Planeta HABA [1/5]: Planeta zmysłów (Planet der Sinne)
[1/5] [2/5] [3/5] [4/5] [5/5] |
Miałem ten komfort, że wydawnictwo HABA pozwoliło mi samodzielnie wskazać tytuły, jakie chciałbym otrzymać do recenzji. Było to dla mnie ważne, głównie ze względu na ideę tego cyklu. Skoro bowiem gry HABA to gry dla dzieci, wtedy i ich recenzje muszą się opierać (także) na wrażeniach dzieci i na ich uwagach. I dokładnie tak sobie to zaplanowałem. Gry trafiły do oddziału przedszkolnego, względnie do klas nauczania zintegrowanego szkoły, w której uczę (a ostatnio siłą rzeczy także gram w gry HABA), więc wrażenia i spostrzeżenia zawarte w tych recenzjach pochodzić będą wprost od tzw. grupy docelowej – dzieci w wieku od 3 do 11 lat oraz od opiekujących się nimi nauczycieli.
W cyklu, który nazwałem Planeta HABA, od tytułu pierwszej z pięciu gier w tym wyborze – Planet der Sinne (Planeta zmysłów), pojawią się także cztery inne tytuły: Schlaubär lernt zählen (Miś Spryciarz uczy się liczyć), Rechen-Piraten (Rachujący piraci) Auf die Schätze, fertig, los! (Do skarbów, gotowi, start!) i Welt der Abenteuer (Świat pełen przygód). Na co kładłem uwagę przy wyborze tego zestawu – nie wchodząc już w szczegóły czysto praktyczne, jak na przykład, co się przyda na dłużej w polskiej szkole, która zwykle nie ma pieniędzy na pomoce naukowe – to przede wszystkim różnorodność rozwijanych przez te gry umiejętności. Jest więc tu i gra, która ćwiczy koncentrację, i taka, która wyrabia refleks, tamta pomaga dziecku poznać liczby, inna znowu kolory czy podstawowe kształty geometryczne itd., itd.
Planeta zmysłów – dotknij, posłuchaj, powąchaj, posmakuj
Bohaterka pierwszej recenzji cyklu, Planet der Sinne (Planeta zmysłów), spośród wszystkich gier wymienionych wyżej oferuje dziecku najwięcej chyba nowych impulsów i okazji do bezpiecznego poznawania świata ich własnych zmysłów i rozwijania umiejętności postrzegania wzrokiem, słuchem, dotykiem i smakiem. To w zasadzie cały zestaw edukacyjny. Wielu nauczyciel(k)om przedszkola większość z zawartych w tej grze zadań i ćwiczeń znanych jest od dawna. Rodzice znać mogą je z poradników i ze zbiorów zabaw, jakich w księgarniach jest mnóstwo. Gra zbiera jednak te znane skądinąd pomysły w jedną całość i tworzy z nich pasjonującą i wciągającą przygodę przy planszy.
Zabawa zaczyna się już, gdy otwieramy pudełko
Już samo przygotowanie do zabawy z Planetą zmysłów jest dla dzieciaków angażującym zajęciem. Z dziećmi w naszym przedszkolu rozkładamy grę zawsze razem. Najpierw więc któreś wyjmuje z ogromnego pudła dużą, okrągłą planszę i układa ją na środku stołu. Inne dziecko wyjmuje małe okrągłe żetony zadań, które musi włożyć w specjalne wgłębienia rozmieszczone naokoło planszy. Wgłębień, czyli pól zadań, jest 12, tyle ile wszystkich zadań w grze, ale żetonów mamy 24, podzielonych na dwa równe zestawy: zadań podstawowych i zadań dodatkowych. W obu zestawach każde z 6 zadań występuje podwójnie. Wszystko to pozawla na dużą dowolność w przygotowywaniu planszy i łagodne zwiększanie wymagań stawianych przez grę dzieciom. Dzięki temu gra długo pozostaje interesująca i rośnie wraz z dzieciakami. Stopień trudności zadań na początku musi dobrać dorosły i pomóc maluchom dobrać odpowiednie żetony; po kilku partiach dzieci mają już jednak swoje własne preferencje. W warunkach przedszkolnych 4- i 5-latkom dobierzemy oczywiście zadania z zestawu podstawowego, 6-latki już po kilku partiach z ciekawością oglądać będą żetony trudniejszych zadań. Co ciekawe, możemy nie tylko grę utrudniać, ale i upraszczać. Dlatego gra nadaje się też do zabawy z dziećmi opóźnionymi w rozwoju. Jeśli bowiem chcielibyśmy ustawić w grze mniejszą liczbę zadań, lub wybrać tylko te najprostsze, wystarczy obrócić odpowiednie żetony we wgłębieniach na stronę z rysunkiem rakiety. Jeśli pionek Zmysłka trafi na takie pole, dziecko może wybrać sobie dowolne z dostępnych zna planszy zadań.
