Roszada wśród zwierząt (recenzja)

“Roszada wśród zwierząt” to rodzinna, jakby bardzo odległe inspirowana szachami gra logiczna przeznaczona dla 2 do 4 graczy w wieku od 8 lat. Gra miała swoją premierę w marcu tego roku, zatem na pewno rozgościła się już na sklepowych półkach. Proste zasady i krótki czas rozgrywki to tylko niektóre z wartych docenienia cech tego tytułu. Bo też rzeczywiście wiele w “Roszadzie dla zwierząt” można pochwalić. Wiele nie znaczy jednak – wszystko… Jestem ciekaw, czy zgodzicie się ze mną – szczególnie w tych punktach, które dotykają kwestii naszej wrażliwości i wyczucia. Między innymi językowego.

 

“Roszada wśród zwierząt” – sztuka unikania

W “Roszadzie wśród zwierząt” gracz ma czytelny cel. Jego zwierzęta, czyli pionki w jego kolorze, muszą szybciej niż zwierzęta przeciwników zdobyć w sumie 5 żetonów pożywienia. Mysz zbiera zboże, kot – ryby, a słoń – fistaszki.

Żetony leżą na oznaczonych polach planszy, którą przed rozgrywką tworzy się za pomocą kilku kafelków. Liczba tych kafelków, a więc i rozmiary planszy zależą od liczby graczy. 

Zanim zaczniemy grę, na przemian ustawiamy też kolejne pionki na wolnych polach planszy, tj. niezajętych ani przez żeton pożywienia, ani przez inny pionek zwierzęcia. Co więcej nie wolno nam postawić naszego zwierzaka obok zwierzaka, którego ten się boi. Nawet jeśli oba miałyby być naszymi pionkami! Centralną zasadą napędzającą “Roszadę wśród zwierząt” jest bowiem ta znana z gry w papier -nożyce, kamień. Tyle, że tu przekłada się ona wprost na świat zwierząt. Mysz boi się kota, kot boi się słonia, słoń boi się myszy.

 

Odważny-zestrachany. Podstawowe zasady gry

Ten strach czasami paraliżuje zwierzaki-pionki. Właściwie dosłownie. W swojej turze gracz zasadniczo przesuwa jedno ze swoich zwierzątek na sąsiednie wolne pole (byle nie obok zwierzęcia, którego się ono boi). Gdy stanie na polu z żetonem pożywienia – bierze go.  Ale… jeśli na początku tury choć jeden z jego zwierzaków stoi obok zwierząt, których się boi, gracz musi poświęcić turę na ucieczkę wszystkimi przestraszonymi zwierzakami.

Paradoksalnie, niekiedy tura z koniecznością uciekania jest bardziej korzystna niż tura, w której jedynie przestawiamy jeden ze swoich pionków. Może się zdarzyć, że dzięki tej regule możemy poruszyć wręcz wszystkimi swoimi zwierzętami. Zdobywania pożywienia ta opcja ruchu absolutnie nie wyklucza.

Niełatwo się domyślić, że “Roszada wśród zwierząt” za ultra prostymi regułami skrywa sporo okazji dla wykazania się przenikliwością i sprytem. Widocznie rozmieszczone żetony pożywienia dodatkowo sprzyjają przewidywaniu, w którym kierunku mogą chcieć zmierzać przeciwnicy. Droga do zwycięstwa wiedzie przez umiejętne planowanie swoich ruchów, a także przez korzystanie ze skutków konfrontowania jednych zwierząt z innymi.

 

Nie stój tak! Wariant z polami specjalnymi

Poza wariantem podstawowym gry instrukcja zawiera także wariant z wykorzystaniem pól specjalnych. Te pola są odkrywane za każdym razem, gdy weźmiemy z planszy żetony pożywienia. Poszerzają one możliwości strategiczne. Tunelem mysz może wyłonić się nagle w innej części planszy. Ruszając z rzeki słoń dostaje dodatkowy ruch. A kot zaczynający turę na polu zboża może uciec przed słoniem nie tracąc dla gracza tury.

Gra z polami specjalnymi jest trudniejsza, ale gwarantuje też dużo większe emocje i potrafi zniwelować tę słabość podstawowego wariantu, która rzuca się w oczy, gdy gracz zbyt nierozsądnie zepchnie swój pionek za bardzo na ubocze.

