątkach naszego świata przenosić także w dziedziny rozrywki. Tak, w Panaceum grają przede wszystkim Wasze zwoje mózgowe, a dopiero Wy. Także i z tego powodu, że to gra dedukcyjna jest.
Gdzie nas Panaceum przenosi i po co? W grze stajemy się spadkobiercami starożytnej chińskiej sztuki lekarskiej, znawcami mocy i potęgi ziół, a jednocześnie poszukiwaczami remedium na zagrażającą Chinom epidemię. Naszym zadaniem jest ustalić recepturę tytułowego panaceum – niestety nie będzie to możliwe, bez wymieniania się informacjami z innymi medykami, którym także nie brakuje ambicji. Sukces zostanie przypisany tylko jednemu z nas – zwycięzcy gry.
Panaceum w Panaceum to dwie karty Składników, które na początku każdej rundy odkłada się zakryte. Pozostałe karty Składników rozdaje się po równo na ręce graczy. Rozwiązaniem naszego problemu medycznego jest zatem to, czego nie ma w krążących między graczami kartach. Koncept gry wyraża się zatem po prostu w gromadzeniu informacji wydobywanych od innych i analizowaniu dostępnych przesłanek. Ramy tej zagadki są bardzo czytelne, bo wiadomo, że kolory składników w grze są cztery, a i liczba kart w danym kolorze jest wszystkim znana – informuje o tym liczba kropek (od 2 do 5) na karcie Składnika.
Naszym głównym narzędziem zdobywania wiedzy pozwalającej na ustalenie składu panaceum będzie swoisty dyskurs z innymi graczami. Na środku stołu leży 7 kart Receptur. Sześć z nich przedstawia kombinację par składników, z których każdy jest w innym kolorze. Siódma Receptura symbolizuje zestawy składników – zawsze w jednym z czterech kolorów występujących w grze. Uzupełnieniem do kart Receptur są karty Akcji. Razem te dwa rodzaje kart tworzą przestrzeń do wymiany informacji między medykami. W swojej turze gracz musi przestawić żeton swojego Zielarza na inną kartę Receptury, a znacznikiem Akcji wskazać, na którą kartę Akcji się zdecydował.
W wariancie gry zalecanym dla początkujących używa się jedynie kart „Diagnozowanie” i „Leczenie”. Akcja „Diagnozowanie” polega na oddaniu wybranemu przeciwnikowi jednej ze swoich kart Składników, bez ujawniania jej pozostałym grającym. Obdarowany informuje w zamian, ile posiada na ręce kart Składników w drugim kolorze widocznym na karcie Recepruty, jeżeli znacznik Zielarza gracza aktywnego leży akurat na karcie z różnokolorową parą, względnie, ile posiada kart w kolorze otrzymanego składnika, jeśli Zielarz gracza aktywnego leży właśnie na karcie Receptury jednokolorowej. Z kolei akcji „Leczenie” używa się jedynie w momencie, gdy gracz nabył już przynajmniej jako takiej pewności na temat składu Receptury będącej rozwiązaniem gry. W takiej sytuacji gracz umieszcza swój żeton Panaceum stroną z napisem „Panaceum” na karcie Receptury, przedstawiającej jego zdaniem Składniki odłożone na początku rundy. Pozostali gracze kolejno mogą teraz położyć swoje znaczniki stroną z tekstem „Panaceum” (te jednak jedynie na innych kartach Receptur), dokładać swoje znaczniki stroną z napisem „Zgadzam się” na kartach ze znacznikami „Panaceum” innych graczy albo po prostu wstrzymać się od zgadywania – pasując. Na koniec począwszy od gracza aktywnego, każdy, kto położył swój znacznik, po kolei podgląda zakryte karty Składników, sprawdzając, czy ma rację.
