Ufofarmer
W grze Ufofarmer od wydawnictwa Granna gracze wcielają się w kosmitów, którzy przybyli na ziemię, aby poddać badaniom nieznane im gatunki zwierząt. Ich zadaniem jest porwanie na swoje statki jak największej ich liczby. Sama gra ma być – jak czytamy na pudełku gry – kosmiczną kontynuacją Superfarmera, ale szczerze mówiąc, powiązania pomiędzy obiema grami są zaledwie symboliczne, bo i mechanika gry jest tu inna i charakter rozgrywki w wyniku tego również zupełnie odmienny. Ot tyle tylko, że jakimś dziwnym trafem ze wszystkich możliwych farm świata kosmici trafiają na farmę Superfarmera właśnie.
Mówiąc w największym skrócie – Ufofarmer jest wariacją na temat memory. Nie mamy tu jednak klasycznego odkrywania żetonów. Wręcz przeciwnie – my te żetony zakrywamy! Plastikowymi statkami ufo.
Przed grą rozkłada się na stole żetony zwierząt – są to konie, owce, króliki, krowy oraz wilki. Każdy z graczy bierze po trzy latające spodki i żeton bazy, na którym będzie odkładał zdobyte przez siebie zwierzęta.
Rozgrywka dzieli się na rundy, a te z kolei na trzy etapy: W pierwszym (Namierzanie zwierząt) gracze kolejno zakrywają statkiem po jednym dowolnym zwierzęciu, aż wszystkie statki znajdą się na stole. W drugim (Porywanie zwierząt) przyciągają do siebie kolejno po jednym (dowolnym!) ufo wraz ze znajdującym się pod nim żetonem zwierzęcia. W trzecim etapie rundy (Zwierzaki do bazy!) wszyscy gracze unoszą latające spodki i sprawdzają, czy i ewentualnie ile zwierząt udało im się porwać.
Najbardziej ucieszy się w tym momencie gry gracz, który zebrał trzy żetony zwierząt jednego gatunku: dwa z nich odkłada na odpowiednie pole swojej bazy, a trzeci – z powrotem na środek stołu. Jeśli wśród trzech zebranych przez gracza żetonów każdy przedstawia inny gatunek, też nie jest źle. Jedno z tych zwierząt trafia do bazy gracza, dwa pozostałe na stół. Gorzej, gdy spośród trzech porwanych zwierząt dwa są tego samego gatunku – wtedy niestety gracz kończy rundę z pustymi rękoma. Wszystkie trzy żetony muszą wrócić na stół.
O czym trzeba pamiętać przy namierzaniu i porywaniu zwierząt. Przede wszystkim trzeba zapamiętać, pod którym ufo (haha! a tu wszystkie takie same) znajduje się jakie zwierzę. Poza tym pamiętać warto też o szczególnej zasadzie dotyczącej wilków: Spośród wszystkich gatunków zwierząt obecnych w grze, do bazy trafiają wszystkie zwierzęta hodowlane. To znaczy : wilki nie! Niemniej mogą pojawiać się one wśród zwierząt odkrywanych spod spodków graczy, a przez to odgrywają bardzo ważną rolę w trakcie rozgrywki, zwłaszcza pod jej koniec, gdy na stole pozostaje już niewiele zwierząt jednego czy dwóch gatunków. Grający bardziej wyraźnie niż wcześniej podbierają sobie wtedy potrzebne im żetony, a w powstałym w wyniku tego zamieszaniu jeszcze szczególniej muszą się obawiać omyłkowego zebrania zestawu dwóch żetonów jednego gatunku i trzeciego – innego.
Gra kończy się po rundzie, po której na stole zostało mniej żetonów niż statków ufo, które brały udział w grze. Podlicza się punkty za zdobyte zwierzęta i określa zwycięzcę. Sposoby punktacji w Ufofarmerze są dwa: Młodsi gracze mogą liczyć sobie po prostu po jednym punkcie za każdy zdobyty żeton, starszym spodoba się bardziej zaawansowana punktacja, wprowadzająca do samej rozgrywki trochę prawdziwej strategii – liczbę zwierząt każdego gatunku podnosi się do kwadratu, a wyniki sumuje. Dzięki niej grający mają możliwość skoncentrowania się na jednym czy dwóch gatunkach, które będą przede wszystkim zbierali i które przyniosą im potem gros punktów. Wiadomo – takie 4 krowy to 16 punktów, ale już 5 krów daje 25, a 9 = 81…
* * *
Jeśli chodzi o wrażenia z obcowania z Ufofarmerem, to zapamiętałem je jak najbardziej pozytywnie. Przekonało mnie i samo wykonanie tej planszówki (pięknie zilustrowane, grube żetony, urocze latające spodki, zgrabnie i przystępnie napisana instrukcja) i odczucia z rozgrywki. Gra niby na pierwszy rzut oka dla dzieci, a tu się okazało, że ciężko od niej oderwać i dorosłego chłopa. Pewnego razu było nas przy stole pięciu, więc jako uprzejmy posiadacz tytułu, zaproponowałem, żeby koledzy zagrali, a ja posiedzę i poasystuję. Zagrali – z wypiekami na twarzy, rżąc przy tym jak młode źrebięta – z trzy partie pod rząd. A mi co pozostało? Tylko zazdrościć.
W Ufofarmera gra się zasadniczo dobrze w każdym wariancie osobowym, choć oczywiście najlepiej wypada przy komplecie graczy, bo im więcej spodków na stole, tym trudniej się połapać, gdzie jaki zwierzak się podział. Trzeba częściej ryzykować, większe też wtedy prawdopodobieństwo, że ktoś nam podbierze upatrzone zwierzę. A ta gra po prostu żyje z emocji graczy walczących ze swoją (nie)pamięcią i zachłannością przeciwników.
Niezaprzeczalnie: Jest tu trochę miejsca na negatywną interakcję i – wyciągając ja na rodzinny stół – przy co wrażliwszych dzieciach trzeba by się pewnie wykazać pewnego rodzaju rodzicielską wrażliwością, ale ogólnie jest to tytuł bardzo godny polecenia w dość uniwersalnym wymiarze: i jako gra dla dzieci, i jako gra rodzinna, a nawet jako gra imprezowa. Ja ją doceniam za prostą, a ciekawie działającą mechanikę, ale przede wszystkim za radosną atmosferę jaką wprowadza przy stole. To gra lekka, potrafiąca wciągnąć graczy i silnie zaangażować. Ma całkiem niezłe szanse spodobać się nie tylko fanom Superfarmera.
Dziękuję wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji.
Grę można nabyć w sklepie wydawnictwa.
Punktometr Zagramy
ocena ogólna: 9/10
strategia / taktyka: 6/10
losowość: 4/10
interakcja: 4/10
wykonanie gry: 10/10
stosunek cena do jakości: 9/10
cena w sklepach: ok. 50 zł
moja ocena dla „Ufofarmer” w serwisie BGG: 9
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Ufofarmer
Liczba graczy: 2 – 4
Wiek: od 6 lat
Czas gry: ok. 30
Wydawca: Granna
Projektant: Helmut Ast
Instrukcja: polska
Zawartość pudełka:
• 54 żetony zwierząt
• znacznik gracza startowego
• 12 plastikowych statków kosmicznych
• 4 bazy kosmiczne
• instrukcja
Pierwszy raz słyszę o tej grze. Wygląda bardzo intrygująco :)
Myślałam, że ta gra będzie bardziej podobna do Superfarmera, jestem trochę zawiedziona.