Wroniec – jakby nie mierzyć, jednak gra

1 Response

  1. WRS pisze:

    Jakoś wcześniej nie wpadłem na ten tekst.

    Czas minął, mam nadzieję, że ten wpis nie zostanie potraktowany jako efekt „owczego pędu” czy „wody sodowej”…

    P.T. Kolega bardzo lekko jeździ sobie personalnie po opiniach i ocenach innych osób. Pogratulować dobrego samopoczucia i wysokiej samooceny…

    Wroniec spełnia kilka kryteriów definicji gry. Wiele z nich spełnia w sposób niepełny albo wymagający dużej tolerancji. Ja jej nie mam.

    Problemem podstawowym jest – o czym łaskawie P.T. Kolega wspomniał – fatalne zaniedbanie w redakcji zasad i testowaniu gry.
    Doceniam fakt, że są młodzi ludzie, którzy grą się zainteresowali. Chociaż nie, opisem na kartach raczej.
    Jako – wyśmiany przez P.T. Kolegę – ewangelizator planszówek, czuję się źle z tym, że taki produkt potwierdza wszystkie obiegowe, złe opinie o grach planszowych. Nie chcę takich „gier”.
    Ja również mam kontakt z młodymi ludźmi i nie zauważam, by byli upośledzeni w krytycznym odbiorze proponowanych im gier. Potrafią ocenić i docenić dobry produkt. Jasno dają do zrozumienia, gdy gra (albo „gra”) im się nie podoba.

    W ciągu roku pojawia się kilkadziesiąt (a może i więcej) polskich tytułów. Prostych (dla dzieci), bardziej rozbudowanych (dla lubiących grać) i geekowskich. Tłumaczonych z wydań zagranicznych i naszych, polskich autorów.
    Większość z nich nadaje się do grania, może być wykorzystana do edukacji, daje sporo przyjemności z zabawy.
    Nie rozumiem, po co odwracać kota ogonem i udowadniać, że gniot ma jakąś wartość. Li tylko dlatego, że był za darmo rozdawany…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Proszę, podziel się swoimi wrażeniami o przeczytanej recenzji.

 

Wypełnij krótką ankietę


Nie, dziękuję! Ale postawię Ci kawę …

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to