Jeżeli któryś z graczy prawidłowo odgadł recepturę poszukiwanego panaceum, wygrywa rundę i otrzymuje 3 punkty. Każdy kto dołożył swój znacznik ze „Zgadzam się” do prawidłowej karty rozwiązania – otrzymuje 1 punkt. Zgodzenie się z błędną recepturą skutkuje utratą 1 z już posiadanych punktów. Natomiast błędne wskazanie składu panaceum nie przynosi wcale ujmy – przynajmniej nie tej punktowej.
Odnalezienie panaceum kończy rundę. W innym przypadku, grają dalej ewentualnie jedynie gracze, którzy powstrzymali się przed położeniem znacznika Panaceum. Nieudaczni medycy muszą im dalej udzielać informacji na temat posiadanych kart, wykonywać polecenia grających wynikające z akcji, ale sami nie mają już w tej rundzie szansy na zdobycie punktów. Co ciekawe: W przypadku, gdyby na polu tej swoistej medycznej bitwy o sławę pozostał już tylko jeden medyk – musi on wykonać akcję „Leczenie”. Ale ma też wtedy o tyle łatwiej, że wie, które receptury na pewno nie są prawidłowe.
Cała gra kończy się w momencie, gdy któryś z graczy zbierze 6 punktów zwycięstwa.
Pełny wariant gry różni się od przedstawionego powyżej jedynie większą liczbą dostępnych kart Akcji, a co za tym idzie, większą różnorodnością sposobów zdobywania informacji. I tak oto pojawia się akcja „Wymiana”, w ramach której gracz aktywny oddaje wybranemu przeciwnikowi jedną kartę w kolorze wskazanym na Recepturze i żąda oddania mu wszystkich kart w drugim kolorze (lub w dowolnym innym, jeśli jego Zielarz leży na karcie Receptury jednokolorowej). Akcja „Zbieranie” pozwala wydobyć z reki przeciwnika wszystkie karty w jednej ze wskazanych Recepturą barwach. „Warzenie” nakazuje oddać po jednej karcie Składnika we wskazanych kolorach, ewentualnie dwie takie same, jeśli mowa o karcie Receptury jednokolorowej.
Dodatkowo w instrukcji znajdziemy dwa kolejne warianty – jeden poleca notowanie pozyskiwanych informacji w trakcie gry, co pomaga odciążyć nieco pamięć, drugi wprowadza dodatkową punktację za przewidywanie kolorów Składników panaceum. Poradę z pierwszego wariantu ja i moi gracze stosujemy chętnie. Wariant drugi mi nie przeszkadza, ale jego mankamentem może być przedwczesne ujawnienie przeciwnikom naszych przypuszczeń co do składu Panaceum (oczywiście założywszy, że się nie mylimy, bo inaczej możemy zmylić także pozostałych) – zatem raczej sięgnijcie po ten sposób gry dopiero, gdy już z Panaceum trochę dłużej poflirtowaliście.
A grze na pewno powinniście dać trochę czasu, żeby mogła Was do siebie przekonać. Niektórzy moi znajomi, gdy tłumaczyłem im zasady rozgrywki, patrzyli na mnie, jakbym mówił do nich po chińsku. Nie, żeby reguły zabawy w Panaceum były jakieś trudne. Pojedynczo biorąc, każdy element tej konstrukcji jest elegancko prosty. Ba, nawet instrukcja jest napisana bardzo dobrze, co już samo przez się świadczy o godnym docenienia doszlifowaniu gry w jej szczegółach. Ale składając te elemenciki razem, otrzymujemy jakiś z początku nieprzenikniony, dalekowschodni majsterwerk. Może to nasze zachodnie umysły mają problem w zderzeniu z prześwitującą przez tę grę chińsko-tajwańską mentalnością. Nie, to na pewno nie jest gra dla prędko-szybko-prędkich, ani dla łatwo-i-przyjemnie-bo-przecież-w-pracy-ciężko-myślących. Gorzej: Panaceum to jest ni mniej ni więcej, ale gra – za przeproszeniem – „nie dla idiotów”. Nie tylko z tego powodu, że wymaga solidnej pracy dedukcyjnej, że gracz musi być zdolny i do analizy i do syntezy docierających do niego informacji, a ważne jest tu wszystko – począwszy od tego, co ja mam na ręce, przez to, czego ja nie mam na ręce, dalej – przez przypuszczalne, ale niekoniecznie pewne w swym przypuszczalnym składzie, składniki na rękach innych graczy, przez liczbę kart przekazywanych sobie pomiędzy graczami względnie liczbę kart, które mogliby sobie gracze przekazać (przypuszczalnie), ale tego nie robią (Hm, dlaczego?)