 

Biegnij, uciekaj! Wrażenia z gry

„Roszada wśród zwierząt” wypada tak dobrze, jak dobrze grają w nią gracze. To gra logiczna, która czerpie swoją siłę z naszej pomysłowości i kreatywności. Pierwsze rozgrywki mogą wypadać niepozornie, kończyć się dziwnie raptem po kilku minutach. Warto po prostu dać wszystkim przy stole nieco czasu, żeby załapali zależności i nauczyli się oceniać, jakie decyzje w jakich sytuacjach opłacają się najbardziej. Wtedy stajemy się dla siebie coraz trudniejszymi przciwnikami.

Sporą rolę odgrywa w tej grze sama plansza i odległości pomiędzy poszczególnymi pionkami na niej. Dlatego dla samej wygranej może mieć znaczenie już to, w jaki sposób rozstawimy zwierzęta na początku partii. Już na tym etapie trzeba z jednej strony starać się zapewnić sobie szybką szansę na zdobycie żetonów, a z drugiej spróbować przeszkodzić w tym przeciwnikowi.

Czy „Roszada dla zwierząt” to gra z potencjałem na grę na dłużej? Myślę, że tak, jeśli tylko lubicie ten gatunek gier. Modułowa plansza to za każdym razem nieco inna przestrzeń, w której trzeba się swoimi pionkami umieć zaaranżować.

Mi najbardziej podobały się rozgrywki przy parzystej liczbie graczy. Na dwie osoby gra przypomina zażarty pojedynek o każdy żeton, ale też trzeba wystrzegać się nieopatrznego błędu. Przeciwnik na pewno będzie umiał go wykorzystać. W czwórkę interesujące jest manewrowanie między apetytami przeciwników. Ten wysiłek sprawia wrażenie dość symetrycznego. W rozgrywkach na trzech graczy może się zdarzyć, że dwóch się bije, a trzeci korzysta. Wtedy partia wydaje się mniej zadawalająca. Ale jeśli nauczycie się wszyscy korzystać z gry z wykorzystaniem ucieczek, to ten trzeci gracz, izolujący się od pozostałych, niekoniecznie będzie miał fory.

 

Retro blichtr, eko sznyt

“Roszada wśród zwierząt” to nie tylko udana mechanicznie gra. To także tytuł bardzo dobrze i oryginalnie wydany. W oczy rzuca się przede wszystkim niezwykła okładka pudełka. Nie błyszczy i nie mami kolorami. Ilustracje są nadrukowane jakby na surowym kartonie. To oczywiście wciąż pudełko normalnie kaszerowane, nie żadne “opakowanie zastępcze”, ale efekt retro, przywodzący na myśl epokę sławnych książeczek “Poczytaj mi, mamo” został osiągnięty. To może mrugnięcie okiem do tych z nas, którzy pamiętają słodko-przaśne czasy, w których grało się w proste, tradycyjne gry. Drugim oczkiem Muduko mruga do tych młodszych pokoleń, które swojej tożsamości szukają w nowszych trendach. Tu takim jest nurt proekologiczny. Nie bez kozery w rogu okładki widnieje znaczek “eco friendly game”.

Co ciekawe, gdy otworzymy pudełko, uderzy nas zaskakujący kontrast. Wnętrze ocieka barwami. Wszystkie komponenty gry, a nawet instrukcja cieszą oko miłą grafiką. A ręce – solidną tekturą. “Roszada wśród zwierząt” intrygująco prezentuje się na stole i zapewnia sporo wrażeń estetycznych.


O wychowywaniu instrukcji

Jak widać, o “Roszadzie wśród zwierząt” zdanie mam ogólnie dobre. To przyjemna, momentami bardzo emocjonująca gra. Ilością reguł względem trwania rozgrywki – ostatecznie akuratna. Nawet jeśli nie jest jakaś wybitnie rewolucyjna, to ma w sobie to coś. Autorowi, Urtisowi Šulinskasowi,  udało się zbudować w niej odpowiednią głębię. To co się moim zdaniem nie do końca udało ani jemu, ani wydawnictwu Muduko, to doszlifować grę w kontekście językowym. Są w instrukcji sformułowania, które mnie wprost rażą, niepokoją, których nie chciałbym na pewno powtarzać dzieciom, tłumacząc im zasady gry.

