Zagadkopisy (recenzja)
Wydawnictwo Albi przysłało mi swoje Zagadkopisy. Szczerze mówiąc, chciało mi je przysłać już wcześniej, ale człowiek głupi, to się “natenczas” wykręcił. Że niby o czym tu pisać, skoro to w zasadzie zestawy łamigłówek, a łamigłówki to chyba sam człowiek wie, czy człowiek lubi, czy nie i co tu kogo do czego przekonywać.
No cóż….Człowiek czasem bywa głupi i już, bo tu po raz kolejny się okazało, że trzeba było być mądrym, to znaczy raczej otwartym niż zamkniętym. Znaczy się – na rzeczy dla siebie nietypowe.
Bo ja – mianowicie – ani szczególnie krzyżówkowy, ani rebusowy, ani nic. Raz od wielkiego dzwonu coś gdzieś sobie przyuważę – w gazecie, czy w internecie. Raczej w liczbie sztuk jeden. Jako przerywnik i tyle.
A tu? Każdy z tych czterech Zagadkopisów to istny pakiet, bo w każdym zebrano po 100 “zadań i rebusów”. Zalała mnie więc nagle fala łamigłówkowego urodzaju. Przeżyłem je. W sensie – że emocjonalnie je przeżyłem i to nawet całkiem pozytywnie jak na mnie. Tak uściślę, bo i w dramaturgii opowieści należy znać umiar. A skoro przeżyłem i jest rzeczywiście czym się dzielić, to się krótko podzielę.
I
Zagadkopisy wydane zostały w formie kołonotatnika w twardej tekturowej okładce, która na dole zapina się od przodu na magnes. Pod plikiem kartek z łamigłówkami zostawiono miejsce na ołówek. Przy tym wymiary mają te Zagadkopisy akuratnie takie, żeby można je sobie było wrzucić do torby czy plecaka i coś tam w pociągu czy autobusie wygodnie porozwiązywać, bo trzyma się je całkiem też poręcznie.
II
Jakie zagadki na nas w Zagadkopisach czekają? Przeróżne. Bo to właściwie antologia takich właśnie różności. W każdej z części znajdziecie zabawy słowne, zagadki matematyczne, wizualne, łamigłówki logiczne, często takie w stylu zadań z testów na inteligencję, nierzadko nieoczywiste. Niekiedy aż mnie skręcało, ale no nijak nie byłem w stanie wpaść na “klucz” według którego trzeba by podejść do rozwiązania takiej czy owakiej. I wtedy człowiek znowu się czuje przez chwilę tak ożywczo „trochę głupi” i zagląda na drugą stronę, gdzie jest zawsze rozwiązanie. I nagle go trafia tak zwany “efekt aha”. No przecież. Takie oczywiste, a jednak na to nie wpadłeś.
III
Dla mnie najprostsze były zagadki słowne. Jakiś widać mam do języka dryg. Matematyczne w większości też mi nie sprawiały sporej trudności, ale tu już nie zawsze wszystko było dla mnie zawsze oczywiste, a bywało, że odpowiedź niekiedy wręcz przestrzeliłem z powodu jakiegoś błędnego założenia, z przeoczenia lub niedostatków wiedzy.
Zadania z treścią przywoływały mi chwilami wspomnienia ze szkoły, ale na pewno nie były nudne. Jakaś zagadka z rachunkiem prawdopodobieństwa w tle co prawda okazała się już dla mnie zupełnie hermetyczna, no ale… wydawnictwo nie kryje wcale, że w zestawie są łamigłówki łatwiejsze i trudniejsze. A to oznacza, jak podejrzewam, że każdy uzna niektóre z nich za bardziej ciekawe, a inne za mniej. Także pod wpływem osobniczych preferencji. Ja na przykład pominąłem zupełnie sudoku i łamigłówki polegające na układaniu jakichś elementów w przestrzeni. Dla mnie to za dużo żmudu. Ołówkiem tego nie zdziałam, musiałbym sobie wszystkie te elementy pewnie rozrysować i wyciąć i dopiero dopasowywać.
Podobnie przewróciłem od razu kartki z kilkoma zagadkami wymagającymi jakiejś konkretnej merytorycznej wiedzy w dziedzinach, w których się po prostu nie znam, albo do których nie mam pamięci. Wciąż jednak pozostawało mi w każdym z tych Zagadkopisów dużo ciekawych łamigłówek. A przecież wcale nie zapowiadało się. Czasem dobrze się do czegoś dać przekonać.
IV
Czy trzeba mieć od razu wszystkie części tej serii? Pewnie, jeśli ktoś jest fascynatem tego rodzaju rozrywki, to tak. W każdym zestawie pojawiają się w jakichś mniej więcej tych samych proporcjach takie same rodzaje łamigłówek, ale różnią się oczywiście treścią. Jak mawiały starożytne gumisie: Co 400 łamigłówek to nie 100. Jeśli jednak nie jesteście aż tak zaciętymi łamigłówkoholikami, to myślę, że możecie sprawić sobie najpierw pierwszą z części (albo tę w najbardziej lubianym kolorze), a na jej podstawie samemu już ocenić, czy czujecie się wystarczająco “wkręceni” w taki pomysł na niegłupie spędzenie kilku chwil, żeby bawić się kolejnymi częściami dalej.
Myślę, że to co będzie Was cieszyć, to ciekawy całokształt: przyjemne, praktyczne wydanie, często zaskakujące łamigłówki i sposób ich opracowania – zgrabny, nieprzegadany, przemyślany. Gdzieś tam mi mignęło po prawdzie jakieś omsknięcie w którymś poleceniu, ale to ni było nic krytycznego. Jeśli bym natomiast czegoś bardziej po takiej publikacji oczekiwał, to jakiegoś szerszego omówienia rozwiązań niektórych, co bardziej złożonych zagadek.
Niemniej ja się ostatecznie cieszę, że dałem sobie okazję zapoznać się z tymi produktami. Wciąż w chwilach samotności chętniej sięgnę po książkę niż po jakąś formę gry czy zabawy solo, ale tego przymuszenia się na potrzeby recenzji bynajmniej nie żałuję. Niektóre z zagadek okazały się zresztą na tyle inspirujące, że wykorzystam je sobie jako pomysły na zabawy aktywizujące dla moich uczniów. A część z tych łamigłówek jest nawet na tyle otwartych w koncepcie, że można sobie na ich wzór wymyślać własne. W dzisiejszej szkole wszelkie działanie rozwijające u uczniów myślenie logiczne jest na wagę złota.
Dziękuję wydawnictwu Albi Polska
za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji
Punktometr Zagramy
Zagadkopisy 7/10
Podstawowe informacje o grze:
Tytuł: Zagadkopis. Zagadki i rebusy. (części I, II, III, IV)
Liczba graczy: 1+
Wiek: od 12 lat
Czas gry: 5+ min
Wydawca: Albi Polska
Projektanci: b/d
Język: polski