Slingshot to Mars (recenzja)
Slingshot to Mars jest propozycją dla osób, które w grach planszowych wciąż lubią bezpieczną prostotę zasad, a jednocześnie szukają już jakiejś strategicznej głębi. W tej grze wcielimy się w pilotów statków kosmicznych jednej z czterech wielkich korporacji wydobywczych. Będziemy krążyć po orbicie Marsa i jego księżyca Fobosa, wypatrując miejsc, gdzie można założyć kopalnie cennych minerałów. Rozbudowa statków, a czasem i zniszczenie kopalni konkurencji także mogą nam pomóc zwyciężyć.
Strategicznie
Grę toczymy na sporej, składanej niczym puzzle, 5-częściowej planszy, na którą nakładamy plastikowy tor-orbitę. Po tej orbicie toczyć będziemy w każdej swojej turze metalową kulkę – statek. Miejsce, gdzie się ta kulka zatrzyma, wskazuje nam, co możemy zrobić.
Plansza podzielona jest na wiele stref. Najwięcej z nich zawiera pola złóż, na których możemy budować kopalnie – o ile właśnie odkryta jest w puli karta danego minerału. Niekiedy zdarzy się nam zatrzymać w pobliżu jednego z satelitów. Niebieski satelita daje nam wtedy prawo do powiększenia puli odkrytych karty minerałów i rozegrania kolejnej tury, fioletowy pozwala usunąć z dowolnej kopalni żeton korporacji któregoś z graczy. Natomiast docierając w pobliże statku handlowego zbieramy po jednym żetonie punktów za każdy kolor kopalni, jaki zajęliśmy dotąd na planszy, a następnie możemy za uzbierane żetony dokonać zakupu ulepszeń, które dokładamy sobie do planszetki naszego statku.
Zręcznościowo
Co czyni Slingshot to Mars tytułem mocno oryginalnym, bo przede wszystkim pozwala mu wyjść z ram gry strategicznej w obszary gry zręcznościowej, to pomysł na sterowanie miejscem zatrzymania się naszego statku. Na początku swojej tury – zanim jeszcze pstrykniemy kulkę – umieszczamy w wybranym przez nas miejscu orbity specjalny magnes. Zwykle jego słabszą stroną, lądowiskiem, w kierunku toru orbity, niekiedy – bo tylko dzięki wykorzystaniu ulepszenia statku – stroną silniejszą, czyli promieniem ściągającym. To właśnie ten magnes ma nam pomóc wyhamować kulkę i zatrzymać ją możliwie blisko upatrzonego miejsca akcji. Wcale nierzadko się to zresztą udaje, nawet na słabszym ustawieniu magnesu – ale też nie zawsze. Wedle zasad rozgrywki musimy zresztą najpierw odpowiednio mocno rozpędzić statek, tzn. przed wyhamowaniem, powinien on wykonać co najmniej jedno pełne okrążenie po orbicie.
Ulepszenia statku
Momenty hamowania kulki-statku są zawsze najbardziej emocjonujące, ale też skłaniają do pomagania szczęściu. Tu właśnie przydają się żetony ulepszeń statku, różnie cenne, bo też różnie przydatne. Najtańszy, orbiter, pozwala nam pstryknąć kulkę z dowolnego miejsca, a nie z miejsca, gdzie zatrzymała się poprzedniemu graczowi. Odrzucając z planszetki statku żeton silników manewrowych, możemy przesunąć kulkę o jedno pole w tył lub naprzód. Kilka takich żetonów usprawnień zagranych na raz to oczywiście większa swoboda manewru. Najdroższe i najcenniejsze ulepszenie, promień ściągający, znamy już z poprzedniego akapitu.
Dynamika gry
Sytuacja na stole przy rozgrywce Slingshot o Mars jest ciekawie dynamiczna. Nawet jeśli starania gracza przypadkiem spełzają na niczym, gra nie zwalnia tempa. W każdej turze, w której nie dokładamy żetonu korporacji (nawet jeśli stanęliśmy statkiem w strefie, która nie daje nam prawa do żadnej akcji), dokładamy do jednej z odkrytych kart minerałów żeton punktów, zwiększając w ten sposób jej wartość – z nadzieją, że uda się nam zbudować kopalnię na tym złożu szybciej niż zdoła to uczynić któryś z konkurentów. Celowanie w te swoiste mikrokorzyści potrafi nawet przesądzić o zwycięstwie.