Wróćmy do rozkładania gry. Podczas gdy któryś z małych graczy zajęty jest przygotowywaniem planszy, pozostałe dzieciaki też mają pełne ręce roboty. 10 drewnianych elementów o różnych kształtach i kolorach powinno się znaleźć na środku planszy. Obok planszy trzeba ułożyć w zakrytych stosach duże okrągłe karty z rysunkami drewnianych elementów i kwadratowe karty z konturami tychże. W ich pobliże trafia specjalny naszyjnik z nanizanych na sznurek przedmiotów o różnym kształcie, twardości, kolorze… Zależnie od dobranych zadań przygotować też trzeba dołączone do gry metalowe puszki. (Podczas pierwszych gier napełnimy je różnymi ilościami szklanych kulek, tak aby miały różną wagę. W następnych partiach sięgniemy zapewne po trudniejsze zadania i wtedy puszki zapełnią się wodą o różnej temperaturze lub sypkimi substancjami wydającymi różnorodne dźwięki.) Gdy jeszcze któreś z dzieci wyjmie z pudełka i ułoży na stole chustę, a inne postawi na dowolnym polu zadania drewniany pionek Zmysłka i położy obok planszy kostkę, stół będzie już gotowy do gry. Teraz jeszcze dzieciaki powinny dostać swoje osobiste plansze, czyli małe okrągłe planetki z 5 dziurkami, w których układać będą szklane kulki zdobyte za prawidłowo wykonane zadania.
Dzieci podobno łatwo zadowolić, a dorosłych?
Rozłożona na stole Planeta zmysłów wydaje się takiemu maluchowi bardzo intrygująca. Różnorodność barw, przedmiotów, rysunków na żetonach zadań i ludzik Zmysłek gotowy do wędrówki po planszy zapowiadają ciekawą zabawę. Dorośli za to w tym momencie zapewne oceniać będą raczej jakość wykonania i trwałość tej gry-zabawki. Tu wydawnictwu zarzucić można niewiele, HABA szczyci się zresztą doskonałą jakością swoich produkcji. Plansza główna, plansze graczy, żetony zadań i karty wykonano z grubego kartonu. Są to solidnie wykonane elementy, po naszych kilku rozgrywkach nie widać na nich nawet śladu użytkowania. Także do drewnianych elementów gry nie można mieć żadnych uwag; wszystkie kształty i kolory są dokładnie przemyślane i odpowiednio dobrane do możliwości dziecka w dolnej granicy wieku podawanej przez autorów gry, czyli czterolatka. Co do puszek, wydawca podaje, że są zrobione z aluminium, mogą mieć kontakt z żywnością i nadają się do mycia w zmywarce. Nieco nieprzemyślany jest jednak według mnie pomysł użycia puszki do zadania polegającego na obejściu stołu z puszką na głowie. Niemal niewykonalne, demotywujące dzieci, szczególnie te mniej sprawne, a poza tym – szkoda puszki. Zabrakło mi w ej grze pospolitego w polskich przedszkolach woreczka z grochem. Zabrakło też zapasowej cegiełki, na miejsce tej, którą nanizać trzeba na sznurek naszyjnika. Cegiełka, jak to cegiełka jest z gliny, co samo w sobie nie jest złe, gorzej, że ma tendencje do obłupywania się, tym bardziej, że naszyjnik występuje w zadaniu trenującym zmysł dotyku, czeka ją więc ściskanie i pocieranie przez wiele małych rączek. Szczęśliwie dzisiaj prośba o dosłanie zastępnika zniszczonego elementu wydawnictw już nie dziwi. Przyglądanie się elementom gry zakończmy na instrukcji. Oryginalną instrukcję przeczytać możemy w 6 językach, niestety nie w polskim. Tu o kupującego zadbało polskie prawo, które nakłada w takim przypadku na sprzedawcę obowiązek dołączenia do gry polskiego tłumaczenia reguł, więc język nie powinien stanowić przeszkody dla nabywcy, tym bardziej, że gra jest całkowicie niezależna językowo. Zresztą jakże inaczej, skoro przedszkolaki (zwykle) nie potrafią jeszcze czytać. Opierając się na niemieckiej instrukcji mogę powiedzieć, że zasady gry opisane są bardzo przejrzyście i wyczerpująco. Instrukcja niemal prowadzi rodzica czy nauczyciela za rękę, objaśniając szczegółowo poszczególne akcje, krok po kroku tłumacząc, jak należy przeprowadzić każde zadanie.
