Ubongo Trigo (recenzja)
Grając w polskie edycje gier z serii Ubongo zapełnialiśmy dotąd kafelkami pola złożone z prostokątów (Ubongo) lub sześciokątów (Ubongo extreme), składaliśmy bryły z trójwymiarowych klocków (Ubongo 3D), albo dopasowywaliśmy karty z kolorowymi polyomino (Ubongo – gra karciana). Kto łaknął nowych wrażeń, temu polecała się w międzyczasie Papua, w której Grzegorz Rejchtman pozwolił nam łączyć drogami wyspy, wciąż na czas, wciąż w duchu Ubongo, nawet jeśli bardzo inaczej.
Teraz znowu pora na coś nowego. Ubongo w najnowszym sezonie będzie się wdzięczyło do nas… trójkącikami.
Zawartość pudełka
Ubongo Trigo została wydana w formacie pudełka, które wydawnictwo Egmont opatruje etykietką “travel” i w którym wcześniej ukazała się już Ubongo extreme. Podobieństwo koncepcji wydania obu tych tytułów nie ogranicza się tylko do tego, że Trigo będzie nam na półce ładnie wyglądała obok extreme. Podobne jest także dążenie do minimalnej liczby elementów gry. Żadnych planszetek, klepsydr, kryształków znanych z wielkopudełkowych wydań. Ubongo Trigo pokazuje, że do zabawy wystarczają w zupełności: talia 32 kart (dwustronnych, a więc z 64 łamigłówkami) oraz zestaw 7 kafelków dla każdego z maksymalnie czterech graczy.
Zasady Ubongo Trigo
Przed rozgrywką ustalamy sobie wspólnie, na jakim poziomie trudności zagadek chcemy grać. Każda zagadka wymaga zakrycia kafelkami dwóch odrębnych pól złożonych z trójkątów. Różnica tkwi w liczbie używanych elementów. Na łatwiejszych stronach kart układamy tylko 4, na trudniejszych 6 wskazanych nam numerami kafelków.
Gra składa się z 8 rund. W każdej dobieramy po jednej karcie ze stosu, jednocześnie odkrywamy zagadkę, wyszukujemy ze swojej puli odpowiednie kafelki i staramy się je jak najszybciej zmieścić na polach karty.
Kto dokona tej sztuki jako pierwszy, woła “Ubongo” i odlicza do 20. Gracze, którym uda się jeszcze w tym czasie rozwiązać zadanie, zachowują swoją kartę jako punkt. Pozostali oddają swoją kartę temu, kto krzyknął “Ubongo”. Na koniec wygrywa gracz z największą liczbą zdobytych kart.
Jeśli chcemy, możemy stosować alternatywną zasadę punktowania: Kartę zachowuje tylko najszybszy gracz w danej rundzie. Ten wariant przyda się szczególnie wtedy, gdy przy stole siedzi z nami osoba wyraźnie lepiej radząca sobie z zagadkami niż pozostali.
Podobnie jak w pozostałe odsłony Ubongo, tak i w Trigo będziemy mogli grać także solo. Staramy się wówczas w ciągu 20 min rozwiązać jak najwięcej zadań. Podobno można poradzić sobie w tym czasie nawet ze wszystkimi 32 łamigłówkami z poziomu trudniejszego. Jeśli to się Wam uda, dajcie znać. Ja raczej nie osiągnę takiego poziomu mistrzostwa…
Wrażenia z gry
Ubongo Trigo przyjemnie rozwija serię Ubongo, nie siląc się przy tym na jakieś rewolucje. Jeśli graliście już w jakąś poprzednią grę tej serii, możecie w zasadzie grać w Trigo od razu po otwarciu pudełka. A kto nie grał jeszcze w żadne inne Ubongo, spokojnie może zaczynać swoją przygodę z tym konceptem właśnie od tego tytułu.
Mi pomysł oparty o trójkąty spodobał się bardzo przede wszystkim dlatego, że wreszcie jestem w stanie ułożyć łamigłówkę bez zbytniej frustracji, że inni zawsze są szybsi ode mnie. Przynajmniej jeśli chodzi o te łatwiejsze zagadki. Przy trudniejszych znowu nie jest wcale tak łatwo. Dlatego osoby, które nie przepadają za pozostawianiem ich w zwątpieniu i z brakiem (p)odpowiedzi, na pewno ucieszą się, że na końcu instrukcji są informacje, jakie kafelki powinny pojawić się w lewym polu danej łamigłówki. (Co tak naprawdę ułatwia sprawę tylko odrobinkę, bo przecież kafelki mają wciąż dwie strony i nawet na tym jednym polu trzeba się sporo z nimi nakombinować.)
Ocena gry
Czy warto się Ubongo Trigo zainteresować? Fani gier Rejchtmana na pewno będą umieli już w tym momencie zadecydować samodzielnie. Nie znającym jeszcze żadnej z gry z serii Ubongo podpowiem tak: Jeśli lubicie gry rodzinne, które zasad mają w zasadzie tyle co nic, to może to być dla Was ciekawa propozycja.
Gra się gra przyjemnie już w dwie osoby, a przy pełnym składzie zyskuje charakter wyraźnie imprezowy. Oczywiście w każdej rundzie robicie to samo, wymieniacie tylko łamigłówki, ale tak naprawdę wielu z nas lubi takie przejrzyste w swoim rytmie gry. Dają poczucie bezpieczeństwa, prawda?
Stosunek jakości do ceny przy tym produkcie jest całkiem optymalny. Karty łamigłówek i kafelki mogłyby być oczywiście odrobinkę większe i spokojnie zmieściłyby się jeszcze w pudełku, ale to lekko nadgorliwe zminiaturyzowanie gry przeszkadza tylko przez chwilę. Za to w przypadku gdy rzeczywiście już wybierzecie się w jakąś “travel”, wystarczy wyjąć z pudełka i przełożyć do jakiegoś woreczka karty i kafelki, a gra zajmie wtedy w bagażu tyle mniej więcej miejsca, co zwinięta w pięść męska ręka.
Dziękuję wydawnictwu Egmont
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Ubongo Trigo 8/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Ubongo Trigo
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 7 lat
Czas gry: ok. 20 min
Wydawca: Egmont
Projektant: Grzegorz Rejchtman
Instrukcja: polska
Jestem fanem gier Rejchtmana i muszę powiedzieć, że akurat ta nie za bardzo przypadła mi do gustu. Dosyć przeciętna i nudna.