… Na rachunku prawdopodobieństwa (niekiedy z różnych (jakich?) przyczyn jednak zawodzącym) w kwestii tego, co w kartach Panaceum ostatecznie może się kryć – kończąc. Nie, nie tylko z powodów przytoczonych dotąd. Panaceum jest grą „nie dla idiotów” także z tego powodu, że nie zawiera (może niestety) żadnego mechanizmu kontrolującego poprawność udzielanych odpowiedzi. (Bo nie sądzę, żeby moi współgracze mylili się celowo – nie wiem jak Wasi). Tak naprawdę, wystarczy jedno omsknięcie w deklarowanej liczbie Składników – bo na przykład gracz odpowiadający pomylił barwę, którą powinien zliczyć, żeby zdeformować całą misterną mozaikę wniosków i przesłanek. A zaglądać do kart graczowi odpowiadającemu na ręce nikomu nie wolno. Panaceum opiera się więc na zaufaniu w nieomylność grających. Czy to wada gry? Hm, no właśnie… Chyba zależy z kim gracie. I bynajmniej nie wyzywam Waszych współgraczy od idiotów. To retoryka jedynie na potrzeby tej recenzji, proszę ją tylko tak rozumieć. Zresztą sam się przy tej grze czułem czasami jak idiota, bo przy całej swej prostocie, wcale taka prosta nie jest. A i potrafi zaskoczyć w najmniej spodziewany sposób.
Tym bardziej, że sama dedukcja nie robi tu całej roboty. Graliśmy raz z graczem, który chyba nie do końca miał już potem ochotę na kontynuowanie rozgrywki. Więc – jak przypuszczam – po prostu zgadywał. To chyba dla mnie największy mankament tej gry – pozwala na takie zagrania, nie ma limitu tur zbierania informacji, które trzeba przejść, zanim zdecydujemy się na „Leczenie”. W sumie można nawet w pierwszej swej turze powiedzieć „Leczę” i liczyć na łut szczęścia. Z rachunku prawdopodobieństwa coś tam chyba w konkretnym kierunku już wtedy wynika. Nasz współgracz był co prawda bardziej przyzwoity, leczył w drugiej lub trzeciej turze – po części z sukcesem.
Poza tak skrajnymi sytuacjami, jak ta przytoczona wyżej, czyli w normalnie spodziewanym przez wszystkich przebiegu gry, tzn. wtedy, gdy wszyscy grają, aby zdobyć punkty, a zdobytych już nie stracić, właściwy timing, moment na przeprowadzenie akcji „Leczenie” ma zresztą ogromne znaczenie. W naszych partiach widać było często wyraźnie to rosnące przy stole napięcie, to rosnące przeświadczenie, że już chyba wiem, ale i obawę, że może ktoś przede mną też wie, a zdoła zagrać „Leczenie” szybciej. Takie momenty dawały mi sporo satysfakcji z grania w Panaceum. Podobnie jak te, gdy udawało się przeprowadzić błędnie akcję „Leczenie”, ale z taką pewnością w wyrazie twarzy, że przeciwnicy popierali moje rozwiązanie swoimi „Zgadzam się”, w efekcie tracąc punkty.
W kwestii regrywalności Panaceum wypada bardzo przyzwoicie, to w sumie „mała” gra, nie ma w niej epickości, w każdej rundzie robimy podobne rzeczy, ale wybór akcji czyni ją wystarczająco elastyczną i głęboką w stosunku do czasu trwania pratii. Kilka dróg do osiągnięcia zwycięstwa też na pewno da się w Panaceum znaleźć.
