Ubongo extreme
Miłośnicy Ubongo i Ubongo 3D mogą teraz, dzięki wydawnictwu Egmont, sięgnąć po kolejną odsłonę tej gry-układanki. Na polskim rynku pojawiła się właśnie Ubongo extreme – a gwoli ścisłości wersja „travel” tego konceptu, za naszą zachodnią granicą znana też pod nazwą Ubongo Extreme: Fun-Size edition. Pierwotnie Ubongo extreme (wyd. Kosmos) wydano bowiem w formacie wielkopudełkowym – z klepsydrą, kryształkami, kartonowymi planszami łamigłówek i odpowiednio większymi kafelkami. Wersja travel obchodzi się bez klepsydry i kryształków, a z minimalizacją rekwizytorium idzie w parze miniaturyzacja komponentów gry. Planszetki mają tu format typowej wielkości kart, a co za tym idzie proporcjonalnie mniejsze stały się także kafelki, które na tych kartach będziemy układać.
Grałem swego czasu w pierwowzór i przy pierwszym zetknięciu się z wersją kompaktową gry siłą rzeczy zwróciłem uwagę na mniejszą wygodę w manewrowaniu kafelkami – tym bardziej, że niestety na rozmiary swoich dłoni nie mamy wpływu. Natomiast jeśli chodzi o zwięzłość i kształt reguł, to wydanie wielkoformatowe jednak przegrywa ze swoją odchudzoną wersją, która skraca chociażby punktację rundy, bo obywa się bez typowego dla rodziny Ubongo losowania kryształków. W „kieszonkowym” Ubongo extreme nagrodami za zmyślność w rozwiązywaniu łamigłówek gry są po prostu karty zadań.
Rundy gry są szybkie – co także w tej odsłonie Ubongo jest oczywistością. Gracze po kolei biorą wierzchnią kartę z wybranego stosu – każdy z innego. Następnie równocześnie odwracają karty na stronę z zadaniem o ustalonym przed rozgrywką stopniu trudności (łamigłówka z trzema lub czterema kafelkami) i biorą z puli wskazane na karcie kafelki w odpowiednim kolorze.
Jak w poprzednich wersjach Ubongo także i tu można dowolnie obracać i odwracać kafelki, starając się zmieścić je w obrębie wskazanej na karcie figury. Gracz który pierwszy ułoży swoją łamigłówkę, woła „Ubongo” i odlicza do 20. Tym odliczaniem zakreśla reszcie graczy czas pozostały im na dokończenie zadania.
Gracz, który zawołał „Ubongo” i każdy gracz, który w czasie jego odliczania zdołał ułożyć swoje zadanie, zachowują kartę łamigłówki. Kto nie zmieścił się w czasie, oddaje swoją kartę najszybszemu graczowi, jako zwycięzcy rundy.
Gra się tak długo, aż wyczerpią się karty w przynajmniej jednym ze stosów. Kto w tym momencie ma najwięcej kart, wygrywa. Instrukcja nic nie wspomina o rozstrzyganiu remisów, co na szczęście jest jedynym niedopatrzeniem w zasadach. Mamy w niej za to propozycję wariantu dla zaawansowanych, w którym kartę w rundzie zdobywa tylko ten, kto łamigłówkę ułożył jako pierwszy oraz wariant solo, w którym proponuje się graczowi spróbować ułożyć jak najwięcej zadań w czasie 20 minut.
Cały urok i siła Ubongo extreme leży w typowej dla tej serii prostocie i przystępności zasad, przy jednoczesnym sporym potencjale angażowania grających emocjonalnie. Mamy tu wszystko, co się sprawdza w prostych grach rodzinnych czy imprezowych: jasny cel, pozornie prosty problem okazujący się wciągającym wyzwaniem, rywalizację bez niepotrzebnej negatywnej interakcji.
Gra sprawdza się podobnie dobrze i przy dwóch graczach i przy czterech, i jedyne co może zmrozić jakoś atmosferę przy stole to czynnik typowo ludzki – frustracja osoby, która wraz ze słabo wykształconą wyobraźnią przestrzenną wykazuje jednocześnie mały dystans do swoich niepowodzeń.
Ja osobiście łamigłówki z układankami wszelkiego rodzaju odbieram jako spore wyzwanie, bo moja lewa półkula mózgowa zwichnęła się chyba za bardzo na prawo i na odwrót, ale gdzieś po drodze obie nauczyły się śmiać z siebie nawzajem, dlatego i w Ubongo extreme znalazłem jakąś frajdę. Chętniej zagram w więcej osób niż w dwie (nawet mimo tego, że przy dwóch osobach gra się na mniejszej liczbie kart), bo i atmosfera rywalizacji jest wtedy mocniej wyczuwalna, i samą partię odczuwa się jako bardziej dynamiczną. Natomiast jeśli chodzi o taktykę w grze, to więcej dzieje się jednak w wariancie 2 i 3-osobowym, gdzie na wpływ na długość rozgrywki ma to, z jakich stosów gracze częściej wybierają karty. A te decyzje mogą się z kolei wiązać z ich indywidualnymi przypuszczeniami odnośnie poziomu trudności łamigłówek w określonych kolorach – nie wnikajmy, czy słusznymi, czy nie. Pogracie, wyrobicie sobie własne zdanie.
Kompaktowe Ubongo extreme znajdziecie w sklepach w cenie absolutnie odpowiedniej do gabarytów i jakości wydania gry. Jeśli szukacie lekkiego i przyjemnego pomysłu na zabicie nudy, bez zbędnego przerostu formy nad treścią, to ta publikacja powinna was zadowolić.
Dziękuję wydawnictwu Egmont
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy: 8/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Ubongo extreme
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 8 lat
Czas gry: ok. 20 min
Wydawca: Egmont
Projektant: Grzegorz Rejchtman
Instrukcja: polska
Cena w sklepach: ok. 35 zł, ale sprawdź, bo może obecnie jest jeszcze taniej