Planeta zmysłów też się rządzi swoimi prawami, czyli zasady gry
Reguły gry są zresztą niezmiernie proste. Mali gracze rzucają kostką, przesuwają pionek Zmysłka o odpowiednią liczę pól (utrwalając niepostrzeżenie znajomość liczb!) i wykonują symbolizowane przez ilustrację danego żetonu zadanie. Kostka oprócz oczek ma też na jednej ściance niebieski symbol planety. Gdy gracz wyrzuci ten symbol, może sam wybrać zadanie, które chce, aby było rozegrane. Każdy sukces nagradzany jest jedną kulką. Kto jako pierwszy zbierze na swojej planszy planetki 5 kulek, zostaje zwycięzcą.
Jak wspomniałem wcześniej, zadania dzielą się na podstawowe, czyli (względnie) łatwiejsze i dodatkowe, zdecydowanie trudniejsze i w przygotowaniu ich przez dorosłego opiekuna i w pokonaniu przez małych graczy. Myślę, że warto dla lepszego oglądu na grę przynajmniej z grubsza omówić każde z 12 zadań. Zadania podstawowe to:
- Mistrz pamięci ćwiczy pamięć, koncentrację oraz refleks. Dzieci przyglądają się 10 drewnianym elementom leżącym na środku planszy i zamykają oczy. Określony wcześniej gracz zabiera jeden element, chowa go i zakrywa planszę chustą. Pozostałe dzieci zgadują, czego brakuje. Kto pierwszy poda właściwą odpowiedź, zdobywa kulkę. Nie trzeba się jednak spieszyć, bo za pospieszną błędną odpowiedź nie dostaje się nic i nie można już więcej zgadywać.
- Sokole oko ćwiczy spostrzegawczość, logiczne myślenie, utrwalając jednocześnie znajomość podstawowych kształtów geometrycznych. Przy tym zadaniu odkrywa się jedną kwadratową kartę z odpowiedniego stosu. Narysowane są na niej kontury 2 lub trzech drewnianych elementów ze środka planszy. Kto rozpozna prawidłowe kształty, musi jak najszybciej chwycić odpowiednie drewienka z planszy i przyłożyć do konturów na karcie, aby udowodnić innym, że ma rację.
- Mistrz równowagi to znane ćwiczenie z balansowaniem przedmiotem na głowie. Tutaj gra poleca dziecku ustawić sobie na głowie jedną z puszek i okrążyć z nią stół dookoła. Jak wspomniałem wyżej, lepiej jednak użyć woreczka z grochem lub innym sypkim wypełnieniem.