Ogólnie rzecz biorąc ścieżki do zwycięstwa są już w Slingshot to Mars z lekka zróżnicowane, choć największy nacisk położono rzeczywiście na zajmowanie pól złóż naszymi żetonami korporacji, czyli budowanie kopalni. Na koniec gry punktujemy bowiem i za posiadanie kopalń poszczególnych minerałów (po 5 pkt) i za przewagi w kopalniach danego koloru (5 pkt). Opłaca się też dążyć do posiadania kopalni każdego z czterech surowców (5 pkt). Dostajemy również po jednym punkcie ekstra za każdy żeton punktacji zebrany z kart minerałów w trakcie gry (i niewydany na ulepszenia). Z drugiej strony kupowanie i umiejętne, oszczędne wykorzystywanie swoich żetonów ulepszeń to także kusząca opcja, a właściwie inwestycja. Kto na koniec gry będzie miał największą sumę wartości żetonów ulepszeń – dostaje aż 10 pkt.
Wrażenia
Slingshot to Mars stawia przed grającymi cele typowe dla gier strategicznych, ale elementem zręcznościowym wpuszcza w tę naszą zabawę sporo powietrza. Pstrykanie kulki udanie zastępuje rzut kostką, a przy tym nie jest to rozwiązanie tak losowe. Ostatecznie więcej będzie zależało od naszej zręczności, wyczucia i… pomysłowości w wykorzystywaniu ulepszeń statku.
Dzięki temu wszystkiemu Slingshot to Mars jest już jakąś konkretną eurogrą, a jednocześnie wciąż pozostaje pozycją lekką i przystępną.
Zabawa przy niej będzie satysfakcjonująca przy każdej liczbie graczy, choć przy 3 i 4 osobach konieczność kontrolowania, w jakich kopalniach przewagi mają poszczególni przeciwnicy, na pewno zaostrza rywalizację.
Czas rozgrywki sugerowany informacją na pudełku, czyli 45 minut, to czas dla gry w cztery osoby w trybie “gry normalnej”. Jeśli gracie w mniejszym gronie, a szczególnie, gdy zdecydujecie się rozegrać tzw. “szybką grę”, to znaczy partię z wykorzystaniem odpowiednio mniejszej talii kart minerałów, wasza marsjańska przygoda trwać może o wiele krócej. Przy dwóch graczach bywa to nawet i 15 minut.
Ogólnie Slingshot to Mars jest konceptem bardzo otwartym na graczy. To co rzeczywiście się zadzieje w czasie naszej partii, zależy w największej mierze od naszych decyzji, a te będą mocno sugerowane decyzjami konkurentów. Pamiętam partie, gdzie wszyscy skupiliśmy się na zakładaniu kopalni, i nikt nawet nie użył akcji satelitów czy statku handlowego. Ale były też i takie, gdzie walka o punkty szła w prawdziwym zwarciu. Z niszczeniem kopalni przeciwników i ostrym inwestowaniem w ulepszenia statków.
Rekomendacje
Na koniec dodam, że gra jest wydana całkiem uczciwie, z wystarczająco solidnymi komponentami i co najważniejsze z działającą orbitą. Bałem się początkowo, że ten plastikowy tor z toczącą się po nim kulką nie będzie się chciał sprawdzać w swojej funkcji, ale te obawy okazały się po prostu wynikiem mojej manualnej niegramotności. Kilka cierpliwych dociśnięć na złączeniach toru załatwiło sprawę. Od tej pory rozegraliśmy już kilka partii, a za każdym razem montowanie planszy idzie mi coraz sprawniej.
Jeśli jesteście rodziną lubiącą tematykę kosmosu, a szczególnie wtedy, gdy planujecie grać w gronie łączącym dorosłych i dzieci, wtedy Slingshot to Mars może być dla Was ciekawym wyborem. Zasady gry opanujecie bardzo szybko, bo też instrukcja to tylko cztery strony, a ich prezentacja pozwala uczyć się grać bezpośrednio podczas czytania. Właściwie już od drugiej rundy gry poczujecie się przy Slingshot to Mars, jakbyście grali w nią od zawsze i będziecie mogli skoncentrować się na swoim pomyśle na zwycięstwo.
Dziękuję wydawnictwu Tactic Games Oddział w Polsce
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Slingshot to Mars 8/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Slingshot to Mars
Liczba graczy: 2-4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: do 45 min
Wydawca: Tactic Games
Projektanci: Gamestorm Studio
Język: polski (wydanie wielojęzyczne)