Touché (recenzja)
Chciałem już napisać, że Touché to gra leciwa, bo powstała w roku 1979, ale sobie pomyślałem, że przecież ja jestem od niej młodszy zaledwie o rok, więc z takimi przymiotnikami może lepiej ostrożnie. Powiedzmy zatem oględnie – gra nie powstała wczoraj. Sporo innych gier jednak przeżyła, co na planszówkowym rynku jest dokonaniem niebagatelnym. Do tego całkiem nieźle utrzymuje się wciąż na sklepowych półkach. Tactic Games właśnie wydało jej kolejną edycję.
To też jednocześnie gra niby mało pozorna, a proszę – z tradycją bycia grą niegłupią. W 1996 roku zdobyła nawet nagrodę Mensa Select. Nota bene w tym samym roku odznaczono również słynną 6 bierze!
Jak się gra w Touché?
Pomysł na rozgrywkę jest w Touché w zasadzie prościutki. Siadamy sobie przy planszy złożonej z pól oznaczonych symbolami z talii kart. Liczby od 2 do 10 i figura (bez jokerów) w każdej barwie występują na tej planszy dwukrotnie. Jest też kilka tzw. wolnych pól (free spaces), które w starszych edycjach nazywały się dzikimi polami (wild spaces).
Każdy gracz, a grać można w 2, 3 lub 4 osoby, dostaje zestaw charakterystycznych pionków-znaczników w swoim kolorze i przypadającą na niego część przetasowanego stosu kart, złożonego z dwóch talii (bez jokerów, bo jokery dostaje się tu jakby osobno, po jednym na gracza).
Wygrywa, kto pierwszy za pomocą swoich znaczników ułoży na planszy 3 z 4 figur. Te figury to: kwadrat, litera T, linia i krzyż. Zależnie od liczby grających używamy do ich odtworzenia 4 lub 5 pionków.
Swoją turę zaczynamy zawsze z 5 kartami na ręce. Z tych zagrywamy jedną i ustawiamy swój znacznik na odpowiadającym karcie (wolnym!) polu planszy.
Gdy takim zagraniem ukończę jeden z wymaganych, a jeszcze nie utworzonych przeze mnie wcześniej wzorów, wołam Touché i zakrywam znaczniki tworzące ten wzór czarnymi znacznikami. Wszystkie niezakryte czarnymi pionkami znaczniki graczy wracają do ich puli. I rozpoczynamy taką powiedzmy kolejną rundę.
Touché, czyżby z pazurem?
Od zwykłej zasady zagrywania kart są tylko dwa wyjątki, które jednak przydają całości nieco głębi.
Po pierwsze: Jeśli zdecyduję się odrzucić z gry swojego jokera, wolno mi postawić pionek w dowolnym miejscu planszy, a nawet zamienić pionek przeciwnika na swój. Ta opcja pozwala na ciekawe zwroty akcji.
Po drugie: Jeśli przez dołożenie swojego znacznika na wolne pole ukończyłbym wzór, mogę w tym celu zagrać dowolną kartę i ustawić tam pionek. Touché! A czasami nawet i wygrana partia!
Ocena
Touché oczywiście, już choćby takim karciano-gabinetowym outfitem, ale i pomysłem na siebie, buduje specyficzną atmosferę rozgrywki. To taki tytuł do którego, jak mało do czego, pasuje określenie – gry stolikowej. Jest spokojna, nieco leniwa, a jeżeli zabije komuś przy niej żywiej serce, bo zauważy szansę na wzór, dobrze podejdą karty – to nie na tyle, żeby się trzeba było obawiać zawału z emocji. Hania, z którą czasem grywam i z którą w Touché także grywaliśmy, sformułowała to całkiem trafnie. “Gra do koniaczku.”
No i właśnie tak się tę grę czuje. Nieco retro, chciałoby się z lekka już posiwieć (choć jak się już tego dokonało, to się już i tak ma), chciałoby się może przy kominku, pograć i posączyć.
Problem z Touché może jest nieco przede wszystkim taki, że to gra jednak towarzyska. Na dwie osoby lekko za luźno na planszy. Najciekawiej się gra w pełnym, czteroosobowym tłoku. A gdzie takich posiwiałych choćby duchem koneserów znaleźć teraz, w świecie dzisiejszych planszówkowych miksów-śmiksów? Ona nawet za mało jakby jest na te czasy kiczowata. A jeśli już jakiegoś kiczu się w niej dopatrywać, to tego już muzealnego. (Hm, muzealny brzmi chyba znowu za bardzo jak leciwy, co?) Jakkolwiek bądź.
A poza tym problem z Touché jest też taki, że to taka z tych gier, które nie boją się swojej losowości. Masz na ręce kartę, której już nie jesteś w stanie użyć, bo oba pola tej wartości są zajęte? Jaki problem, jakie dramy? Odrzuć i weź sobie po prostu nową. Jam jest Touché i wcale nie jestem zepsuta. Ja jestem praktyczna.
Podsumowanie
Touché to kawałek historii rozwoju gier. Można powiedzieć, że klasyk. Klasyki mają swoje słabości, jak większość gier – no trudno, powiedzmy to – niemłodych. Wystarczy nam spojrzeć w lustro. Tu i tam też już nie wszystko bez skazy, prawda?
Ale przecież wciąż się lubimy i wciąż próbujemy pokazać z jak najlepszej strony. I czasem nawet ktoś polubi albo pokocha. Naleje nam kieliszek koniaczku, rozpali w kominku, ustawi cztery fotele i spędzi może całkiem miło czas, patrząc jak srebrne pasemka w naszych włosach mienią się światłem ognia.
Dziękuję wydawnictwu Tactic Games Oddział w Polsce
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Touché 7/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Touché
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: 8+
Czas gry: 30min
Wydawca: Tactic Games
Projektant: Wayne Bobette
Język: polski (także)