- Chwiejny stos trenuje koncentrację, umiejętność opanowania stresu, ale także logiczne myślenie i spryt. Dziecko, które właśnie rzucało kostką, musi ułożyć na rozpostartej dłoni stos z 5 drewnianych elementów ze środka stołu. Jakie to będą elementy rozstrzygają inne dzieci odkrywając po kolei 5 okrągłych kart z ilustracjami drewienek. Po odkryciu kart dzieciaki muszą zidentyfikować po rysunku odpowiedni przedmiot i podać je dziecku budującemu stos. To układa sobie podany przedmiot na pozostałych trzymanych na dłoni. Balansujący gracz może odmówić przyjęcia jednego z przedmiotów i poprosić o odkrycie następnej karty. To ważna zasada, bo jedno z drewienek ma kształt dzwonka, na którym niemożliwe jest ułożenie czegokolwiek na coraz bardziej trzęsącej się rączce.
- Detektyw to moim zdaniem najtrudniejsze zadanie w tym zestawie. Jest to ćwiczenie językowe. Gracz, który właśnie rzucał kostką odwraca się tyłem, a pozostali biorą naszyjnik z nanizanymi przedmiotami i wybierają w całkowitym milczeniu jeden z nich. Zadanie polega na odgadnięciu tego przedmiotu. Pierwsza szansa to strzał w ciemno. Gracz może po prostu spróbować odgadnąć, który przedmiot spodobał się innym. Jeśli trafił, od razu zdobywa kulkę. Jeśli nie, otrzymuje od każdego z dzieci po jednej podpowiedzi, w stylu: Ten przedmiot jest większy niż ten, który pokazałeś. Ten przedmiot jest twardszy. Po każdej podpowiedzi gracz może ponownie próbować odgadnąć zagadkę. Każda nieudana próba i każda podpowiedź zbliżają go do rozwiązania. Choć dużo tu zależy od dziecka, bo jak widać zadanie wymaga umiejętnego posługiwania się przymiotnikami opisującymi cechy i właściwego rozumienia ich.
- Mały Mistrz ważenia polega na porównywaniu ciężarów. W każdych 2 z 6 puszek znajduje się taka sama ilość kulek. Gracz podnosi puszki porównując ich wagę i musi wskazać dowolną parę puszek o takiej samym ciężarze. Ograniczony jest przy tym czasem. Jedno z pozostałych graczy rzuca kostką. Gdy wyrzuci symbol niebieskiej planety czas na rozwiązanie zadania mija.
Zadania podstawowe z powodzeniem mogą być rozgrywane i rozstrzygane przez same dzieci. Obecność i opieka dorosłego jest tu niezbędna jedynie przy pierwszych kilku grach. Dzieciaki szybko zapamiętują zasady zadań i szybko przejmują rolę prowadzących grę. Planeta zmysłów, przeznaczona zasadniczo dla 2 do 4 graczy, z powodzeniem daje się tez zastosować w grupie nawet 8 osobowej. Dzieciaki mogą grać wtedy parami, dzieląc się zadaniami i wspólnie przeżywając sukcesy i porażki. W sensie zadaniowym jest to wtedy nieco mniej efektywne, wzmacnia jednak więzi w grupie. U nas taki sposób gry bardzo dobrze funkcjonuje.
Gra świetnie sprawdza się też przy grupie dzieci o różnym wieku i o różnych potrzebach. Wtedy jednak rolę prowadzącego i kontrolującego grę powinien przejąć dorosły. Wymagać to będzie od niego nieco pomysłowości i własnej inwencji twórczej przy dostosowaniu zasad do konkretnego składu graczy. Nie jest to trudne, bo reguły zadań dają się bardzo łatwo modyfikować. Jeżeli nie chcemy, aby dzieci działały pod presją czasu w zadaniach Mistrz pamięci czy Sokole oko, możemy pozwolić im udzielać nam odpowiedzi na ucho. Mistrz równowagi będzie łatwiejszy, jeśli dziecko zamiast okrążać stół, otrzyma polecenie przejścia z woreczkiem na głowie po linii prostej w tę i z powrotem. Detektyw wymaga przy młodszych dzieciach sporej pomocy w formułowaniu pytań. Mały mistrz ważenia będzie dużo prostszym zadaniem, jeśli bardziej zróżnicujemy ilość kulek w puszkach. Można też ograniczyć liczbę par puszek z 3 do 2 lub wydłużyć czas na zadanie. Wtedy kostką rzuca się dopóki niebieska planetka wypadnie 2 albo nawet 3 razy.