Mniej pochlebnie wypadnie moja opinia o skalowalności gry. Na dwie osoby łatwo się domyślić, jak jest. Kto pierwszy wyciągnie odpowiednie informacje, ten potencjalnie wygraną ma w kieszeni. Na czterech graczy wariant podstawowy to nie niosący wielu miłych emocji intelektualny żmud. Z jedną akcją „Diagnozowanie” gromadzenie przesłanek nie wypada efektywnie. Polecam od razu przejść na wariant pełny. Według mnie najlepiej wypada Panaceum w rozgrywce trzyosobowej. I to w obu wariantach. Tu jest naprawdę miodnie.
I cóż? Czas na końcowy werdykt? W sumie to wciąż się waham. Dostałem Panaceum do recenzji jakieś trzy miesiące temu. Gra budziła we mnie przeróżne emocje, na szczęście rola recenzenta niesie z sobą konieczność przymuszania się do grania nawet w gry, które niekoniecznie miałoby się ochotę grać znowu. Dla Panaceum ten przymus i moja – nieszczęsna dla mnie w kontekście wiecznych niedoczasów – rzetelność okazały się błogosławieństwem. Nie pozwoliły mi położyć na Panaceum kreski. Wręcz przeciwnie – nawet wywindowały ocenę tej gry. Ostatnie partie były już bardzo satysfakcjonujące – gra przekonała mnie do siebie i nauczyłem się ją doceniać. Ale też grałem z odpowiednio ogranymi ludźmi. Nigdy już nie wyciągnę tej gry na stół przy początkujących. Szkoda nerwów i słuchania marudzenia. Będę ostrożny także przy średniozaawansowanych graczach. Choćby po to (oj, ty pomimo, amatorze dosadnych odniesień), żeby nie rzucać pereł… Bo Panaceum niczym mniej i – niestety – niczym więcej raczej na naszym polskim rynku nie ma szans się stać. To dobra gra, nawet w kierunku bardzo dobrej, ale z punktu widzenia interesów wydawcy – niestety zbyt hermetyczna. Jako gra dedukcyjna chyba nazbyt wymagająca w kontekście panujących obecnie u nas mód i w porównaniu z innymi dostępnymi tytułami tego gatunku. Graficznie zbyt wysubtelniona – bo od azjatyckiego kiczu sięga aż po tradycyjny chiński akademizm. Nie, nawet świetny poziom wydawniczy, idący aż po płótnowane karty (coraz mniej chyba tego w dzisiejszych produkcjach), nie wypchnie takiej gry poza obszar gier-perełek dla co bardziej lubującego się w niezatłoczonym nie-mainstreamie.
Natomiast jeśli ktoś jest graczem lubiącym poruszać się poza zaludnionym mainstreamem, poza grami dla mas, często tylko powtarzającymi echa swoich wzajemnych odniesień i inspiracji, ten w Panaceum dojrzeć może tę iskrę, która jest tym cenniejsza, im jest rzadsza. Iskrę duszy zaklętą w grze przez jej autorów. Bo Panaceum duszę niewątpliwie ma. A na pewno pokazuje coś więcej niż li tylko projektanckie rzemiosło.
Dziękuję wydawnictwu Lucrum Games
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
ocena ogólna: 8/10
strategia / taktyka: 7/10
losowość: 3/10
interakcja: 6/10
wykonanie gry: 10/10
stosunek cena do jakości: 10/10
cena w sklepach: ok. 50 zł
moja ocena dla „Panaceum” w serwisie BGG: 7
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Panaceum
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 15-30 min
Wydawca: Lucrum Games
Projektanci: Liu Xiao, Eros Lin
Instrukcja: polska
Zawartość pudełka:
• 14 kart Składników
• 7 kart Receptur
• 5 kart Akcji
• 4 znaczniki Zielarzy
• 4 znaczniki Panaceum
• 8 znaczników Przewidywania
• 1 znacznik Akcji
• 1 znacznik Startowego Gracza
• 12 znaczników Punktów Zwycięstwa
• instrukcja