Quantum (recenzja)
Dzisiaj pora opisać Quantum – kolejną grę, którą udało mi się zdobyć za pośrednictwem Allegro. W przeciwieństwie do opisywanych wcześniej Traxa i Pentago, o Quantum nie słyszałem, ani nie czytałem nic do momentu odnalezienia jej na aukcji. Po zapoznaniu się z opisem przedmiotu wiedziałem tylko tyle, że jest to gra logiczna.
Niewiele myśląc zacząłem poszukiwać w sieci wszelkich informacji na temat tej tajemniczej gry.
Udało mi się ustalić, że Quantum zostało wydane w 1975 przez Lazy Days, autor nie jest znany, ponieważ wydawca nie umieścił jego nazwiska ani na pudełku, ani w instrukcji. Obecnie może wydawać się to dziwne, ale w amerykańskiej tradycji nie przywiązywało się wielkiej wagi do tego kto jest autorem gry – miała ona niejako bronić się sama.
Udało mi się znaleźć w sieci skan instrukcji, po przeczytaniu którego wiedziałem czy licytować, czy też nie ;). Po pewnym namyśle ustaliłem ile jestem w stanie zapłacić za tę grę i poczekałem do końca aukcji i podczas ostatnich jej minut zalicytowałem, aby uniknąć niepotrzebnego windowania ceny. Po kilku dniach gra trafiła w moje ręce i mogłem ją przetestować.
Pudełko i jego zawartość
Pierwsze co mi się rzuciło w oczy po zakupie to niezwykle zniszczone pudełko, po którym widać, że poprzedni właściciel nie za bardzo delikatnie się z nim obchodził. Tutaj dygresja: jako kolekcjoner przywiązuję stosunkowo dużą wagę do stanu w jakim są moje gry. Każdą plamkę przyjmuję z pewnym bólem, nie mówiąc już o wymięciu karty czy rozerwaniu narożnika pudełka (podczas pobytu na II edycji gliwickiego Pionka, ktoś był na tyle uprzejmy, że rozdarł mi na całej długości narożnik TAMSKa. Miał chłop szczęście, że nie było go przy mnie jak to zauważyłem).
Wracając jednak do tematu – sprzedający nie ukrywał stanu gry, więc nie było o co się czepiać, jedyne co było istotne to to, że gra była kompletna, a piony i plansza były w o wiele lepszym stanie niż pudełko.
W środku pudełka znajdują się: prostokątna plansza podzielona na kwadratowe pola oraz białe i czarne piony (po 16 w każdym kolorze). Piony mają trzy kształty: kwadrat, koło oraz krzyż. W górnej części każdego piona znajduje się wypustka, ponieważ w trakcie gry piony ustawiane są jeden na drugim.
O co chodzi?
Na początku kilka słów o planszy – w trakcie rozgrywki można wykorzystywać planszę „pełną” składającą się z 96 pól, lub planszę „małą” składającą się z 60 pól.
Każdy gracz w swojej kolejce porusza jeden ze swoich pionów. Piony poruszają się o jedno pole w jednym z dostępnych kierunków, który wyznaczony jest przez ich kształt: kwadraty mogą poruszać się w pionie i poziomie, koła po przekątnych, a krzyże zarówno po przekątnych jak i w pionie w poziomie. Wyjątkiem są znajdujące się na planszy czarne pola – tzw. „power fields”, z których piony mogą poruszyć się o dowolną liczbę pól (oczywiście w odpowiednim kierunku).
Poprzez wykonywanie ruchów gracze wskakują swoimi pionami na piony przeciwnika (nie wolno wskakiwać na swoje piony) tworząc w ten sposób wieże. Wraz ze wzrostem wież rośnie ich zasięg, ponieważ wieża może poruszyć się maksymalnie o tyle pól ile wynosi jej wysokość. Tak więc wieża o wysokości 3 może poruszyć się o 1, 2 lub 3 pola. Kierunki ruchu wież wyznaczają piony znajdujące się na ich szczycie.
Taki wzrost siły nie trwa jednak w nieskończoność. Wieże mające wysokość 6 lub więcej zostają zablokowane – nie można ich poruszać, ani nie można ich przejmować.
Zwycięzcą zostaje gracz który jako pierwszy będzie kontrolował 3 zablokowane wieże.
Rozgrywka
Jak można zauważyć z powyższego opisu zasady gry są banalne. Przez pierwszych ruchów gracze mogą mieć problem z zapamiętaniem jak poruszają się poszczególne piony, ponieważ ich ruch nie jest tak intuicyjny (Moim zdaniem lepiej by było gdyby krzyże poruszały się w pionie i poziomie, kwadraty (przekręcone o 45stopni) po przekątnych, a koła w każdym kierunku).
Rozgrywka, zwłaszcza na mniejszej planszy, od samego początku jest agresywna i wcale nie jest łatwo okopać się, nie tracąc przy tym żadnych pionów. Bardzo ciekawym rozwiązaniem jest blokowanie wież, ponieważ gracz zdobywający przewagę w postaci niezwykle mobilnej i wysokiej wieży (wieża o wysokości 5 mająca na szczycie krzyż jest najsilniejszym co można sobie wyobrazić) nie może korzystać z niej w nieskończoność, ponieważ jego potęga w pewnym momencie się kończy. Dzięki temu przegrywający nie jest na straconej pozycji kiedy przeciwnik będzie miał już kilka wież.
Podsumowanie
Jako wielki miłośnik gier logicznych niezwykle cieszę się, że Quantum jest częścią mojej kolekcji. Jak na dobrą grę logiczną przystało, gra posiada bardzo proste zasady dające ogromny wachlarz możliwości. Sam pomysł mechaniki może już dzisiaj nie zachwyca aż tak bardzo, ale znajomość tego tytułu pozwala spojrzeć w odmienny sposób inne, nowsze gry logiczne takie jak Taifho czy DVONN, które korzystają z podobnych mechanik.
Zagadką do dziś pozostaje dla mnie jak egzemplarz ten dotarł nad Wisłę. Gra jest w końcu niezwykle stara (niewiele młodsza niż Thomas ;) ) i to, że dotarła do Polski jest nie lada wyczynem, który sprawia, że Quantum jest jedną z perełek w kolekcji.
W tym fakcie też zawarta jest rada dla wszystkich – przeszukujcie czasem sieć i serwisy aukcyjne, ponieważ może was ominąć coś niezwykle ciekawego! (W sumie nie powinienem tego pisać, ponieważ jeszcze powykupujecie co ciekawsze gry, ale niech stracę.)
Autorem powyższej recenzji jest: uiek. Tekst został pierwotnie opublikowany w niefunkcjonującym już serwisie Kraina Gier i – po uzgodnieniach z redakcją tamtego portalu – przeniesiony na łamy Spiellust.net. |