Zadania dodatkowe wymagają większego zaangażowania dorosłych. Trzeba tu przede wszystkim poświęcić więcej czasu na ich przygotowanie. Niezbędne jest też nadzorowanie dzieci podczas wykonywania ćwiczeń.
- Mistrz dotyku rozwija zmysł dotyku i wymaga od dzieci przetworzenia jednego wrażenia zmysłowego na impuls odpowiedni dla innego zmysłu. Wybrany przez jedno z dzieci w tajemnicy drewniany element ze środka planszy wędruje pod stołem. Dzieci dłońmi rozpoznają kształt. Następnie odkrywa się kolejno okrągłe karty z ilustracjami drewnianych elementów. Dziecko, które pierwsze położy rękę na karcie pokazującej prawidłowy przedmiot wygrywa konkurencję.
- Słuch rysia ćwiczy zmysł słuchu. Używa się do tego zadania puszek, zatem wybór tego ćwiczenia (jak i wszystkie zadania z puszkami) wyklucza z gry inne ćwiczenia z ich zastosowaniem. Do każdych dwóch puszek wsypujemy takie same wypełnienie. Ważne jest, żeby wypełnione puszki wydawały zróżnicowane dźwięki. Instrukcja podpowiada następujące materiały: spinacze biurowe, koraliki, gumki do mazania, ryż, fasolka, makaron. Zadanie przebiega podobnie, jak Mały mistrz ważenia, tzn. także tutaj jest ograniczenie czasowe, ale zamiast dobierania według wagi, dziecko szuka puszek wydających ten sam dźwięk.
- Czuły nos wymaga od dorosłego przygotowania w pięciu salaterkach różnie pachnących substancji, a od dziecka rozpoznania substancji po zapachu.
- Znawca smaków podobny jest do zadania Czuły nos. Przygotowuje się 6 salaterek z różnymi produktami spożywczymi i dziecko rozpoznają je po smaku.
- Wielki mistrz ważenia w odróżnieniu od Małego mistrza ważenia nie polega na dobieraniu puszek pary. Tutaj wykorzystuje się 5 puszek napełnionych różną ilością tej samej substancji np. ryżu. Dziecko musi je pod presją czasu uporządkować według wagi. Nie ukrywam, że niejeden dorosły (w tym i ja) ma z tym spory problem.
- Ciepło-zimno jak sama nazwa zadania wskazuje polega na rozróżnianiu temperatur. Od trzech do pięciu puszek wypełnia się wodą o różnej temperaturze. Dziecko musi ustawić puszki od najzimniejszej do najcieplejszej.
Po poznaniu wszystkich proponowanych w grze zadań, nietrudno się domyślić, że w zasadzie podstawowym kryterium podziału zadań na podstawowe i trudniejsze, jest konieczność obecności dorosłego przy zabawie z tymi ostatnimi, bo również i tutaj z powodzeniem można dostosować zasady ćwiczenia do wieku i możliwości dzieci.
Gry uczą i wychowują? Tak, ale nie bez Ciebie!
Oprócz udanego zebrania zestawu kilku ciekawych zadań rozwijających poznawanie za pomocą zmysłów w spójną, fascynująca dziecko całość, Planeta zmysłów przekonuje najbardziej właśnie tymi dużymi możliwościami modyfikacji zasad. Wiele gier edukacyjnych dostępnych na rynku to gry bardzo „sztywne”. Ich autorzy określili sobie pewien ściśle określony obszar oddziaływania na młodego gracza i w zasadzie gry te nie potrafią tego ograniczenia przekroczyć. W porównaniu z nimi Planeta zmysłów jest niezwykle elastyczna. To nie jest ten typ zabawki, na którą wydajemy pieniądze, a jej funkcjonalność, świeżość zużywa się o wiele za szybko niż byśmy tego chcieli. Planeta zmysłów potrafi dorastać z dzieckiem, przy czym w naszej rzeczywistości edukacyjnej najlepiej ją nabyć dla dzieci w przedziale wiekowym 4 – 6 lat. Polski system edukacyjny (wciąż jeszcze) wspomaga rozwój dziecka na tyle wydajnie, że dzieci opuszczające przedszkole mają już w zasadzie opanowane wszystkie umiejętności wspierane przez tą grę. Co prawda HABA podaje na pudełku dla graczy przedział wiekowy od 4 do 99 lat, ale dla starszych jest to gra tylko w tym sensie, że mogą oni mieć wiele przyjemności z obserwowania radości i emocji dzieciaków.
