Ubongo 3D (recenzja)
Pisałem już chyba o wszystkich wydanych w Polsce wersjach Ubongo – oprócz tej jednej. Zatem dziś pora nadrobić tekstem o Ubongo 3D. Gra jest nieodrodną siostrą pierwowzoru, różni się w szczegółach koncepcji – zatem i tekst będzie raczej treściwy, a krótki. Zatem…
Zobaczmy, co tak samo
Idea gry pozostała niezmienna. Rzucamy kostką, która wskazuje nam na planszetce zadania zestaw elementów, które wykorzystamy do rozwiązania łamigłówki. Kto pierwszy sobie z tym poradzi, woła Ubongo i bierze bardziej wartościowy klejnot z toru rund oraz losuje dodatkowo klejnot z woreczka. Drugi – podobnie, tyle, że zostaje mu już tylko ten mniej cenny klejnot na torze. Kolejni losują już tylko z woreczka. Jeśli rozwiązali zadanie w czasie. Czas odmierza klepsydra.
Po 9 rundach, podczas których mierzymy się z coraz to z innymi łamigłówkami – zliczamy wartości punktowe ze zdobytych klejnotów i ustalamy zwycięzcę.
Podobnie jak klasyczne Ubongo, tak i tu jest wariant punktacji mniej losowej i wariant dla 1 gracza.
Czym Ubongo 3D się wyróżnia
Po pierwsze: W pierwotnej Ubongo układaliśmy płaskie kafelki. W wersji 3D operujemy klockami. I jeśli nawet zadanie polega na tym samym – zakryć dokładnie pola na planszetce, to w Ubongo 3D sprawa jest o tyle bardziej skomplikowana czy ciekawa, że zakrywamy te pola nie czymś płaskim na zasadzie tangramu, a spójną, spiętą z różnorodnych klocków bryłą. To jakby wymaga jeszcze więcej wysiłku i jeszcze większej wyobraźni przestrzennej. A czasem i lepszego radzenia sobie z własną frustracją. I wiem, co mówię…
Po drugie: W Ubongo 3D poziomów trudności zadań mamy aż cztery. Dzięki temu pośród 671 łamigłówek na pewno znajdziemy i takie, z jakimi poradzą sobie i młodsi gracze (minimalny wiek na pudełku to 8 lat) i takie, które zadowolą gusta i emocje osób bardziej już zaznajomionych z tego rodzaju grami.
Niby więc jest Ubongo 3D trudniejsza (choć nie tak, jak niewydana u nas wciąż Ubongo Extreme), a jednocześnie umie wciąż przekonać do siebie jako do gry odpowiednio jeszcze uniwersalnej, przystępnej dla każdego zainteresowanego.
No i klocki
Ubongo 3D, podobnie jak jej starsza siostra, wydana została solidnie – ten rys produktowy zmieni się dopiero w młodszej od nich obu Ubongo Lines, gdzie zamiast kartonowych planszetek zadań pojawią się one w formule kart. Na razie w wersji 3D mamy standard z pierwowzoru: gruby karton, także jako materiał na tor rund, charakterystyczne kryształki i płócienny woreczek na nie, drewnianą kostkę, a na tym wszystkim spójny projekt graficzny. Dwustronicowa instrukcja wyjaśnia przejrzyście zasady. Wszystko, jak drzewiej bywało.
Wystarczy sobie szybko przeczytać, rozdać planszetki, ułożyć kryształki na torze rund, wybrać odpowiednio zestaw plastikowych klocków i można grać.
No właśnie, te klocki – mimo nawet swojej specyficznej plastikowej estetyki – to taka frajda szczególna w Ubongo. I jednocześnie na tyle inne wrażenia z zabawy, żeby spokojnie znaleźć miejsce na półce i dla klasycznej wersji i dla tej wersji 3D.
Podsumowanie
Dla fanów serii Ubongo 3D jest moim zdaniem opcją must have i takim drugim wyborem, po ograniu się już z pierwotną Ubongo. W moim odczuciu to gra wyraźnie bardziej wymagająca, bo też przecież możliwych ułożeń klocków jest tu dużo więcej niż przy płaskich kafelkach, więc i znajdowanie akurat spośród nich tych dających rozwiązanie, gwarantuje nieco inne wrażenia i emocje. Powiedziałbym nawet, że Ubongo 3D jest łatwiejsze od – także przecież pracującej przestrzenią – Ubongo Lines.
Tak ja to widzę, ale co sobie wybierzecie dla siebie, to już oczywiście wasz wybór.
Dziękuję wydawnictwu Egmont
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Ubongo 3D 9/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Ubongo 3D
Liczba graczy: (1) – 4
Czas gry: 25 min
Wiek graczy: 8+
Wydawca: Egmont
Projektant: Grzegorz Rejchtman
Język: polski
„Ubongo 3D” w serwisie BoardGameGeek