Pamiętacie może taką niepozorną grę karcianą “A kysz!” z programu wydawnictwa Foxgames? Taką z przerażonymi minkami zwierzaków na pudełku. Sama gra polegała na usuwaniu kart ze stołu przez straszenie jednych zwierzaków innymi. Zagrałem w to ongiś raz i o ile sama mechanika gry mi się podobała, to pod względem etycznym nie czułem się komfortowo. Dla mnie był to zjawisko na granicy dobrego smaku, a polska edycja i tak miała mniej drażniący tytuł. Oryginalnie było to “Scare It!” Zagraj kartę i “przestrasz go”. Niby tylko gra, a jednak jakoś – mikroagresja.

Wspominam o “A kysz!”, bo i “Roszada wśród zwierząt” opiera się na podobnym koncepcie specyficznych relacji między zwierzętami. W “A kysz!” słoń bał się myszy, mysz bała się kota, kot psa, a pies słonia. W “Roszadzie wśród zwierząt” występuje trio: słoń – mysz – kot. Regułę papier – nożyce – kamień tłumaczy się tu w instrukcji jednak wciąż w podobny sposób. Niestety mało subtelnie.

Że się całość opiera na strachu jednych zwierząt przed innymi, to jeszcze nic złego. Można to wytłumaczyć odniesieniem do przyrody.  Ale jeśli w instrukcji czytam wprost “Straszenie zwierząt”, albo “Można straszyć także swoje zwierzaki” to ja oczywiście mogę przyjąć postawę humorystycznego dystansu i zapewniać siebie, że tak jak unikam wszelkich fanatyzmów, tak unikam fanatyzmu językowego. Natomiast jako nauczyciel wiem, że ja mogę rozumieć coś niedosłownie, ale dziecko niekoniecznie taki dystans pojęciowy umie w sobie już wykształcić. Gra nie powinna nawet sugerować, że zastraszanie jest czymś pozytywnym. A tu właściwie w instrukcji stawia strach jako emocję, czy instynkt na równi z aktem sprawczym. Mało wychowawczo.

Nie posądzam oczywiście nikogo w wydawnictwie Muduko o złe intencje czy brak szacunku do zwierząt. Wszyscy są bardzo ciepłymi, dobrymi i pozytywnymi ludźmi. Odczuciami wobec sformułowań w instrukcji się z nimi dzieliłem i rozumiem, że te moim zdaniem niezręczne fragmenty narzuciła tematyka gry. Ale może jednak można było inaczej. Mniej w duchu “A kysz!/Scare It!”, a bardziej w duchu mądrego, konstruktywnego ujmowania emocji. Może zamiast akcentować “straszenie” wystarczyłoby zaakcentować “unikanie się”,  utrzymywanie bezpiecznego dystansu. Bez tej niepotrzebnej językowej mikroagresji. 

 

Podsumowanie

Abstrahując od moim zdaniem ewidentnie nieporadnego przepracowania kontekstu wychowawczego, “Roszada wśród zwierząt” wciąż pozostaje grą godną polecenia. Bo to przede wszystkim dobrze funkcjonująca, zgrabnie zaprojektowana planszówka. Zasady gry i tak będą tłumaczyli dzieciom rodzice, więc nie stracą kontroli nad sposobem ich ujęcia zgodnie z własną wrażliwością i podejściem wychowawczym. Starsza latorośl z kolei raczej potrafi już nie przyjmować sugestii o straszeniu zwierząt dosłownie.

W porównaniu z taką “A kysz!” jest zresztą “Roszada…” na szczęście o wiele neutralniej opracowana graficznie. Zwierzęta nie epatują tak lękiem. Można też powiedzieć, że poruszają się w jakimś sensowniej zbudowanym “ekosystemie” – gdzieś między zrozumiałym “jeść” a niezbędnym “poczuciem bezpieczeństwa”. Reguły gry to wszystko ostatecznie uzasadniają i jednocześnie budują na tych biegunach wyraźne emocje. I o dziwo, grając pionkami na planszy jakoś zupełnie nie myśli się w kategoriach “straszenia zwierząt”. Po prostu się nimi gra, tak jak w szachach, gdy bijemy piony, a wcale nie wyobrażamy sobie niczego zdrożnego.

Dziękuję wydawnictwu Muduko
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji

 

Punktometr Zagramy 

Roszada wśród zwierząt  8/10

Podstawowe informacje o grze:

Tytuł: Roszada wśród zwierząt
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: 30 min
Wydawca: Muduko
Projektant: Urtis Šulinskas
Język: polski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę, podziel się swoimi wrażeniami o przeczytanej recenzji.

 

Wypełnij krótką ankietę


Nie, dziękuję! Ale postawię Ci kawę …

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to