A przyznać trzeba grze, że emocje budzić potrafi. Dużo jest w niej interakcji i rywalizacji. Ale dużo jest też okazji do oddziaływania wychowawczego na dziecko. Począwszy od takich podstaw jak umycie rąk przed zabawą, wytarcie stolika, wspólne rozłożenie gry i złożenie jej po zakończeniu zabawy, na wpajaniu zasad fairplay kończąc. Dzieci chętnie cieszą się ze swoich sukcesów, dobrze pokierowane potrafią jednak też współczuć kolegom i koleżankom, którym się nie udało rozwiązać zadania. Tu dużo jednak zależy od zaangażowania dorosłego opiekuna. Może w tym sensie Planeta zmysłów to dla dzieci gra w odkrywanie możliwości własnych zmysłów, a dla dorosłych gra w wychowanie.
für die freundliche Bereitstellung des Rezensionsexemplars.
Dziękujemy wydawcy gry, firmie Habermaaß GmbH
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
ocena ogólna: 9/10
wykonanie gry: 9/10
stosunek cena do jakości: 7/10 (babyluxury.pl 130 PLN , babyvip.pl 159 PLN )
Podstawowe informacje o grze:
tytuł: Planet der Sinne
Liczba graczy: 2 – 4 osoby
Wiek: od 4 – 99 lat
Czas gry: ok. 20 min
Wydawca: HABA (Habermaaß GmbH)
Projektant: redakcja HABA
Instrukcja: niemiecka, angielska, francuska, niderlandzka, włoska
Zawartość pudełka:
* 1 figurka Zmysłka
* 1 plansza główna
* 4 małe planety zmysłów
* 24 żetony zadań
* 10 kart okrągłych
* 10 kart kwadratowych
* 8 metalowych puszek
* woreczek z 20 małymi i 20 dużymi kulkami
* 10 różnych elementów z drewna
* naszyjnik z przedmiotami
* kostka
* chusta
* instrukcja do gry
* broszura informacyjna „Unsere Sinne”
Deutsches Résumé Mit der Rezension von Planet der Sinne beginnt die kleine Spiellust-Textreihe unter dem Titel: Planet HABA. Es werden insgesamt fünf Spiele von HABA vorgestellt. Über die Spiele freuen sich die Kindergarten- und Schulkinder aus Niedoradz (Westpolen), denen die Spiele von dem Verlag geschenkt wurden. Die Bewertung und Kommentare, die den Rezensionen entnommen werden können, spiegeln in hohem Maße die Eindrücke der Kinder selbst wider, denn alle Spiele wurden von ihnen getestet.
Das Spiel Planet der Sinne, das wir hier vor allem als Spiel für Kinder von 4 bis 7 Jahren betrachten wollen, liefert eine Handvoll Aufgaben, die den KinderbetreuerInnen gut bekannt sind. All die Aufgaben wurden aber neu aufgefasst, das Spiel gleich mit tauglichen Requisiten ausgestattet. Eine unbestrittene Hilfe für Lehrkraft, eine Unterstützung für Eltern. Um einen großen runden Planeten-Spielplan herum mit 12 Aussparungen, in die 12 von insgesamt 24 Aufgabenkarten eingelegt werden, wird während des Spiels immer interessanter. Die Kinder bewegen entsprechend der erwürfelten Zahl die Sinnus-Holzfigur auf ein der Aufgabenfelder. Nun kann Verschiedenes passieren. Je nachdem welche Aufgaben der erwachsene Betreuer für das Spiel bestimmt hat, oder aber je nachdem, für welche Aufgaben sich die Kinder selbst vorentschieden haben, wird um Murmeln gewettet. Jeder Erfolg wird mit einer Murmel belohnt, die auf den kleinen Spielerplaneten kommt, wo sie in die Öffnung gelegt wird. Wer als erster 5 Murmeln gesammelt hat, gewinnt. Die im Spiel vorgeschlagenen Aufgaben reichen grundsätzlich von sehr leicht bis sehr schwierig. So müssen die Kinder sich zum Beispiel alle Holzteile auf dem Spielplan merken, von denen dann einer verschwindet. Diesen gilt es am schnellsten zu nennen. Oder es ist unter 6 Dosen, verschieden mit Murmeln gefüllt, ein Paar von gleichem Gewicht zu finden, und das unter Zeitdruck. Ein anderes Mal muss ein Kind einen Gegendstand auf der speziellen Fühlkette zeigen, den die übrigen Kinder früher gewählt haben. Als Hilfe gibt es nur sprachliche Hinweise, wie etwa: Das, was du suchst, ist etwas weicher/ heller/… Die drei hier genannten Beispiele repräsentieren die (insgesamt 6) Einstiegsaufgaben. Diese können die Kinder schon nach ein paar Partien ohne größeres Engagement des Erwachsenen alleine Spielen. Bei den 6 anspruchsvolleren Aufgaben muss der Erwachsene Vorbereitungen vornehmen und die Kinder beim Spielen beaufsichtigen, denn hier wird auch mit Lebensmittelprodukten oder Temperaturen gespielt. Alles in Allem ist der Planet der Sinne ein Spiel, das sich als sehr flexibel darstellt. Das war uns besonders wichtig, denn wir haben in unserem Kindergarten Kinder von 4 bis 6/7 Jahren, die die Unterrichtszeit oft zusammen verbringen. Für solche Situationen müssen die Chancen einzelner Kinder beim Spielen ausgeglichen werden. Glücklicherweise lässt sich das beim Planet der Sinne ganz bequem tun. Anstatt der Regel „Wer als Erster antwortet/zeigt/findet” führen wir bei den auf Reaktionsvermögen basierenden Aufgaben die Regel „Flüstert mir die Lösung ins Ohr” ein. Wo der Zeitdruck nicht alle Kinder gleich berechtigt, kann man die Zeit für die Aufgabenlösung ohne Probleme beliebig ausdehnen. Selbst die sonst deutlich schwierigeren Aufgaben kann man stark vereinfachen und an die jeweilige Kindergruppe anpassen. Uns ist sogar gelungen, ein Teamspiel zu arrangieren (siehe Fotos). Insgesamt halten wir als Lehrkraft den Planet der Sinne für ein sehr gelungenes Lernspiel. Das wichtigste ist aber, dass unsere Kinder bei dem Spiel viel Spaß erleben und gerne nach der nächsten Partie verlangen. Was nicht zu übersehen ist, ist der erzieherische Aspekt des Titels. Dort wo man sich auf eigene Fähigkeiten berufen muss, ist natürlich die Erfolgsfreude immer groß, wichtiger ist aber, dass die Kinder dabei auch mitempfinden lernen, und das heißt, keiner soll sich schlechter fühlen als die anderen. Die psychologischen Komponenten können dem Spiel jedoch nur die Lehrer oder die Eltern beibringen. Es ist doch keinesfalls so, dass nur Geld ausgeben reicht und fertig. Wenn wir an dem Spiel schon irgendwas einzuwenden hätten, dann gäbe es da nur zwei Kleinigkeiten: Erstens scheint uns bei der Aufgabe Balancierprofi die Idee mit dem Balancieren der Dose auf dem Kopf nicht besonders durchdacht. Für die meisten Kinder ist die so gestellte Aufgabe kaum zu meistern. Und – nicht zuletzt – schade um die Dose. Warum nicht ein kleines Kissen gefüllt mit einer erbsenähnlichen Füllung in die Schachtel geben? Zweitens gehört in die Fühlkette ein kleiner Ziegel aus gebranntem Ton. Wir hielten es für eine gute Idee, dem Spiel gleich eine Tonziegelchen als Ersatzteil beizulegen. Alle anderen Spielelemente sind beständig genug. Der Ton ist einfach Ton. Résumé: pomimo |